Wielkie odkurzanie kina: Leni Riefenstahl - kino w służbie propagandyFaszystowska propaganda od początku swego istnienia doceniała rolę filmu jako przekazu docierającego do świadomości milionów odbiorców. Wykreowanie nowej estetyki służącej wywieraniu wpływu na masy wymagało wytępienia wszelkich przejawów awangardy w kinie oraz znalezienia kadry filmowców, zdolnych poświęcić „przesadny” realizm rzeczywistości w imię budowania ducha narodowego socjalizmu- takich jak Leni Riefenstahl.
Emilia SękowskaWielkie odkurzanie kina: Leni Riefenstahl - kino w służbie propagandyFaszystowska propaganda od początku swego istnienia doceniała rolę filmu jako przekazu docierającego do świadomości milionów odbiorców. Wykreowanie nowej estetyki służącej wywieraniu wpływu na masy wymagało wytępienia wszelkich przejawów awangardy w kinie oraz znalezienia kadry filmowców, zdolnych poświęcić „przesadny” realizm rzeczywistości w imię budowania ducha narodowego socjalizmu- takich jak Leni Riefenstahl. Już jako nastolatka Helene Riefenstahl, córka berlińskiego producenta urządzeń grzewczych, umiała uzyskać to, czego chciała. Wbrew woli ojca, który uważał zawód tancerki za niegodny, zaczęła brać lekcje tańca w prywatnych szkołach baletowych. Jej kariera trwała jednak zaledwie rok – przerwała ją kontuzja kolana, którą odniosła podczas występu w Pradze. Jadąc do lekarza na wizytę kontrolną zainteresowała się plakatem umieszczonym na stacji metra. Był to plakat z filmu „Góra przeznaczenia” Arnolda Fancka. Po obejrzeniu dzieła dotarła do reżysera i ubłagała go, by powierzył jej główną rolę w swoim następnym obrazie. Zagrała tam tancerkę Diotymę, nauczyła się wspinaczki i jazdy na nartach. Był to pierwszy z sześciu filmów górskich, w których się pojawiła. Wykreowała typ kobiety przebojowej i dynamicznej, pilotki i sportsmenki. Adolf Hitler uwielbiał takie postaci, więc kiedy spotkał Leni na oficjalnym przyjęciu, wyraził uznanie dla jej dorobku. Zaciekawiony faktem, że Refienstahl potrafi odnaleźć się również po drugiej strony kamery, zaproponował jej robienie kronik filmowych. Reżyserka przyjęła ofertę, ponieważ była zafascynowana oratorskim talentem Führera. Twierdziła później, że nie chciała kręcić filmów dla NSDAP, jednak nie potrafiła odmówić wodzowi. Josef Goebbels miał na ten temat inne zdanie – uważał, że była zachwycona pomysłem zrobienia filmu o Hitlerze. Pierwszy dokument propagandowy „Triumf wiary” (1933) był relacją ze zjazdu NSDAP w Norymberdze. Film ten jest pozbawiony komentarzy słownych do przedstawionych wydarzeń. W obrazie pojawił się przywódca SA, Ernst Röhm, który wkrótce popadł w niełaskę u Führera i został zastrzelony podczas „Nocy Długich Noży”. Hitler zadecydował, że należy wymazać tę postać z historii co oznaczało nakaz zniszczenia wszystkich kopii filmu. Ocalała tylko jedna taśma, którą przypadkowo odnaleziono kilkanaście lat temu w Londynie, gdzie Leni przywiozła ją w 1934 roku przy okazji wykładu. Miejsce „Triumfu wiary” zajął „Triumf woli”, film o podobnej tematyce, jedno z najsłynniejszych dzieł propagandowych ubiegłego wieku. Obraz nakręcony z wielkim rozmachem trafił do kin w 1935 roku. Ekipa filmowa liczyła 172 osoby, w tym aż 30 zespołów operatorskich. Na stole montażowym z 61 godzin nakręconego materiału zmontowano dwugodzinną perłę propagandową. Siłę przekazu dzieło zapewnia odpowiednim technikom filmowania, takim jak ukazywanie Hitlera z tzw. „żabiej perspektywy” (filmowanie sylwetki z dołu powodujące, że postać wydaje się potężna), uwypuklenie masy ludzkiej, uformowanej w kolumny (możliwe dzięki zdjęciom robionym z dużej wysokości kamerą zainstalowaną na dźwigu ). Obraz wiernego i karnego tłumu wywoływał u niemieckiego widza poczucie wspólnoty i przeświadczenie o słuszności wyznawanych przekonań. Zwarte szeregi miały przerażać wrogów oraz utwierdzać ich w przekonaniu jedności, potęgi i spójności wielkiej siły ducha narodowego socjalizmu. Pierwsza scena filmu, w której Hitler leci samolotem nad chmurami, sugeruje, że kanclerz jest wybrańcem niebios, półbogiem. Gdy wchodzi na trybunę, zaczyna świecić słońce, co ma oznaczać, że natura jest podległa wodzowi. Natomiast w jednym z najbardziej imponujących ujęć Hitler, Viktor Lutze i Heinrich Himmler idą aleją pomiędzy symetrycznymi czworobokami uformowanymi przez oddziały. Zderzenie bezimiennej, nieruchomej masy i poruszającej się trójki ukazuje tytułowy triumf ich woli, której siła potrafiła uformować tłum bojowców w idealne równe kolumny. Uderza rozmach i perfekcyjna organizacja rozdętego faszystowskiego ceremoniału. Tereny zjazdowe zaprojektował naczelny architekt Rzeszy Albert Speer. W oficjalnym streszczeniu sporządzonym pod okiem Goebbelsa napisano: „Cały czas podczas kolejnych scen odczuwamy niemal mityczną moc, jak bardzo ten wódz należy do swojego ludu! Każde spojrzenie, każdy uścisk dłoni wyraża wyznanie: należymy nawzajem do siebie! Razem na wieczną wierność!”. Obraz kończy się ekstatycznym okrzykiem Rudolfa Hessa: „Partia to Hitler, a Hitler to Niemcy!”. Film pozbawiony był narracji, co posłużyło później reżyserce za argument w dyskusji o tym, że był to zwykły obraz dokumentalny, nie zaś dzieło propagandowe. Riefenstahl utrzymywała, że przesłaniem „Triumfu woli” była praca i pokój i nie było tam mowy o rasizmie czy antysemityzmie. W ciągu 20 dni po premierze „Triumf woli” obejrzało w Berlinie 101,5 tys. widzów, w Norymberdze 23,5 tys., a w Gdańsku 36 tys. Entuzjastyczne komentarze prasowe sławiły piękno, doniosłość i siłę przekazu. Niemiecką nagrodę filmową za rok 1934/35 wręczał Leni sam Goebbels, który rok wcześniej napisał w swym dzienniku: „ona jest jedyną, która nas rozumie”. Na realizację kolejnego filmu Leni pod tytułem „Olimpiada” przeznaczono ogromną jak na ówczesne czasy sumę pieniędzy: 1,5 miliona marek. Organizacja tego wydarzenia w Berlinie w 1936 roku miała przekonać cały świat o przyjaznym stosunku Rzeszy do innych narodów. Premiera była prezentem dla Hitlera na 49 urodziny. Film ukazuje Führera z bardziej „ludzkiej” strony, jako kibica dopingującego swoich zawodników, ale też człowieka potrafiącego docenić umiejętności przeciwników i godnie znieść porażkę. Cały obraz jest przejawem kultu ciała, sportu i fizyczności. Sylwetki sportowców są atletyczne i piękne, zaś widz nie zobaczy tu potu ani zmęczenia, tak charakterystycznych dla olimpijskich zmagań. Skaczący z trampoliny przypominają lecące ptaki zaś specjalnie skonstruowana kamera do zdjęć podwodnych rejestruje moment zetknięcia zawodników z wodą. Do filmowania zawodników z dużej odległości Riefenstahl używała obiektywu o ogniskowej 600mm, biegaczy filmowała kamera jadąca na wózku. W pierwszej części filmu ukazane są igrzyska w starożytnej Grecji, co sugeruje, iż potęga mocarstwa Rzeszy pochodzi z natury; jest kontynuacją szlachetnych antycznych wzorców, godną pochwały i podziwu. Leni, uznana za gwiazdę pojechała do Stanów Zjednoczonych promować „Olimpiadę”, została jednak odrzucona przez Hollywood jako nazistka. Uparcie twierdziła, że nie zdawała sobie sprawy z ogromu zbrodni hitlerowców a na informacje o płonących berlińskich synagogach reagowała zapewnieniem, „że to nie może być prawda”. Dachau był według jej wiedzy obozem dla „zdrajców ojczyzny”. Podczas wizyty w Polsce w 1939 roku była świadkiem chowania ciał kilkudziesięciu Polaków zastrzelonych przez niemieckich żołnierzy w miejscowości Końskie. Uciekła do Gdańska, a wkrótce potem podczas spotkania przy obiedzie Hitler zapewnił ja, że był to odosobniony występek, a winni zostaną ukarani. Podczas wojny rozpoczęła pracę nad filmem fabularnym „Niziny”, melodramatem z życia hiszpańskiej wsi. Po zakończeniu zdjęć odtwarzający role Hiszpanów Cyganie trafili do Auschwitz. Większość z nich zginęła, zaś Riefenstahl utrzymywała, ze nazwę tego obozu po raz pierwszy usłyszała dopiero po wojnie. Twierdziła, ze Romowie byli jej ulubieńcami i w połowie lat czterdziestych spotkała się z nimi. W 1945 roku Leni została aresztowana przez Amerykanów i trafiła do Dachau razem z notablami takimi jak Hermann Goering. Jak mówiła później, podczas przesłuchań dowiedziała się o nazistowskim ludobójstwie. Deportowana do francuskiej strefy okupacyjnej, wpadła w depresję i kilka miesięcy spędziła w szpitalu psychiatrycznym, gdzie leczono ją elektrowstrząsami. Przez cały czas borykała się z zarzutami, procesami sądowymi i biedą. Została poddana trzem procesom denazyfikacyjnym. Uznana została za oportunistkę. (nie orzeczono, ze jest główną obciążoną, winną ale też nie uniewinniono jej). Na ataki odpowiadała procesami o oszczerstwa i sprawy te wygrywała. Opinia publiczna odwróciła się od niej a jej filmy zostały objęte zakazem wyświetlania. W 1962 roku wzięła udział w fotograficznej wyprawie do Nubii, gdzie spędziła rok. Zafascynowała się podwodnymi zdjęciami, które zawarła w obrazie „Podwodne impresje”. Jej ostatnie fotografie przedstawiają dobrze zakonserwowaną starszą panią, zapraszaną na przyjęcia, nagrodzoną za całokształt twórczości przez petersburskie środowisko filmowe. Napisała pamiętniki, w których oświadczyła, ze ani razu nie przeczytała całego „Mein Kampf”, zaś politykę oddzielała od sztuki, nazywając siebie artystką wystrzegającą się propagandy lecz skupiającą na dokumentowaniu rzeczywistości. Zmarła w wieku 101 lat w Monachium, pozostawiając po sobie pytania bez odpowiedzi: kim była? Naiwną kobietą, na jaką się kreowała? Uzdolnioną artystką, zainteresowaną tylko sztuką? Wyrachowaną oportunistką, dla której faszystowski reżim posłużył za trampolinę do sławy i kariery? Okrutną, bezmyślną propagandzistką zbrodniczego systemu? Jako motto do wydanych w 1987 roku pamiętników umieściła słowa Einsteina: „Tyle rzeczy wypisuje się o mnie, takie mnóstwo bezczelnych kłamstw i czczych wymysłów, że dawno powinienem zginąć pod nimi, gdybym chciał na nie zwracać uwagę. W tym tylko pociecha, że czas jest sitem, które przesiewa błahostki, topiąc je w morzu zapomnienia”. Jednak na nieszczęście dla tej utalentowanej reżyserki każdy, kto chociaż raz widział „Olimpiadę” lub „Triumf woli”, nie będzie w stanie zapomnieć tych obrazów. 8 września 2009 |
Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.
więcej »Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.
więcej »Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Skandalista Pasolini
— Emilia Sękowska
W magicznym świecie dzieł Felliniego
— Emilia Sękowska
Żyć szybko, umierać młodo - obrazy kontestacji w kinie amerykańskim
— Emilia Sękowska
Jak przygoda to tylko… na budowie – produkcyjniaków czar
— Emilia Sękowska
Mroczne oblicza filmu noir
— Emilia Sękowska
Nowa fala – drugi oddech kina francuskiego
— Emilia Sękowska
Georges Méliès - ojciec widowiska filmowego
— Emilia Sękowska
Kiedyś byłem fatalny, teraz jestem tylko słaby – Woody Allen wczoraj i dziś
— Emilia Sękowska
Walt Disney – spełnienie amerykańskiego snu
— Emilia Sękowska
Erich von Stroheim – artysta niepokorny
— Emilia Sękowska
Świąteczna jazda obowiązkowa czyli 10 filmów, bez których Gwiazdka nie byłaby Gwiazdką
— Emilia Sękowska