Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Richard Case, Grant Morrison, Sean Phillips, Ken Steacy
‹Doom Patrol #3 (wyd. zbiorcze)›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDoom Patrol #3 (wyd. zbiorcze)
Scenariusz
Data wydania20 maja 2020
RysunkiKen Steacy, Sean Phillips, Richard Case
PrzekładJacek Drewnowski
Wydawca Egmont
CyklDoom Patrol
ISBN9788328196292
Format420s. 170x260mm
Cena119,99
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Nie daj się tyranii przewidywalności!
[Richard Case, Grant Morrison, Sean Phillips, Ken Steacy „Doom Patrol #3 (wyd. zbiorcze)” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Najdziwniejsi z wszystkich bohaterów Detective Comics powracają. Trzeci, zbiorczy tom „Doom Patrol” zawiera trzynaście ostatnich odcinków runu słynnego Granta Morrisona a także pewien zabawny numer specjalny, o którym wspomnę z dalszej części recenzji. Szalony Szkot nadal potwierdza, że jego przydomek nie jest przypadkowy i choć może tym razem już tak bardzo nie zaskakuje to nadal trzyma najwyższy poziom.

Marcin Knyszyński

Nie daj się tyranii przewidywalności!
[Richard Case, Grant Morrison, Sean Phillips, Ken Steacy „Doom Patrol #3 (wyd. zbiorcze)” - recenzja]

Najdziwniejsi z wszystkich bohaterów Detective Comics powracają. Trzeci, zbiorczy tom „Doom Patrol” zawiera trzynaście ostatnich odcinków runu słynnego Granta Morrisona a także pewien zabawny numer specjalny, o którym wspomnę z dalszej części recenzji. Szalony Szkot nadal potwierdza, że jego przydomek nie jest przypadkowy i choć może tym razem już tak bardzo nie zaskakuje to nadal trzyma najwyższy poziom.

Richard Case, Grant Morrison, Sean Phillips, Ken Steacy
‹Doom Patrol #3 (wyd. zbiorcze)›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDoom Patrol #3 (wyd. zbiorcze)
Scenariusz
Data wydania20 maja 2020
RysunkiKen Steacy, Sean Phillips, Richard Case
PrzekładJacek Drewnowski
Wydawca Egmont
CyklDoom Patrol
ISBN9788328196292
Format420s. 170x260mm
Cena119,99
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Grupa superbohaterów, których moce są źródłem ich cierpienia i niechcianym brzemieniem, nadal broni świata widzącego w nich potwory i walczy o ocalenie rzeczywistości dziwniejszej niż oni sami. Oto Szalona Jane, w głowie, której walczy ze sobą kilkadziesiąt osobowości; Cliff Steele, alias Robotman, czyli ludzki mózg zamknięty w metalowym ciele; Dorothy Spinner, nastolatka materializująca swoje najgłębsze strachy; Rebis, czyli konglomerat kobiety, mężczyzny i tak zwanego Ducha Negatywnego, oraz ich mentor, szalony naukowiec Niles Caulder. Wyobraźcie sobie, że pod koniec drugiego tomu, ta dziwaczna ferajna stawić musiała czoło niejakiemu Mrocznemu Panu Evansowi i jego Inwazji Snu Erotycznego na rzeczywistość. Na sam koniec, gdy już wszystko wydawało się wracać do normy, z pewnego surrealistycznego obrazu wydostało się Nowe Bractwo Dada, z absurdalnym Panem Nikim na czele – kolesiem, wyrwanym z szalonego snu Pabla Picassa i którego widać tylko kątem oka. Pan Nikt chce zostać nowym prezydentem Stanów Zjednoczonych – w objazdową kampanię udaje się „magicznym” autobusem, napędzanym legendarnym Rowerem Hofmanna (którego sama obecność powoduje u świadków halucynacje jak po LSD), a w osiągnięciu celu pomagają mu takie indywidua jak Rękawiczka Miłości, Alias Rozmyty, Agent „!” oraz Numer Zero.
To tak słowem wstępu, który osobom zaznajomionym z poprzednimi tomami jest w sumie niepotrzebny, ale nakreśla mniej więcej charakter komiksu czytelnikom zastanawiającym się, czym w ogóle jest „Doom Patrol”. Najlepiej definiuje go chyba samo podstawowe założenie kampanii Pana Nikogo, który głośno mówi, że „Arystoteles i Newton byli starymi pierdzielami, którzy zrobili maszynę z tego wirującego, cudownego świata. Zatrzymajmy zegary i pożegnajmy się ze ścianami!”. Innymi słowy, zasiadając do lektury komiksu Granta Morrisona powinniśmy pożegnać się z rozsądkiem, ładem, racjonalnością i sztucznymi ograniczeniami, nałożonymi na naszą czytelniczą wrażliwość przez lata obcowania z popkulturą. „Powinniśmy stawić czoło tyranii przewidywalności!”.
Grant Morrison trzyma się cały czas tego samego sposobu na komiks. We wszystkich trzech tomach mamy ten sam poziom jakości, to samo szaleństwo, zagrania narracyjne, podobną komplikację fabuły i narracji. Skoro zatem znasz dwa pierwsze tomy – nie potrzebujesz recenzji trzeciego. Musisz jednak wiedzieć, że tom ów to szereg konkluzji, podsumowań i rozliczeń – z traumami, przeszłościami i własną naturą bohaterów. Tak jakby Morrison z góry wiedział, ile ma odcinków do dyspozycji i zaczął systematycznie domykać wszystkie uchylone przez siebie drzwi. To tutaj pojawia się największy chyba przeciwnik Doom Patrol – koszmarny Świecarz, który w ostatecznym rozrachunku i tak nie wywarł na członkach grupy takiego wrażenia, jak pewna przerażająca prawda o niej samej (widzowie znakomitego serialu na podstawie komiksu dobrze wiedzą o czym piszę). Każdy z bohaterów otrzymuje swoje pięć minut i szansę na swego rodzaju katharsis – każdy, nawet ten najgorszy przywódca komiksowej grupy wszech czasów, czyli Niles Caulder. Punktem kulminacyjnym całego runu jest jego pięćdziesiąty siódmy odcinek z lipca 1992 roku – zdecydowanie najważniejszy z tych, które napisał Morrison. Spuentowane zostaje tu wszystko – geneza grupy, natura wszystkich jej członków, sens jej istnienia oraz jej relacja ze światem, który nienawidzi odmieńców, choć tylko w nich może upatrywać nadziei na ratunek. „Ile razy dziennie musimy ratować ten świat, na litość boską!” – denerwuje się jeden z bohaterów i choć wie, że nigdy nie wpasuje się w realia zastanej rzeczywistości, to walczy o jej ocalenie.
„Doom Patrol” to w pewnym sensie również komiks buntu. Nie chodzi tu tylko o sprzeciw wobec szablonowego podejścia do popkultury i walkę z czytelniczymi przyzwyczajeniami. To także głos przeciwko władzy, konserwatyzmowi i nietolerancji. Morrison zaprasza na przejażdżkę Rowerem Hofmanna – nieuczęszczanymi i zarośniętymi ścieżkami. Jedziemy przez świat okropny, koszmarny i w sumie nie zasługujący na ratunek. Nikt tu „nie chce słuchać pierdół o szlachetności cierpienia”, wszyscy tu wiedzą, że to pojęcie to tylko kolejny poziom fikcji. Ból nie uszlachetnia – stąd wzięły się te wszystkie odloty i eskapizmy członków Doom Patrol, tak celnie podsumowane i opisane w ostatnim, bardzo wzruszającym odcinku.
Ale nie bądźmy tacy poważni przez cały czas. Trzeci tom bowiem zawiera także dwa przezabawne i oryginalne odcinki. Pierwszy pochodzi z regularnej serii, nosi numer pięćdziesiąty trzeci i odpowiada na pytanie co by było, gdyby „Doom Patrol” tworzyli Stan Lee i Jack Kirby pod koniec lat sześćdziesiątych. Totalne szaleństwo – parodia „offowej” narracji Kirby’ego oraz jego gigantycznych bogów-kosmitów, jakieś koniunkcje międzygwiezdne, superprzestrzenie, „wszędowieczność” (miejsce przecięcia wszystkich możliwych wymiarów) i „epickie” pojedynki. Drugi charakterystyczny odcinek to „Doom Force Special #1”, czyli kpina z „X-Force” Roba Liefelda – choć chodzi tu tak naprawdę o robienie sobie jaj z pewnego charakterystycznego komiksowego trendu z początku lat dziewięćdziesiątych. Przesadnie muskularne, roznegliżowane, zastygłe w ekwilibrystycznych pozach postacie, które przez dziewięćdziesiąt procent fabuły toczą te wszystkie swoje pstrokate, przesadzone pojedynki. Tak, to nie tylko Rob Liefeld, ale i chociażby sam Jim Lee, który najpierw rozhulał się w „X-Menach” a potem kontynuował swoje scenograficzne i narracyjne szaleństwo w „WildC.A.T.s”.
Grant Morrison zakończył swój udział w „Doom Patrol” w naprawdę świetnym stylu. Nie przeskoczył jednak sam siebie – bardzo wysoki poziom, na jaki wszedł już na samym początku, został utrzymany, ale nie rozwinięty. Nikt później mu już nie dorównał – żaden z kontynuatorów nie zdobył takiej popularności u czytelników. Od sześćdziesiątego czwartego numeru serię przejęła Rachel Pollack, której scenariusze nadal ilustrował Richard Case – grafik, który urodził się, aby rysować „Doom Patrol”. To właśnie ten odcinek był pierwszym, który wyszedł już pod egidą nowo powstałej linii wydawniczej DC, czyli słynnego „Vertigo”. Grant Morrison był bez wątpienia jednym z duchowych ojców tego jakże mocno docenionego, komiksowego przedsięwzięcia.
koniec
12 czerwca 2020

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Holmes w tunelu czasoprzestrzennym
Maciej Jasiński

26 IV 2024

„Sherlock Holmes Society” to popkulturowy miszmasz, w którym mieliśmy w jednej historii zombie, Kubę Rozpruwacza, pana Hyde’a i wiele różnych innych motywów. Czwarty album serii domykał większość wątków, dlatego ostatnie dwa albumy to jakby nowe otwarcie. A skoro tak, to autorzy postanowili przebić to, co już było. Nic więc dziwnego, że piąta część rozpoczyna się od wybuchu bomby atomowej w samym centrum Birmingham.

więcej »

Zagubiony w samym sobie
Andrzej Goryl

25 IV 2024

„Czarny Młot” to seria, która miała bardzo intrygujący początek, ciekawie się rozwijała, ale jej zakończenie było co najmniej rozczarowujące. Po drodze ukazało się też kilka komiksów pobocznych, które w większości nie prezentowały zbyt wysokiego poziomu. Podobnie sprawa się ma z najnowszą publikacją z tego uniwersum – albumem „Pułkownik Weird. Zagubiony w kosmosie”.

więcej »

Dyskretny urok showbiznesu
Paweł Ciołkiewicz

24 IV 2024

Nestor Burma to prywatny detektyw, który ma skłonność, naturalną chyba u prywatnych detektywów, do wpadania w tarapaty. Po „Mgle na moście Tolbiac”, „Ulicy Dworcowej 120” oraz „Awanturze na Nation” dostajemy kolejny album z jego przygodami. „Chciałeś mnie widzieć martwą?” to opowieść o intrydze rozgrywającej się w świecie musicali.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Gryź, żuj, przełykaj!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Brudny Harry w świecie „Pulp Fiction”
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Panie Brubaker, cóż pan zrobił?
— Dagmara Trembicka-Brzozowska

Czarno-czarny świat
— Marcin Knyszyński

Supernoir
— Marcin Knyszyński

Dziwowiska część druga
— Marcin Knyszyński

Najdziwniejsi z dziwnych
— Marcin Knyszyński

„Josephine… I’ll send you all my love”
— Sebastian Chosiński

Ludzki umysł
— Paweł Ciołkiewicz

Prawdziwe kłamstwa
— Paweł Ciołkiewicz

Tegoż autora

Beznadziejna piątka
— Marcin Knyszyński

Oto koniec znanego nam świata
— Marcin Knyszyński

Miecze i sandały
— Marcin Knyszyński

Z rodzynkami, czy bez?
— Marcin Knyszyński

Hola, hola, panie Straczynski!
— Marcin Knyszyński

Żadna dziura nie jest dość głęboka
— Marcin Knyszyński

Uczta ekstremalna
— Marcin Knyszyński

Straczynski Odnowiciel
— Marcin Knyszyński

Cztery wywiady, coś tam pomiędzy i pogrzeb
— Marcin Knyszyński

Bez emocji
— Marcin Knyszyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.