Pozytywną cenzurę temu komiksowi wydał sam Christian Jacq, ceniony francuski autor książek i powieści o starożytnym Egipcie. A to mówi wiele, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że przedmowa pisarza mogła zostać opłacona przez wydawnictwo. W każdym razie „Egipskie księżniczki”, choć nierówne pod względem poziomu, na pewno zasługują na uwagę.
Historia w obrazkach: Zbrodniarz, heretyk, zdrajca i czarownik
[Igor Baranko „Egipskie księżniczki #1” - recenzja]
Pozytywną cenzurę temu komiksowi wydał sam Christian Jacq, ceniony francuski autor książek i powieści o starożytnym Egipcie. A to mówi wiele, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że przedmowa pisarza mogła zostać opłacona przez wydawnictwo. W każdym razie „Egipskie księżniczki”, choć nierówne pod względem poziomu, na pewno zasługują na uwagę.
Igor Baranko
‹Egipskie księżniczki #1›
Niewiele, jak do tej pory, ukazało się na rynku polskim komiksów o epoce starożytnego Egiptu. Czym to tłumaczyć? Chyba nie brakiem zainteresowania potencjalnych czytelników – wszak Egipt, mimo kłopotów wewnętrznych tego państwa, wciąż cieszy się sporym zainteresowaniem turystów znad Wisły i Odry. Nie jest to również spowodowane brakiem prac, które można by na język polski przełożyć. Najprawdopodobniej wynika więc z tego, że wydawcy, przymierzając się do publikacji opowieści rysunkowych o starożytności, skupiają się na historiach bliższych nam kulturowo i cywilizacyjnie – rodem z Grecji (vide „
Tysiąc okrętów”) bądź Rzymu (seria o
Asteriksie i Obeliksie, „
Attyla… moja miłość”, „
Orły Rzymu”, „
Murena”). Co uznać należy, jeśli nie za błąd, to przynajmniej za przeoczenie. Szczęśliwym trafem jednak oficyna Timof i cisi wspólnicy zdecydowała się sięgnąć po wciąż jeszcze świeżą, chwaloną przez egiptologa Christiana Jacqa, powieść graficzną „Egipskie księżniczki”, której autorem jest… Ukrainiec.
Igor Baranko urodził się w Kijowie w 1970 roku. Komiksem zainteresował się jako dziecko. Zdążył odbyć jeszcze służbę wojskową w Armii Radzieckiej, a po jej zakończeniu w poszukiwaniu inspiracji wybrał się daleko za Ural, by przez jakiś czas pomieszkać wśród Buriatów. W 1999 roku w loterii organizowanej przez rząd Stanów Zjednoczonych wygrał Zieloną Kartę i dzięki temu mógł legalnie wyprowadzić się za Ocean. Tam nawiązał współpracę z kilkoma pismami amerykańskimi (między innymi „Hustlerem”), ale znacznie ważniejsze okazały się kontakty zadzierzgnięte z francuskim potentatem na rynku komiksowym – Les Humanoïdes Associés. Pierwszą w pełni samodzielną – a więc taką, przy której odpowiadał zarówno za rysunki, jak i scenariusz – pracą Baranki była, wydana w USA, seria przygodowo-fantastyczna „Skoggy the Lost” (cztery tomy, 2002-2003). Trzy kolejne cykle też obracały się wokół szeroko rozumianej fantastyki i science fiction, a były to: „L’Empereur-Océan” (trzy albumy, 2003-2004), oparte na tekście Jean-Pierre’a Dionneta „Exterminateur 17” (trylogia, 2003-2008) oraz „La danse du temps” (cztery części, 2005-2011).
Po latach życia na emigracji pisarz i rysownik zaczął odwiedzać ojczyznę; od jakiegoś czasu nawet mieszka ponownie na Ukrainie, co zapewne miało wpływ na zwiększenie jego zainteresowania przeszłością kraju, które z kolei znalazło odzwierciedlenie w, znanej także w Polsce, opowieści o siedemnastowiecznej Kozaczyźnie – „Maksym Osa” (2008). Dwa lata później Baranko zaskoczył jeszcze bardziej – nie faktem publikacji kolejnego komiksu historycznego, ale przede wszystkim tym, że jego akcję umieścił w starożytnym Egipcie. „Egipskie księżniczki” ukazały się w dwóch tomach (drugi przed dwoma laty), w Polsce na razie opublikowana została odsłona pierwsza dylogii. Opowieść Baranki przenosi nas w XII wiek przed narodzinami Chrystusa, w czasy panowania Ramzesa III, faraona XX dynastii, uznawanego przez wielu egiptologów za ostatniego wielkiego króla. Zasłużył sobie na pamięć nie tylko jako wielki budowniczy, ale również obrońca kraju przed najazdami wojowniczych „Ludów Morza”, których kulminacja nastąpiła właśnie w okresie, gdy on sprawował rządy. W trzydziestym drugim roku jego panowania doszło do zawiązania spisku, za którym stała jedna z głównych żon Ramzesa III. Intryga najprawdopodobniej powiodła się, faraon został zabity, ale spiskowcom nie udało się przejąć tronu. Ostatecznie zasiadł na nim syn zamordowanego, Ramzes IV, który krwawo rozprawił się z buntownikami. Baranko w „Egipskich księżniczkach” nawiązuje właśnie do tego wątku, choć zamiast synowi króla, rolę pierwszoplanową przypisuje jego dwóm córkom.
Pewnego dnia córki Ramzesa III, przyrodnie siostry Kiki-Nefer Bastimerit i Titi-Nefer Sechmetichet, pod opieką damy dworu, bardzo wpływowej Ka-Bubui, udają się do położonej niedaleko stolicy państwa, miasta Uaset (czyli Teb), niewielkiej świątyni boga Thota, gdzie otrzymują horoskopy przepowiadające ich najbliższą przyszłość. Ka-Bubui, zapoznawszy się z nimi, wydaje się zaniepokojona, co daje młodym księżniczkom do myślenia. W drodze powrotnej karawana zostaje zaatakowana przez żołnierzy z podstępnego plemienia Meszueszów, którzy nade wszystko chcą zabić obie księżniczki. Te jednak cudem uchodzą cało i uciekają na rydwanie swoim prześladowcom. Los sprawia, że trafiają do Przeklętego Miasta, Achetaton (współczesnej Amarny), które zostało wzniesione na pustyni i uczynione stolicą dwa wieki wcześniej przez faraona Echnatona (Amenhotepa IV), w komiksie nazywanego „wielkim zbrodniarzem”. Co oczywiście jest nawiązaniem do wprowadzonej przez niego reformy religijnej, w wyniku której ponad wszystkich bogów Kemi (Egiptu) wywyższony został jeden – uosabiający tarczę słoneczną Aton. Po śmierci króla nastąpił powrót do dawnych wierzeń, a nową stolicę skazano na zapomnienie i potępienie. Teraz stała się ona kryjówką dla zagrożonych śmiercią Kiki-Nefer i Titi-Nefer.
W ślad za księżniczkami Ka-Bubui wysyła swego męża, Jahmozisa, oficera gwardii Ramzesa III, który ma dokończyć dzieła i zabić córki królewskie. Tak się jednak nie dzieje, a decyduje o tym przypadek przejawiający się pod postacią kapłana Ptahmozisa, który ujmuje się za przerażoną Kiki-Nefer. Wprowadzenie go do fabuły otwiera jednocześnie kilka nowych wątków. W ślad za nim bowiem pojawia się liczący sobie trzysta lat skryba-czarownik Amenhotep Hapu, który pamięta czasy Echnatona; był wówczas nauczycielem proroka Mozesa (Mojżesza), który – jak twierdzi Ptahmozis – miał zainspirować młodego faraona do „wielkiej herezji”. Z jakiegoś powodu służący Amenhotepowi Hapu kapłan chce poznać tajemnice proroka, sam skryba natomiast pragnie za wszelką cenę odnaleźć mumię przeklętego władcy. Wszystko to brzmi niezwykle atrakcyjnie (i takie w zasadzie jest), problem jednak polega na tym, że od pewnego momentu Baranko przestaje panować nad mnogością wątków. Bohaterowie pojawiają się i znikają bez koniecznego uzasadnienia; bywa, że wyskakują jak króliki z kapelusza (vide Titi-Nefer, która, nie wiedzieć jakim sposobem po dotarciu do Acheton rozdzieliła się od siostry) albo przepadają, jakby wpadli do głębokiej studni (wzięta do niewoli przez Meszueszów Ka-Bubui).
Ni stąd, ni zowąd Ukrainiec serwuje również czytelnikom opowieść z jeszcze bardziej zamierzchłych czasów – o faraonie Snefru (Snofru) – która, choć interesująca, nijak się ma do głównego nurtu historii. Trudno też znaleźć głębsze uzasadnienie dla wprowadzenia do fabuły postaci wojownika pochodzącego z „Ludów Morza”, który sam siebie nazywa Samsonem. Ale być może ta zagadka zostanie rozwiązana w tomie drugim. O ile scenariusz bywa niespójny – niekiedy zbyt skrótowy, w innych znów miejscach nazbyt rozwlekły – o tyle świetne wrażenie pozostawia strona graficzna. W przeciwieństwie do przeładowanego dialogami „Maksyma Osy” „Egipskie księżniczki” mają odpowiedni do tematu rozmach, dzięki czemu czuć w tym komiksie przestrzeń. Wpływa na to również fakt, że Baranko nie stroni od kadrów zajmujących połowę strony bądź nawet całostronicowych. Wprowadza także, całkowicie pozbawione dialogów i komentarza, rozbudowane sekwencje akcji (ucieczka Kiki-Nefer i Titi-Nefer przed Meszueszami, pogoń Jahmozisa za Kiki na terenie Przeklętego Miasta, pojedynek Samsona z kapłanami w Chmunu), a że z rysowaniem postaci w ruchu radzi sobie Ukrainiec znakomicie, jest co podziwiać. Nie gorzej wychodzi mu oddawanie szczegółów drugiego planu, w efekcie czego możemy podziwiać bardzo spójną i malowniczą (choć czarno-białą) wizję starożytnego Egiptu – z jego architekturą, krajobrazami, strojami i fryzurami. Jeśli tylko tom drugi okaże się bardziej spoisty fabularnie, możemy mieć do czynienia z dziełem wybitnym.