W ślad za kryminałami ze Skandynawii w ostatnich latach nadciągnęła do Polski moda na filmy z północy kontynentu. Stacje telewizyjne prześcigają się we wprowadzaniu na antenę seriali kryminalnych i sensacyjnych, a do kin szeroką strugą płyną dramaty, thrillery, komedie wyprodukowane w Szwecji, Norwegii, Danii i Finlandii. „Samotny port – miłość” Aku Louhimiesa to właśnie przedstawiciel ostatniej z wymienionych kinematografii.
Miłość – port zamarznięty
[Aku Louhimies „Samotny port - miłość” - recenzja]
W ślad za kryminałami ze Skandynawii w ostatnich latach nadciągnęła do Polski moda na filmy z północy kontynentu. Stacje telewizyjne prześcigają się we wprowadzaniu na antenę seriali kryminalnych i sensacyjnych, a do kin szeroką strugą płyną dramaty, thrillery, komedie wyprodukowane w Szwecji, Norwegii, Danii i Finlandii. „Samotny port – miłość” Aku Louhimiesa to właśnie przedstawiciel ostatniej z wymienionych kinematografii.
Aku Louhimies
‹Samotny port - miłość›
EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Samotny port - miłość |
Tytuł oryginalny | Vuosaari |
Dystrybutor | Vivarto |
Data premiery | 12 kwietnia 2013 |
Reżyseria | Aku Louhimies |
Zdjęcia | Tuomo Hutri |
Scenariusz | Mikko Kouki, Aku Louhimies, Niina Repo |
Obsada | Alma Pöysti, Aino Louhimies, Sean Pertwee, Deogracias Masomi, Laura Birn, Konsta Mäkelä, Amanda Pilke, Taneli Mäkelä, Jasper Pääkkönen |
Muzyka | Markus Koskinen |
Rok produkcji | 2012 |
Kraj produkcji | Finlandia |
Czas trwania | 123 min |
Gatunek | dramat |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Vuosaari to jedna z dzielnic Helsinek, najdalej wysunięte na wschód przedmieście stolicy Finlandii. To również tytuł filmu czterdziestopięcioletniego obecnie reżysera Aku Louhimiesa, który właśnie w tym miejscu zdecydował się umieścić akcję swego obrazu. Louhimies, który fachu uczył się nie tylko w ojczyźnie, ale także w Stanach Zjednoczonych, jako dokumentalista zadebiutował na początku lat 90. ubiegłego wieku. Później kręcił także pojedyncze odcinki seriali telewizyjnych, by wreszcie w 2000 roku zrealizować swój pierwszy obraz pełnometrażowy – melodramat „Levottomat”. Od tamtego momentu stworzył jeszcze, nie licząc dokumentów, krótkometrażówek i produkcji telewizyjnych, siedem dzieł kinowych – najnowsze, „8-Pallo”, to dramat kryminalny, który premierę w ojczyźnie autora miał w lutym. Dwa filmy Fina dotarły już wcześniej do Polski: „Kraina mrozu” (2005) to historia nauczycielki, która nie potrafi poradzić sobie z nastoletnim synem, z kolei „Zamarznięte miasto” (2006) jest opowieścią o trochę pechowym taksówkarzu skazanym za zabójstwo, którego nie jest w stanie sobie w ogóle przypomnieć. Ubiegłoroczny „Samotny port – miłość” (oryginalny tytuł, jak zostało to już zaznaczone wcześniej, brzmi „Vuosaari”) wpisuje się w tę samą poetykę, jaką reprezentowały wcześniejsze obrazy Louhimiesa. Z jednej strony przedstawia rzeczywistość niezwykle ponurą i złowieszczą, z drugiej – wskazuje jednak światełko w tunelu, przekonuje, że coś może zmienić się na lepsze.
Dzieło reżysera rodem z Helsinek to w zasadzie osiem przenikających się wzajemnie nowelek, które przedstawiają codzienne życie kilkunastu bohaterów współczesnej – wieloetnicznej i wielokulturowej – Finlandii. Wszystkich – niezależnie od płci, pochodzenia, statusu majątkowego i społecznego czy wieku – łączy jedno: niespełnienie, potrzeba miłości, czułości, bliskości drugiego człowieka. Wszyscy czują się na swój sposób wyobcowani, postrzegają siebie jako trybiki w maszynie, która jednak będzie poruszać się nadal nawet jeśli ich zabraknie. Iiris i jej czarnoskóry mąż Make są narkomanami, żyją z zasiłku, ewentualnie z tego, co mężczyźnie uda się pożyczyć bądź ukraść; gdy miejscowy skin zaczyna coraz natarczywiej domagać się od niego spłaty zaciągniętego długu, Make zostaje zmuszony do podjęcia dramatycznej decyzji. Siedemnastoletnia Milla jest zwyczajną nastolatką; choć na brak urody narzekać nie może, nikt praktycznie nie zwraca na nią uwagi, nawet ojciec. Ona zaś marzy, by jej imię stało się znane, a twarz rozpoznawalne. Dlatego chodzi na wszystkie możliwe castingi. Dlatego obiecuje fotografikowi Andersowi, że zrobi dosłownie wszystko w zamian za atrakcyjne zdjęcia. Sąsiadem Milli jest młodszy od niej o pięć, może sześć lat Walt(teri), którego matka przybyła do Finlandii z byłego Związku Radzieckiego. Z tego powodu chłopiec jest prześladowany w szkole przez fińskich rówieśników, nazywających go „Ruskiem”, „komuchem”, a nawet – z racji tego, że obdarzony jest pięknym głosem – „pedziem”. W nastolatku z biegiem czasu dojrzewa frustracja, która może znaleźć tragiczne ujście.
Jeszcze młodszy od Walta jest Aleksi, którego zapracowana matka nie ma dla syna wcale czasu. Chłopiec wszystkie swoje uczucia przenosi na ukochanego psa Maksa. Problem w tym, że pozbawiony pomocy nie potrafi sobie z nim poradzić; kobieta decyduje się więc pozbyć czworonoga z domu. Kłopoty z rodzicem ma również wkraczający powoli w dojrzałość Teemu. Jego ojciec, czterdziestokilkuletni, opuszczony przez żonę Pertti, nie potrafi pogodzić się z przemijającym czasem, ma obsesję na punkcie ćwiczeń fizycznych i zdrowego odżywiania się; stara się też zaszczepić te idee synowi, kompletnie ignorując potrzeby i zainteresowania nastolatka, co prostą drogą prowadzi do buntu pokoleniowego. Zupełnie inaczej potoczyło się natomiast życie Laurego – ma żonę na stanowisku, dwójkę dzieci, luksusowy dom, jest wykładowcą uniwersyteckim. Z żoną jednak od dawna nie łączy go żadna namiętność, pewnie dawno już by się rozstali, gdyby nie troska o pociechy. Uczucia i zrozumienia mężczyzna szuka w objęcia młodszej od siebie, blondwłosej Viivi. Na nadmiar szczęścia nie może narzekać również Marika – wychowuje samotnie kilkuletnią córeczkę, w pokojach hotelowych spotyka się z żonatym kochankiem, ale przede wszystkim toczy zaciętą walkę z chorobą. W te historie helsińskie zostaje wpleciony jeden element/bohater z zewnątrz – to Rob(ert), Amerykanin, który przylatuje do stolicy Finlandii, by z miejscowymi pracownikami koncernu podzielić się dobrymi radami. Za Oceanem ma żonę, którą kocha, i dzieci, za którymi tęskni, ale i jemu doskwiera samotność, dlatego zaprasza na noc prostytutkę. Za tę zdradę Bóg zresztą wyznaczy mu później bolesną karę.
Bywa, że bohaterowie filmu Louhimiesa stykają się ze sobą. Ale nawet jeśli, to ich losy nie są ze sobą powiązane, nie wpływają na siebie nawzajem, nie tworzą ciągu przyczynowo-skutkowego zdarzeń. Każdą z tych historyjek można by więc przedstawić w formie osobnego filmiku. Mogło to wpłynąć na brak spójności dzieła. Mogło, lecz – na szczęście – nie wpłynęło. To przede wszystkim zasługa odpowiedniego poszatkowania scen najpierw na etapie pisania scenariusza (Louhimiesowi pomagali w tym jego stały współpracownik Mikko Kouki oraz debiutująca w tej roli pisarka Niina Repo, prywatnie żona Koukiego), a następnie montażu. Dzięki temu każdy z wątków ogląda się z ciągłym zainteresowaniem. Jedyne, co może przeszkadzać, to zdecydowanie nazbyt szczęśliwe – w porównaniu z wcześniej zaprezentowanym obrazem świata – zakończenie. Jakby scenarzyści wyszli z założenia, że ich podstawowym zadaniem w dobie kryzysu, który odczuli zapewne także mieszkańcy sytej Finlandii, jest wlać w serca wątpiących i doświadczonych przez życie odrobinę nadziei. Ten element pobrzmiewa trochę jak fałszywa moneta, bo przecież – nawet statystycznie – nie jest możliwe, aby wszystkim udało się wyjść na prostą. Louhimies odrobinę więc przedobrzył, poszedł ciut za daleko i tym samym sprawił, że w pełni przekonujący mroczny i zimny, jak klimat skandynawski, portret społeczeństwa w dobie rozpadu więzi międzyludzkich, został skontrastowany z przebijającą z wielu produkcji hollywoodzkich wizją powszechnej szczęśliwości. Owszem, w skrajnie sprzyjających warunkach być może taki finał wszystkich opowieści byłby możliwy, w życiu to jednak mało realne. A szkoda, ponieważ z dramatycznej historii Milli, Walta, Aleksiego czy Teemu można było „wycisnąć” znacznie więcej, niż proste przesłanie typu: „Szukajcie, a znajdziecie”. Co nie zmienia faktu, że przez większość czasu spędzonego przed ekranem „Samotny port – miłość” jest mimo wszystko bardzo pouczającą lekturą.