Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wielkie odkurzanie kina: W magicznym świecie dzieł Felliniego

Esensja.pl
Esensja.pl
Obarczony dziedzictwem neorealizmu, szybko wyzwolił się z jego okowów. Z żoną, aktorką Giuliettą Masiną stworzył wspaniały, płodny artystycznie tandem. Wieloletnia praca zaowocowała międzynarodowym uznaniem. Dziś nikt nie powie o nim inaczej niż „maestro”. Maestro to znaczy mistrz. A mistrz to znaczy Fellini.

Emilia Sękowska

Wielkie odkurzanie kina: W magicznym świecie dzieł Felliniego

Obarczony dziedzictwem neorealizmu, szybko wyzwolił się z jego okowów. Z żoną, aktorką Giuliettą Masiną stworzył wspaniały, płodny artystycznie tandem. Wieloletnia praca zaowocowała międzynarodowym uznaniem. Dziś nikt nie powie o nim inaczej niż „maestro”. Maestro to znaczy mistrz. A mistrz to znaczy Fellini.

Mały Federico to zafascynowany cyrkiem syn komiwojażera i gospodyni domowej, który jako dziecko uciekł z domu i przyłączył się do wędrownej trupy, by po miesiącu wrócić do rodziców pod eskortą policji. Kilka lat później, będąc utalentowanym rysownikiem, Fellini zainteresował się scenariopisarstwem. Zaprzyjaźniony z neorealistami, współtworzył scenariusze do filmów „Rzym, miasto otwarte” i „Paisa” Roberta Rosselliniego. W dziełach reżysera nietrudno odnaleźć ślady fascynacji tym nurtem jednak przejawiają się one tylko w szczegółach - neorealizm nie wystarczał pełnemu fantazji młodemu twórcy, który nie chciał kopiować rzeczywistości - chciał ją kreować.
Filmem nawiązującym do konwencji neorealizmu był obraz „Wałkonie” (1953). Tytułowi vitelloni to dobiegający trzydziestki przyjaciele mieszkający w małym włoskim miasteczku. Żyją niefrasobliwie, przedłużając w nieskończoność okres dzieciństwa. Piją i bawią się za cudze pieniądze, całymi dniami włóczą się po ulicach, odpowiedzialność pozostawiając rodzicom. Zamknięty świat prowincji dusi ich, jednak opuszczenie raju beztroski pozostaje w sferze marzeń, których nie starają się zrealizować. Fausto uwodzi siostrę przyjaciela, Sandrę, zmuszony do ożenku i podjęcia uczciwej pracy, nawiązuje romans z żoną pracodawcy. Alberto utrzymuje się z pieniędzy pożyczanych od siostry, Leopoldo jest niespełnionym pisarzem a Riccardo próbuje pracować jako śpiewak, rzecz jasna z opłakanym skutkiem. Jedynie cichy i nieśmiały Moraldo, najmniej rozchichotany z całego towarzystwa, zmierzy się z wielkim światem opuszczając w finale miasteczko bez przyszłości. Reszta „wałkoni” nie dorośnie już nigdy.
Film stanowi obserwację charakterystycznego dla Włoch zjawiska społecznego, jednak uwaga Felliniego nie skupia się na źródłach i konsekwencjach ukazywanych zachowań. Już tutaj wychodzi na pierwszy plan znamienna dla reżysera cecha: skłonność do deformacji rzeczywistości. Postaci są skonwencjonalizowane i sportretowane w zamierzenie naiwny sposób. Nicponie się łajdaczą, matki, siostry i kochanki płaczą, ojcowie są poczciwi, matrony szanowne. Są więc „Wałkonie” swoistym mariażem neorealistycznego podejścia do kina ze skłonnością Felliniego do karykaturowania rzeczywistości.
„I viteloni” zdobył wielkie uznanie, zaś młody reżyser zdyskontował sukces tworząc prawdziwe arcydzieło: „La stradę” (1954). Film zrealizowany w konwencji „realizmu magicznego” ma niepowtarzalny baśniowy klimat, a postaci jakby nie z tego świata odsłaniają przed widzem głęboka prawdę o ludzkiej egzystencji i o tym, co w niej najważniejsze. Grana przez Giuliettę Masinę Gelsomina jest brzydką, zastraszoną dziewczyną. Wydawać by się mogło, że jest nieco pomylona, nic więc dziwnego że nie znajduje amatora na swe wdzięki i zostaje przez ubogą rodzinę sprzedana brutalnemu osiłkowi Zampano (Anthony Quinn). Towarzyszy mu jako asystentka w dość oklepanym cyrkowym numerze - rozrywaniu łańcucha opinającego klatkę piersiową siłacza. Zampano traktuje Gelsominę jak popychadło, ta zaś, wędrując z nim nie traci nadziei na okruch uczucia. Wydaje się jednak, że jedyną ludzką emocją, którą skłonny jest odczuwać osiłek, jest zazdrość. Gdy bohaterowie przyłączają się do wędrownego cyrku, dziewczyna ulega urokowi melancholijnego akrobaty zwanego Szaleńcem. On jeden wyjaśnia Gelsominie sens życia, opowiadając historię o małym kamyczku, który wprawdzie do niczego nie służy, jednak ma swoje miejsce w świecie. Gdy Zampano dowiaduje się o tej przyjaźni, zabija chłopca w bójce, a potem samolubnie porzuca chorą z żalu dziewczynę w przydrożnych ruinach. A jednak, gdy po wielu latach dowie się o śmierci Gelsominy i słyszy piosenkę, którą zwykła śpiewać, roni prawdziwe, szczere łzy. Fellini czerpie z tradycji karnawału i cyrku, klimatu jarmarków, surrealizmu i komedii dell’arte. Postaci są skonwencjonalizowane i symboliczne - to odmieńcy, typowi dla świata zbudowanego „na opak”, gdzie groteska miesza się z liryzmem. Reżyser pokazuje, że kostium i cechy fizyczne czynią człowieka takim odmieńcem, w jego filmach pojawiają się karły, cyrkowcy; Gelsomina nosi za duże buty i chaplinowski kapelusz, Zampano wiecznie podarty sweter. „La strada” to znaczy „droga” i taką drogę w odkrywaniu siebie i prawideł rządzących światem przebywają wszyscy bohaterowie obrazów mistrza.
W filmie „Słodkie życie”(1959) Fellini ujawnia również swoją drugą twarz - moralizatora, w ironicznym świetle ukazującego rozterki społeczeństwa wolnego od trosk materialnych. Bohaterowie „La dolce vita” chcą brać z życia to, co najlepsze, robić szalone rzeczy, jak gwiazda grana przez Anitę Ekberg, kąpać się w fontannie do Trevi i w upojeniu tańczyć aż do świtu. Jednak za tym „wspaniałym” życiem czai się pustka i jałowość. Ucieczką zamożnych jest pogoń za nowością, przygodą i zmianami. Główny bohater, dziennikarz Marcello (Marcello Mastroianni) podgląda tylko sensacyjne strony życia. To z nim odkrywamy rzeczywistość składającą się z perwersji i fałszywych wartości i to przez niego poznajemy ludzi, którzy szukając przelotnych radości nie chcą widzieć prawdy. Prawda zaś jest taka, że ci „wybrańcy losu” są w istocie największymi przegranymi, nie potrafiącymi odnaleźć w życiu żadnej satysfakcji. Nie potrafią kochać, tworzyć ani nawet normalnie istnieć. Finałowa orgia jest więc kumulacją rozpaczy ubogich duchem krezusów, którym następnego ranka pozostanie tylko niesmak i poczucie wiecznego niespełnienia.
Refleksja nad kondycją człowieka w świecie jest obecna również w innym słynnym filmie Felliniego, zatytułowanym „Osiem i pół” (1963). Bohaterem jest Guido, mężczyzna w sile wieku, uważany za alter ego reżysera ( wykonuje bowiem ten sam zawód). Przebywa on w kurorcie, dzieląc czas między zabiegi lecznicze, żonę i kochankę. Guido jest artystą, cierpi jednak na niemoc twórczą i widz uczestniczy w dramacie jego niemożności. Kryzys twórczy łączy się z kryzysem osobistym, bohater nie panuje ani nad swoim życiem ani nad filmem, którego nie potrafi zrealizować.
W obrazie brak wyraźnej granicy pomiędzy rzeczywistością i tym, co jest tylko wyobrażeniami lub snem Guida. Postaci są alegoryczne, stanowią archetypy: żona reprezentuje wartości mieszczańskie, a kochanka pokusę. Film określany bywał „spektaklem duszy”, towarzyszymy bowiem bohaterowi w jego intymnych przeżyciach, oglądamy projekcję jego lęków i frustracji. Po raz kolejny życie człowieka staje się spektaklem przeznaczonym dla innych i dzięki tej cesze niezwykle współgra z ideą filmowego widowiska. Dzieła Felliniego urastają do rangi mitu, bowiem świat, który potrafił stworzyć w swych utworach, odbiega od wszystkich znanych dotychczas. To świat wysnuty z marzeń i wyobraźni, porywający i szalony, nierzeczywisty, a jednak bardzo prawdziwy, urzekający pięknem, odrzucający złem i brzydotą. To po prostu magiczny świat Felliniego.
koniec
6 października 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.