Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Instytucjonalny obrońca pokrzywdzonych, czyli Józefa Mackiewicza przygody z reportażem, część 2

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 7 »
Z publicystycznych tekstów Józefa Mackiewicza, publikowanych w okresie międzywojennym na łamach wileńskiego „Słowa”, wyłania się obraz człowieka niezwykle wrażliwego na ludzką krzywdę. Był bowiem Mackiewicz dziennikarzem uczulonym na wszelkie przejawy łamania prawa przez państwową administrację. Dzięki temu określono go – zaszczytnym, choć jedynie honorowym – tytułem „instytucjonalnego obrońcy pokrzywdzonych”.

Sebastian Chosiński

Instytucjonalny obrońca pokrzywdzonych, czyli Józefa Mackiewicza przygody z reportażem, część 2

Z publicystycznych tekstów Józefa Mackiewicza, publikowanych w okresie międzywojennym na łamach wileńskiego „Słowa”, wyłania się obraz człowieka niezwykle wrażliwego na ludzką krzywdę. Był bowiem Mackiewicz dziennikarzem uczulonym na wszelkie przejawy łamania prawa przez państwową administrację. Dzięki temu określono go – zaszczytnym, choć jedynie honorowym – tytułem „instytucjonalnego obrońcy pokrzywdzonych”.
III. Commedia dell’arte (artykuły i reportaże polityczne z lat 1924-1939)
Na początku małe wyjaśnienie: w zasadzie wszystkie artykuły i reportaże omawiane w tym podrozdziale mogłyby zostać umieszczone w części poprzedniej, zatytułowanej „Instytucjonalny obrońca pokrzywdzonych”. Mogłyby, choć – z paru względów – postanowiłem je rozdzielić, chcąc przy tym zachować integralność tamtej części, zawierającej w całości omówienie tzw. reportaży interwencyjnych. Tu więcej będzie artykułów, polemiki, komentarzy, nieco mniej reportaży, choć wszystko to dotyczyć będzie tego samego tematu – stosunków politycznych, społecznych i gospodarczych na Wileńszczyźnie i Polesiu w okresie II Rzeczypospolitej. Więcej też uwagi poświęcę komentarzom Mackiewicza i jego walce ze stereotypowym widzeniem Kresów przez Polaków z centrum kraju i jego zachodniej części. Oddam również głos dziennikarzowi – komentatorowi politycznemu, który krytyce poddaje najprzeróżniejsze działania rządu, parlamentu i – będące wytworem ich pracy – ustawy. Warto wyjaśnić także, skąd pochodzi tytuł tego podrozdziału. Otóż tak nazwał Mackiewicz jeden ze swoich artykułów poświęconych pracy sejmu przedwojennego. Tytuł ten jednak, jak sądzę, oddaje coś więcej, doskonale obrazuje bowiem politykę państwa – wraz z jej wszystkimi absurdami i nieudolnością – w stosunku do wschodnich jego połaci, zamieszkanych w większości przez ludność niepolskiego pochodzenia, którą należało – zdaniem działaczy „państwowotwórczych” – jak najszybciej spolszczyć, zapominając, pomijając milczeniem lub po prostu dławiąc siłą jej własne aspiracje narodowe. Sam tytuł jest więc wystarczającym komentarzem.
1. Zgoda z Białorusinami – w interesie Polski
13 stycznia 1924 roku, w początkach swojej dziennikarskiej kariery, został Mackiewicz odkomenderowany przez swego brata Cata na „akademię poselską” do kina „Helios” w Wilnie. W spotkaniu z mieszkańcami miasta udział wzięli posłowie: Helman, Marian Zyndram-Kościałkowski1) i Jan Dębski (z Polskiego Stronnictwa Ludowego „Wyzwolenie”), Norbert Barlicki2) (z Polskiej Partii Socjalistycznej) oraz Michalak (z Narodowej Partii Robotniczej). Do przemówienia każdego z nich odniósł się Mackiewicz krytycznie, najbardziej jednak dotknął go atak Barlickiego na „Słowo” i reprezentowaną przezeń ideę monarchiczną. Poseł socjalistyczny, odnosząc swoją wypowiedź do wileńskiego dziennika, miał powiedzieć: Litwini kowieńscy woleli się zrzec swoich ziem historycznych, niż wejść w porozumienie z nacjonalizmem polskim. Młody, dwudziestodwuletni wówczas dziennikarz ripostował na łamach „Słowa”: Nie jesteśmy obrońcami nacjonalizmu polskiego, przeciwnie, jesteśmy przez nacjonalistów uważani za pismo szkodliwe. Na temat Litwinów dodawał zaś: […] nacjonalizm litewski nie tylko nie jest mniejszy od polskiego, jak się jemu [tj. Barlickiemu] wydaje, lecz przeciwnie – jest stokroć większy, gorączką nacjonalizmu jest tam ogarnięty cały naród, co zresztą stanowi cechę narodów małych i maleńkich.
Gniew z punktu widzenia Mackiewicza jak najbardziej słuszny; publicysta inaczej zareagować po prostu nie mógł, będąc samemu przeciwnikiem wszelkich nacjonalizmów i głosząc wszem i wobec „ideę krajowości”, nawołując przy tym do odbudowania Wielkiego Księstwa Litewskiego. Jednak i Barlicki miał w swojej wypowiedzi słuszność, ale swój atak skierował pod niewłaściwy adres. Trudno bowiem zarzucać nacjonalizm komuś, kto oficjalnie popiera narodowe dążenia Białorusinów, pisząc: wspólna dola i niedola z Białorusinami i przyjaźń z nimi jest kwestią naszego interesu, nie tylko państwowego, ale i narodowego. Dobrze rozumiany interes państwowy Polski idzie po linii zgody z Białorusinami. Słowa te były polemiką z dyrektorem gimnazjum białoruskiego w Wilnie Radosławem Ostrowskim, który w liście do Witolda Abramowicza, działacza Towarzystwa Polsko-Białoruskiego, zarzucał mu ucisk Białorusinów przez polski rząd. Mackiewicz polemizował z nim w dobrej wierze, mając cały czas nadzieję, że pokojowe współżycie, współistnienie obu narodów, połączone ze wzajemnym poszanowaniem, jest możliwe.
W lipcu 1924 roku „Słowo” wypowiedziało się przeciwko ustawom językowym. Krytykował je przede wszystkim w swoich artykułach wstępnych redaktor naczelny dziennika, Stanisław Cat-Mackiewicz; potępiał je również Józef Mackiewicz, uważając za wynik „kombinacji” ministra Stanisława Grabskiego i posła Stanisława Thugutta. Ustawy te – przeprowadzone przez rząd Władysława Grabskiego3) – były próbą określenia własnego stanowiska wobec kwestii mniejszościowej. Rząd stanął bowiem wobec problemu poważnych napięć i niepokojów na ziemiach wschodnich (przybierały one czasem nawet postać wystąpień partyzanckich ludności białoruskiej, wspieranych przez sąsiada ze wschodu). Premier Grabski skłaniał się ku programowi asymilacji państwowej, lecz podjęte przezeń działania były w praktyce nader ostrożne i nieadekwatne do wymagań chwili. Uchwalone w lipcu 1924 ustawy o używalności języka i organizacji szkolnictwa w województwach wschodnich, zapewniające językowi polskiemu przewagę w administracji i oświacie, wywołały wzburzenie wśród ludności niepolskiej. Całkowicie popierający jej dążenia Józef Mackiewicz pisał na ten temat: Ustawa Językowa zamiast uspokoić, zaogniła tylko sprawę narodowościową, dolała oliwy do wrzenia i rewolty mniejszości narodowej. Krytykując politykę rządu, słał dziennikarz „Słowa” pod adresem Władysława Grabskiego następującą uwagę: Odpowiedzialność jest ciężarem, nieodpowiedzialność jest rajem prawdziwym dla demagogii.
2. „Akt wybitnie antykulturalny”
3 sierpnia przybył do Wilna na specjalny odczyt główny inicjator owych ustaw, profesor Stanisław Grabski. Chcąc przekonać słuchaczy, bronił ustaw językowych, zdaniem Mackiewicza ze stanowiska nacjonalisty polskiego. Dyskusja wykazała, że profesor Grabski nie zna dostatecznie różnic pomiędzy kwestią białoruską a stosunkami w Galicji Wschodniej. Podczas dyskusji przytoczono zupełnie przekonywujące dowody, że niektóre postanowienia ustaw, być może zupełnie realne, a może nawet pożądane w Galicji Wschodniej, są nierealne lub szkodliwe w zastosowaniu do Ziem Wschodnich – napisał Mackiewicz dwa dni później w „Słowie”. Nie mniej kontrowersji wywoływała w tym czasie kwestia reformy rolnej. Bardzo radykalny program premiera, odnoszący się do ziem wschodnich, odrzucił sam rząd. Projekt ten (jak i „patologiczny” projekt PSL-Wyzwolenia) poddawał Mackiewicz totalnej krytyce, oskarżając o to, że chce skasować wielką własność. Zauważał przy tym: Niszcząc większą własność ziemską, niszczymy niewątpliwie najsilniejszą siłę płatniczą. Nie ma najmniejszej obawy, aby rzesze mało- i bezrolnych obdarowanych cudzą własnością mogły tę siłę płatniczą zastąpić. Utrzymanie więc wielkiej własności ziemskiej leżeć powinno w interesie tych wszystkich obywateli naszego państwa, którzy nie spekulują na otrzymanie działek rolnych z reformy. Rząd tymczasem największe podatki narzucił na właścicieli wielkich majątków, jakby zapomniał, że to przecież większa własność ziemska wniosła na własnych plecach złotego do skarbca Rzeczypospolitej. W dalszej części artykułu, zastanawiając się, jak wyjść z gospodarczych problemów, dochodzi Mackiewicz do wniosku, że należałoby obniżyć nadmierne płace robotników, zmniejszyć wydatki państwowe i nie stawiać przed sobą na przyszłość zbyt wielu zadań do spełnienia, często całkiem iluzorycznych.
Marian Zyndram- Kościałkowski<br/>Fot. Wikipedia
Marian Zyndram- Kościałkowski
Fot. Wikipedia
W roku 1925 dyskusja nad reformą rolną trwała nadal. W komisji sejmowej obalono projekt posła Kopczyńskiego. Pojawił się wówczas drugi projekt, posła Poniatowskiego z PSL-Wyzwolenie, według Mackiewicza zbliżony do wzorów bolszewickich. W tej sytuacji endecy (skupieni wówczas w Związku Ludowo-Narodowym) postanowili popierać mniejsze zło, czyli projekt Kopczyńskiego. Taktyka taka jest naszym zdaniem błędna i taktykę tę będziemy zwalczać – pisał Mackiewicz, uznając ten projekt za nieodpowiadający interesom państwa ani miast oraz niezapewniający rozwoju kultury rolnej i niewzmacniający polskiej pracy kulturalnej na wsi. Szczególnie krzywdził on Ziemie Wschodnie, gdy wyznaczał tu maksimum nadziału na 66 procent więcej niż na innych terenach (tj. 25 zamiast 15 ha), pozostawiając przy tym takie samo maksimum ziemi wolnej od wywłaszczenia. […] uderza nas wyraźnie niekonsekwencja, jeżeli nie zła wola ustawodawcy – komentował Mackiewicz.
1 2 3 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.