Propagandowość i tendencyjność „Przygód Tintina” HergégoBłażejPropagandowość i tendencyjność „Przygód Tintina” Hergégo„Weźmie się pan do pracy, czy nie?” Taki sposób przedstawiania rdzennych mieszkańców Afryki ma na celu uzasadnienie konieczności i pozytywnego wpływu cywilizacyjnej misji białych. Ich kultura zostaje wyśmiana jako całkowicie zacofana: oto król plemienia Ba Baoro’m zamiast berła dzierży kuchenny wałek (pl. 35), a do walki używa archaicznej strzelby z rozszerzoną na końcu lufą (pl. 50). Rdzenna religia jest przedstawiona jako hochsztaplerstwo, świadomie podtrzymywane przez szamanów, którzy obawiają się utraty władzy duchowej nad swoim plemieniem (np. pl. 42). Na tym tle obecność łagodnych i zaradnych misjonarzy (pl. 61 i nast.) musi wydawać się bardzo pozytywna i całkowicie niezbędna, by wyciągnąć autochtonów z zapaści cywilizacyjnej. Bardzo znamienna, a z dzisiejszej perspektywy wręcz komiczna, jest lekcja geografii, którą w szkole w misji Tintin rozpoczął od następujących słów: „Moi drodzy przyjaciele, dzisiaj opowiem wam o waszej ojczyźnie: Belgii” (pl. 63). Bardzo interesujące jest porównanie pierwszego, czarno-białego wydania ze współczesnym. W tym drugim8) dawka słownego rasizmu jest o wiele mniejsza: kąśliwe i negatywne uwagi zostały albo usunięte, albo znacznie złagodzone. Murzyni wciąż są ludem zacofanym, niezaradnym, leniwym i zabobonnym, ale brak podkreślających to wypowiedzi zmniejsza to wrażenie, odsuwając je z poziomu bezpośredniego, werbalnego, na słabiej wyczuwalny poziom sposobu obrazowania. Znaczące jest też zastąpienie każdego słowa „Kongo” przez „Afryka”, a „Belgia” przez „Europa” lub „kraj”; wspomniana wyżej lekcja geografii staje się obojętną politycznie lekcją matematyki. Oznacza to, że przy tworzeniu kolorowego wydania tego albumu Hergé zrezygnował z kolonialnej propagandy (temat ten nie był już zresztą politycznie aktualny) i osłabił negatywne przedstawianie Afrykańczyków. Fabuła i wyznaczniki charakteru bohaterów obu ras pozostały jednak niemal bez zmian, co oznacza, że to werbalizacja rasizmu, a nie jego zobrazowanie zostały uznane przez autora i/lub wydawcę za niedopuszczalne. Nie oznacza to wszelako, że komiks ten przestał być bardzo stronniczy i nierzetelny. Król plemienia Ba Baoro’m z wałkiem zamiast berła „Tintin w Kongo” zawiera jeszcze jeden istotny wątek, przeniesiony zresztą ze starego do nowego wydania praktycznie bez zmian. Chodzi o polowania, jeden z głównych motywów podjęcia przez reportera wyprawy do Afryki. Poluje więc Tintin na lamparty, lwy, antylopy, słonie, nosorożce i bawoły. Walczy z krokodylami, wężami i małpami. Mimo że wiezie ze sobą aparat fotograficzny, używa go tylko raz do robienia zdjęć żyrafom (pl. 94-95), w pozostałych przypadkach spotkanie młodzieńca ze zwierzętami kończy się dla tych ostatnich fatalnie. Odbywa się to zresztą bez zastanowienia i z ogromną satysfakcją bohatera i jego „myśliwskiego” psa. O ile niektóre ze scen (np. walka z krokodylem, pl. 19-22) nie zawierają elementów nieproporcjonalnych do zagrożenia, to kilka zaskakuje brutalnością. Przykładowo, nie mogąc przeszyć kulami grubej skóry nosorożca, Tintin wierci w niej otwór, w środek wkłada laskę dynamitu i podpala lont; kończy się to eksplozją, w wyniku której ze zwierzęcia zostają tylko strzępy (pl. 97). Zwierzęta przedstawiane są niemal wyłącznie jako potencjalne trofea łowieckie, pomyłkowe zmasakrowanie stada antylop – zamiast zastrzelenia jednej na obiad – przedstawione jest w odcieniach humorystycznych (pl. 25-26), zaś polowanie zostaje ukazane jako całkowicie naturalny sposób spędzania wolnego czasu (np. pl. 66). Takie wyjątkowo przestarzałe myślenie stoi w sprzeczności z propagowanym dziś szeroko, zwłaszcza w publikacjach dla dzieci, szacunku do natury i odrzuceniu zbędnej przemocy wobec zwierząt, nie wspominając o tym, że niektóre ze zwierząt, pokazanych w „Tintinie w Kongo” w charakterze trofeów, są dziś pod ochroną. Polowanie na antylopy skończyło się rzezią… Brak werbalnych wypowiedzi wartościujących, zwłaszcza wygłaszanych przez narratora, często wystarcza, by czytelnik nie uznał utworu za tendencyjny. Taki brak nie oznacza jednak, że w utworze nie mamy do czynienia z propagowaniem określonych sposobów myślenia i zachowania oraz hierarchii wartości. Propagowanie to nie musi być zresztą świadomym zabiegiem autora, a nawet jest ono de facto składową każdego utworu fabularnego. Jest to prawdziwe zwłaszcza w odniesieniu do utworów przeznaczonych dla dzieci i młodzieży, odbiorców z natury bardziej podatnych na kształtowanie i łatwo przyswajających nowości. Dziecko, którego ulubiony bohater z lubością zabija dzikie zwierzęta, będzie bardziej skłonne zaakceptować takie postępowanie. Granica między propagandą a edukacją i niewinną opowieścią łatwo ulega zatarciu. Hergé dość szybko zerwał w swojej twórczości z bezpośrednią propagandą i mającą cele polityczne waloryzacją nietolerancji, stereotypów i uprzedzeń. Piąty tom przygód młodego reportera, „Le Lotus bleu” („Błękitny lotos”), zawiera bardzo pozytywne przedstawienie kultury i mieszkańców Chin. Przy okazji kolorowania czarno-białego wydania autor nie zmieniał wypowiedzi pod względem odcienia emocjonalnego ani treści, gdyż z racji braku agresji i dyskryminacji słownej nie było takiej potrzeby, a jedynie unowocześniał język. Podobnie jest w przypadku „Tintin au Tibet” („Tintina w Tybecie”), dwudziestego tomu serii, w którym reporter powraca do Chin, a dokładniej do Tybetu, w poszukiwaniu Tchanga, którego poznał w Błękitnym lotusie, po drodze zatrzymując się w Indiach. Kultury odwiedzonych przez niego krajów zostają pokazane z wielkim szacunkiem (czasami nawet z fascynacją), a ich mieszkańcy są przedstawieni bez pogardy, najwyżej ze szczerym humorem. Dumny Miluś na zwłokach martwego bawołu: „Jeszcze jedno świetne ujęcie!” Nie oznacza to jednak, że w albumach tych nie mamy do czynienia z propagowaniem określonej wizji świata. Mimo szacunku do obcych kultur, są one pokazane w sposób bardzo powierzchowny, często bazujący na stereotypach. Nagromadzeniu elementów dokumentacyjnych, najczęściej o charakterze graficznym, nie towarzyszy głębsza refleksja nad tożsamością innych narodów, przez co korowód egzotycznej architektury, wnętrz, strojów i krajobrazów staje się tylko dekoracją. Obce kultury są pokazane jako fascynujące i niegroźne, ale wypowiedzi i sposoby działania ich przedstawicieli mają wyraźne cechy zachodnie. Powstaje wizja ekscytująca pod względem graficznym i fabularnym, ale nie potrafiąca tak naprawdę wynieść innych kultur do poziomu kultury europejskiej, a to z prostej przyczyny: komiks nie przyznaje im odrębności w dziedzinach sposobów myślenia, wartościowania i działania. Obca duchowość przyciąga raczej otoczeniem architektonicznym niż treścią, gdyż ta jest uniwersalna i ma charakter europejski. Innym bardzo istotnym wyrazem tej postawy jest fakt, że w „Przygodach Tintina” wszyscy zawsze władają językiem francuskim (choć czasem z błędami). Jedną z przyczyn takiego traktowania obcych kultur w „Przygodach Tintina” jest użyta konwencja i docelowa publiczność: w scenariuszu nacisk zostaje położony na przygody, dynamiczne zwroty akcji i coraz bardziej karkołomne perypetie. Czytelnik nie może nudzić się ani przez chwilę, w dodatku w centrum wydarzeń stale musi być Tintin. Przy takich założeniach, na eksplorację obcej duchowości i kulturowej odrębności najzwyczajniej nie ma miejsca. Takie uproszczenia przy przyjętej konwencji nie są zresztą same w sobie czymś nagannym, jednakże nie można zapomnieć o ich istnieniu i wpływie na czytelnika, któremu przekazana zostaje myśl, że obce kultury są ciekawe, ale różnią się od naszej tylko „dekoracjami”. Uznanie obcych kultur kończy się na egzotycznych dekoracjach Innym ważnym tendencyjnym elementem, pozostawionym w ogólnym zarysie bez zmian od pierwszych do ostatnich tomów przygód Tintina, jest konstrukcja postaci głównego bohatera w porównaniu z tubylcami. Tintin jest zawsze najbardziej odważny, zaradny, wykształcony, tolerancyjny, dążący do wyznaczonego sobie celu, uczciwy i moralny (w „Tintinie w Tybecie” zyskuje w tybetańskim klasztorze przydomek Czyste Serce). Mieszkańcom odwiedzanych przez niego krain zwykle brakuje przynajmniej niektórych z tych cech, co sygnalizuje, że to zachodnia kultura, a w jej ramach – określony model światopoglądowy i wychowawczy – jest najefektywniejsza w budowaniu takich cech charakteru. Owszem, w komiksach tych (pomijając kilka pierwszych tomów) zawsze istnieją światli i ukazani z szacunkiem przedstawiciele innych narodów, jednak i oni koniec końców potrzebują pomocy Tintina, by poradzić sobie z kłopotami. Bardzo widoczne jest to w przypadku Tchanga, który występuje w „Przygodach Tintina” dwukrotnie, jest bohaterem pozytywnym, ale w obu przypadkach to młody europejski reporter ratuje mu życie dzięki swojemu uporowi i odwadze. Z kolei oponenci Tintina mają często obce rysy twarzy i kolor skóry oraz zawsze obco brzmiące nazwiska – Salomon Goldstein, Rastapopoulos, szejk Bab el Ehr, marszałek Plekszy-Gladz. |
"przedstawianie Kraj Rad w popularnym czasopiśmie dla dzieci i młodzieży w tak jednoznacznie negatywny sposób"
z pewnością lepsze to niż przedstawianie GUŁagu jako raju na ziemi, jak to robiła Wasilewska w "Płomyku"
Propagandowymi dziełami są "Podróże Guliwera" Swifta, "Pan Tadeusz" Mickiewicza, "Folwark zwierzęcy" Orwella i tysiące innych dzieł, gdzie autorzy przedstawili swoje poglądy. Tak jak w kuchni, wszystko zależy od sposobu przyrządzenia i podania: możemy dostać niestrawną sieczkę albo arcydzieło gastronomiczne.
Znowu piszę o komiksie, którego nie czytałem, ale z przekonaniem graniczącym z pewnością. Obawiam się, że rzeczywistość w stalinowskim i post-stalinowskim ZSRR przerastała najśmielsze wyobrażenie belgijskich komiksiarzy i redaktorów czasopism dla młodzieży. Kto ciekawy niech sobie poczyta np. o głodzie na Ukrainie.
A propos. Czy w każdym komiksie o złych hitlerowcach powinny być dla równowagi podane pozytywne aspekty III Rzeszy? Np. rozwój gospodarczy, przywrócenie godności narodowi niemieckiemu, rozwój architektury itepe? :-/
Inna sprawa, że belgijscy kolonialiści też mają sporo za uszami. Rasizm i ludobójstwo w belgijskiej Afryce były na porządku dziennym.
Autor recenzji apeluje o poszanowanie innych kultur, ale sam pisze o Tybecie jako po prostu o części Chin. Kiedy wychodził omawiany Tintin, wojska chińskie właśnie utrwalały tam swoją władzę.
Przyznam szczerze, że zanim wziąłem do ręki "Tintina w Kraju Sowietów" spodziewałem się rusofilskiej perspektywy dosyć częstej w kulturze frankofońskiej. A okazało się, że Herge bardzo negatywnie przedstawił ZSRR. Natomiast wizja belgijskich dokonań w Afryce (szczególnie w Kongo) to temat na kompletnie inną historię.
Uwaga, nie miało to być pochwałą Tintina, tylko spostrzeżeniem, iż dziwnie wygląda wymienianie wśród zarzutów jednym tchem: rasista, mizogin i wróg bolszewii. Zważywszy, że ZSRR miał i wciąż ma apologetów, to lepszy bohater komiksu wróg bolszewii niż jej sympatyk. Zaś przeciwstawienie "między katolicyzmem i europejskim konserwatyzmem a socjalizmem i komunizmem" nie wyczerpuje wszystkich możliwości, skoro Orwell nie był konserwatystą czy katolikiem.
Końcówka maja to oczywiście Komiksowa Warszawa i to wydarzenie widać bardzo dobrze w zapowiedziach premier wydawców. Premier szykuje się bardzo dużo, poniżej zwracamy uwagę na część z nich.
więcej »Każdy smok ma swój słaby punkt ukryty pod którąś z łusek. Tak było ze Smaugiem z „Hobbita”, tak było też ze smokiem z przygód Jonki, Jonka i Kleksa. A że w przypadku tego drugiego chodziło o wentyl do pompki? Na tym polegał urok komiksów Szarloty Pawel.
więcej »Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.
więcej »Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Kadr, który…: Kadry odnalezione #1
— Marcin Osuch
Tintin przerysowany
— Marcin Osuch
Tintin zakazany
— Marcin Osuch
Prezenty świąteczne 2011: 21 komiksów pod choinkę
— Esensja
Po komiks marsz: Październik 2011
— Esensja
Najlepszy, zdecydowanie najlepszy
— Marcin Osuch
Powrót superbohatera
— Marcin Osuch
Prezenty świąteczne: 25 komiksów, o które warto poprosić św. Mikołaja
— Esensja
Po komiks marsz: Grudzień 2009
— Esensja
Piętnaście lat przed Armstrongiem
— Marcin Osuch
Zmiana kursu
— Marcin Knyszyński
Ku lepszemu
— Marcin Knyszyński
Grzechy młodości
— Marcin Knyszyński
Tintin nienarysowany
— Marcin Osuch
Tintin przerysowany
— Marcin Osuch
Tintin nieprzerysowany
— Marcin Osuch
Drugi numer "Zeszytów Komiksowych"
— Błażej
Polak w Glénat!
— Błażej
Mega-wystawa Franquina we Francji
— Błażej
Odgrzewane danie
— Błażej
Mangi dla dorosłych z Castermana
— Błażej
Schuiten twórcą scenografii podczas Expo
— Błażej
Kriss de Valnor powraca!
— Błażej
Chory na talent
— Błażej
Moebius przegrał proces
— Błażej
Świetny tekst i bardzo miło, że Esensja przypomina go przy okazji premiery filmu, który swoją drogą większości przedstawionych tu kontrowersyjnych motywów jest na szczęście pozbawiony.