„Pożyteczni idioci” ze Skandynawii [Liza Marklund „Czerwona Wilczyca” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl W końcu lat 60. ubiegłego wieku świat zachodni oszalał! Na punkcie komunistycznych Chin i ich przywódcy Mao Tse-Tunga (czy też, jak powinno się pisać dzisiaj, Mao Zedonga). Studenci zachodnioniemieccy, francuscy, skandynawscy tworzyli organizacje maoistyczne, a niektórzy nawet – chcąc wywołać rewolucje we własnych krajach – sięgali po broń terroryzmu. Do tych właśnie wydarzeń nawiązuje „Czerwona Wilczyca” Lizy Marklund.
„Pożyteczni idioci” ze Skandynawii [Liza Marklund „Czerwona Wilczyca” - recenzja]W końcu lat 60. ubiegłego wieku świat zachodni oszalał! Na punkcie komunistycznych Chin i ich przywódcy Mao Tse-Tunga (czy też, jak powinno się pisać dzisiaj, Mao Zedonga). Studenci zachodnioniemieccy, francuscy, skandynawscy tworzyli organizacje maoistyczne, a niektórzy nawet – chcąc wywołać rewolucje we własnych krajach – sięgali po broń terroryzmu. Do tych właśnie wydarzeń nawiązuje „Czerwona Wilczyca” Lizy Marklund.
Liza Marklund ‹Czerwona Wilczyca›Szwedka Liza Marklund zadebiutowała jako autorka powieści kryminalnych przed trzynastoma laty. Wydała wówczas znakomicie przyjętego przez czytelników „ Zamachowca” (1998), w którym powołała do życia postać Anniki Bengtzon, dziennikarki sztokholmskiej popołudniówki „Kvällspressen”. Książka sprzedała się znakomicie, nikt więc nie miał wątpliwości, że pojawienie się jej ciągu dalszego jest jedynie kwestią czasu. I tak też się stało. Z jedną tylko, małą różnicą. W kolejnych odsłonach cyklu Marklund przedstawiła nie dalsze, ale wcześniejsze losy swojej, nie zawsze wzbudzającej sympatię, ale na pewno charyzmatycznej i godnej szacunku, bohaterki. „ Studio Sex” (1999), „ Raj” (2000) oraz „ Prime time” (2002), poza rozwiązywanymi przez zaciętą i ambitną żurnalistkę zagadkami kryminalnymi, przedstawiały również jej kolejne perypetie zawodowe (walka o pozycję w gazecie) oraz osobiste (rozbicie małżeństwa Thomasa Samuelssona, związek ze skromnym urzędnikiem z Vaxholmu oraz dwukrotne macierzyństwo). Piąta część serii – zatytułowana „Czerwona Wilczyca” (2003) – wprowadza istotną zmianę, ponieważ jest pierwszą, której akcja została umieszczona już po traumatycznych wydarzeniach, które stały się udziałem Anniki w „Zamachowcu”. „Kvällspressen”, po okresie spadku notowań na rynku prasowym, przeżywa właśnie wzrost sprzedaży, co przekłada się oczywiście także na zwiększone dochody. Redaktor naczelny Anders Schyman nie ma wątpliwości, że to w dużej mierze jego zasługa – to on przecież wytyczał drogę rozwoju pisma w ostatnich latach i starał się ją w żelazny sposób realizować (nawet jeśli wiązało się to z prowadzeniem wojen podjazdowych wewnątrz koncernu wydającego popołudniówkę). Choć oczywiście do zwiększonego zainteresowania czytelników gazetą przyczyniły się również sensacyjne artykuły Anniki, w których opisywała ona swoje perypetie z Zamachowcem (sic! tak jest w książce). Chcąc odwdzięczyć się dziennikarce, która kiedyś pomogła mu zresztą rozprawić się z poprzednim naczelnym „Kvällspressen”, Torstenssonem, Schyman proponuje jej stanowisko jednego z szefów wydania, ale ta – co jest dla Andersa całkowicie niezrozumiałe – odmawia. Bengtzon woli bowiem pisać, niż redagować, tym bardziej że wskoczyła właśnie na kolejnego „konika” – terroryzm. Po zrelacjonowaniu tragicznych wydarzeń 11 września w Nowym Jorku i rok później na wyspie Bali, teraz postanawia zająć się miejscowymi terrorystami sprzed ponad trzydziestu lat. Jej kolejny artykuł ma dotyczyć aktu sabotażu, który miał miejsce w listopadzie 1969 roku w bazie lotniczej F21 w Luleå na dalekiej północy Szwecji. W wyniku eksplozji nie tylko wyleciał wówczas w powietrze samolot myśliwski Draken, ale stracił również życie jeden z młodych żołnierzy. Sprawy nigdy nie wyjaśniono, zadowalając się enigmatycznym stwierdzeniem, że za zamachem na pewno stoją agenci sowieccy. Zainteresowanie Anniki tym aktem terroru nie jest przypadkowe. Analizując nierozwiązane sprawy sprzed lat, uznała bowiem, że ta jest najmniej znana i najbardziej tajemnicza. Przy okazji dowiedziała się także, że niejaki Benny Ekland, redaktor „Norrlands-Tidningen”, lokalnej gazety z Luleå, dotarł ponoć do informacji rzucających nowe światło na zamach. Wbrew woli Schymana, Bengtzon leci więc na północ, aby spotkać się z kolegą po fachu i wymienić się posiadaną wiedzą. Na miejscu czeka na nią niespodziewana i szokująca wieść – Ekland nie żyje. Został potrącony przez samochód niedaleko miejsca zamieszkania w Svartöstaden na przedmieściach miasta, dzień po publikacji artykułu na temat wydarzeń w bazie F21. Czy to przypadek? Bardzo szybko okazuje się, że nie. Dziennikarce udaje się bowiem dotrzeć do jedynego świadka zabójstwa, o czym natychmiast informuje komisarza Larsa Gunnara Suupa z posterunku w Luleå. Ten nie jest zaskoczony, ponieważ raport z obdukcji zwłok, jaki otrzymał, również nie pozostawia wątpliwości – to było morderstwo z premedytacją. W takiej sytuacji Suup wraz z oficerem prasowym bazy F21, kapitanem Petterssonem, dochodzą do wniosku, że mogą pozwolić sobie na mały „przeciek” do prasy i podrzucają Annice kilka informacji na temat zamachu z 1969 roku. Choć oficjalnie oskarżono o niego Sowietów, policja i wojsko miało podejrzenie, że stoją za nim szwedzcy działacze maoistyczni, a przede wszystkim młody mężczyzna noszący pseudonim Ragnwald, który rozpłynął się w powietrzu w dzień po ataku. Ponoć przeniósł się do Hiszpanii, gdzie został zawodowym zabójcą na usługach ETA. A teraz wrócił. Z bagażem nowych i kompletnie zaskakujących informacji Bengtzon wraca do Sztokholmu, gdzie doganiają ją kolejne wieści – już po jej wyjeździe w Luleå zamordowany został świadek zabójstwa Eklanda. Wkrótce niewyjaśnionych mordów jest więcej. Annika, ku zaskoczeniu policji – czym wprawia w zdumienie nawet swego starego znajomego, komisarza Q – odkrywa dowód na to, że są one powiązane ze sobą. Najbliżsi ofiar w dzień po ich śmierci otrzymali bowiem anonimowe listy, w których znalazły się napisane odręcznie cytaty z… Mao Tse-Tunga. Wszystko wskazuje więc na to, że za zbrodniami stoi fanatyczny Ragnwald, który chce tym sposobem zatrzeć wszelkie ślady swojej działalności w Szwecji. Pisząc „Czerwoną Wilczycę”, Liza Marklund dotknęła wciąż jeszcze bolesnego miejsca. „Czerwona zaraza”, która opętała w końcu lat 60. młodzież Europy Zachodniej zatoczyła bardzo szerokie kręgi, a wielu ówczesnych działaczy radykalnych kółek lewicowych w przyszłości stało się szanowanymi politykami – tak było chociażby w Niemczech Zachodnich (vide Joschka Fischer, minister spraw zagranicznych Niemiec w latach 1998-2005), we Francji, także w Szwecji (czemu bliżej przyjrzał się Leif GW Persson w drugiej części swojej „Trylogii policyjnej” – „ W innym czasie, w innym życiu”). Krytykując ich przeszłość, szwedzka pisarka na swoją ofiarę – oczywiście fikcyjną – wybrała minister kultury w rządzie socjaldemokratów Karinę Björnlund, z którą notabene Bengtzon miała niewyrównane rachunki sprzed dziesięciu lat, co zostało opisane w pierwszej chronologicznie powieści serii, czyli „Studiu Sex”. Nie można jednak traktować „Czerwonej Wilczycy” jako książki rozliczeniowej, na takie potraktowanie powieść jest zdecydowanie zbyt płytka – nie zgłębia bowiem tematu, a jedynie się po nim prześlizguje. I nic w tym w zasadzie dziwnego, ponieważ Marklund potraktowała dramatyczne wydarzenia z końca lat 60. jedynie jako pretekst do zawiązania intrygi kryminalnej. W porównaniu z „Prime time” czy „Zamachowcem” piąta część perypetii Anniki zaskakuje pozytywnie. Przede wszystkim autorce udaje się udanie przedstawić ewolucję głównej bohaterki – od zakompleksionej (zresztą nie bez powodów) dziewczyny z prowincji do w pełni świadomej swoich wartości profesjonalnej dziennikarki, która, gdy tylko uważa, że racja jest po jej stronie, potrafi postawić się twardo nawet szefowi. A tym razem rzeczywiście walka między nią a Schymanem jest ostra. Bengtzon podejrzewa bowiem, że Anders zdecydował się wykorzystać zdobywane przez nią informacje do osiągnięcia własnych celów. Co ciekawe, gra, która toczy się za plecami dziennikarki, może uderzyć również pośrednio w jej przyjaciółkę Anne Snapphane. Jakby tego było mało, dużo dzieje się także w życiu osobistym Anniki, która zyskuje coraz większą pewność, że jest zdradzana przez Thomasa. Jeszcze parę lat wcześniej w takiej sytuacji zapewne podkuliłaby ogonek i oskarżyła samą siebie o życiowe nieudacznictwo, teraz jednak podejmuje walkę, udowadniając, że gdy w grę wchodzi interes rodziny (a zwłaszcza dzieci), potrafi być twarda i bezkompromisowa. I to właśnie rozbudowane tło obyczajowe powieści podnosi wartość „Czerwonej Wilczycy”, pozwalając jednocześnie przymknąć nieco oko na przesadnie naiwny wydźwięk polityczny wątku stricte kryminalnego.
|
bardziej streszczenie niz recenzja...