Kraut-rock zabarwiony soulemDzisiaj wielu młodym fanom muzyki rockowej trudno będzie zapewne uwierzyć, iż trzydzieści lat temu krajem, który nadawał ton rozwojowi muzyki rockowej w Europie były… zachodnie Niemcy (wtedy jeszcze, w opozycji do proradzieckiej Niemieckiej Republiki Demokratycznej, zwane Republiką Federalną Niemiec).
Sebastian ChosińskiKraut-rock zabarwiony soulemDzisiaj wielu młodym fanom muzyki rockowej trudno będzie zapewne uwierzyć, iż trzydzieści lat temu krajem, który nadawał ton rozwojowi muzyki rockowej w Europie były… zachodnie Niemcy (wtedy jeszcze, w opozycji do proradzieckiej Niemieckiej Republiki Demokratycznej, zwane Republiką Federalną Niemiec). Przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych przyniósł bowiem w Niemczech najprawdziwszy urodzaj w doskonałe kapele, które bardzo często swym poziomem i wizją artystyczną znacznie przewyższały to, co działo się na Wyspach Brytyjskich i po drugiej stronie Oceanu. Los i łaskawość fanów obeszły się jednak z większością z tych zespołów niezbyt sprawiedliwie. Owszem, na trwałe przeszły do historii angielskie grupy: DEEP PURPLE, BLACK SABBATH, LED ZEPPELIN, YES, GENESIS czy KING CRIMSON; mało kto jednak – chyba tylko najbardziej zagorzali fani kraut-rocka (tak bowiem, w niezbyt wyszukany zresztą sposób, określano „germańską” odmianę rocka progresywnego) – pamięta jeszcze takie nazwy, jak 2066 & THEN, CAN, JANE, KING PIN MEH, EPITAPH, GOMORRHA czy chociażby EMERGENCY. A zaryzykuję twierdzenie, że ich muzyczne dokonania niewiele ustępują osiągnięciom owych znacznie bardziej znanych i popularnych dziś kapel brytyjskich. Czeska inwazja EMERGENCY to jeden z mniej znanych przedstawicieli kraut-rocka, mimo że w skład zespołu, któremu od początku do końca przewodził Hanus Berka, weszło – przynajmniej w późniejszym okresie jego istnienia – kilku niezwykle doświadczonych i zasłużonych dla niemieckiego rocka muzyków. Berka był z pochodzenia Czechem; urodził się – 15 grudnia 1941 roku – w Pradze w rodzinie o bogatych tradycjach muzycznych (jego ojciec był m.in. muzykiem w praskiej filharmonii). Hanus od dziecka więc uczył się grać na fortepianie, a od piątego roku życia brał już profesjonalne lekcje muzyki klasycznej. Mając lat trzynaście dał pierwszy koncert publiczny. Z biegiem czasu poznawał także inne instrumenty (gitarę, klarnet, saksofony), stając się prawdziwym multiinstrumentalistą. A że jego pracowitość była wprost proporcjonalna do talentu, nie musiał zbytnio martwić się o zatrudnienie: skorzystał z nader intratnej propozycji Praskiego Studia Jazzu Tradycyjnego, tam właśnie znajdując etat. Był m.in. aranżerem Karela Gotta, który w tamtym okresie na pewien czas wrócił do śpiewania jazzu, z nim także koncertował w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, razem spędzili rok w klubach i kasynach Las Vegas. W międzyczasie grywał Berka za Oceanem z czeskimi muzykami, którzy niebawem stali się najprawdziwszymi instytucjami amerykańskiej sceny jazz-rockowej: pianistą i perkusistą Janem Hammerem (podporą MAHAVISHNU ORCHESTRA) oraz basistą Miroslavem Vitousem (który przeszedł do historii jako członek WEATHER REPORT). Po powrocie do Europy nie znalazł już Berka azylu w spacyfikowanej Czechosłowacji zamieszkał więc w Monachium w Niemczech zachodnich. I tu o pracę martwić się nie musiał. Wkręcił się do zespołu wystawiającego niemiecką wersję musicalu „Hair”, gdzie zresztą poznał kilku innych muzyków – emigrantów z rodzinnego kraju: Milosa Vokurkę (później znanego jako Milos Reddy), Ottona Bezloję i Jiriego Matouseka. Wraz z nimi – oraz Szkotem Barrym Newbym i Niemcem Udo Lindenbergiem – w roku 1970 powołał do życia zespół EMERGENCY. Pierwszy koncert grupa dała w grudniu; parę tygodni później zwyciężyła w bawarskim festiwalu muzycznym i w nagrodę podpisała kontrakt z wytwórnią CBS Records. Debiutancki album grupy – zatytułowany po prostu „Emergency” – ukazał się w czerwcu 1971 roku. Progresywnie i soulowo Krytycy, choć nie wpadli w zachwyt, zgodni byli co do tego, że grupa zasługuje na szczególną uwagę. Ich muzykę określono mianem „orkiestrowego jazz rocka” (nie ma co ukrywać, że to przede wszystkim wpływ klasycznego wykształcenia Berki) i przyrównano do dokonań bliskiej soulowi grupy BLOOD, SWEAT & TEARS. Tak zresztą miało pozostać do samego końca istnienia EMERGENCY! Wizytówką grupy – poza wpływami soulu – stały się jednak także częste zmiany składu, które z jednej strony powodowały nieustanny dopływ świeżej krwi, z drugiej jednak – niekiedy nader skutecznie dezorganizowały pracę nad nowymi kompozycjami. Po wydaniu pierwszej płyty z zespołem pożegnał się Lindenberg, a krótko po nim odszedł Newby. Tego drugiego zastąpił wkrótce Frank Diez (wcześniej muzyk KARTHAGO, później znany głównie z występów w ATLANTIS i z zespołem Petera Maffaya); znacznie dłużej poszukiwano godnego następcy Niemca – został nim w końcu perkusista Curt Cress, którypo EMERGENCY grywał m.in. zespołach PASSPORT, SNOWBALL, wspomagał 2066 & THEN, w latach osiemdziesiątych współpracował z Falco, a w połowie następnej dekady na krótko odnalazł się w składzie SCORPIONS Dzisiaj głównie komponuje muzykę do niemieckich seriali sensacyjnych. Nieco wcześniej, jeszcze przed zatrudnieniem Cressa, w maju 1972 roku na rynku pojawił się drugi longplay – „Entrance”. Tym razem dziennikarze nie szczędzili zespołowi pochwał wśród których padały nawet stwierdzenia, iż drugiego takiego zespołu w Niemczech nie ma! Co ważniejsze: w słowach tych nie było nawet cienia przesady. Krytycy i fani padli więc na kolana, na próżno jednak, ponieważ w trzy miesiące po wydaniu płyty z kapelą postanowił rozstać się Diez. EMERGENCY zatem, zamiast odcinać kupony od wielkiej popularności „Entrance"… – przestało istnieć. U szczytu sławy… Na szczęście, nie na długo. W grudniu 1972 roku Berka zebrał bowiem zupełnie nowy skład, w czym wydatnie wspomógł go niedawny jeszcze wokalista ORANGE PEEL Peter Bischof. Oczywiście nie zrobił tego bezinteresownie, ponieważ liczył na to, że w nowym składzie EMERGENCY właśnie jemu przypadnie rola frontmana. Skład uzupełnili: brytyjski gitarzysta Richard Palmer-James (mający na koncie współpracę m.in. z KING CRIMSON i SUPERTRAMP), pianista Veit Marvos (wcześniej w 2066 & THEN), basista o swojsko brzmiącym imieniu i nazwisku Yerzy Ziembrowski oraz bębniarz Bernd Knaak. Ta właśnie szóstka odpowiedzialna jest za powstanie najlepszej płyty w dorobku EMERGENCY – „Get Out To The Country” (1973). Pozycję zespołu ugruntowały cieszące się popularnością single – „Confessions” i „The Flag” – oraz trasa koncertowa zorganizowana przez wydawcę albumu, wytwórnię Brain Records (będącą filią Metronome), w której brały udział także inne znakomite kapele ze stajni „Mózgu": JANE i NOVALIS. Dodatkową nobilitacją były występy u boku „gwiazd z Zachodu": DEEP PURPLE, STONE THE CROWS oraz EKSEPTION (komu dziś jednak mówią coś dwie ostatnie nazwy?). Po wyczerpującej trasie promującej „Get Out To The Country” znów zmienił się skład. Mimo to Berka utrzymał zespół przy życiu i w marcu 1974 roku ponownie wszedł do studia, aby pod okiem legendarnego niemieckiego producenta Dietera Dierksa nagrać czwartą płytę – „No Compromise”. I chociaż muzyka nadal była utrzymana w bliskim soulowi klimacie, to jednak nosiła dużo więcej cech klasycznego rocka symfonicznego; zawsze czujni krytycy, dostrzegli także pewne formalne podobieństwo do grupy CHICAGO. Kto wie, czy ten album popularnością nie przebiłby poprzedniej płyty, gdyby… miał go kto promować. Gdy jednak przyszło do trasy, okazało się – nie po raz pierwszy zresztą – że zespołu nie ma, ponieważ muzycy rozeszli się w półtora miesiąca po zakończeniu nagrań. Po kilku następnych miesiącach EMERGENCY pojawiło się ponownie na scenie muzycznej zachodnich Niemiec – i znowu w nowym składzie. No, może nie do końca nowym, albowiem do zespołu postanowił wrócić Diez (w międzyczasie okrzyknięty najlepszym rockowym gitarzystą nad Renem). Inna sprawa, że był to już tylko przysłowiowy „łabędzi śpiew”. Dawnej popularności grupie odzyskać się już nie udało. 1 września 2003 |
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay, tym razem wydany w RFN, na którym Orkiestra Gustava Broma wykonuje utwory Pavla Blatnego.
więcej »W połowie lat 70. zespół Can zmienił wydawcę. Amerykanów z United Artists zastąpili Brytyjczycy z Virgin. Pierwszym albumem, jaki ujrzał światło dzienne z nowym logo na okładce, był „Landed” – najsłabszy z wszystkich dotychczasowych w dorobku formacji z Kolonii.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album z „trzecionurtowymi” kompozycjami Pavla Blatnego w wykonaniu Orkiestry Gustava Broma.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
— Sebastian Chosiński
Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński
W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński
Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński
Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński
Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński
„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński
Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński
W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński
Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński