Pot i Kreff: 10 mega płyt koncertowych 2008Chociaż rok 2008 dawno za nami, pozwolę sobie na jeszcze jedno podsumowujące zestawienie. Tym razem 10 najlepszych płyt koncertowych wydanych w 2008 roku – a było w czym wybierać.
Piotr ‘Pi’ GołębiewskiPot i Kreff: 10 mega płyt koncertowych 2008Chociaż rok 2008 dawno za nami, pozwolę sobie na jeszcze jedno podsumowujące zestawienie. Tym razem 10 najlepszych płyt koncertowych wydanych w 2008 roku – a było w czym wybierać. 10. „Live in Anaheim”, Ian Gillan „Live in Anaheim” to solidny kawałek hard rocka w starym stylu. Gillan śpiewa na luzie, podobnie towarzyszący mu muzycy. Nawet zgrane szlagiery Deep Purple potrafią zagrać świeżo i z polotem. Jest też gratka dla fanów obeznanych z koncertowym wcieleniem Głębokiej Purpury – spory set przekrojowy prezentujący solowe dokonania Gillana. 9. „At the Arena ov Aion – Live Apostasy”, Behemoth Pierwsze wydawnictwo koncertowe w dorobku Behemotha to rzecz na najwyższym światowym poziomie. Zresztą nie mogło być inaczej. Mięsiste brzmienie, energia i rewelacyjnie zgrana publiczność, która energicznie wyśpiewuje gitarowe riffy. Śmiało poczyna sobie Inferno wyciskający pot z perkusji – tłucze z siłą karabinu maszynowego. Uczta dla uszu każdego fana brutalnej odmiany metalu. 8. „Shine a Light”, The Rolling Stones Czyli ścieżka dźwiękowa do filmu Martina Scorsese. Każdy fan rocka powinien obejrzeć ten obraz, co nie znaczy, że ma pominąć CD. Wręcz przeciwnie – Rolling Stonesi to klasa sama w sobie i bez względu na to, ile płyt koncertowych mają w dorobku, zawsze warto sięgnąć po następną. Zwłaszcza że mamy tu kilka zacnych niespodzianek: gościnne występy takich gwiazd jak Buddy Guy, Christina Aguilera i Jack White z The White Stripes. 7. „Black Symphony”, Within Temptation Nie jestem specjalnym fanem Within Temptation i sięgnąłem po tę płytę bez przekonania. Jednak to, co usłyszałem, zwaliło mnie z nóg. Potężne brzmienie – nie tylko żywej orkiestry, ale też elektrycznych instrumentów – a do tego anielski głos Sharon den Adel, która na żywo wypada nawet lepiej niż na płytach studyjnych. Jej duet z Anneke van Giersbergen (ex The Gathering) to prawdziwa ozdoba tego wydawnictwa. Polecam nie tylko mrocznej młodzieży. 6. „Live at Palladium”, Aga Zaryan Zmieniamy klimat na bardziej subtelny. Każdy, kto widział klub Palladium, mógł się zastanawiać, czy nadaje się on na koncert delikatnej muzyki jazzowej, jaką proponuje Aga Zaryan. Po przesłuchaniu tej płyty znikają wszelkie wątpliwości. Jest tak, jak powinno być – kameralnie i nastrojowo. Znalazło się miejsce zarówno dla szalonych improwizacji, jak i dla pięknego głosu Zaryan. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana jazzu, ale nie tylko. 5. „Live in Warsaw”, IAMX Tak wysokie miejsce w niniejszym notowaniu IAMX zdobył nie tylko dlatego, że koncert został nagrany w Polsce. To kawałek porażającej energią muzyki. Studio imienia Agnieszki Osieckiej w radiowej Trójce to miejsce magiczne, może dlatego grupa Chrisa Cornera dała tam tak niesamowity koncert. Na tyle się wyróżniający, że Corner, nie mając ochoty na wydawanie albumów na żywo, bez wahania zgodził się opublikować ten materiał – za co jestem mu dozgonnie wdzięczny. 4. „Chaos in Motion 2007–2008”, Dream Theater W spisie oficjalnej dyskografii zespołu album ten widnieje pod hasłem DVD. Na szczęście można znaleźć też edycję na CD, i to nie byle jaką – od razu trzypłytową. Ci, którzy mieli styczność z bogatą ofertą koncertowych dokonań zespołu, wiedzą, że Dream Theater nie zawodzi. W końcu to jeden z najlepszych estradowych zespołów świata. Najwyższa jakość wykonania, a przy tym luz, jakiego nie powstydziłyby się kapele punkowe. A przecież utwory Dream Theater do prostych nie należą – ot, choćby na trzeciej płycie są dwa liczące grubo ponad 20 minut. 3. „Begins”, Blue Floyd Blue Floyd to jedyny cover band na świecie, który może się równać ze swoimi mistrzami. Nie dlatego, że gra perfekcyjnie jak oni, tylko dlatego, że robi to po swojemu. W bluesowej stylistyce kawałki Pink Floyd zyskały całkiem nową jakość, ale jednocześnie wyraźniej widać ich genialność. Choć w sumie nic dziwnego, skoro zabrali się do nich członkowie takich formacji jak The Allman Brothers Band, Gov’t Mule, The Black Crowes i Bloodline. 2. „Live in Pittsburgh Civic Arena”, The Doors I kolejne po Blue Floyd nagranie wyciągnięte z archiwum. Wiadomo, że scena była żywiołem Jima Morrisona. Tu jednak mamy do czynienia z nieco innym obrazem Doorsów – nie jako teatru jednego aktora, ale pełnokrwistego zespołu. Każdy z jego członków ma tu swoje pięć minut, a szaleństwa Morrisona nie przysłaniają pozostałych trzech muzyków. Na tej płycie wyraźnie słychać, że każdy z nich miał swój własny styl i stanowił idealne dopełnienie całości, jaką znamy pod nazwą The Doors. 1. „Live in Gdańsk”, David Gilmour Nie mogło być inaczej. „Live in Gdańsk” w zeszłym roku zmiótł konkurencję. Nie dość, że jest to zapis pierwszego występu Gilmoura w naszym kraju, to jeszcze w tak niezwykłym miejscu, jakim jest Stocznia Gdańska. Może nie było to aż tak porywające widowisko jak Jeana Michela Jarre’a, ale od strony muzycznej stanowiło ucztę dla duszy. Przypominam, by nie zadowalać się półśrodkami. Jeśli jesteś prawdziwym fanem Pink Floyd, twoim obowiązkiem jest zdobycie boksu z trzema płytami CD, dwoma DVD, plakatem, naklejką, zdjęciami, reprodukcjami biletu i wejściówki VIP-a oraz kostką do gitary z logo artysty! 11 marca 2009 |
Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.
więcej »Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Puk… puk…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Dwadzieścia sześć minut orgazmu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Jak zdobywano dziką miłość
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Strzelając z bombowca
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Rozmowa dwóch stołków
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
25 minut sacrum
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Debeściaki bestii
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Made in Heaven
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
10 najlepszych płyt koncertowych 2014 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski
10 najlepszych płyt koncertowych 2013 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch
My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
plyta stonsow to syf, reszta ok, pozdro