„Achtung Zelig! Druga wojna” jest ewenementem na polskim rynku komiksowym. Po raz pierwszy pojawił się rodzimy komiks, który nie tylko podejmuje poważny temat, ale w dodatku czyni to w sposób niezwykle dojrzały artystycznie, pozostając historią atrakcyjną dla przeciętnego czytelnika.
Konrad Wągrowski
Post-wojenny sen
„Achtung Zelig! Druga wojna” jest ewenementem na polskim rynku komiksowym. Po raz pierwszy pojawił się rodzimy komiks, który nie tylko podejmuje poważny temat, ale w dodatku czyni to w sposób niezwykle dojrzały artystycznie, pozostając historią atrakcyjną dla przeciętnego czytelnika.
Krzysztof Gawronkiewicz, Krystian Rosenberg
‹Achtung Zelig! Druga wojna›
Coraz rzadziej trzeba udowadniać, że komiks może traktować o poważnych tematach. Miłośnicy graficznych opowiadań wiedzą o tym od dawna, do tzw. poważnej prasy zaczyna to powoli docierać. Ogromną zasługę położył tu „Maus” Szpigelmana, ale i „Legendy naszych czasów” Bilala i Christina czy „Niebieskie pigułki” Peetersa znalazły oddźwięk w niekomiksowej prasie. Mieliśmy już takie przykłady w polskim komiksie. Najlepszym z nich, choć nie do końca udanym artystycznie, jest antologia „Wrzesień”. Przyznać należy jednak, że stworzony przez polskich autorów komiks podejmujący istotny temat, oryginalny, na wysokim poziomie artystycznym, a na dodatek o wciągającej fabule byłby ewenementem. Taki ewenement właśnie zaistniał – cechy te spełnia bez wątpienia „Achtung Zelig! Druga wojna” Krzysztofa Gawronkiewicza i Krystiana Rosenberga.
„Achtung Zelig!” należy do albumów z dawna zapowiadanych (m.in.
rozmawiał o nim w swoim czasie z Krzysztofem Gawronkiewiczem Marcin Herman) i długo oczekiwanych. Wreszcie możemy się nim cieszyć w, przyznajmy, bardzo starannym i atrakcyjnym (duży format, twarda oprawa, doskonała jakość druku) wydaniu Zin Zin Press.
Akcja „Achtung Zelig!”, podobnie jak historii z antologii „Wrzesień”, toczy się w czasie II wojny światowej. Może wydać się zaskakujące, że młodzi twórcy, którzy czasów tych nie mogą pamiętać, nadal sięgają po te tematy. Może wynika to z faktu, iż wojenne historie towarzyszyły nam podczas dojrzewania, gdyż PRL-owska prasa i literatura żyła tymi tematami nieodmiennie przez cały czas Polski Ludowej. Pamiętajmy też, że najpopularniejsze serie komiksowe tamtych czasów to „Kapitan Kloss” i „Podziemny front”. Ale było to spojrzenie bardzo jednostronne, ostrożne artystycznie (bo odważniejsza forma mogła się spotkać z dezaprobatą cenzury). Obecnie można podjąć temat ponownie, bez wcześniejszych ograniczeń, przetworzyć go według własnych wizji i to chyba stoi za popularnością wojennej tematyki. Wprowadzenie Armii Ludowej, w konwencji znanej z filmów lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych – leśnych ludzi, na co dzień śpiewających partyzanckie piosenki przy ognisku, przy każdej okazji atakujących niemieckie konwoje, potwierdza, że źródłem komiksu jest nieco mityczna wizja wojny z PRL-owskiej sztuki.
Komiks opowiada historię dwóch Żydów, ojca i syna, o nazwisku Zelig. Na razie mieliśmy okazję zapoznać się jedynie z początkiem tej opowieści – para zbiegów uciekła z transportu, a podczas swej wędrówki trafia na oddział niemieckiego wojska, prowadzony przez dość tajemniczego austriackiego karła-astrologa. Zostają aresztowani, ale już wkrótce oddział zostanie zaatakowany przez partyzantów Armii Ludowej...
Nie jest to jednak tak proste, jak sugerowałoby to streszczenie. Rosenberg i Gawronkiewicz zdają sobie sprawę, że doskonałym sposobem na pokazanie okropności wojny jest groteska. Blisko im tu do Coppoli („Czas Apokalipsy”), Vonneguta („Rzeźnia nr 5”), Hellera („Paragraf 22”), czy Tanovicia („Ziemia niczyja”). Świat „Zeliga” jest światem onirycznym, przejaskrawionym, nieraz karykaturalnym właśnie, nie pozbawionym właściwego dla dramatycznych opowieści czarnego humoru. Odmienność Zeliga i ojca zostaje podkreślona przez nadanie im zagadkowych postaci – syn przypomina żabę, ojciec ma wygląd przywołujący skojarzenie z Obcym z filmu Ridleya Scotta, lub Łowcą z komiksów Loisela o Pelissie. Misja niemieckiego oddziału polega na chwytaniu polskich kotów, które są wysyłane następnie do Niemiec, na wiadome cele szkoleniowe dla przyszłych esesmanów. Partyzanci również przebierają się za koty, ale także za inne leśne zwierzęta, a w ramach wojny psychologicznej mówią wiersze o grożących wrogom siłom przyrody. Wszystko to splata się jednak w spójną całość, przywodzącą na myśl post-wojenny koszmar senny. Zelig zresztą w trakcie fabuły śni pewien straszny sen, w tym kontekście będący metakoszmarem...
„Achtung Zelig!” dzięki temu jest wspaniałym polem do popisu dla interpretatorów. Pierwsze narzucające się skojarzenia przywodzą na myśl wspomniany „Maus” Arta Spiegelmana (żydowska tematyka w czasie drugiej wojny, zwierzęcy bohater), ale już pobieżna lektura wyraźnie uwydatnia różnice. „Maus” jest komiksem realistycznym, pokazującym autentyczną historię, konwencja graficzna potęguje jedynie wymowę albumu. Zelig operuje symbolami, opowiadany jest, jak wspominałem, w konwencji snu, który odzwierciedla pewne realia, ale nie nakłada na historię ograniczeń właściwych dla opowieści realistycznej. Samo nazwisko głównego bohatera „Achtung Zelig!” przywodzi na myśl doskonały film Woody Allena, w którym to główny bohater miał zdolność psychicznego i fizycznego upodabniania się do otaczających go ludzi. Odrzucał swą osobowość w zamian za luksus akceptacji. Czy tego potrzebuje również komiksowy Zelig, który jest przeciwieństwem filmowego – wyróżnia się nawet spośród członków własnego narodu? Nie ma chyba lepszego czasu na wykorzystanie takich umiejętności, jak czas wojny. Filmowy Zelig nazywany jest kameleonem, komiksowy ma postać płaza/gada, istot miewających umiejętność mimikry – przypadek?
Najciekawszą postacią „Drugiej wojny” jest karzeł Emil, Austriak, eks-cyrkowiec, ubrany w szpiczastą czapkę ze swastykami, w niemieckiej armii pełniący rolę wróżbity-tropiciela. W swych rozmowach z bohaterami podkreśla ciągle, że na tej wojnie znalazł się przypadkiem, że w gruncie rzeczy darzy ich sympatią, ale jego rola jest taka, że musi wykonywać swe rozkazy. Wszystko to nie przeszkadza mu swych rozkazów wykonywać gorliwie. W tej postaci udało się uchwycić kwintesencję nazistowskiego urzędnika: jego charakterystyczne rozdwojenie, widoczne np. u Hansa Franka, czy komendanta Oświęcimia Rudolfa Hoessa – w domu czułego ojca rodziny, w pracy posyłającego tysiące ludzi na śmierć. Osób nierzadko wrażliwych na sztukę, ale niewrażliwych na innych ludzi, być może przez okrucieństwo leczących swe kompleksy. Zasłaniających się otrzymanymi rozkazami. Element astrologiczny też znakomicie wplata się w ezoteryczne elementy nazistowskiej ideologii. Emil jest jednym z najciekawszych artystycznych wcieleń hitlerowskiego funkcjonariusza, jakie zdarzyło mi się spotkać.
Ilość pomysłów jakie wykorzystał Gawronkiewicz przy tworzeniu strony graficznej komiksu jest oszałamiająca. Mamy plansze „klasyczne” z kilkoma równo rozmieszczonymi ramkami, ale także wręcz filmowe sekwencje kilkunastu małych klatek (np. pozbawione słów klatki ilustrujące obiad Emila i dwóch Zeligów). Zaskakuje nas ogromny ekspresjonistyczny rysunek na dwie plansze, ilustrujący gniew Emila. Komiks rysowany jest zwykle prostym schematycznym rysunkiem, ale czasem ukazuje drobne szczegóły, jak w ilustracji przedstawiającej pojedynek partyzantów z Niemcami. Na tej planszy zobaczymy też schemat operacyjny bitwy, z figurkami oznaczającymi położenie wojsk i elementów ukształtowania terenu... W całym albumie z mglistej scenerii wyłaniają się niewyraźne sylwetki niemieckich żołnierzy, jakby określając tło całej opowieści. Ale na szczególną uwagę zasługuje wspomniany wcześniej sen Zeliga – tym razem czysto surrealistyczna plansza z tysiącami różnych klamek i umieszczoną wśród nich okupacyjną scenką.
Przy tych wszystkich zachwytach, pamiętajmy jednak, że „Achtung Zelig! Druga wojna” to zaledwie część opowieści, początek odysei, dopiero zarysowanie głównych postaci. Aby ocenić całość trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Miejmy nadzieję, że nie zbyt długo.