Pot i Kreff: Jak zdobywano dziką miłośćJaki jest najlepszy riff wszech czasów? Kilku kandydatów się znajdzie, ale niewątpliwie w czołówce będzie ten z „Whole Lotta Love” Led Zeppelin. Jednak koncertowe wykonanie tego utworu to coś o wiele więcej, niż potężne brzmienie gitary.
Piotr ‘Pi’ GołębiewskiPot i Kreff: Jak zdobywano dziką miłośćJaki jest najlepszy riff wszech czasów? Kilku kandydatów się znajdzie, ale niewątpliwie w czołówce będzie ten z „Whole Lotta Love” Led Zeppelin. Jednak koncertowe wykonanie tego utworu to coś o wiele więcej, niż potężne brzmienie gitary. ![]()
Wyszukaj / Kup Zespół w epoce sprzeciwiał się wydaniu „Whole Lotta Love” na singlu. Niemniej kiedyś to nie przeszkadzało dobrym utworom, aby stać się przebojami. Rozgłośnie radiowe i tak go grały, co najwyżej mając problem z środkiem, kiedy Robert Plant dwuznacznie jęczy do mikrofonu, co było niejednokrotnie cenzurowane. Kompozycja zadebiutowała na albumie „Led Zeppelin II” z 1969 i dziś należy do żelaznej klasyki rocka. W zasadzie od samego początku została ona również stałym punktem koncertowym Zeppelinów. Ponieważ jej środkowa część nie była sformalizowana, często służyła do długich improwizacji, indywidualnych popisów, czy wplatania fragmentów innych utworów. W efekcie czego całość rozrastała się do monstrualnych rozmiarów. Już na pierwszej koncertówce Led Zeppelin „The Song Remains the Same” z 1976 roku „Whole Lotta Love” trwa blisko 15 minut. To jednak nic w porównaniu z obłędną wersją, jaką można znaleźć na wydanym w 2003 roku, trzypłytowym zestawie „How the West Was Won”, gdzie sięga dwudziestu trzech minut. Należy przy tym zaznaczyć, że w tym wypadku nie ma mowy o nudzie i niepotrzebnym udziwnianiu. Czuć energię, a także chemię, jaka się między kwartetem wytworzyła. Miłą niespodzianką są także wtręty innych kompozycji, płynnie przechodzących jedna w drugą, a mianowicie „Boogie Chillun” Johna Lee Hookera, „Let’s Have a Party” Elvisa Presleya i „Going Down Slown” St. Louisa Jimmy’ego i „Hello Mary Lou” Gene’a Pitney’a. Z tym ostatnim utworem wiąże się dziwna sytuacja, ponieważ w reedycji „How the West Was Won” z 2018 roku, fragment ten został wycięty, przez co „Whole Lotta Love” uległa skróceniu do nieco ponad dwudziestu minut. Przyznam, że zupełnie nie rozumiem tej decyzji, ponieważ fragment ten dodatkowo nakręcał energię wspólnych improwizacji. Jeśli chodziło o względy finansowe i podział tantiem, to pozostaje jedynie smutno skonstatować, że kasa wygrała ze sztuką. ![]() 5 czerwca 2019 |
Coś w tym musi być! Ukazujące się w serii „Can Live” angielskie koncerty Can wybijają się zdecydowanie ponad inne. Wydany trzy lata temu „Live in Brighton 1975” to prawdziwe arcydzieło, a tegoroczny „Live in Aston 1977” niewiele mu ustępuje. Ale czy może być inaczej, skoro muzycy biorą na warsztat między innymi tak wspaniały utwór, jak „Vitamin C”?
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj jedyny longplay czechosłowackiej formacji Studio 5 wibrafonisty Karela Velebnego, na której gruzach powstał zespół SHQ.
więcej »Na wydanym w 1977 roku albumie „Saw Delight” skład Can został poszerzony do sekstetu. Uzupełnili go bowiem dwaj instrumentaliści (rodem z Jamajki i Ghany), którzy nie tak dawno przewinęli się przez brytyjską formację Traffic. Nie wpłynęło to jednak na uczynienie jej muzyki progresywną czy jazzrockową, stała się za to dużo bardziej etniczna. Co w paru utworach przyniosło całkiem sympatyczny efekt.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Dwutakt: Led Zeppelin skończył się na Kill’Em All?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski
Puk… puk…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Dwadzieścia sześć minut orgazmu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Strzelając z bombowca
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Rozmowa dwóch stołków
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
25 minut sacrum
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Debeściaki bestii
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Made in Heaven
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
10 najlepszych płyt koncertowych 2014 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski
10 najlepszych płyt koncertowych 2013 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
10 najlepszych płyt koncertowych 2012 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Pot i Kreff – Oni czasem wracają: Hej, Ahmet! Udało im się!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wewnętrzne rozterki krzepkich brodaczy
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Lapsusy, Korekty i Paliksięgi
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po komiks marsz: Czerwiec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch
Komiksowe Top 10: Maj 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Daleki krewny „Imienia róży”
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Szczątkowo oryginalne
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ostatni Ostatni Człowiek
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Stary ork i może
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Nie tylko Siara, czyli 10 piosenek Janusza Rewińskiego
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Normanie, powtarzasz się
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski