W piątej relacji z Transatlantyku recenzje „Dobrych ludzi”, „Umriki” i „Wirungi”.
Transatlantyk 2015: Dzień 5
[Franco Lolli „Gente de bien”, Prashant Nair „Umrika”, Orlando von Einsiedel „Virunga” - recenzja]
W piątej relacji z Transatlantyku recenzje „Dobrych ludzi”, „Umriki” i „Wirungi”.
Franco Lolli
‹Gente de bien›
Dobrzy ludzie(Gente de bien, 2014, reż. Franco Lolli)
Dotyczące spraw społecznych filmy z Ameryki Południowej bądź Środkowej wyrastają powoli na stały element festiwalu Transatlantyk. Przed rokiem taką rolę odgrywały chociażby meksykańsko-hiszpańska „Złota klatka” (2013) oraz chilijskie „Zabić człowieka” (2014), w tym natomiast – między innymi kolumbijsko-francuscy „Dobrzy ludzie”. Film wyreżyserował urodzony w Bogocie w 1983 roku Franco Lolli; wcześniej nakręcił jedynie kilka krótkometrażówek, to jest natomiast jego debiut na dużym ekranie. W pisaniu scenariusza wspomogły go dwie autorki rodem z Francji – Virginie Legeay oraz Catherine Paillé. Można więc było mieć trochę wątpliwości, jak artystkom pochodzącym z sytej Europy uda się wgryźć w świat południowoamerykańskiej biedoty. Ale – z drugiej strony – fabuła „Dobrych ludzi” jest tak uniwersalna, że z równym powodzeniem mogłaby zostać wpisana w jakikolwiek kraj na świecie. Z podobnymi zdarzeniami możemy mieć przecież do czynienia zarówno w Polsce, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych czy właśnie Kolumbii.
Dziesięcioletni Eric (w tej roli debiutujący Brayan Santamarià) nie ma łatwego życia. Jego rodzice rozstali się przed kilku laty, on mieszka z matką. Pogłębiająca się bieda zmusza jednak kobietę do emigracji zarobkowej; jako że nie może zabrać syna ze sobą, postanawia podrzucić go mężowi, przynajmniej do czasu, aż zarobi tyle, by mogła ściągnąć chłopca do siebie. Gabriel (gra go znakomity naturszczyk Carlos Fernando Perez) żyje bardziej niż skromnie. Wynajmuje pokój tak mały i obskurny, że przygnębia to nawet przyzwyczajonego przecież do braku zamożności Erica. Jak mają się w nim pomieścić we trójkę, wraz z ukochanym psem chłopca, białym kundlem Lupe? Gabriel planuje co prawda wynająć w najbliższych dniach coś większego, ale na to potrzebuje pieniędzy, których aktualnie nie ma. Mógłby je pożyczyć od swojej siostry, ale ta stawia twardy warunek – najpierw musi spłacić poprzedni dług. W efekcie koło się zamyka. Wybawieniem z tej sytuacji może okazać się propozycja złożona przez znajomą Gabriela, Marię Isabel (znana z wielu seriali kolumbijskich Alejandra Borrero).
Maria Isabel jest nauczycielką uniwersytecką. Typową przedstawicielką klasy średniej; bogatą, ale jednocześnie wrażliwą na kwestie społeczne. To ona w ostatnich tygodniach daje zatrudnienie Gabrielowi, który pracuje nad renowacją jej zabytkowych mebli. Teraz nie ma żadnych przeciwwskazań, aby mężczyzna zabierał chłopca ze sobą do jej domu; ma przecież syna niewiele starszego od Erica, chłopcy mogliby więc bawić się razem. A z czasem jej wsparcie idzie jeszcze dalej. I w tym miejscu Franco Lolli dotyka odwiecznego dylematu: Ileż warta jest jednostkowa pomoc, która bardzo często przypomina fanaberię bogaczy? Eric nie chce być zabawką w rękach Marii Isabel; doskwiera mu brak akceptacji ze strony innych członków jej rodziny. Choć jest młodziutki i pewnie wiele jeszcze nie rozumie, ma swój honor. Podświadomie buntuje się przeciwko temu, że jedni opływają w luksusy, podczas gdy jego wiecznie zapracowany ojciec nie jest w stanie związać końca z końcem. Lolli nie wkracza jednak na pole rozważań politycznych, nie przemyca żadnej ideologii marksistowskiej, nawet nie próbuje stawiać diagnozy. Po prostu przedstawia konkretną sytuację; nieszczęśliwy los mężczyzny, chłopca i psa. Taka historia nie ma prawa skończyć się dobrze. Bądźcie więc pewni, że finał wyciśnie z Waszych oczu łzę.
Prashant Nair
‹Umrika›
EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Umrika |
Dystrybutor | Aurora Films |
Data premiery | 5 lutego 2016 |
Reżyseria | Prashant Nair |
Zdjęcia | Petra Korner |
Scenariusz | Prashant Nair |
Obsada | Suraj Sharma, Tony Revolori, Prateik, Smita Tambe, Adil Hussain, Rajesh Tailang, Amit Sial, Sauraseni Maitra |
Muzyka | Dustin O'Halloran |
Rok produkcji | 2015 |
Kraj produkcji | Indie |
Czas trwania | 98 min |
WWW | Polska strona |
Gatunek | dramat, komedia |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Umrika(2015, reż. Prashant Nair)
Zacznijmy od wyjaśnienia tytułu: Umrika to nic innego jak… Ameryka, Stany Zjednoczone, dla wielu biednych Hindusów będące Rajem, mityczną Ziemią Obiecaną, mlekiem i miodem płynącą krainą wiecznej szczęśliwości, gdzie wszystko jest większe, lepsze, smaczniejsze. Nietrudno więc się domyśleć, że w filmie Prashanta Naira występuje ona głównie w sferze symbolicznej, jak króliczek, którego należy gonić nawet wtedy, kiedy szanse na jego schwytanie są marne. Nair, który zadebiutował przed czterema laty komediodramatem „Dehli za dnia”, pokazał „Umrikę” w tym roku na festiwalu Sundance, gdzie zdobyła ona laur widzów oraz uzyskała nominację do przyznawanej przez jury nagrody głównej. I to jak najbardziej zasłużenie. Bo choć ton opowieści momentami jest lekko ironiczny, podejmuje ona dokładnie ten sam ważki temat, co również obecny na tegorocznym Transatlantyku „Młody tygrys”. Różnica jest tylko taka, że obraz Cypriena Viala przedstawia los nielegalnego imigranta, a „Umrika” skupia się na tym, jak tym imigrantem się zostaje.
Akcja rozgrywa się na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku, co możemy wywnioskować z rozgrywających się w tle wydarzeń historycznych. Dwóch młodych mieszkańców indyjskiej wioski, o której istnieniu zapomnieli chyba wszyscy możliwi bogowie, postanawia w poszukiwaniu lepszego życia opuścić kraj przodków i udać się za Ocean (w tym przypadku raczej Spokojny). Jednym z ich jest Udai (w tej roli Prateik Babbar), który w osadzie pozostawia nadzwyczaj kochającą go matkę (Smita Tambe), ojca oraz o wiele lat młodszego braciszka Ramakanta. Matka bardzo dumna jest z Udaia, tym bardziej więc martwi ją fakt, że mijają kolejne miesiące, a od syna nie ma żadnych wiadomości. Nie wiadomo nawet, czy dotarł do Ameryki, czy też po drodze nie przytrafiło mu się coś złego. Kobieta popada w coraz głębszą depresję, z której wyciąga ją dopiero… pierwszy list z odległego kraju. Od tej pory Udai pisze regularnie; opowiada o swoim życiu, a matka chłopaka, która odzyskała dawny wigor chętnie dzieli się z resztą wsi tymi opowieściami. Pod wielkim wrażeniem jest również młodziutki Rama, który przeżywa tak wielką fascynację Stanami Zjednoczonymi, że postanawia nawet nauczyć się pisać i czytać. Kilka lat później jednak w wyniku nieszczęśliwego zbiegu wydarzeń brat Udaia przekonuje się, że listy były jedynie mistyfikacją. I postanawia poznać prawdę.
By tego dokonać, Rama (teraz wciela się w niego Suraj Sharma, znany z „Życia Pi” i serialu „Homeland”) opuszcza rodzinną wieś i rusza do portowego miasta, z którego Udai miał odpłynąć do Umriki. Pomaga mu w tym przyjaciel z dzieciństwa, Lalu (gra go urodzony w USA Gwatemalczyk Tony Revolori, kojarzony z sympatycznej roli portiera w „Grand Budapest Hotel”). W mieście chłopak zatrzymuje się u kuzyna Rajana (Amit Sial), znajduje pracę, zakochuje się w pięknej i pracowitej Radhice (Sauraseni Maitra), ale przede wszystkim próbuje dotrzeć do zajmującego się przemytem ludzi gangstera Patela (Adil Hussain). Mimo lekkiego niekiedy tonu opowieści, „Umrika” jest obrazem bardzo smutnym i przygnębiającym. Nawet jeśli Prashant Nair nie chce świadomie kłuć w oczy biedą i brakiem perspektyw, jest to nieuchronne – pokazując codzienne życie przeciętnych Hindusów, musi wejść w ich świat znaczony ubóstwem, ciężką harówką za marne pieniądze, przestępczością. Najważniejsze jednak, że nawet w takim otoczeniu nie odbiera swoim bohaterom godności, pogody ducha i często tego, co najważniejsze – marzeń!
Orlando von Einsiedel
‹Virunga›
Wirunga(Virunga, 2014, reż. Orlando von Einsiedel)
Znajdujący się na terenie Konga Park Narodowy Wirunga to – bez najmniejszych wątpliwości – miejsce magiczne, urzekające zapierającymi dech w piersiach krajobrazami, od lat będące ostatnim na Ziemi bastionem chronionych prawem międzynarodowym goryli górskich. To także historycznie pierwszy park narodowy powstały w Afryce (założono go przed dziewięćdziesięciu laty), od 1979 roku wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Ale to również miejsce, którego nie oszczędzały dziejowe zawirowania, przez które przetoczyła się niejedna wojna, do którego przed dwiema dekadami dotarły echa ludobójstwa w sąsiedniej Rwandzie. Los Wirungi i dzisiaj nie jest spokojny. Demokratyczna Republika Kongo wciąż wstrząsana jest wewnętrznymi konfliktami, w które nadzwyczaj chętnie wtrącają się władze graniczących z nią państw. Jak w takiej sytuacji chronić zagrożone gatunki zwierząt? Gdy we znaki dają się nie tylko kłusownicy (to jeszcze byłoby pół biedy), ale też rebelianci z ugrupowania M23 (co jest skrótem od Ruch 23 Marca). Gdy nawet ministrowie kongijscy prowadzą względem parku politykę bardzo niejednoznaczną. Wszystkiemu zaś winna jest ropa naftowa, której – prawdopodobnie – olbrzymie złoża znajdują się pod Wirungą i dnem Jeziora Edwarda.
Na złoża te ogromną chrapkę ma brytyjska kompania SOCO International, która z jednej strony posuwa się do korumpowania władz Konga i przekupywania miejscowej ludności, z drugiej – dogaduje się z watażkami z M23. Najważniejszym człowiekiem, który stoi na jej drodze, jest Emmanuel de Merode, belgijski arystokrata, od 2008 roku pełniący funkcję dyrektora parku narodowego. Jest on także jednym z najważniejszych bohaterów filmu Orlanda von Einsiedela, który – pracując nad „Wirungą” – spędził w Kongo trzy lata. W tym czasie spotykał się z wieloma ludźmi zatrudnionymi w parku. Z jego strażnikami (jak Rodrigue Mugaruka Katembo) czy opiekunami osieroconych w wyniku działań kłusowników goryli (André Bauma). Podjął także – do spółki z francuską niezależną dziennikarką Mélanie Gouby – śledztwo mające dowieść niecnych praktyk stosowanych przez SOCO w celu uzyskania zgody na odwierty naftowe na terenie Wirungi. Kręcone potajemnie zdjęcia i rozmowy prowadzone z zatrudnionymi przez Brytyjczyków białymi najemnikami czy pułkownikiem Vianneyem Kazaramą (jednym z przywódców M23), nie pozostawiają wątpliwości co do rzeczywistych intencji Europejczyków. Jeden z pracowników SOCO mówi wprost, że Afrykę trzeba na nowo skolonizować, że powinna znaleźć się pod rządami białych.
Film von Einsiedela nie ogranicza się jednak tylko do samego parku czy losu goryli górskich, to również – choć oczywiście w mniejszym stopniu – opowieść o tragicznym losie Konga, państwa, które doświadczyło – zarówno w XIX, jak i XX i XXI wiekach – niewyobrażalnych cierpień bezpośrednio z rąk czy też wskutek działań rządów europejskich. Nieprzejednana postawa Emmanuela de Merode jest więc pewnie też skutkiem wyrzutów sumienia za to, co uczyniono w tym regionie Afryki za przyzwoleniem króla Belgii Leopolda II. „Wirunga”, częściowo sfinansowana przez firmę producencką Leonarda DiCaprio, miała premierę 17 kwietnia 2014 roku podczas nowojorskiego Tribeca Film Festival, dwa dni po zamachu na życie belgijskiego dyrektora parku. Samochód, jakim jechał de Merode, został ostrzelany na drodze pomiędzy Gomą a Rumangabo; on sam, choć ranny, wyszedł z całego zdarzenia w jednym kawałku i wrócił do pracy niespełna półtora miesiąca później. W tym roku natomiast ten przejmujący dokument otrzymał nominację do Oscara. I chociaż walkę o statuetkę przegrał z – również prezentowanym na Transatlantyku – „Citizenfour” (poświęconym osobie Edwarda Snowdena), na pewno nie można uznać, że został pokonany.