Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »
Thorgal: Królestwo pod piaskiem
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
50,0 % 
Zaloguj, aby ocenić

Wielki Ranking komiksów Thorgala

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 3 4 5

Esensja Komiks

Wielki Ranking komiksów Thorgala

Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
65,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Miłosz Cybowski
Można śmiało określić „Ponad krainą cieni” jako opowieść drogi, swoiste interludium między „Czarną galerą” a „Upadkiem Brek Zarith”. Ale byłoby to zbyt wielkim uproszczeniem. Po pierwsze dlatego, że droga, jaka mają do przebycia w tym albumie Thorgal i Shaniah, jest nietypowa i niecodzienna, a jej cel iście heroiczny. Po drugie nie wolno nam zapominać, że z kameralnej historii przedstawionej w „Czarnej galerze” opowieść przekształca się w o wiele bardziej dojrzały i wysublimowany obraz. Kogóż nie zdziwiło pierwsze pojawienie się Thorgala na kartach tego komiksu, będące raczej niespodziewanym epilogiem do poprzedniej części, a jednocześnie początkiem nowej historii? Początkiem, który nie zapowiadał tak dramatycznych wydarzeń, jakie czekały na dwójkę głównych bohaterów. Ale jeśli „Czarna galera” była opowieścią o miłości tragicznej, to „Ponad krainą cieni”, nie tracąc nic z tragizmu opowieści, dodaje jej dodatkowego, heroicznego aspektu, w którym Shaniah dostaje szansę na odkupienie swoich win w imię miłości do Thorgala.
Trzech starców z krainy Aran
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
50,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Miłosz Cybowski
W „Trzech starcach z krainy Aran” mamy bardzo dobre przemieszanie dwóch ciekawych elementów historii Thorgala. Z jednej strony jest w tym wiele z iście awanturniczych, by nie rzec młodzieńczych, przygód bohatera, które można było wyczuć w „Zdradzonej czarodziejce”. Z drugiej strony po raz pierwszy chyba tak wyraźnie podkreślona zostaje wyjątkowość Thorgala, który, choć wydawać by się mogło, że przegrał, to jednak okazał się faworytem bogów i wyszedł cało z opresji (ratując przy tym swoją ukochaną). Nie zapominajmy też o roli, jaką odegrał w całej historii Volsung z Nihor, do czasów „Łuczników” i Kriss de Valnor jeden z bardziej bezwzględnych antagonistów serii. Wreszcie jest fabularna zabawa czasem (którą, w udoskonalonej wersji, zaserwowano nam później we „Władcy gór”) oraz początkowa zagadka z jedną strzałą, której nawet bystry Thorgal nie podołał.
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
50,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Marcin Osuch
Muszę przyznać, że jestem mocno zaskoczony (żeby nie powiedzieć, rozczarowany) tak odległą pozycją pierwszego albumu. Zdaję sobie sprawę, że są tacy, którzy uważają „Zdradzoną czarodziejkę” za pilota, prolog, przymiarkę, coś co nie jestem integralnym elementem całej serii. Największym atutem tego albumu jest oczywiście… Thorgal. Nadal uczciwy, waleczny ale także mściwy, zadziorny. Taki jakiś bardziej ludzki. Już pierwsza scena, w której pada deklaracja ”Ja ciebie zabiję Gandalfie Szalony, przysięgam” pokazuje, że mamy do czynienia z człowiekiem z krwi i kości a nie chodzącym ideałem. Drugi ogromny plus to równowaga i skupienie na opowiadanej historii a nie na fajerwerkach. Nie mamy tutaj wyskakujących zza każdego krzaka nordyckich bogów, kosmitów, bohaterów z poprzednich części (to akurat łatwe w pierwszym tomie). Elementy magiczne są ledwie zaznaczone (karzeł i olbrzym strzegący pierścieni Frei, drakkar z lodu). Całość jest spójna i logiczna jak chyba żaden kolejny epizod. Można tylko snuć domysły jak wyglądałaby cała seria gdyby Thorgal nadal był taki zadziorny jak w „Zdradzonej czarodziejce”.
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
95,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ależ ten komiks ma klimat! Zagrało tu kilka elementów, które sprawiły, że „Wilczyca” stała się wzorcową pozycją dotyczącą wikingów (twórcy serialu „Wikingowie” mogliby się uczyć). Po pierwsze mamy prostą, ale chwytającą za gardło historię. W końcu chodzi o to, by zgładzić ciężarną Aaricię, aby uzurpujący sobie prawo do przewodzenia wikingami północy Vor Wspaniały, pozbył się jedynej konkurentki. Po drugie, nawet postacie drugoplanowe zostały tak dobrze zarysowane, że każda ma swój własny charakter (jak choćby przyjaciel Vora – Votjak), co niestety z czasem stało się unikalnym elementem składowych „Thorgali”. Po trzecie sam główny bohater, jak rzadko kiedy, traci panowanie nad sobą. W momencie, kiedy jego rodzina jest zagrożona, odwiesza na kołek humanitaryzm i rozpoczyna krwawą wendettę, w czym jest o wiele bardziej przekonujący, niż kiedy prawi tyrady o wyrzekaniu się przemocy. Wreszcie mamy mistrzowski popis Grzegorza Rosińskiego, który nie tylko postarał się o sugestywne, bardzo brutalne rysunki (patrz sam początek i odcięcie ręki garbatemu wieśniakowi), ale przede wszystkim wykreował mroczny, duszny nastrój. Praktycznie przez cały tom bohaterowie przedzierają się przez strugi deszczu, a jedyne jaśniejsze kadry, to te, które prezentują niebo przecinane błyskawicami. Według mnie „Wilczyca” zamyka najlepszy okres w historii „Thorgali”, a następne odcinki nawet nie zbliżyły się do jego poziomu.
Thorgal: Władca gór
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
65,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Adam Kordaś
Choć początkowo nic tego nie zapowiada kameralny w porównaniu do wielu innych tomów „Władca gór” skupia w sobie to co w cyklu przygód Thorgala Aegirssona jest najlepsze – tajemnicę, emocje najwyższej próby i niejednoznaczne wybory moralne. Oto brnący samotnie poprzez ośnieżone góry Thorgal przypadkiem natyka się w opuszczonych ruinach starej chaty na zbiegłego młodego niewolnika tytułowego władcy gór – okrutnego Saxegaarda. Ale czy na pewno ich spotkanie było zwykłym kaprysem losu? Niebawem okazuje się, że przypadek akurat w tej przygodzie dzielnego wychowanka wikingów ma niewiele do powiedzenia – tym razem pierwsze skrzypce gra bowiem miejsce i czas. Można by rzec, że nie ma w tym nic specjalnie niezwykłego wszak Thorgal dość regularnie trafia w bardzo dziwne miejsca w czasie gdy rozgrywają się w nich akurat przypadkiem niezwykłe wydarzenia. Ale chyba w żadnym z tomów cyklu, może poza trochę aż za mocno fantastyczno naukową „Koroną Ogotaia”, sam w sobie czas nie gra aż tak wielkiej roli. Co prawda we „Władcy gór” wytłumaczenie fenomenów też jest na swój sposób naukowe, ale nie aż tak odarte z nimbu tajemnicy. Poza tym rzecz nawet nie tyle w tym co się dzieje ale jak sobie z owymi niezwykłymi zdarzeniami radzą Thorgal i pozostali bohaterowie opowieści zaplątani w liczne ciągi przyczynowo skutkowe nad którymi starają się na swój sposób zapanować. Nie obędzie się oczywiście bez walki – tak tej krwawej z przeciwnikami z krwi i kości jak i o wiele trudniejszej wewnętrznej toczonej z samym sobą. Thorgal jak ma w swoim zwyczaju będzie się starał postępować tak jak należy – wierny własnym zasadom i rodzinie. Ale pomimo najszczerszych chęci i tak pozostawi na mroźnym szlaku kolejne złamane serce. I pytanie „A gdyby…?”
Thorgal: Oczy Tanatloca
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
90,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Konrad Wągrowski
W trylogiach najbardziej niewdzięczna rola przypada z reguły części środkowej. Nie wiem, czy jedenasty tom przygód Throgala i jego rodziny można nazwać środkiem trylogii, ale w pewnym sensie nim jest – bo to druga z trzech części opowieści o wyprawie Thorgala, Kriss, Aaricii i Tjalla Zapalczywego do Krainy Qa. Opowieści, która dla mnie zawsze będzie szczytowym osiągnięciem duetu van Hamme – Rosiński. „Oczy Tantaloca” są pewnym zawieszeniem pomiędzy dynamicznym wprowadzeniem bohaterów na nowy kontynent w „Krainie Qa” a dramatycznym finałem w „Mieście zapomnianego boga”, ale z pewnością nie jest to tom w jakiś sposób przesadnie rozciągający wątki i oczywiście dużo się w nim dzieje. Jolan odkrywa swe moce, Tanatloc prawdę o Jolanie, Tjall zdradza Thorgala, co będzie miało ogromne znaczenie w finałowej rozgrywce, a Kriss… jest Kriss. Okrutną, bezwzględną i uwodzicielską. Tak czy inaczej – nasza ekipa staje u wrót miasta, a wielki finał jest już tuż tuż przed nami.
Thorgal: Alinoe
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
95,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Konrad Wągrowski
„Alinoe” to w thorgalowym cyklu album bardzo nietypowy. Podczas gdy wiodącymi gatunkami w ramach których opowiadany były opowieści o słynnym wikingu są fantasy i (sporadycznie) science fiction, to w „Alinoe” Jean van Hamme sięgnął po całkiem klasyczny horror. A przecież groza to w komiksie jeden z najtrudniejszych gatunków, a sam komiks jako medium dla opowieści niesamowitych jest bardzo niewdzięczny. Jak bowiem przestraszyć odbiorcę? Film ma wiele różnych sposobów – kadrowanie, przestrzeń pozakadrowa, oświetlenie, dźwięk, a gdy trzeba coś gwałtowanie wyskakującego zza pleców bohatera. Książka korzysta z kolei z tego co niedpowiedziane, co może wytworzyć umysł czytelnika, a jak wiadomo najstraszniejsze jest to, co możemi sami wymyśleć. Komiks nie ma takich możliwości, musi pokazywać obrazy statyczne i dosłowne. A jednak czasem udaje mu się czytelnika przestraszyć i takim przykładem będzie właśnie „Alinoe”. Opowieść (praktycznie bez Thorgala!) o chłopcu powołanym siłą umysłu Jolana ma wszystkie cechy dobrego horroru – tajemnicę, osaczenie bohaterów, eskalację grozy, znakomite kadry – jak choćby ten ze zmultiplikowanym Alinoe otaczająym Jolana i Aaricię i, co tu dużo mówić, powoduje dreszcz na karku i zapada w pamięć.
Thorgal: Kraina Qa
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Konrad Wągrowski
Gdybym miał wskazać ten album, dzięki któremu cykl o Thorgalu stał się naprawdę wielki, bez wahania wymieniłbym „Krainę Qa” (zdając sobie sprawę, że dla innych takim albumem będzie „Zdradzona czarodziejka”, dla innych „Łucznicy”, a dla jeszcze innych „Alinoe”). Ale to właśnie w „Krainie Qa” seria wypływa na – całkiem dosłownie – nowe wody. Do tej pory cykl zamykał się w mroźnych sceneriach Skandynawii i, z grubsza, germańskiej mitologii (z dodatkiem teorii Daenikena), a w „Krainie Qa” okazuje się, że świat jest dużo, dużo większy. Intryga Kriss de Valnor pcha bohaterów do Ameryki Środkowej, skaliste fiordy zostają zastąpione przez gorącą dżunglę, a w surowy świat Wikingów wdzierają się azteckie piramidy. Ach, nie można też zapomnieć o statkach powietrznych – przecież narysowana przez będącego w najwyższej formie Rosińskiego ich fenomenalna bitwa to też zupełnie nowy wymiar komiksowego rozmachu. Gdyby kiedyś doszło do ekranizacji „Thorgala” po prostu nie mogłoby w niej zabraknąć tych zapierających dech w piersiach scen. A cała „Kraina Qa”, to po prostu nabranie przez serię bardzo głębokiego epickiego oddechu, kropka.
Thorgal: Miasto zaginionego boga
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
95,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Konrad Wągrowski
„Miasto zaginionego boga” to fenomenalne zwieńczenie czteroksięgu zapoczątkowanego pojawieniem się Kriss de Valnor w „Łucznikach”, poprowadzonego przez oceany, napowietrzne podróże, środkowoamerykańską dżunglę, quasi-azteckie miasta aż do wielkiego finału. Finału, w którym wszystkie dotychczasowe tropy budujące przeszłość i pochodzenie Thorgala, sygnalizowane w „Zdradzonej czarodziejce”, „Wyspie wśród lodów”, „Gwiezdnym dziecku” czy nawet „Alinoe” zebrane zostają w jednym miejscu, na szczycie wielkiej piramidy, a cała historia zostaje domknięta. Finału, którego nie powstydziłby się najlepszy film przygodowy – z walką, zaskakującymi rozwiązaniami, emocjami i wzruszającym odkupieniem swych win przez Tjalla. „Miasto zaginionego boga” to absolutny majstersztyk scenariusza komiksowego, szczyt formy Jeana van Hamme’a, doskonale zilustrowany przez Rosińskiego. Tak, wiem, że potem jeszcze wątki z tego cyklu domykało „Między ziemią a światłem”, ale mam wrażenie, że było to tylko psucie perfekcji. Przyznam, że nie obraziłbym się, gdyby cały cykl opowieści o Thorgalu kończył się właśnie „Miastem zaginionego boga” i nigdy więcej już żadnej nowej opowieści nie było.
Thorgal: Łucznicy
Wyszukaj wMadBooks.pl
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wybór najlepszego „Thorgala” nie był łatwy. Początkowe 17 numerów serii to prawie same perełki i do ostatniego momentu głosowania w redakcji nie było pewne, która z trzech czołowych pozycji pozostanie liderem. Rzutem na taśmę zwyciężyli jednak „Łucznicy” i osobiście uważam, że inaczej być nie mogło. Pamiętam, że był to mój pierwszy komiks poświęcony przygodom Dziecka z Gwiazd, a impulsem do jego nabycia było to, że okładka, na której widzimy go stojącego w dumnej pozie z opuszczonym łukiem, skojarzyła mi się z uwielbianym wtenczas przeze mnie serialem „Robin z Sherwood” z muzyką Clannad. Z początku nieco rozczarowałem się, że to jednak coś innego, ale wkrótce bezgranicznie zakochałem się w przygodach kruczowłosego Wikinga. W tym tomie zagrały wszystkie elementy, będące składową dobrej opowieści. Po pierwsze otrzymaliśmy zamknięty i spójny scenariusz, który pozostawiał spore pole wyobraźni (przyznam, że plemię Kaledończyków o wiele bardziej pociągało mnie nim nie poznaliśmy go bliżej w jednym z odprysków głównej serii). Po drugie, rewelacyjnie uchwycono średniowieczny klimat z lekkimi naleciałościami fantasy, ale nie naznaczony magią, ani przybyszami z kosmosu. Po trzecie każda z głównych postaci ma swój niepowtarzalny charakter i ciekawą osobowość, ze szczególnym wskazaniem na Tjalla Porywczego i Kriss de Valnor (jej przypadek to modelowy przykład w jaki sposób można zarżnąć świetnego bohatera). Wreszcie po czwarte Rosiński odwalił kawał bardzo dobrej roboty, wzbijając się na wyżyny swoich umiejętności (wystarczy wspomnieć kapitalne, całostronicowe, nieme sekwencje łuczniczych pojedynków). Lepiej poradził sobie chyba tylko w „Wilczycy”. Podsumowując powiem tak: jeśli jeszcze nie czytaliście żadnego „Thorgala” (czy to możliwe?), śmiało zaczynajcie od tego tomu. Zapewniam, że z miejsca pokochacie świat Wikingów!
koniec
« 1 3 4 5
6 listopada 2016

Komentarze

« 1 5 6 7
02 IV 2023   19:01:50

Ale ranking horrorów to lipa straszna. Jakiś jełop się spiął widzę jak wam wygarnąłem dyletanctwo. Haha. Ranking Horrorów tylko do szamba się nadaje, jest do kitu zwyczajnie.

« 1 5 6 7

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niekoniecznie jasno pisane: Jedenaście lat Sodomy
Marcin Knyszyński

21 IV 2024

Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.

więcej »

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

17 IV 2024

W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.

więcej »

Po komiks marsz: Kwiecień 2024
Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

11 IV 2024

Wiosna w pełni także na rynku komiksowym. Jest z czego wybierać i aż strach pomyśleć, co będzie się działo w maju.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Inne recenzje

10 komiksowych zaraz, wirusów i pandemii
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kadr, który…: Czy te oczy mogą kłamać?
— Paweł Ciołkiewicz

Siedem wspaniałych: Lista mocno subiektywna
— Marcin Knyszyński

Kadr, który…: Ani Thorgal, ani Shaigan
— Marcin Osuch

Kadr, który…: Bohater sponiewierany (ale nie za mocno)
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Przeżyjmy wszystko jeszcze raz
— Sebastian Chosiński

Gdy jedni giną, innych pożera… miłość
— Sebastian Chosiński

Dylematy moralne królowej
— Sebastian Chosiński

Zdradzona wojowniczka
— Sebastian Chosiński

Louve jak Tarzan
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Wyłącz ten telewizor!
— Marcin Osuch

Krótko o komiksach: Coś tu nie wyszło
— Dagmara Trembicka-Brzozowska

Śliczne i superproste
— Dagmara Trembicka-Brzozowska

Śladami Kajka i Kokosza
— Marcin Osuch

Hrabia Monte Skarbek
— Dagmara Trembicka-Brzozowska

Ten Polak to wspaniały zawodnik!
— Konrad Wągrowski

Jest lepiej, a przynajmniej ładnie
— Dagmara Trembicka-Brzozowska

Krótko o komiksach: Opowieść kompletna
— Marcin Osuch

Klasycznie i od nowa
— Dagmara Trembicka-Brzozowska

Legendarna Historia Polski: Umarł król, niech żyje król!
— Marcin Osuch

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.