Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

François Truffaut
‹400 batów›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł400 batów
Tytuł oryginalnyLes Quatre cents coups
Dystrybutor Vivarto
Data premiery5 grudnia 2014
ReżyseriaFrançois Truffaut
ZdjęciaHenri Decaë
Scenariusz
ObsadaJean-Pierre Léaud, Claire Maurier, Albert Rémy, Guy Decomble, Georges Flamant, Patrick Auffay, Jeanne Moreau, François Truffaut
MuzykaJean Constantin
Rok produkcji1959
Kraj produkcjiFrancja
Czas trwania99 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Co nam w kinie gra: 400 batów
[François Truffaut „400 batów” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Gdy rozeszła się wieść, że François zrobił film o swoim dzieciństwie, skłócona z nim rodzina rzuciła się do kina, aby zobaczyć dzieło syna marnotrawnego, którego Paryż okrzyknął geniuszem. Po seansie znienawidziła go jeszcze bardziej. W rzeczywistości jednak Truffaut „400 batów” wymierzył nie przeciw swej rodzinie, tylko przeciw zadowolonemu z siebie mieszczaństwu i mieszczańskiemu kinu. Słynne "400 batów" François Truffauta wraca do kin. Przypominamy recenzję tego dzieła.

Łukasz Twaróg

Co nam w kinie gra: 400 batów
[François Truffaut „400 batów” - recenzja]

Gdy rozeszła się wieść, że François zrobił film o swoim dzieciństwie, skłócona z nim rodzina rzuciła się do kina, aby zobaczyć dzieło syna marnotrawnego, którego Paryż okrzyknął geniuszem. Po seansie znienawidziła go jeszcze bardziej. W rzeczywistości jednak Truffaut „400 batów” wymierzył nie przeciw swej rodzinie, tylko przeciw zadowolonemu z siebie mieszczaństwu i mieszczańskiemu kinu. Słynne "400 batów" François Truffauta wraca do kin. Przypominamy recenzję tego dzieła.

François Truffaut
‹400 batów›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł400 batów
Tytuł oryginalnyLes Quatre cents coups
Dystrybutor Vivarto
Data premiery5 grudnia 2014
ReżyseriaFrançois Truffaut
ZdjęciaHenri Decaë
Scenariusz
ObsadaJean-Pierre Léaud, Claire Maurier, Albert Rémy, Guy Decomble, Georges Flamant, Patrick Auffay, Jeanne Moreau, François Truffaut
MuzykaJean Constantin
Rok produkcji1959
Kraj produkcjiFrancja
Czas trwania99 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Współtwórca Nowej Fali zawarł w swym debiucie fabularnym większość postulatów, o które walczył jako krytyk. Nie przewidział tylko jednego – że film wymierzony w zakłamaną moralność i staroświeckie kino, które jej od lat z upodobaniem hołduje, odniesie tak ogromny sukces. Młody reżyser odebrał to (podobnie zresztą jak i Buñuel po swoim debiucie) jako dotkliwą klęskę artystyczną. Znakomity krytyk filmowy nie miał jednak nosa, gdy chodziło o własne dzieło. To chyba jego najlepszy film i jeden z tych w światowej kinematografii, który zmienił jej oblicze na zawsze.
„400 batów” to obraz bardzo osobisty, wręcz ekshibicjonistyczny. Większość wydarzeń, które przytrafiły się Antoine’owi (Jean-Pierre Léaud), było udziałem nieszczęśliwego dzieciństwa reżysera. Był nieślubnym dzieckiem, które potępiana przez środowisko matka oddała na wychowanie babce do czasu (trwało to dobrych kilka lat), aż znalazł się mężczyzna gotów uznać François za swojego syna. Jednak i wtedy, żyjąc w pełnej rodzinie, nie doświadczył domowego ciepła ani rodzinnego wsparcia.
Reżyser pokazuje siebie jako dziecko przeciętne. Jest małym łobuzem, nie większym ani nie mniejszym od rówieśników. Nie bardzo garnie się do nauki, bo jak sam mówi otwarcie, nudzi go szkoła i nie potrafi się w niej skupić – ciężko się skoncentrować na zajęciach, na których trzeba się uczyć na pamięć bezsensownych wierszydeł. Jednak gdy postawi sobie cel, będzie chciał go zrealizować i da z siebie wszystko. Tyle tylko, że przez złośliwość i ignorancję tępego nauczyciela poniesie dotkliwą klęskę. Gdy chcąc sprawić przyjemność matce, a sobie zagwarantować pokaźną sumkę pieniędzy, napisze wypracowanie w stylu Balzaka, zostanie oskarżony przez niedouczonego belfra o plagiat. To będzie początek prawdziwych kłopotów Antoine’a, ale także – jak się okaże w prawdziwym życiu – początek wielkiej kariery François Truffaut. Filmowe losy Antoine’a kończą się kilka lat przed tym, gdy znany krytyk filmowy André Bazin, mentor Nowej Fali, wyciągnął chłopaka z poprawczaka i zrobił swoim asystentem. Wkrótce potem Truffaut stał się najbardziej żarliwym apostołem Nowej Fali i nakręcił swój debiutancki film.
Truffaut bardzo realistycznie sportretował swoich rodziców. Znerwicowana, nieszczęśliwa i zawiedziona swoim życiem matka (Claire Maurier) potrafi czasem zdobyć się na czułość. Kobieta ujawnia jednak swoje matczyne uczucia tylko wtedy, gdy zdaje sobie sprawę, że może stracić syna bezpowrotnie. W codziennym życiu nie potrafi wyrażać pozytywnych emocji. Ojczym (Albert Rémy), początkowo sprawiający milsze wrażenie, okazuje się w rzeczywistości rozkapryszonym narwańcem, który przy byle kłótni nie omieszka wypomnieć kobiecie, że przygarnął jej bękarta.
Reżyser nie koncentruje się jednak na tym, aby mścić się na swojej rodzinie. Znacznie więcej miejsca poświęca na pokazanie strasznej samotności chłopca, który nie ma żadnego wsparcia w domu ani w szkole, a jest dzieckiem trochę nadpobudliwym i potrzebującym zrozumienia. Bardzo przejmująco wyglądają ujęcia, w których Antoine jedzie nocą przez miasto za kratami radiowozu wraz z prawdziwymi przestępcami, albo gdy spędza samotnie noc w celi. Te sceny są nie tyle policzkiem, ile siarczystym batem wymierzonym francuskiemu wymiarowi sprawiedliwości i systemowi edukacji.
Mimo powagi tematu film Truffaut tryska poczuciem humoru. Sceny w szkole, podczas których uczniowie nie są w stanie sprostać wymowie angielskiej albo gdy jeden z uczniów toczy zaciętą walkę z piórem, zeszytem i atramentem, aby w końcu powyrywać wszystkie zaplamione kartki, są naprawdę zabawne. Świadczą o sporym dystansie reżysera do opowiadanych wydarzeń i profesjonalnym podejściu do kina. Wierny film o sobie to jedno, ale umiejętność zachowania właściwego rytmu to już coś innego. Truffaut pokazuje, że chodzi mu głównie o kino, a nie o wylewanie swoich własnych żalów. Po prostu autobiograficzny temat okazał się wart filmowej realizacji.
Choć tytuł filmu odnosi się do francuskiego wyrażenia faire les quatre cents coups, co w wolnym tłumaczeniu znaczy „na okrągło popadać w tarapaty”, to dotkliwe baty jednak wymierza. Adresatem tychże jest przede wszystkim stara tradycja kinematografii francuskiej, zwana przez nowofalowców pogardliwie „kinem papy”. Film udowadnia tezy, które Truffaut głosił żarliwie jako krytyk zmurszałego francuskiego kina. Krytykował reżyserów za brak odwagi, aby sprawy filmu brać we własne ręce; producentów, którzy stawiali tylko na pewne tematy (to znaczy na te, które na pewno się sprzedadzą) i którzy schlebiając gustom publiczności, gardzili w gruncie rzeczy ich inteligencją. Truffaut zrobił swój film za kilkaset tysięcy franków, podczas gdy przeciętny budżet filmu w tamtych czasach we Francji wynosił kilkaset milionów. Nie zaangażował gwiazd, wykorzystał naturalne plenery i wnętrza, a co najważniejsze, zrobił film piętnujący kołtunerię i zakłamanie, obnażający fałsz życia rodzinnego i absurdy edukacji. Najbardziej zadziwiające jednak jest to, że odniósł tym sposobem ogromny sukces artystyczny i komercyjny, udowadniając w ten sposób, iż można zrobić film dobry, ciekawy i tani. „400 batów” to jeden z filmów, które w 1959 roku rozpoczęły triumfalny pochód Nowej Fali.
Realistyczne portrety postaci osadzonych w rzeczywistym środowisku to nowofalowe postulaty, które udało się reżyserowi zrealizować. Bohaterowie nie są do końca źli ani dobrzy. Obserwujemy ich w zwyczajnych sytuacjach, kiedy się kłócą przy stole w ciasnym mieszkaniu albo wracają zadowoleni z kinowego seansu. Ten realizm wzmaga jeszcze inna cecha nowofalowego kina, czyli kręcenie zdjęć w autentycznej scenerii: w obskurnym bloku czy na tętniących życiem paryskich uliczkach.
Jednak najważniejszy dla widza, który obejrzy ten film po pięćdziesięciu latach od jego premiery, jest fakt, że jest to w dalszym ciągu obraz żywy i interesujący. Często bywa tak, że kino, które wypływa z autentycznych przeżyć i zostało zrobione przez utalentowanego reżysera, opiera się próbie czasu, a wręcz dzięki upływowi lat zyskuje jeszcze coś więcej: oprócz walorów czysto fabularnych staje się dokumentem swoich czasów. Tak jest w przypadku „400 batów” – jednego z najlepszych filmów w historii zdaniem piszącego te słowa, a także według rankingu magazynu „Time” z 2005 roku.
koniec
6 grudnia 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 4. Tajemnica goni tajemnicę
Marcin Mroziuk

26 IV 2024

Możemy się przekonać, że dla Lucy wędrówka w towarzystwie Ghoula nie jest niczym przyjemnym, ale jej kres oznacza dla bohaterki jeszcze większe kłopoty. Co ciekawe, jeszcze większych emocji dostarczają nam wydarzenia w Kryptach 33 i 32.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Mokrą ręką na goły tyłek
— Łukasz Twaróg

Z tego cyklu

Perfect Days
— Kamil Witek

Czasem myślę o umieraniu
— Kamil Witek

Poprzednie życie
— Kamil Witek

Ślepowidzenie
— Sebastian Chosiński

Umrika
— Sebastian Chosiński

„Tajemnice Bridgend” i „Czarodziejska góra”
— Sebastian Chosiński, Konrad Wągrowski

Jesteśmy waszymi przyjaciółmi
— Sebastian Chosiński

Slow West
— Sebastian Chosiński

Imigranci
— Marta Bałaga, Sebastian Chosiński

Steve Jobs
— Kamil Witek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.