Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 czerwca 2023
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXVI

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

  • Baltimore #1
    Mike Mignola, Christopher Golden; Ben Stenbeck
  • Jack z Baśni #1
    Bill Willingham, Lilah Sturges; Tony Akins, Steve Leialoha, Andrew Pepoy
  • Beniamin i Beniamina
    René Goscinny; Albert Uderzo
  • JLA. Wieża Babel
    Mark Waid, D. Curtis Johnson, Devin Grayson; Howard Porter, Arnie Jorgensen, Mark Pajarillo, Steve Scott, Pablo Raimondi
więcej »

Hermann Huppen, Jean Van Hamme
‹Mistrzowie Komiksu: Krwawe gody (wyd. II)›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKrwawe gody (wyd. II)
Tytuł oryginalnyLune de guerre
Scenariusz
Data wydania2016
RysunkiHermann Huppen
PrzekładWojciech Birek
Wydawca Wydawnictwo Komiksowe
CyklMistrzowie Komiksu
ISBN978-83-8069-333-3
Cena41,90
Gatunekobyczajowy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Traktat o przemocy
[Hermann Huppen, Jean Van Hamme „Mistrzowie Komiksu: Krwawe gody (wyd. II)” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Gdy spotyka się dwóch twórców tej klasy co Jean van Hamme oraz Hermann Huppen rezultat może być tylko jeden. Arcydzieło. Nawet jeżeli rzecz dotyczy sprawy pozornie tak błahej, jak weselna sprzeczka.

Paweł Ciołkiewicz

Traktat o przemocy
[Hermann Huppen, Jean Van Hamme „Mistrzowie Komiksu: Krwawe gody (wyd. II)” - recenzja]

Gdy spotyka się dwóch twórców tej klasy co Jean van Hamme oraz Hermann Huppen rezultat może być tylko jeden. Arcydzieło. Nawet jeżeli rzecz dotyczy sprawy pozornie tak błahej, jak weselna sprzeczka.

Hermann Huppen, Jean Van Hamme
‹Mistrzowie Komiksu: Krwawe gody (wyd. II)›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKrwawe gody (wyd. II)
Tytuł oryginalnyLune de guerre
Scenariusz
Data wydania2016
RysunkiHermann Huppen
PrzekładWojciech Birek
Wydawca Wydawnictwo Komiksowe
CyklMistrzowie Komiksu
ISBN978-83-8069-333-3
Cena41,90
Gatunekobyczajowy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Lekturze „Krwawych godów” towarzyszą mieszane uczucia. Najpierw można odnieść wrażenie, że oto będziemy obcować ze zwyczajną, przaśną historyjką o swojskim weselu. Z pozoru niewinna skarga na to, że przystawka w postaci pomidorów nadziewanych krewetkami jest nieświeża, mogła przecież stać się punktem wyjścia jedynie zdecydowanej ingerencji rodziny państwa młodych i szybkiej reakcji kierownika restauracji, który z uśmiechem na ustach naprawiłby swój błąd. Naprawdę mogło tak być. Czyż nie w taki sposób zachowują się cywilizowani ludzie? W tym przypadku tak się jednak nie stało i historyjka o weselu zamienia się w komiksowy traktat o przemocy.
Dotknięty do żywego uwagą o nieświeżych krewetkach kucharz i właściciel zajazdu, Franz Berger postanowił bowiem zareagować inaczej. Stwierdził mianowicie, że krewetki są w porządku, ale oczywiście może zaproponować coś innego… za dodatkową opłatą. Słysząc tę zniewagę Jean Maillard, ojciec pana młodego, a przy okazji miejscowy magnat uważający siebie za pana okolicy, podejmuje brzemienną w skutkach decyzję. Ostentacyjnie i dość niegrzecznie odmawia zapłacenia rachunku, a następnie władczym tonem nakazuje wszystkim weselnikom opuszczenie lokalu. Na tym sprawa pewnie by skończyła, ale pech chciał, że w czasie gdy wszyscy weselnicy opuszczali zajazd, panna młoda oraz żona Maillarda poszły do toalety. Goście zauważyli ich brak dopiero, gdy byli już na zewnątrz. Berger natomiast postanowił skorzystać z okazji i uczynił z nieświadomych zagrożenia kobiet zakładniczki. Rzucił tym samym wyzwanie miejscowemu panu i władcy. Żona i synowa w zamian za zapłacenie rachunku. Tak rozpoczął się dramat.
Jean Maillard wspólnie z gośćmi weselnymi, których natychmiast wcielił do swojej armii, rozpoczął oblężenie zajazdu. Sprawa zrobiła się poważna, gdy wyciągnął z bagażnika swojego samochodu strzelby, które wręczył początkowo nieco przestraszonym „żołnierzom”. Ci jednak szybko przyjęli narzucone im role i przystosowali się do sytuacji. Położona gdzieś w górach Farma Mańkuta – bo tak nazywał się feralny lokal – zostaje pozbawiona łączności ze światem, co sprawia, że ci, którzy w niej zostali są zdani na siebie. W ten sposób dwie grupy ludzi stają naprzeciw siebie i angażują się w trudną do zrozumienia walkę. Z jednej strony są ci, którzy nie potrafią przeciwstawić się charyzmatycznemu Maillardowi i ulegają jego władzy, z drugiej zaś ci, którzy całkowicie przypadkowo i często wbrew sobie znaleźli się w oblężonej twierdzy. Czy naprawdę będą do siebie strzelać z powodu rzekomo nieświeżych krewetek?
Przewracając kolejne strony komiksu czytelnik ma wrażenie, że to musi się zaraz skończyć, ktoś się przecież w końcu opamięta i powie – „stop”. To się jednak nie dzieje. Mało tego, rozwój wypadków wiąże się z eskalacją całkowicie bezsensownej przemocy, której już nikt nie jest w stanie opanować. Spirala wzajemnej nienawiści zaczyna narastać i żaden z uczestników nie myśli o tym, by zatrzymać to szaleństwo. Uśpione i stępione kulturowymi regułami instynkty stopniowo budzą się i sprawiają, że w ludziach narasta żądza zabijania. Kiedy bowiem zrobiło się na tej ścieżce pierwszy krok, dalsza wędrówka jest już bardzo łatwa. Sprzyja temu odcięte od świata miejsce, w którym powstaje iluzja bezkarności i przekonanie o tym, że nie sięgają tu reguły cywilizowanego świata.
„Krwawe gody” to bez wątpienia komiks, który można potraktować jako zjadliwą krytykę społecznych konwencji oraz hipokryzji, na której opiera się cywilizacja. Jean van Hamme niczym Wolfgang Sofsky w swoim „Traktacie o przemocy” stawia tezę, że kultura i przemoc są ze sobą nierozerwalnie związane. I nie chodzi tu bynajmniej o związek, w którym normy kulturowe stanowią narzędzie przezwyciężenia oraz opanowywania wszechobecnej przemocy. Wręcz przeciwnie, kultura jest tu potraktowana jako krucha skorupa, nieustannie nadwerężana przez kipiącą pod jej powierzchnią przemoc. Tak pisał na ten temat wspomniany powyżej Sofsky: „Przemoc jest nieodłącznym elementem kultury. Śmierć i przemoc towarzyszą jej od początku do końca. Fundament, na którym ją zbudowano, nasycony jest ludzką krwią. Kulturę wprowadza się siłą i siłą się ją utrzymuje; a ona daje człowiekowi do dyspozycji środki i narzędzia niszczenia” (s. 218). Z tego punktu widzenia kultura nie eliminuje zatem przemocy, ale wręcz przeciwnie, próbując ją ujarzmić przyczynia się w istocie do jej narastania. Tragiczna w skutkach eksplozja nagromadzonej złości i nienawiści jest tylko kwestią czasu. I to właśnie dzieje się w komiksie.
Ważną rolę odgrywa w tym procesie oczywiście władza. Władza, która powoływana jest do życia w celu wyeliminowania chaosu, ma monopol na stosowanie przemocy oraz zostaje wyposażona w narzędzia, dzięki którym jest w stanie utrzymywać porządek. To musi oczywiście doprowadzić wcześniej czy później do patologii związanej z rozmaitymi nadużyciami, gdyż władza jak wiadomo deprawuje. W „Krwawych godach” możemy śledzić ten proces obserwując poczynania Jeana Maillarda. Ten posiadacz ogromnego majątku jest przyzwyczajony do tego, że traktuje się go jak pana i władcę. Jakikolwiek sprzeciw odbiera on jak deklarację wojny. I zazwyczaj ochoczo do niej przystępuje, nawet jeśli ma się ona toczyć o coś tak błahego, jak pomidor z krewetkami. Urażona duma domaga się zemsty, bez względu na koszty.
Z tej opowieści emanuje także celowo eksponowana przez autorów groteskowość. Cała ta awantura dotyczy wszak kłótni o świeżość przystawki zaserwowanej na weselu. Przecież o takie rzeczy ludzie się nie kłócą. Niezbyt smaczne potrawy na weselach stają się co najwyżej przedmiotem uszczypliwych uwag gości weselnych formułowanych jednak na tyle taktownie, żeby państwo młodzi nie usłyszeli. W każdym razie nie podczas uroczystości. Gdyby było inaczej, to co sobota media donosiłyby o krwawych masakrach, przy których inne „krwawe gody” – te z „Gry o tron” – byłyby zaledwie remizową bijatyką. Na szczęście ludzie potrafią się kontrolować, panują nad swoimi emocjami i z uśmiechem na ustach kontynuują rytualne konwersacje, nawet gdy w wyobraźni zatapiają właśnie nóż w sercu swego rozmówcy. Jednak cała ta groteska wpisana w tę opowieść jest podszyta niepokojem. A co jeśli to jest możliwe? Co jeśli ludzie jednak są w stanie zabijać się z tak błahych powodów? Albo nawet bez powodu? Co jeśli Sofsky i van Hamme mają rację?
„Krwawe gody” to jednak nie tylko doskonale rozpisany traktat o przemocy, ale także wnikliwe studium ludzkich charakterów. Jean van Hamme tworzy imponująca galerię trzydziestu postaci, które emanują autentyzmem. Tak trzydziestu, bo nawet pies Riesling odgrywa w tym dramacie istotną i tragiczną rolę. Scenarzysta nic tu nie zostawia przypadkowi, każdy z bohaterów ma do wypełnienia rozpisaną w najdrobniejszych detalach misję. Całość można jednak docenić dopiero po drugiej lub trzeciej lekturze, kiedy już nie koncentrujemy się całkowicie na surrealistycznym rozwoju wypadków, tylko zwracamy uwagę na to, jak scenarzysta kieruje poszczególnymi postaciami. Jak rozstawia aktorów na scenie i dyryguje ich poczynaniami.
Rzecz jasna nie tylko scenarzysta wnosi się tu na wyżyny swoich umiejętności. Hermann niewątpliwie wiedząc, że ma do czynienia z nietuzinkowym scenariuszem, chciał zilustrować go w sposób wyjątkowy. Wydaje się, że dopracowane w najdrobniejszych szczegółach rysunki są nawet lepsze od tych, które można oglądać w późniejszych dziełach Dzika z Ardenów, takich jak „Bez przebaczenia” czy „Staruszek Anderson”. Podobnie, jak w wymienionych komiksach, mamy tu do czynienia z planszami wykonanymi w technice koloru bezpośredniego. Zamiast pociągniętego tuszem szkicu, widzimy plansze malowane bezpośrednio farbami. Hermann stosuje ograniczoną paletę barw – przeważają błękity i szarości, które wraz z rozwojem opowieści coraz częściej są kontrapunktowane czerwienią eksplozji, pożarów i krwi. Obrazu całości dopełniają typowo Hermannowskie twarze, z których emanuje nienawiść i gniew.
Podsumowując należy stwierdzić, że „Krwawe gody” to dzieło wybitne. Opowieść o weselnej sprzeczce, która przeradza się w wojnę trochę śmieszy, trochę straszy, ale przede wszystkim skłania do refleksji o ludzkiej naturze, kulturowych źródłach przemocy oraz patologiach związanych z władzą. Niestety wnioski jakie płyną z lektury dalekie są od jakiegokolwiek optymizmu. Wszystko wskazuje na to, że mimo postępującego procesu cywilizacji człowiek pozostaje człowiekowi wilkiem, a kultura jedynie chwilowo maskuje ten fundamentalny antagonizm. Co więcej, to maskowanie pozostawia wiele do życzenia. Kolejnych dowodów na ten stan rzeczy dostarczają codzienne relacje medialne, w których przemoc jest na porządku dziennym.
koniec
27 czerwca 2016

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Młócka
Marcin Knyszyński

6 VI 2023

W dwudziestym pierwszym wieku uniwersum Marvela wstrząsane jest co chwila wielkimi wydarzeniami, „po których nic już nie będzie takie samo”. To powtarzające się, buńczuczne hasło nie niesie nigdy aż tyle prawdy, ile chcieliby twórcy (i pewnie czytelnicy), ale zawsze zmienia jakoś układ sił w uniwersum. Jest tak również w przypadku „Tajnej inwazji”.

więcej »

Zbrodnia nie popłaca
Maciej Jasiński

5 VI 2023

„O.K. Corral” oraz „Lucky Luke: Samotny jeździec” to komiksy stworzone kilka dekad po śmierci René Goscinnego, na podstawie scenariuszy innych autorów. Próbują oni korzystać z dorobku mistrza komiksowego humoru, ale czy udało im się choć w części mu dorównać?

więcej »

Robi wrażenie
Marcin Osuch

4 VI 2023

Uczciwie przyznaję, że miałem jakieś tam oczekiwania do tego komiksu. Nie że będzie to jakieś genialne odświeżenie kultowej przecież serii, raczej zwyczajnie byłem ciekaw, jak autor rozegra starość głównych bohaterów, Thorgala i Aaricii. Ponieważ tej starości jest niewiele, to jestem nieco rozczarowany, ale patrząc na całość, muszę przyznać, że „Żegnaj, Aaricio” da się czytać i wciąga.

więcej »

Polecamy

Superbohater zza biurka

Niekoniecznie jasno pisane:

Superbohater zza biurka
— Marcin Knyszyński

Myślę, więc jestem – tym, kim myślę, że jestem
— Marcin Knyszyński

Kurde blaszka!
— Marcin Knyszyński

Podpatrywanie człowieczeństwa
— Marcin Knyszyński

Suprawielki pantechnobarok
— Marcin Knyszyński

Teraz (naprawdę) mamy kryzys
— Marcin Knyszyński

Zielone koszmary
— Marcin Knyszyński

To jest Sparta!!!
— Marcin Knyszyński

Między złotem a srebrem
— Marcin Knyszyński

Ten, którego nadejście zauważasz
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Inne recenzje

Życiowe ultimatum
— Artur Długosz

Tegoż twórcy

Gwiazda wyrwana z galaktyki
— Sebastian Chosiński

Diamenty nie zapewniają wieczności
— Sebastian Chosiński

Na miedzianej ziemi
— Tomasz Nowak

Prawo i bezprawie
— Tomasz Nowak

Odwaga i poświęcenie
— Sebastian Chosiński

Prosto i spójnie
— Dagmara Trembicka-Brzozowska

Tragedia pomyłek
— Dagmara Trembicka-Brzozowska

Co za porąbana rodzinka!
— Sebastian Chosiński

Bystanders w czasach pogardy
— Sebastian Chosiński

Słowo Boże nie zawsze niesie otuchę
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Orgia u Borgiów
— Paweł Ciołkiewicz

Pieśń o Conanie
— Paweł Ciołkiewicz

Biały Pirat i Czerwony Baron
— Paweł Ciołkiewicz

Niewyszukany erotyzm
— Paweł Ciołkiewicz

Wielka księga mądrości po fakcie
— Paweł Ciołkiewicz

„Wędrowanie jest jak sztuka”
— Paweł Ciołkiewicz

Teatr cieni
— Paweł Ciołkiewicz

To tylko sen!
— Paweł Ciołkiewicz

Albo doskonałość, albo nic
— Paweł Ciołkiewicz

„Jeśli jesteś inny, czeka cię samotność”
— Paweł Ciołkiewicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.