Tajemnica złotej maczety: O wolność waszą i naszą [Władysław Krupka, Jerzy Wróblewski „Tajemnica złotej maczety #4: Tragiczny dzień” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Konrad Wągrowski Tydzień temu pozostawiliśmy naszego bohatera, polskiego pilota na obczyźnie, w momencie gdy oficjalnie przystąpił do arabskiego ruchu oporu w Algierii, skierowanemu przeciwko francuskim kolonizatorom. Ale… o jaki dokładnie ruch oporu chodzi, kto przeciw komu tutaj walczy? Zacznijmy więc dzisiejszą recenzję od małego rysu historycznego.
Konrad WągrowskiTajemnica złotej maczety: O wolność waszą i naszą [Władysław Krupka, Jerzy Wróblewski „Tajemnica złotej maczety #4: Tragiczny dzień” - recenzja]Tydzień temu pozostawiliśmy naszego bohatera, polskiego pilota na obczyźnie, w momencie gdy oficjalnie przystąpił do arabskiego ruchu oporu w Algierii, skierowanemu przeciwko francuskim kolonizatorom. Ale… o jaki dokładnie ruch oporu chodzi, kto przeciw komu tutaj walczy? Zacznijmy więc dzisiejszą recenzję od małego rysu historycznego.
Władysław Krupka, Jerzy Wróblewski ‹Tajemnica złotej maczety #4: Tragiczny dzień›Algieria znalazła się pod panowaniem francuskim w pierwszej połowie XIX wieku. Podbój tego terenu planował już Napoleon Bonaparte, udało się to zrealizować jednak już po jego śmierci. W owym okresie Algieria była częścią Turcji Osmańskiej, która, choć jej wcześniejsza potęga była już mocno nadszarpnięta, wciąż panowała nad rozległymi obszarami Europy, Azji i Afryki. Algieria ze względu na swe położenie, bliskość ziemiom francuskim, leżącym po drugiej stronie Morza Śródziemnego, była dla Francji łakomym kąskiem, oczekiwano tylko na odpowiedni pretekst do inwazji. Okazja zdarzyła się w 1827 roku, gdy – to nie żart – dej Algieru Hussein uderzył konsula Pierre’a Debala… packą na muchy. Tę zniewagę należało pomścić i w maju 1830 roku ogromne siły inwazyjne o liczności blisko 30 000 żołnierzy wypłynęły z Tulonu. Wojna trwała krótko, po zaledwie trzech tygodniach Algier został zdobyty i ogłoszono francuskie panowanie nad tymi obszarami. Mimo wszystko trudno było mówić o całkowitym zdławieniu arabskiego oporu i ujarzmieniu przeciwnika. Od samego początku powstawały organizacje stawiające sobie na cel wyrzucenie Francuzów z Algierii, nigdy na tym obszarze nie zapanował spokój. Na czele sił arabskich stanął wspominany w poprzedniej części komiksu „Pustynnych szlakach” emir Abd el Kader, któremu udało się zjednoczyć pod swym berłem liczne zwaśnione wcześniej stronnictwa. W 1832 wybuchła kolejna wojna, która trwała przez dwa lata i zakończyła się rozejmem i podziałem Algierii na strefę francuską i arabską. Francuzi jednak nie odpuścili, kolejna wojna w 1844 roku zakończyła się likwidacją państwa algierskiego i zajęciem Maroka, Abd el Kader musiał uciekać. Kolejna brutalna wojna miała miejsce w 1871 roku, w jej trakcie nie zabrakło okrucieństwa po obu stronach, odczuwanego w dużej mierze przez ludność cywilną. Nienawiść do Francuzów narastała. Nie pomagał też z pewnością narzucony system polityczny. Algieria, co ciekawe, nie była traktowana jako kolonia czy protektorat, ale jako integralna część państwa francuskiego. Rdzenni mieszkańcy formalnie byli poddanymi francuskiego króla, ale nie mieli praw publicznych, nie mogli wybierać swych przedstawicieli do parlamentu. A to czyniło ich oczywiście obywatelami drugiej kategorii. Widać też było, że metropolia traktuje te ziemie jako obszar dla eksploatacji, nie jako tereny równe z Francji europejską. Do tego dochodziły podziały na gruncie ekonomicznym – europejscy osadnicy, zamieszkujący przede wszystkim obszary nadmorskie byli dużo bogatsi od tubylców. Mimo tego, że Francja robiła pewne pozorujące ruchy konsolidacyjne (jak np. wspólną naukę w szkołach dla dzieci francuskich i arabskich), integracja była fikcją. Po pierwszej wojnie światowej zaczął rozwijać się świadomy algierski ruch narodowowyzwoleńczy (aktywnym jego uczestnikiem był m.in. wnuk Abd el Kadera Chalid). Powstawały kolejne niepodległościowe partie polityczne i ruchy religijne. Wydaje się jednak, że stan nieustającej wojny miedzy powstańcami a siłami francuskimi, jaki ukazują w swym komiksie Krupka i Wróblewski jest mocno przesadzony. Akcja toczy się w 1942 roku, a faktem jest, że nasilenie działalności narodowowyzwoleńczej nastąpiło jednak później. Pierwszym impulsem było lądowanie sił amerykańskich w 1942 roku, które zachwiało francuską potęgą w tym rejonie i ośmieliło ruchy arabskie. Do bezpośrednich walk doszło w 1945 roku, a wojna wyzwoleńcza wybuchła w 1954 r. po klęsce francuskiej w Indochinach, co ośmieliło Algierczyków. Konflikt zakończyła ostatecznie kilka lat później decyzja prezydenta Charlesa de Gaulle’a, który ogłosił wycofanie się Francuzów a Algierii (co zresztą zaowocowało nienawiścią licznych rodaków i kilkoma zamachami na życie generała, o czym wiemy choćby z „Dnia Szakala” Forsytha). Na razie jednak mamy rok 1942 przed inwazją aliantów, a wojna domowa w komiksie trwa. Witold zdobywa szacunek i zaufanie bojowców, uznanie ich dowódcy i przyjaźń jednego z nich, Allala. Bogiem a prawdą nie do końca wiadomo, czym sobie na to zasłużył. W komiksie (w poprzednim zeszycie) oglądaliśmy jego jedną jedyną akcję, w której raczej pełnił rolę asystenta, a poza tym wysłuchaliśmy tylko wielu deklaracji z obu stron, jak to bardzo cenią się nawzajem i cieszą, że mogą wspólnie walczyć o słuszną sprawę. Tak czy inaczej, Witold otrzymuje w ramach uznania (choć nie wiadomo właściwie za co) ową tytułową złotą maczetę oraz nową misję – musi przeniknąć między kolonizatorów i wspierać grupę dywersyjną – a właściwie egzekucyjną, bo jej zadaniem jest eliminowanie wyższych francuskich urzędników. Z tym przenikaniem w szeregi Europejczyków to chyba znów nie za bardzo się udaje, bo właściwie już podczas pierwszej misji następuje wpadka – Witold w kobiecym przebraniu (!) zostaje zdemaskowany, rozpętuje się strzelanina, w której ginie towarzysz naszego bohatera (co, wbrew intencjom twórców, pozostawia czytelnika w zasadzie niewzruszonego, bo niespecjalnie miał okazję poznać tą postać). Jeśli ta złota maczeta miała przynosić szczęście, to po tej pierwszej akcji wracałbym do dowódcy oddziału z reklamacjami. Na szczęście wkrótce lądują Amerykanie i Witold może snuć plany o powrocie do polskiego lotnictwa. To już drugi album z tego cyklu z akcją całkowicie umiejscowioną w Algierii. Dosyć nietypowy koncept, być może Krupka był zainspirowany afrykańskimi przygodami Franka Dolasa w „Jak rozpętałem drugą wojnę światową”, być może chciał nakreślić mniej oczywisty szlak tułaczki polskiego żołnierza, a być może chciał po prostu być oryginalny. Jego bohater miał wspierać ruch narodowowyzwoleńczy, a jego algierska wersja wydawała być się ciekawsza od ogranych Francuzów (tych z maquis), Greków czy Jugosłowian (choć należy nadmienić, że wobec tego nasz bohater nie walczy przeciwko tym, którzy najechali Polskę, czyli Niemcom lecz dawnym sojusznikom Francuzom - co prawda tu podległym Vichy). Niestety, Krupka nie ma ani wiedzy, ani talentu, by ten konflikt ciekawie przedstawić. Jak wspominałem, bohaterowie wygłaszają głownie różne napuszone frazesy, nie ma na lekarstwo jakichś kulturowych różnic, ciekawostek, nawet rysy bohaterów Wróblewski rysuje raczej na modłę europejską. Z egzotyki zostają pustynie, palmy i trochę orańskich uliczek. Tym razem Wróblewski przypomina sobie, że w zasadzie bohaterami komiksów jest trzech czarkowskich chłopców, i wrzuca dużo więcej rysunków, gdy siedzą zasłuchani w opowieść naszego bohatera. A to – niestety – wiąże się znów z pokazywaniem, jak bardzo Krupka nie umie pisać młodzieżowych dialogów („Maciek! Nie przerywaj panu Witoldowi!”). Chłopcom sekunduje dzielnie główny bohater, bowiem możemy zapoznawać się z jego osobistymi refleksjami w stylu „Zaczyna się pierwszy etap moich nieznanych przygód, co mi przyniesie najbliższa przyszłość?” czy „Wygląda na to, że ryzyko stało się moim zawodem”, a w starszej wersji – opowieściami o fascynacji uprawą kwiatów i robieniem konfitur. Mimo tych ułomności, w dużej części właściwych dla całej serii, „Tragiczny dzień” to album lepszy od poprzedniej części. Przynajmniej powolna budowa napięcia kończy się dramatycznym i dynamicznym finałem, a finałowe lądowanie amerykańskich wojsk jest zapowiedzią zmiany scenerii w kolejnych zeszytach.
|