Co kryje grzeszna przeszłość Sue Storm? Co łączy Michała R. Wiśniewskiego z Benem Grimmem? Wszystkiego dowiecie się z wywiadu z Fantastyczną Czwórką!
Rysunkowa klątwa i tabloidowy sen
[Tim Story „Fantastyczna Czwórka” - recenzja]
Co kryje grzeszna przeszłość Sue Storm? Co łączy Michała R. Wiśniewskiego z Benem Grimmem? Wszystkiego dowiecie się z wywiadu z Fantastyczną Czwórką!
Tim Story
‹Fantastyczna Czwórka›
EKSTRAKT: | 50% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Fantastyczna Czwórka |
Tytuł oryginalny | Fantastic Four |
Dystrybutor | CinePix |
Data premiery | 19 sierpnia 2005 |
Reżyseria | Tim Story |
Zdjęcia | Oliver Wood |
Scenariusz | Michael France, Mark Frost |
Obsada | Jessica Alba, Michael Chiklis, Chris Evans, Ioan Gruffudd, Laurie Holden, Hamish Linklater, Julian McMahon, Maria Menounos, Kerry Washington, Stan Lee |
Muzyka | John Ottman |
Rok produkcji | 2005 |
Kraj produkcji | Niemcy, USA |
Czas trwania | 105 min |
WWW | Strona |
Gatunek | akcja, SF |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Wierzę, że Tim Story, reżyser „Fantastycznej Czwórki”, chciał dobrze. Tylko, że efekt połączenia zupełnie niewiarygodnych rozwiązań z kart komiksu z wszelkimi możliwymi gatunkami filmowymi pozostawia wiele do życzenia. Trochę bawi, trochę śmieszy, trochę emocjonuje. Trochę. W polskich kinach dobija go dubbing. Ale te postacie! Proste, ale nietypowe. Aż się chce popuścić wodze fantazji i pomyśleć, co by powiedziały o takim filmie…
Wyobraźnia czasem nie daje spokoju. Zwłaszcza jeżeli ogląda się obraz, w którym wyobraźni zabrakło twórcom. „Fantastyczna Czwórka” z założenia nie mogła być ekranizacją komiksową traktowaną na serio. Dystans, umowność i twórcze rozwinięcie pomysłów Stana Lee i Jacka Kirby’ego – oto elementy konieczne do przeniesienia na ekran przygód napromieniowanych astronautów. Częściowo film Story’ego sprawdza się jako lekka rozrywka z przymrużeniem oka, ale jednocześnie nawiązuje do niechlubnych tradycji konwencji. Do wad produkcji dochodzi, niestety, sztuczny dubbing, który nadaje filmowi niezamierzonych cech komicznych. Ale co o tym wszystkim sądziliby Reed Richards, Sue i Johnny Storm oraz Ben Grimm, czyli tytułowi bohaterowie superprodukcji Story’ego. Zobaczmy…
ED: Fantastyczna Czwórka we własnej osobie! A raczej w czterech osobach. Po mrocznych komiksowych wizjach w „Sin City” i „Batmanie” wasze przygody wydają się wyjątkowo błahe i przeładowane efektami. Co macie na swoją obronę?
RR: Jak „błahe”? Film porusza – w trochę za wąskim zakresie, ale jednak – aspekty fizyki kwantowej i kwestie, dotyczące absorpcji promieniowania przez struktury DNA. Analizując tę część filmu, łatwo zauważyć, że mogła powstać produkcja o bardzo interesującej i emocjonującej treści, ale CGI zrobiło swoje i wyszło…
ED: …nienajlepiej? Zbyt głośno i niemrawo zarazem?
SS: Ależ spójrz na to z innej strony! „Fantastyczna Czwórka” musiała być filmem pełnym efektów i akcji, żeby przedstawić widzom naturę naszych niesamowitych zdolności. Jasne, nie jesteśmy skomplikowani, mamy bardzo proste charaktery, ale czy każdy film, który z góry ma przeznaczenie rozrywkowe, musi zionąć głębią psychologiczną?
ED: Nie musi, ale w takim razie po co Story dołożył jeszcze wątek waszych wątpliwości i złego samopoczucia związanego z nagłą przemianą w superherosów? Trzeba było postawić na beztroską przygodę. A tak jest miło, ale coś się sypie.
JS: Mała, daj spokój. Jest beztrosko: latam, panuje nad ogniem, i w dodatku wszystkie na mnie lecą, bo jestem taki gorący. Nawet 4000 stopni (śmiech).
ED: Tego argumentu nie odrzucicie. Uznany krytyk Esensji Michał R. Wiśniewski nazwał was „kolesiami w niebieskich piżamach”. Co wy na to?
Ewa Drab przeprowadza wywiad z Johnnym Stormem. Potem nasza reporterka przeżyła z zapaleńcem gorący romans, o którym jednak napiszemy innym razem…
BG: Widać, gość nie rozumie problemu. To wcale nie jest śmieszne zamienić się w człowieka-skałę, traci się poczucie humoru. To jak randka z Frankensteinem i King Kongiem naraz. Dasz mi na niego namiary, chętnie z nim to… przedyskutuję.
RR: To nie są piżamy, tylko nowoczesne technicznie kombinezony, dopasowujące się do kształtów ciała, które uległy kosmicznemu promieniowaniu razem z nami i w ten sposób stały się bardziej pożyteczne w eksploatacji podczas korzystania z naszych niezwykłych umiejętności, wynikających z…
JS: Tak, tak, to chyba już wiedzą. Niebieskie piżamy! Dobre! To samo im mówiłem. Że wyglądamy jak pajace w niebieskich piżamach. Heh… No może nie użyłem dokładnie takiego określenia, ale facet czuje bluesa.
BG: Jeśli to oznacza, że zachowuje się tak jak ty, to tym bardziej chcę to z nim… hmm… przedyskutować.
ED: Widzę, że temat waszego filmowego image’u bardzo was ożywił. Kontynuując, Batman to też koleś w piżamie, tylko, że w czarnej (choć niektórzy twierdzą, że to dres).
SS: Nie porównujemy się do Batmana. Gdzie nam do takich ideałów. Poza tym, Batman ma poważne problemy osobowościowe, lęki, z którymi walczy. Wszystkie umiejętności zdobył drogą nauki. To wzór, do którego nam daleko.
JS: Batman? Mięczak… Czy on potrafi płonąć jak ja i robić supernovę? I w dodatku ma tylko jedną laskę.
ED: Czy kolor piżamy decyduje o dubbingu? W redakcji Esensji rozgorzał spór.
SS: Najprawdopodobniej tak. Nasze przygody są znacznie mniej skomplikowane, czysta adrenalina i odrobinę mało znaczących konfliktów osobistych, ale czy to oznacza, że musimy wychodzić na błaznów? Polskie głosy są sztuczne, a ja dostałam najgorszy: piszczący jak u myszy.
BG: Głosy są nieźle dopasowane, zwłaszcza u męskich bohaterów, ale po prostu dubbing w filmie aktorskim to tragiczne posunięcie. Obawiam się, że może mocno zepsuć odbiór naszego filmu…
ED: …który zresztą jest całkiem niezły, jeżeli nastawić się na sympatyczną, efektowną rozrywkę. Przekonaliście mnie. Muszę się zgodzić, dubbing psuje generalne wrażenie po seansie. Ale co z tą toporną furtką do sequela? Doctor Doom wróci, prawda?
RR: Oczywiście, jeśli film się spodoba (czyt. zarobi odpowiednio dużo zielonych – dop. ED) chcielibyśmy opowiedzieć widzom co dalej działo się w naszym burzliwym życiu. Czyż to nie fascynujące zobaczyć nas ponownie?
ED: Niekoniecznie. Niektóre pomysły nie smakują odgrzane. Sue, dorabiałaś sobie jako striptizerka w Mieście Grzechu. Czy to nie psuje twojego wizerunku?
SS: Jakie Miasto Grzechu? Jaka striptizerka? (na stronie szeptem) Przy przyszłym mężu mam opowiadać o mojej traumatycznej przeszłości z Żółtym Draniem i Bruce’em Willisem?
ED: Eee… następne pytanie. Najlepsza scena?
BG: Rozwałka na moście. Tam pokazujemy na co nas stać. Tam jestem największym bohaterem. Tam widzowie naprawdę czują ducha dobrego filmu akcji.
RR: Kiedy Sue się rozbiera.
SS: Że co? Nic nie słyszałam o fizyce kwantowej, niemożliwe…
ED: A co byście powiedzieli na nowego bohatera komiksowego, który panowałby nad żywiołem wiatru. Mr. Wind na przykład?
JS: Wiatry? Brzmi jak jakaś lipa, baby.
Wszystkie wypowiedzi zostały wymyślone na podstawie obejrzanego filmu „Fantastyczna Czwórka” Tima Story’ego i na nim tylko bazuje, nie na komiksie.