Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Dwutakt: Usuwamy najsłabsze utwory z albumów Metalliki

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski

Dwutakt: Usuwamy najsłabsze utwory z albumów Metalliki

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Garage Inc.
J.W.: To co, usuwamy „Tuesday’s Gone”?
Pi: W żadnym razie! Według mnie najsłabiej poradzili sobie z kompilacją utworów Mercyful Fate. Do tego to najdłuższy numer na płycie.
J.W.: Hmm, ale jak to? Jednak to metal, a nie żadne country.
Pi: A „Mama Said”? I ten klip z Hetfieldem w wieśniackim kapeluszu.
J.W.: „Mama…” jest jednak ok., a „Tuesday’s Gone”… Wiesz, serio, mogli sobie darować…
Pi: Ale Lynyrd Skynyrd to ty szanuj, bo pojadą po tobie, jak po Neilu Youngu w „Sweet Home Alabama”. A na serio, to zastanawiam się, czy jednak nie wyciąć któregoś z coverów Motörhead z końcówki drugiej płyty. Ja wiem, że Metallica walnie przyczyniła się do przypomnienia o ekipie Lemmy’ego kolejnemu pokoleniu słuchaczy, ale poza „Overkill” to poradzili sobie raczej średnio.
J.W.: O to dobry pomysł! Trochę na odwal się te covery.
Najsłabsze ogniwo: Covery Motörhead (oprócz „Overkill”)
WASZ EKSTRAKT:
70,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
S&M
Pi: Mam sentyment do tej koncertówki, choć wiadomo, że Michael Kamen nie do końca poradził sobie z przearanżowaniem utworów Metalliki na orkiestrę. Najdobitniejszymi przykładami faktu, że zespół sobie, a orkiestra sobie widać w ultraszybkim „Battery” i „Enter Sandman”.
J.W.: Oj tak, początek tego koncertu jest wspaniały. Końcówka słaba. „Enter…” brzmi jakoś tak nijako oraz chaotycznie. Za ironię dekady można tu uznać fakt, że przecież to największy hit Metalliki!
Najsłabsze ogniwo: „Enter Sandman”
WASZ EKSTRAKT:
20,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
St. Anger
J.W.: Narażę się, ale ja lubię tą płytę i to bardzo!
Pi: Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. I mówię szczerze, a nie dlatego, że modnie jest atakować ten album. Nie tylko słabo brzmi, ale do tego to nie są utwory, a zlepki pomysłów. Łatwiej mi wymienić najlepszy utwór, niż najgorszy, a jest nim „Some Kind of Monster” i to też w wersji z EP, a nie z podstawowej płyty. Ale ok, skoro założenie jest by wybierać te najsłabsze ogniwa, to może „Shoot Me Again” – jest długi, męczący i Hetfield drze się jak początkujący muzyk na pierwszej demówce.
J.W.: Ech, dla mnie to ostatnia w pełni szczera płyta Metalliki (nie liczę „Lulu”). Słabo wypada „Purify”, ale resztą jest momentami fenomenalna. Zresztą ponoć sam Jimmy Page jest fanem tego krążka.
Pi: Jimmy Page to niech się nie wymądrza, tylko niech się sam zabiera do nagrywania nowej muzyki. A co do szczerości, to krytykując „St. Anger” najczęściej się mówi, że Meta właśnie chciała się podpiąć pod popularny wówczas nu metal. Gdzie więc szczerość?
J.W.: Wiesz, ja odbieram muzykę nie przez pryzmat postów mądrali z mediów społecznościowych, ale przez to, co sam słyszę. Metallica zawsze szukała. „Load” to taka ich odpowiedź na alternatywę czy nawet grunge. Ważne, że na „St. Anger” zagrali ten nowoczesny metal po swojemu i moim zdaniem zrobili to bardzo dobrze. Poza tym posłuchaj wokalu – Hetfield wykrzyczał tu chyba całą frustrację z minionych lat. Może nie wracają do tej płyty na koncertach, bo kojarzy im się ze złym okresem w ich życiu, ale nie umniejsza to albumowi jako takiemu.
Pi: Gdyby była dobrze przyjęta, to by wracali. I absolutnie się z tobą nie zgodzę. „St. Anger” miał być ukłonem w stronę nowoczesności, ale Metallica tego nie czuła. Muzycy się męczą, producent poszedł do kibla, a słuchacze dostali półprodukt. I do tego napakowany po brzegi. Nie ma się co kopać z koniem. Na ostatniej płycie Linkin Park też poszli w disco i z daleka czuć, że to nie ich bajka. Tak jak było ze „Scream” Chrisa Cornella. Gratulacje za odwagę i chęć poszukiwania, ale za efekt pała. W przypadku Hammetta, Hetfielda i reszty może dałoby się to uzasadnić takim skokiem w bok, gdyby wydawali płyty częściej. A tak, pozostało rozczarowanie. Ponieważ uważam cały materiał za słaby, niczego mi nie szkoda, więc możemy wyrzucać „Purify”.
Najsłabsze ogniwo: „Purify”
WASZ EKSTRAKT:
70,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Death Magnetic
J.W.: Powrót do korzeni, ale niestety moim zdaniem wymuszony i słaby.
Pi: Zdecydowanie lepszy niż „St. Anger”, ale tu nie dojdziemy do konsensusu. Ma jednak problem, że jest za długi. Generalnie Metallica jest jednym z tych zespołów, które nie wiedzą kiedy przestać i gdyby standardem CD były dwie godziny, to by tyle natłukła materiału. Co w takim razie wycinamy?
J.W.: „Cyanide”?
Pi: Specjalnie celujesz w moje ulubione kawałki?
J.W.: Ten twój gust… Przerażasz mnie…
Pi: Ja bym wyrzucił nudny i najdłuższy, instrumentalny „Suicide & Redemption”.
J.W.: A faktycznie, słabizn jest dużo więcej!
Najsłabsze ogniwo: „Suicide & Redemption”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Lulu
Pi: „Lulu” to chyba najbardziej kontrowersyjny projekt zespołu, nawet bardziej od „St. Anger”. Mnie specjalnie nie zdziwił, ponieważ znałem wcześniej dokonania Lou Reeda. Może dlatego nie skreślam go, jak wielu fanów.
J.W.: No właśnie, to jest bardzo dobra płyta i mówię to z pełną odpowiedzialnością za moje słowa! Ale trzeba być jednak trochę otwartym na muzykę, by ją polubić.
Pi: Bardzo dobra to może nie, ale na pewno nie tak zła, jak się o niej mówi. A broniłbym jej bardziej gdyby nie prawie dwudziestominutowe znęcanie się nad gitarą Lou Reeda w „Junior Dad”. To nie przyjemne, przesterowane solówki Neila Younga, których mógłbym słuchać bez końca, a prawdziwa kastracja bębenków usznych.
J.W.: Smęcą to dopiero w „Dragon” i to jego bym usunął.
Pi: Mimo wszystko to nic w porównaniu ze sprzężeniami elektrycznej gitary w „Junior Dad”.
J.W.: To dziwne, że nie lubisz „Junior Dad”. Pamiętam, że wielu znanych muzyków podawało ten utwór jako perełkę tej płyty.
Pi: A jak często przesłuchałeś te dwadzieścia minut sprzężeń? Lou Reeda można kochać albo nienawidzić (to częstsze), ale miał ciągoty do masakrowania dobrych utworów. Nie wiem czy słyszałeś co zrobił z „Solsbury Hill” Petera Gabriela na płycie „And I’ll Scratch Yours”, który był jego ostatnim nagraniem przed śmiercią, ale za coś takiego powinno się zakazywać zbliżania do gitary na odległość 10 metrów.
J.W.: Widzę, że nie Cię nie przekonam…
Najsłabsze ogniwo: „Junior Dad” vs. „Dragon”
WASZ EKSTRAKT:
70,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Hardwired… To Self Destruct
Pi: Cwaniaki, materiału tyle, że starczyłoby na jedno CD, ale jak się wydaje dwa, to w podsumowaniach sprzedaży inaczej jest liczone i łatwiej zdobyć pierwsze miejsce. Jak dla mnie materiał z pierwszej płyty całkowicie mnie zaspokaja i całą drugą można sobie darować.
J.W.: Tak, drugie CD jest słabe poza końcówką, gdy panowie przypominają sobie, jak grać thrash.
Pi: Krótka piłka, najsłabszym ogniwem jest…
J.W.: Stawiam na „Am I Savage?”!
Pi: Może być. Strasznie się wlecze. A jednak to nasuwa pytanie o to, skąd się wziął tak powszechny entuzjazm względem tej płyty, skoro ustaliliśmy, że aż tak super nie jest.
J.W.: To proste – głód fanów po wielu latach oczekiwania; mimo wszystko pierwsze CD to niemal same hity; płytę numer 2 wieńczy najlepszy numer Metalliki od dekady! Sam wpadłem w tą pułapkę pisząc recenzję tego albumu. Dziś nie wracam do „Hardwired…” niemal w ogóle, podczas gdy wczoraj słuchałem „St. Anger”…
Najsłabsze ogniwo: „Am I Savage”
koniec
« 1 2
24 czerwca 2020

Komentarze

24 VI 2020   16:57:15

Nigdy nie zrozumiem fenomenu popularności tego zespołu. "Kill 'em All" to taka chamska zrzynka z "Wild Cat" Tygers of Pan Tang, a wszystko co wydali później (do czasu czarnego albumu) to gdzieś trzecia liga thrash metalu. O reszcie nie wspominam, bo to już kategoria "polskie kabarety".

24 VI 2020   17:46:21

@R.F. - Czyli Metallica skończyła się na Tygers of Pan Tang?

24 VI 2020   19:10:39

Jak najbardziej - nie trzeba Rogowieckiego ani Brzozowicza żeby stwierdzić czym podczas nagrywania debiutu "inspirowali" się Amerykanie. :D

24 VI 2020   22:00:44

Skąd fenomen popularności zespołu? Myślę, że odpowiedź jest prosta: grali wpadające w ucho melodie.

Nie bez powodu Metallica coverowała "Stone cold crazy" Queen, który (o dziwo) jest uważany za jednego z prekursorów thrashu.

A tak wogóle historia rocka to jedno wielkie zrzynanie od poprzedników.

24 VI 2020   22:14:18

Po odejściu Burtona dużo stracili na kreatywności. No i zaczęły się jakieś dziwne decyzje.

Np. "...And Justice For All" to jedyna znana mi płyta metalowa na której nie ma basu. Czytałem gdzieś opowieść inżyniera dźwięku, który nagrywał ten album, że płyta przed masteringiem brzmiała świetnie i potężnie. Wtedy do studia przyszedł Ulrich i kazał realizatorowi przesunąć wszystkie gałki od niskich tonów na 0. Facet to zrobił myśląc, że Ulrich żartuje. Ale perkusista z poważną miną oznajmił mu, że tak ma zostać. Potem była jeszcze interwencja u Hetfielda, która nic nie dała bo ten poparł Ulricha. Wyobrażam sobie minę Newsteda jak pierwszy raz usłyszał płytę. Brzmienia "St Anger" i "Death Magnetic" nie skomentuję bo to jakiś żart, uszy krwawią.

Zdecydowanie najlepszym albumem jest "Ride..". Ani jednego słabego numeru, choć "Trapped.." i "Escape" rzeczywiście trochę odstają. "Call of Ktulu" = potęga, jak ktoś czytał opowiadanie to szczególnie podniosła końcówka z tymi bębnami ładnie ilustruje tekst. Ta płyta ma energię, której trochę brakuje "Masterowi". "Things that should not be" wlecze się i wlecze nic z tego nie wynika.

Ostatni album spoko, ale za długi, wywalił bym te wolne numery.
Ogólnie kapela dobra, ale od lat 90. mocno pogubiona, jakby nie mogli się zdecydować, czy grają metal czy hard rock.

25 VI 2020   12:13:42

Dość długo miałem dość Metalliki — i dlatego, że nasłuchałem się jej w podstawówce, przez parę lat częściej niż czegokolwiek innego, i dlatego, że za dużo ochów, achów. Teraz co prawda nie wracam — poza „Lulu”, który to album zachwycił mnie od początku, ale trudno mi go traktować jako ich płytę: to dzieło Reeda i współpracowników — niemniej kiedy już słyszę, nieomal zawsze sprawia mi to niemałą przyjemność. Wystarczającą, by postawić Metallikę ponad inne klasyczne thrashe (np. nudny Slayer), chyba że taki uznać Celtic Frost ;-) A gdyby potępiać tych, co „nie mogą się zdecydować, czy grają metal, czy hard rock”, trzeba by było skreślić połowę co cięższej klasyki z lat 70. — tylko po co? :>

26 VI 2020   10:20:02

Dyskografia Metalliki jako metafora ludzkiego żywota

Kill 'Em All - szczęśliwy, niedojrzały, beztroski przedszkolak
Ride the Lightning - dobry uczeń, zaczyna dojrzewać
Master of Puppets - naprawdę świetnie sobie radzi w szkole, świadectwo z czerwonym paskiem
...And Justice for All - ojciec mu zmarł, zorientował się, że życie jest do bani, ma doła i zaczyna nienawidzić życia, jego oceny spadają do 3/4
Metallica (The Black Album) - skończył gimnazjum, popala marihuanę w weekendy, ledwo dostał się do technikum
Load - rzucił szkołę, handluje prochami, zażywa herę i kokę
ReLoad - jest bezdomnym ćpunem, ledwo mu starcza na prochy
St.Anger - przedawkował i prawie umarł. Jest na dnie.
Death Magnetic - trafił na odwyk, jest czysty, pracuje na stacji benzynowej
Lulu - po latach nadużywania dostał psychozy i zamordował 13 osób. Dożywocie w psychiatryku.
(Hardwired... to Self-Destruct nie słuchałem i nie zamierzam)

26 VI 2020   16:51:16

Co do skracania "St. Anger", polecam trochę inne podejście do tematu - "Blessed Anger", czyli płyta skrócona o jakieś pół godziny:
https://www.youtube.com/playlist?list=PLtzrMM6fkX-CQ5Yp46rVsfYVy9N_KuBYE

Szczególnie ciekawie wypada wspomniane w tekście "Some kind of monster", tutaj dość radykalnie przemontowane. Brzmienie pozostaje bez zmian, ale dzięki solidnemu odchudzeniu płyta nawet daje się słuchać.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

Prezenty świąteczne 2017: Po muzykę Super Deluxe marsz!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

50 najlepszych płyt 2016 roku
— Esensja

Po płytę marsz: Boże Narodzenie 2016
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Dwutakt: Metalliki trzeba po prostu słuchać
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski

Po płytę marsz: Kwiecień 2016
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Pakiet startowy: Metallica
— Esensja

Wybierz najlepsze utwory Metalliki!
— Esensja

Weekendowa Bezsensja: 50 najgorszych okładek płyt 2011 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kolejne podsumowanie muzyczne roku 2011
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Prezenty świąteczne 2011: Muzyczne zachcianki
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Z tego cyklu

Narzędzie dla kustosza Metalliki, czyli o „S&M 2” słów kilka
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski

Kolejna niezła płyta Wielkiego Zespołu… tylko
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski

Metalliki trzeba po prostu słuchać
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski

Led Zeppelin skończył się na Kill’Em All?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski

Tegoż autora

Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.