Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Władysław Pasikowski
‹Pokłosie›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPokłosie
Dystrybutor Monolith
Data premiery9 listopada 2012
ReżyseriaWładysław Pasikowski
ZdjęciaPaweł Edelman
Scenariusz
ObsadaMaciej Stuhr, Ireneusz Czop, Zbigniew Zamachowski, Danuta Szaflarska, Jerzy Radziwiłowicz, Zuzana Fialova, Wojciech Zieliński, Danuta Borsuk, Andrzej Mastalerz
Rok produkcji2012
Kraj produkcjiPolska
Czas trwania102 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Bolesna lekcja patriotyzmu
[Władysław Pasikowski „Pokłosie” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Na pewno pojawią się głosy, że najnowszy film Władysława Pasikowskiego to dzieło antypolskie i szkodzące autorytetowi naszego kraju w świecie. Że jest wodą na młyn amerykańskich Żydów, domagających się restytucji dóbr materialnych należących przed wojną do ich przodków. W niczym jednak nie zmieni to faktu, że „Pokłosie” jest pierwszym obrazem, który tak boleśnie przedstawia temat mordów dokonywanych przez Polaków na swoich żydowskich sąsiadach podczas okupacji niemieckiej.

Sebastian Chosiński

Bolesna lekcja patriotyzmu
[Władysław Pasikowski „Pokłosie” - recenzja]

Na pewno pojawią się głosy, że najnowszy film Władysława Pasikowskiego to dzieło antypolskie i szkodzące autorytetowi naszego kraju w świecie. Że jest wodą na młyn amerykańskich Żydów, domagających się restytucji dóbr materialnych należących przed wojną do ich przodków. W niczym jednak nie zmieni to faktu, że „Pokłosie” jest pierwszym obrazem, który tak boleśnie przedstawia temat mordów dokonywanych przez Polaków na swoich żydowskich sąsiadach podczas okupacji niemieckiej.

Władysław Pasikowski
‹Pokłosie›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPokłosie
Dystrybutor Monolith
Data premiery9 listopada 2012
ReżyseriaWładysław Pasikowski
ZdjęciaPaweł Edelman
Scenariusz
ObsadaMaciej Stuhr, Ireneusz Czop, Zbigniew Zamachowski, Danuta Szaflarska, Jerzy Radziwiłowicz, Zuzana Fialova, Wojciech Zieliński, Danuta Borsuk, Andrzej Mastalerz
Rok produkcji2012
Kraj produkcjiPolska
Czas trwania102 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Kilka miesięcy przed niemiecką agresją na Polskę w 1939 roku Władysław Broniewski –komunista, ale i patriota z krwi i kości – napisał „Bagnet na broń”. Druga zwrotka tego wiersza zaczyna się od pamiętnych słów: „Są w ojczyźnie rachunki krzywd, / obca dłoń ich też nie przekreśli”. Abstrahując od kontekstu, w jakim słowa te zostały przed ponad siedmioma dekadami użyte przez poetę, można odnieść je również nie tyle do najnowszego filmu Władysława Pasikowskiego, co do tematu, który został podjęty przez tego reżysera w „Pokłosiu”. W naszej historii najnowszej wciąż są krzywdy, które nie doczekały się ani pokuty, ani zadośćuczynienia. Z którymi, aby odzyskać spokój sumienia, musimy zmierzyć się sami, najlepiej nie czekając, aż zostaniemy do tego przymuszeni przez instytucje międzynarodowe. Nawet jeżeli będzie się to wiązało z publicznym przyznaniem się do grzechów najcięższych i z ogólnonarodową ekspiacją. Kiedy przed dwunastu laty Jan Tomasz Gross opublikował „Sąsiadów” (w podtytule: „Historia zagłady żydowskiego miasteczka”), opowiadających o pogromie Żydów w Jedwabnem, do którego doszło w lipcu 1941 roku, krótko po zajęciu obecnych ziem Polski północno-wschodniej przez wojska nazistowskie, przez kraj przetoczyła się dyskusja historyków, polityków i publicystów. Nie obyło się przy jej okazji bez ekscesów antysemickich i bezpardonowych oskarżeń pod adresem profesora Grossa (głównie o antypolonizm). Ataki te powracały także przy innych okazjach. Gdy w sześćdziesiątą rocznicę wydarzeń ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski przepraszał w Jedwabnem za to, co miało tam miejsce podczas wojny. Gdy przed rokiem Gross wydał kolejną ze swoich kontrowersyjnych książek – „Złote żniwa” (z kolejnym wielce mówiącym podtytułem: „Rzecz o tym, co się działo na obrzeżach zagłady Żydów”). Wielce prawdopodobne, że stare demony odżyją także po wejściu do kin „Pokłosia”, choć należy mieć nadzieję, że nie będą już tak mocno straszyć jak na początku ubiegłej dekady.
Pasikowski odcisnął silne piętno na kinie popularnym III RP. Po bardzo mocnym początku – „Kroll” (1991), „Psy” (1992), „Psy 2: Ostatnia krew” (1994) – nadeszły dlań jednak lata wyjątkowo chude; kolejne cztery filmy – „Słodko-gorzki” (1996), „Demony wojny wg Goi” (1998), „Operacja Samum” (1999) oraz „Reich” (2001) – słusznie zbierały cięgi i od krytyków, i od widzów. W efekcie reżyser zrezygnował na jakiś czas z produkcji obrazów kinowych. Dodatkowo zniechęcił go fakt odmowy współfinansowania przez Polski Instytut Sztuki Filmowej scenariusza zatytułowanego „Kadisz”, który był de facto pierwotną wersją „Pokłosia”. W pewnym sensie dobrze się stało, ponieważ, odpoczywając od dużego ekranu, Pasikowski nakręcił dla telewizji dwie serie „Gliny” (2003-2008), który okazał się najlepszym serialem kryminalnym zrealizowanym nad Wisłą. Ale z pomysłu filmu o pogromie Żydów w Jedwabnem nie zrezygnował. Kiedy wreszcie po sześciu latach zastanawiania się PISF przeznaczył na „Pokłosie” (w tym czasie scenariusz został nieco przerobiony, przy okazji pojawił się nowy tytuł) 3,5 miliona złotych, praca ruszyła pełną parą. Premiera dzieła odbyła się wiosną 2012 roku podczas festiwalu w Gdyni; do kin został on jednak skierowany dopiero po pół roku – na dwa dni przed Świętem Niepodległości. I chyba nie można było lepiej trafić. Bo choć najnowsza produkcja Pasikowskiego to w zasadzie klasyczny thriller psychologiczny, opowiada ona jednak o nadzwyczaj bolesnych wydarzeniach z naszej niedawnej przeszłości. Dziennikarze obecni w maju w Gdyni uznali, że obrazowi należy się nagroda za „ujęcie traumatycznego tematu w formie, dzięki której ma on szansę dotrzeć do młodej publiczności”. W jednym się tylko nieznacznie pomylili – „Pokłosie” powinni obejrzeć nie tylko młodzi Polacy.
Fabuła filmu nie jest przesadnie skomplikowana. Ale też nie musiała być – Pasikowskiemu nie zależało przecież wcale na tym, aby dopuszczać do głosu jakieś niuanse, by kluczyć i doszukiwać się na siłę usprawiedliwienia dla czynów, które należy raczej próbować zrozumieć, nie zaś usprawiedliwiać. Dlatego wszystko rozgrywa się tu w prostym ciągu przyczynowo-skutkowym, bez wątków pobocznych i dygresji. Franciszek Kalina, nie widząc dla siebie przyszłości w komunistycznym kraju, w 1980 roku wyemigrował z Polski do Stanów Zjednoczonych. Po dwudziestu latach niespodziewanie wraca do kraju – nie z miłości ani tęsknoty do ojczyzny, a z obawy i troski o swego młodszego brata Józefa, który skonfliktował się z rodzinną wsią do tego stopnia, że opuściła go i uciekła za Ocean nawet żona (z dziećmi). Franek szybko przekonuje się, że coś rzeczywiście jest na rzeczy. W nocy ktoś wybija kamieniem szybę w oknie domu Kalinów, następnego dnia podczas pobytu w pobliskim mieście Józef zostaje dotkliwie pobity w barze przez trzech mężczyzn. Niechętnie mówi o przyczynach tej niechęci sąsiadów, ale w końcu coś się w nim łamie i prowadzi brata na pole, które odziedziczył po matce. Pomiędzy łanami zboża stoją wkopane w ziemię macewy, zbierane przez młodego Kalinę z całej okolicy – a to wybrane ze starej, pamiętającej jeszcze czasy okupacji, drogi prowadzącej do nieczynnej już garbarni, a to wykupione od okolicznych gospodarzy, którym służyły do różnych celów w obejściu. To jedyna pamiątka po mieszkających tu przed wojną Żydach. O których nikt już nie pamięta. Więcej nawet – o których nikt nie chce pamiętać. Naturalną koleją rzeczy Józef i Franek zadają sobie pytanie: Co stało się z tymi Żydami? Szukając na nie odpowiedzi, budzą śpiące od dawna demony i rozpalają emocje, co musi prostą drogą prowadzić do kolejnych dramatów.
W filmach kręconych w drugiej połowie lat 90. Pasikowski przejawiał skłonność do efekciarstwa i nadekspresyjnego aktorstwa. Wyleczyła go z tych przypadłości praca na planie „Gliny”, gdzie nie tylko nauczył się odpowiedniego operowania nastrojem grozy, ale przede wszystkim zerwał zawodową znajomość z aktorami, którym co prawda zawdzięczał swoje pierwsze sukcesy – vide Bogusław Linda, Marek Kondrat, Cezary Pazura, Olaf Lubaszenko – lecz na których w kolejnych filmach nie miał już zwyczajnie pomysłu (i tym samym bezrefleksyjnie powielał wcześniejsze). Zastąpił ich nowymi ulubieńcami, po których sięgnął również, kręcąc „Pokłosie”. Jak chociażby Jerzy Radziwiłowicz (grający starego proboszcza), Maciej Stuhr (Józef) czy Ireneusz Czop (Franek). W dramacie o konsekwencjach mordu w Jedwabnem Pasikowski zastosował wiele patentów sprawdzonych już w „Glinie”; przykładowo: sposób operowania kamerą (charakterystyczny dla thrillerów i horrorów), niepokojąca muzyka (skutecznie podnosząca napięcie), wreszcie znacznie bardziej wyrafinowane i przez to przejmujące aktorstwo. Owszem, zdarzają się i drobne mielizny, niepotrzebne uproszczenia. Chociażby portret zbiorowy mieszkańców wsi, którzy – poza jedynym Józefem – wyciosani są (niemal) wszyscy z tego samego kamienia: mają skrofuliczne twarze oprychów i mentalność półgłówków, bez przerwy wysiadują pod sklepem lub w barze, wlewając w siebie alkohol.
„Pokłosie” ratuje jednak fakt, że reżyser uniknął – choć nie do końca – pokusy uczynienia z młodego Kaliny bohatera niezłomnego. Pytany przez Franka, dlaczego właśnie on zajął się upamiętnianiem Żydów ze wsi, Józef nie znajduje żadnej górnolotnej odpowiedzi. Ot, wewnętrzny imperatyw, przymus moralny, trochę pewnie nawet ciekawość. Różni się tym od Franciszka, który w początkowych sekwencjach filmu reprezentuje modelowy wręcz przykład polskiego antysemityzmu – tego, który zdaniem wielu nie-Polaków, wysysamy z mlekiem matki, którego istnienia często sobie nawet nie uświadamiamy (gdy za wszystkie swoje niepowodzenia oskarżamy jakichś nawet nie Żydów, ale „Żydków”). Z biegiem czasu, pod wpływem coraz dramatyczniejszych wydarzeń, postawa obu braci ewoluuje, by ostatecznie przybrać wymiar zaskakujący i niejednoznaczny. I w tym momencie Pasikowski powinien film zakończyć; niestety, tak się nie stało, w efekcie czego jesteśmy jeszcze świadkami finału, który bardziej niż do amerykańskiego thrillera, pasowałby do krwawego satanistycznego horroru. Jakby Pasikowski zapomniał o tym, co sam napisał w scenariuszu. Kiedy bowiem Józef każe Frankowi pogrzebać w ogrodzie zabitego psa, stwierdza jednocześnie, że to nie Ameryka, nie zastrzelili go, ale zaszlachtowali kosą… Andrzej Wajda w rozmowie z Moniką Olejnik w TVN24 określił „Pokłosie” mianem „ostatniego dzieła polskiej szkoły filmowej”. Skoro „ostatniego”, to jednocześnie należałoby dodać: mocno spóźnionego. Nie jest to jednak winą reżysera. Swoją drogą, nadszedł już chyba teraz czas na fabularny dramat wojenny zgłębiający to, co wydarzyło w Jedwabnem w lipcu 1941 roku. Tylko kto się na taki film odważy?
koniec
14 listopada 2012

Komentarze

« 1 3 4 5
21 XI 2012   11:40:15

@menel, minuteman

Szanowni. Wiadomość, że film Pasikowskiego współfinansowała rosyjska fundacja, z mojego punktu widzenia nie pozostaje bez znaczenia, gdyż nie wierzę w rosyjskie dobroczynne fundacje na terenie Polski. Zatem choć to kwestia wiary, bez dowodów, że jacyś Rosjanie uznali, że to będzie bardzo dobrze, że film, w którym dobry Polak, to tylko taki, co macewy po polach zbiera, a na końcu to martwy Polak, powstanie, to jednak uważam, że to bardzo źle, że takie rzeczy się wydarzają. Kojarzy mi się to mniej więcej z sytuacją, gdzie Polska Fundacja Sztuki Filmowej dokłada kasę do filmu, w którym okazuje się, że Czesi własnoręcznie wymordowali w swoim kraju wszystkich Cyganów. Ciekawe, co na to powiedzieliby Czesi?

Półtorej bańki (więcej? Trzy i pół?) na to coś wyłożył też PISF i to już jest moim zdaniem skandal do kwadratu, bo to znaczy, że za powstanie tego czegoś zapłaciłem mimo woli od 20 groszy do prawie złotówki, podczas kiedy to mnie powinno się zapłacić, żebym wyraził zgodę na powstanie tego czegoś.
A skandal jest taki, że moim zdaniem artystyczna wizja to wizja artysty i nie powinna spotykać się z państwowym mecenatem, o ile uprawnieni reprezentanci państwa nie uznają, że dane dzieło artystyczne wpływa korzystnie na państwowe interesy - i nie mam tu na myśli dochodów ze sprzedaży tego dzieła, bo na opłacalność tej produkcji liczyć chyba nie można. Mam tu na myśli efekt propagandowy, pracę nad wizerunkiem Polski i Polaków nie tylko w oczach obcych, ale też własnych, co nie pozostaje bez znaczenia. Państwowe finansowanie dzieła o przekazie, że wszyscy dobrzy obywatele Polski, z małymi wyjątkami, zostali wymordowani przez pozostałych obywateli Polski, brudnych, zapijaczonych, wściekłych, jakiegokolwiek (powtórzę: jakiegokolwiek, także ścisłego, powtórzę jeszcze raz: jakiegokolwiek, także żadnego) związku z historycznymi faktami by ono nie miało, nie powinno mieć miejsca.

Co innego mecenat prywatny, tu niech sobie kręcą choćby i linę na szyję, ich sprawa. Choć dyskutować o ich wypocinach i tak można, bo po to dzieła powstają, żeby je odbierano i się nimi wzruszano.

05 I 2013   20:29:11

Autor conajmniej już w tytule recenzji "Bolesna lekcja patriotyzmu" popełnia błąd niewiedzy, lub też historycznej ignorancji. Pseudo film pt. "Pokłosie" nie jest filmem historycznym, jest fikcyjnym dziełem reżysera, który wymyśla historie tropiąc tzw. "krwiożerczy polski antysemityzm", który jak wiemy dzięki takim pseudopisarzom jak J.T.Gross jest w modzie. W modzie czyli jest zyskowny. "Pokłosie" wpisuje się w kłamliwą retorykę wszystkich polakożerców tworzących swoje paszkwile na przestrzeni ostatnich kilku lat. Ten film nie powinien być finansowany przez skarb państwa, ani nie powinna być wysyłana na niego młodzież szkolna. Ponieważ film nie przedstawia żadnej wartości historycznej, w tym miejscu raczej polecam filmy "Gen.Nil" "Katyń" "Ks.Popiełuszko", lub też niedługo "Historia Roja". Ja tylko wyczekuję filmów ukazujących bestialstwo UBecji, którą w większości stanowili żydzi, oraz większość aparatu represji komuny. Ten okres i ten wątek nie jest rozliczony, nikt za niego nie przeprosił, a tutaj akurat manipulacji nie ma. Czemu nie zajmiemy się faktami historycznymi, tylko łykamy tanie opowiastki?

« 1 3 4 5

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 4. Tajemnica goni tajemnicę
Marcin Mroziuk

26 IV 2024

Możemy się przekonać, że dla Lucy wędrówka w towarzystwie Ghoula nie jest niczym przyjemnym, ale jej kres oznacza dla bohaterki jeszcze większe kłopoty. Co ciekawe, jeszcze większych emocji dostarczają nam wydarzenia w Kryptach 33 i 32.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja ogląda: Maj 2013 (3)
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Kamil Witek

Tegoż twórcy

Kłopoty to jego specjalność
— Sebastian Chosiński

Z Londynu do Warszawy
— Sebastian Chosiński

Wallenrod PRL-u
— Sebastian Chosiński

Esensja ogląda: Maj 2013 (3)
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Kamil Witek

Tegoż autora

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.