Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Tom Waits
‹Bad As Me›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBad As Me
Wykonawca / KompozytorTom Waits
Data wydania25 października 2011
NośnikCD
Gatunekblues, folk, rock
EAN8714092715125
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Chicago
2) Raised Right Men
3) Talking at the Same Time
4) Get Lost
5) Face to the Highway
6) Pay Me
7) Back in the Crowd
8) Bad as Me
9) Kiss Me
10) Satisfied
11) Last Leaf
12) Hell Broke Luce
13) New Year's Eve
Wyszukaj / Kup

Jak matka przełożona w samym staniku
[Tom Waits „Bad As Me” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Tom Waits kazał długo czekać swoim fanom na nowy album. Po trzykrążkowym „Orphans: Brawlers, Bawlers & Bastards” i koncertowym „Glitter and Doom Live” przyszła pora na „Bad as Me”. Choć na ten album składają się wyłącznie nowości, trudno oprzeć się wrażeniu, że te rytmy już gdzieś słyszeliśmy.

Miłosz Cybowski

Jak matka przełożona w samym staniku
[Tom Waits „Bad As Me” - recenzja]

Tom Waits kazał długo czekać swoim fanom na nowy album. Po trzykrążkowym „Orphans: Brawlers, Bawlers & Bastards” i koncertowym „Glitter and Doom Live” przyszła pora na „Bad as Me”. Choć na ten album składają się wyłącznie nowości, trudno oprzeć się wrażeniu, że te rytmy już gdzieś słyszeliśmy.

Tom Waits
‹Bad As Me›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBad As Me
Wykonawca / KompozytorTom Waits
Data wydania25 października 2011
NośnikCD
Gatunekblues, folk, rock
EAN8714092715125
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Chicago
2) Raised Right Men
3) Talking at the Same Time
4) Get Lost
5) Face to the Highway
6) Pay Me
7) Back in the Crowd
8) Bad as Me
9) Kiss Me
10) Satisfied
11) Last Leaf
12) Hell Broke Luce
13) New Year's Eve
Wyszukaj / Kup
Nie oznacza to wcale, że „Bad as Me” jest krążkiem złym. Jako dwudziesty album w dorobku amerykańskiego pieśniarza stanowi bardzo ładny zbiór tego, co najlepsze w jego utworach. Są tu kawałki szybkie i żywe („Chicago”, „Bad as Me”), są wolniejsze i bardziej refleksyjne („Get Lost”, „Kiss Me”). Słychać wyraźnie, że to stary dobry Waits. Paradoksem jest, że album pozostawia po sobie pewien niedosyt (to tylko trzynaście utworów), a jednocześnie jakoś niespecjalnie zachwyca.
Zaczyna się dobrze. „Chicago” to znakomity i chwytliwy utwór, który idealnie wprowadza nas w nieco nostalgiczny i osobisty klimat całej płyty. Na pierwszy plan wychodzą tutaj instrumenty dęte – klarnet, trąbka i saksofon – i to one nadają piosence wyrazisty rytm. Nie mogło oczywiście zabraknąć dobrego tekstu i wokalu: Waits głośno zastanawia się nad tym, że „może wszystko będzie lepsze w Chicago”, opowiadając o zmianach, podróży i nadziei na lepsze jutro. Piosenka płynnie przechodzi w „Raised Right Men”, gdzie Tom, przy wyróżniającym się akompaniamencie bębnów i voxu, żali się, że „nie ma wystarczająco wielu dobrych facetów.” Nie narzeka przy tym wcale na swoją płeć, ale na kobiety, dzięki którym mężczyźni wychodzą na ludzi: „dobra kobieta może zamienić w diament brudną grudę węgla”.
Gdybyśmy chcieli trzymać się najbardziej chwytliwych ścieżek, powinniśmy ominąć aż pięć kolejnych piosenek i przejść do utworu tytułowego. „Bad as Me” już w samym tytule wykorzystuje grę słów przywodzącą na myśl amerykański zwrot bad ass. Jednak na tym się nie kończy. Słowa utworu w przemyślny sposób podzielono na opowieść Waitsa o sobie („Jestem krwią na podłodze/błyskawicą i grzmotem/łodzią, która nie zatonie”) i o słuchaczu („Jesteś głową na włóczni/jesteś gwoździem na krzyżu/jesteś muchą w moim piwie/jesteś zgubionym kluczem”), które łączą się razem w stwierdzeniu, że „jesteś tak samo zły jak ja”. Tworzy to pozytywną, mimo listy rozmaitego zła, więź między słuchaczem a autorem. Ponadto zwroty, z których korzysta Waits, są delikatnie mówiąc niecodzienne. Wykorzystana w tytule recenzji „matka przełożona w samym staniku” czy nieprzetłumaczalne „coffee instead” to prawdziwy majstersztyk.
Dotarcie do dwóch ostatnich sympatycznych kawałków wymaga ponownego pominięcia tych wolniejszych. W „Satisfied” przy trzech gitarach, klawiszach i wyraźnym rytmie perkusji Waits opowiada, że gdy już odejdzie, będzie usatysfakcjonowany swoim życiem. Chwilę później „Kiedy odejdę” („When I’m gone”) przechodzi w „Zanim odejdę” (Before I’m gone”), pokazując, że nie tylko jest on już zadowolony ze swojego życia, ale ma wciąż sporo do zrobienia. A jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak można wyśpiewać jedno słowo na tuzin różnych sposobów, powinniście przysłuchać się temu utworowi.
Prawie na koniec zostawiono nam „Hell Broke Luce” (na podobieństwo „Bad as Me” bawiące się słowami od samego tytułu), podejmujące temat wojny na Bliskim Wschodzie. W przeciwieństwie do „Road to Peace” z „Orphans” jest to żywszy, a przy tym o wiele mniej pretensjonalny utwór. Wykonaniem i rytmem przypomina żołnierską piosenkę, co potęgowane jest jeszcze przez wplatane tu i tam „lewa, prawa, lewa” na zamianę z „hell broke luce”. Podobnych rytmicznych powtórzeń jest tutaj pod dostatkiem.
Recenzja byłaby jednak niepełna, gdybym pominął milczeniem te mniej chwytliwe i wolniejsze utwory, które dominują na płycie. Z pominięciem „New Year’s Eve”, który swoją opowieścią o niczym, do złudzenia przypomina „In the Neighborhood”, większość z nich prezentuje całkiem przyzwoity poziom. Różnią się znacznie od siebie, poczynając od melancholijnego „Face to the Highway”, przez całkiem żywe i niezwykle osobiste „Get Lost”, aż po romantyczne „Kiss Me”. Wiele z nich (w szczególności „Talking at the Same Time”, „Pay Me” i „Last Leaf”) przywodzi na myśl utwory Waitsa znane z jego poprzednich płyt, nawet tych najstarszych. Co dziwne, nie udało się mu napisać żadnego ponadczasowego wolnego kawałka, choć przecież wiadomo (po takich utworach jak „Alice”, „Tango Till They’re Sore” czy „Another Man’s Vine”), że potrafi.
Czy zatem „Bad as Me” jest albumem, na który warto było tyle czekać? Wszystko zależy od naszych oczekiwań. Jak wspomniałem, pozostawia on po sobie duży niedosyt, a różnorodność utworów, choć z pewnością zadowoli fanów o różnych gustach, czyni z tej płyty bardzo niejednolity krążek.
koniec
29 grudnia 2011

Komentarze

29 XII 2011   16:59:08

Waits zawsze pozostawia niedosyt. Musiałby każdego roku wydawać zbiór rozmiaru wspomnianych "Orphans", żeby delikatnie otrzeć się o krawędź przesytu.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż twórcy

Pot i Kreff: W oparach ganji i papierosów
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Przygody z literaturą
— Miłosz Cybowski

Dylematy samoświadomości
— Miłosz Cybowski

Tysiąc lat później
— Miłosz Cybowski

Europa da się lubić
— Miłosz Cybowski

Zimnowojenne kompleksy i wojskowa utopia
— Miłosz Cybowski

Powrót na „Discovery”
— Miłosz Cybowski

Odyseja kosmiczna 2001: Pisarz i Reżyser
— Miłosz Cybowski

Mniej, ale więcej
— Miłosz Cybowski

Jak drzewiej o erpegach rozprawiano
— Miłosz Cybowski

Wojenna matematyka
— Miłosz Cybowski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.