Historia w obrazkach: Strumień żydowskiej świadomości [Gusta Lemelman, Martin Lemelman „Córka Mendla. Wspomnienia” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Jeszcze jedno świadectwo zagłady Żydów. Tym różniące się od setek tysięcy innych, że opowiedziane w formie rysunkowej. Nie tyle nawet komiksowej, ale właśnie – rysunkowej. „Córka Mendla” – autorstwa Amerykanina Martina Lemelmana – to zilustrowana przez syna opowieść jego matki o Shoah. Rzadka w świecie komiksowym o tyle, że jej bohaterami są Żydzi z dawnych kresów II Rzeczypospolitej.
Historia w obrazkach: Strumień żydowskiej świadomości [Gusta Lemelman, Martin Lemelman „Córka Mendla. Wspomnienia” - recenzja]Jeszcze jedno świadectwo zagłady Żydów. Tym różniące się od setek tysięcy innych, że opowiedziane w formie rysunkowej. Nie tyle nawet komiksowej, ale właśnie – rysunkowej. „Córka Mendla” – autorstwa Amerykanina Martina Lemelmana – to zilustrowana przez syna opowieść jego matki o Shoah. Rzadka w świecie komiksowym o tyle, że jej bohaterami są Żydzi z dawnych kresów II Rzeczypospolitej.
Gusta Lemelman, Martin Lemelman ‹Córka Mendla. Wspomnienia›Martin Lemelman nie jest – w tradycyjnym znaczeniu tego określenia – twórcą komiksowym. Nie tworzy opowieści, w których elementem pchającym fabułę do przodu są w znaczącej mierze ujęte w „dymki” dialogi toczone przez bohaterów. Po napisaniu scenariusza, który – jak można się domyślać – przypomina w swej formie opowiadanie bądź nowelę, autor sporządza do wybranych fragmentów tekstu ilustracje. Jego historie mogą więc równie dobrze funkcjonować bez oprawy graficznej, choć rację mieliby ci, którzy doszliby do wniosku, że bez niej zdecydowanie tracą one na wyrazistości i znaczeniu. Lemelman jest z pochodzenia amerykańskim Żydem; jego matka, Gusta, mieszkała przed wojną na dawnych kresach II Rzeczypospolitej. Przeżyła Holokaust, po wojnie trafiła do obozu przesiedleńczego w Niemczech, a stamtąd – za Atlantyk, do Stanów Zjednoczonych. Martin przyszedł na świat w 1950 roku. Dzieciństwo spędził na nowojorskim Brooklynie, gdzie jego rodzice prowadzili sklep z cukierkami. Wiele lat później opowiedział o tych czasach w swojej drugiej książce-komiksie „Two Cents Plain: My Brooklyn Boyhood” (2010); pierwszą była „Córka Mendla”, obrazująca wojenne wspomnienia matki. Lemelman dokładnie przedstawia historię powstania „Córki Mendla”, zaznaczając przy tym, że przez długie lata matka bardzo niechętnie wracała myślami do przeżyć z czasów drugiej wojny światowej. O tym, że wszystko opowiedziała młodszemu synowi, zdecydował w dużej mierze przypadek. W 1989 roku Gusta przeżyła niecodzienny wypadek – mrożony kurczak wypadł jej z rąk i uderzył w stopę, w wyniku czego doszło do złamań kości śródstopia; kobieta nie mogła chodzić, a że mieszkała sama, Martin – za namową żony – postanowił sprowadzić matkę do swego domu w Allentown w Pensylwanii. Starszej już pani, przyzwyczajonej do pracy, trudno było, mimo poważnej kontuzji, usiedzieć w miejscu; syn starał się ją do tego skłonić, zadając pytania na temat przeszłości, prosząc o wspomnienia. Gdy wreszcie się na to zdobyła, nagrał jej relację na kasetę wideo, która następnie powędrowała do archiwum rodzinnego. Odkurzona została dopiero siedem lat później, kiedy Gusta Lemelman, z domu Mendel, zmarła. Po sześciu kolejnych Martin przystąpił do pracy nad książką. Dotychczas, od połowy lat 70. XX wieku, zajmował się ilustrowaniem dzieł tworzonych przez innych, teraz po raz pierwszy miał stworzyć rysunki do własnego, choć opartego głównie na relacji matki, tekstu. „Córka Mendla” ujrzała światło dzienne w listopadzie 2007 roku nakładem nowojorskiego wydawnictwa Free Press. Mimo bardzo poważnego tematu, znacznie odbiegającego od tego, z czym przeciętnemu czytelnikowi kojarzy się taka literatura, trudno komiks – dla ułatwienia pozostańmy jednak przy tej kwalifikacji książki – Lemelmana uznać za dzieło szczególnie wybitne czy oryginalne. Więcej nawet! Na tle innych pozycji traktujących o Holokauście – jak chociażby legendarny „ Maus” Arta Spiegelmana, „ Auschwitz” Pascala Crociego czy „ Josel: 13 kwietnia 1943” Joego Kuberta – wypada ono dość blado. Co oczywiście dotyczy jedynie wyrazu artystycznego i w żaden sposób nie odnosi się do przedstawionej w nim treści. Trudno bowiem poddawać ocenie bądź hierarchizować nieszczęścia, jakie spotkały bohaterów wspomnianych powyżej opowieści. Gdy jednak porównać wspomnienia Gusty Lemelman z innym relacjami ocaleńców z Zagłady, nie wnoszą one w zasadzie nic nowego; są kolejnym, bardzo dramatycznym, ale i zarazem typowym, elementem układanki składającej się na wielki portret polskich Żydów, którym przyszło żyć w wyjątkowo nieludzkich czasach. Rodzina Mendlów pochodziła z polskich Kresów. Gusta, córka Menachema Mendla, przyszła na świat i mieszkała w malutkiej mieścinie Germakówka w powiecie borszczowskim, w dawnym – jeszcze przed wybuchem wojny – województwie tarnopolskim. Jej wspomnienia, zilustrowane przez syna Martina, sięgają początków II Rzeczypospolitej – roku 1919. I nie są to wcale, jak można by się spodziewać, opowieści sielankowe. Utrzymanie kilkorga dzieci sprawiało bowiem niemały kłopot, w domu się więc nie przelewało, na dodatek rodzice należeli do ludzi surowych i wymagających, zwłaszcza od starszych latorośli. Jednak w porównaniu z tym, co miało nadejść, i tamte ciężkie chwile jawiły się później jak lata spędzone w Arkadii. 17 września 1939 roku na obszary te wkroczyła Armia Czerwona, na czym najbardziej ucierpiała ludność pochodzenia polskiego i ukraińskiego. Żydom nie żyło się najgorzej, choć trudno też byłoby stwierdzić, że w jakiś wyjątkowy sposób ich faworyzowano. Zasadnicza zmiana nastąpiła niespełna dwa lata później, po ataku niemieckim na Związek Radziecki, kiedy to ziemie obecnej zachodniej Ukrainy znalazły się pod panowaniem Hitlera. Ta część komiksu, obejmująca lata 1940-1945, zajmuje w „Córce Mendla” najwięcej miejsca. I – z oczywistych powodów – pozostawia po sobie najbardziej przejmujące wrażenie. Los młodziutkiej, nastoletniej Gusty był tożsamy z losem całego jej narodu – z tą różnicą, że panna Mendel, a w przyszłości pani Lemelman, znalazła się w gronie tych, którzy ocaleli. Nierzadko dzięki pomocy sąsiadów i znajomych sprzed wojny, głównie jednak – dzięki własnemu sprytowi, szczęściu bądź temu, co można określić mianem, jeśli ktoś jest wierzący, Opatrzności Bożej. Dziewczynie dane było doświadczyć prześladowań ze strony Niemców i zamknięcia w getcie, głodu i przerażenia; uniknęła jednak tego, co najgorsze – śmierci. Najstraszniejsze czasy przetrwała w lesie, ukrywając się z dwoma braćmi. Inni członkowie rodziny – matka, ojciec i pozostałe rodzeństwo (poza jedną z sióstr) – zostali zamordowani przez Niemców. Ciekawy jest też jednak wątek powojenny (a mówiąc precyzyjniej: po przepędzeniu hitlerowców z Kresów) w życiorysie Gusty, gdy, wróciwszy do rodzinnej Germakówki, przekonuje się, że wiele osób wcale nie jest zadowolonych z faktu, iż jakimś Żydom udało się ocaleć. Bo przecież teraz zaczną się upominać o swoje majątki, które zdążyły już znaleźć się w rękach nowych, nieżydowskich właścicieli. Co z miejsca nasuwa skojarzenia ze wzbudzającą swego czasu olbrzymie kontrowersje książką Jana Tomasza Grossa „Złote żniwa” (2011) oraz w nie mniejszym stopniu oprotestowanym przez środowiska prawicowe filmem „ Pokłosie” (2012) Władysława Pasikowskiego. Graficznie „Córce Mendla” bliżej jest do przywołanej trzy akapity wcześniej książki Joego Kuberta niż do uznawanego zgodnie za arcydzieło sztuki komiksowej „ Mausa” Spiegelmana. Martin Lemelman zrezygnował bowiem z charakterystycznego dla tego medium sposobu narracji; opierając się na wspomnieniach matki, stworzył cykl rysunków ołówkiem, które posłużyły mu za ilustracje do opowiedzianej przez Gustę historii (dodatkowo wplótł zachowane w rodzinnym archiwum zdjęcia i dokumenty). Co dziwić w sumie nie powinno, bo autor jest przecież przede wszystkim ilustratorem książek dla dzieci. I takie też są jego rysunki – statyczne i wyraziste, niepozostawiające miejsca na domysły, jednoznacznie kojarzące się z literaturą dziecięcą. Mimo to nie można Amerykaninowi zarzucić, że trywializuje temat. Największym minusem książki jest obecny w niej pewien chaos fabularny, który zresztą dość łatwo można wytłumaczyć. Prawdopodobnie autor, pracując nad komiksem, starał się bardzo wiernie odtworzyć opowieść swojej matki, zachowując jej sposób mówienia i nietypową składnię. Nie przeszkadzał mu też fakt, że urywała niektóre wątki i wracała do nich dopiero po jakimś czasie, ani że nawiązywała do tych samych wydarzeń w różnych momentach. W relacji filmowej, gdybyśmy widzieli opowiadającego na ekranie, nie przeszkadzałoby to zapewne aż tak bardzo, jak podczas czytania stenogramu z jego wystąpienia. A tym przede wszystkim zdaje się być „Córka Mendla” – uzewnętrznionym strumieniem świadomości.
|