Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jeppe Zacho
‹Introducing Jeppe Zacho›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułIntroducing Jeppe Zacho
Wykonawca / KompozytorJeppe Zacho
Data wydania12 stycznia 2024
Wydawca April Records
NośnikCD
Czas trwania39:56
Gatunekjazz
EAN5709498112121
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Jeppe Zacho, Jonas Due, Thomas Bornø, Anders Krogh Fjeldsted, Henrik Holst Hansen, Eliel Lazo
Utwory
CD1
1) Self-Express06:51
2) Loyal Soldier05:36
3) Rendezvous07:49
4) El Bravado05:38
5) Omnivore05:08
6) The Sweet One04:05
7) Bülow’s Way04:49
Wyszukaj / Kup

Lepiej późno, niż wcale
[Jeppe Zacho „Introducing Jeppe Zacho” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Do tej pory mogliście go usłyszeć między innymi na albumach takich formacji, jak Jazz Five, Jack Street i The Pagsberg BigBand. Teraz, za sprawą kopenhaskiej wytwórni April Records, duński saksofonista Jeppe Zacho doczekał się solowego debiutu. Prowadzony przez niego kwintet nagrał album, który w największym stopniu powinien przypaść do gustu wielbicielom hard- i post-bopu z przełomu lat 50. i 60. ubiegłego wieku.

Sebastian Chosiński

Lepiej późno, niż wcale
[Jeppe Zacho „Introducing Jeppe Zacho” - recenzja]

Do tej pory mogliście go usłyszeć między innymi na albumach takich formacji, jak Jazz Five, Jack Street i The Pagsberg BigBand. Teraz, za sprawą kopenhaskiej wytwórni April Records, duński saksofonista Jeppe Zacho doczekał się solowego debiutu. Prowadzony przez niego kwintet nagrał album, który w największym stopniu powinien przypaść do gustu wielbicielom hard- i post-bopu z przełomu lat 50. i 60. ubiegłego wieku.

Jeppe Zacho
‹Introducing Jeppe Zacho›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułIntroducing Jeppe Zacho
Wykonawca / KompozytorJeppe Zacho
Data wydania12 stycznia 2024
Wydawca April Records
NośnikCD
Czas trwania39:56
Gatunekjazz
EAN5709498112121
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Jeppe Zacho, Jonas Due, Thomas Bornø, Anders Krogh Fjeldsted, Henrik Holst Hansen, Eliel Lazo
Utwory
CD1
1) Self-Express06:51
2) Loyal Soldier05:36
3) Rendezvous07:49
4) El Bravado05:38
5) Omnivore05:08
6) The Sweet One04:05
7) Bülow’s Way04:49
Wyszukaj / Kup
Nieczęsto zdarza się, aby zasłużony artysta wydawał swoją debiutancką płytę solową, mając na karku ponad czterdzieści lat i około dwudziestu płyt w dorobku. A jednak to właśnie spotkało duńskiego saksofonistę tenorowego Jeppego Zacho. Urodził się w 1982 roku w pięćdziesięciotysięcznym portowym Vejle. Instrumentem, który go rozsławił, zainteresował się – z inspiracji ojca – stosunkowo późno, bo dopiero mając piętnaście lat. W 2012 roku został absolwentem kopenhaskiej Rytmisk Musikkonservatorium; wtedy już od czterech lat uczył innych gry na saksofonie w szkole muzycznej. Jak również udzielał się w kilku formacjach (nie tylko zresztą jazzowych). Karierę zaczął od występów w specjalizującym się w muzyce tradycyjnej kwintecie Jazz Five (albumy „Happy – Party New Orleanse Jazz”, 2004; „Jump, Jive and Wail”, 2006; „Jazz Five Live ’08”, 2008; „New Orleans Heat”, 2011; „Belleville Street”, 2014). W tym samym czasie związany był także z efemerycznymi grupami The Breakers („Here for a Laugh”, 2006), The Magic Bullet Theory („Love aka Sugar”, 2006), Ultraktement („Ultraktement”, 2006); dał się też namówić do współpracy przez muzyków indiepopowej grupy Southern Gothic Tales („In Every Seaport Town”, 2008).
Z czasem Zacho stawał się coraz bardziej skłonny do eksperymentów artystycznych i poszukiwania nowych wyzwań. Próbował więc swych sił w jazzowych orkiestrach – vide Jack Street („Jack Street”, 2012; „Live at La Fontaine”, 2018) oraz The Pagsberg BigBand („Nordisk BigBand Poesi”, 2017; „A Jungle Story”, 2019) – ale chyba największym zaskoczeniem okazał się jego udział w bardzo dalekim od wszystkiego, czym do tej pory się zajmował, projekcie „Saturations” (2021) kompozytora Nielsa Lyhnego Løkkegaarda. Na krążek ten trafiły bowiem dwa rozbudowane utwory stworzone na dziewiętnaście klarnetów (pierwszy numer) i tyle samo klarnetów basowych (drugi). Od Jeppego wymagało to również zmierzenia się z instrumentami, które nie były dla niego podstawowymi. Może właśnie to doświadczenie ośmieliło go do zrobienia kolejnego kroku – nagrania płyty solowej, z własnymi kompozycjami.
Na początek należało skompletować zespół. W tym względzie Zacho zdecydował się podążyć szlakiem przetartym przed dekadami przez swojego mistrza, czyli Johna Coltrane’a. Gdy Trane decydował się grać w kwintecie, zazwyczaj towarzyszyli mu wówczas trębacz, pianista, kontrabasista oraz bębniarz. Taki zestaw instrumentalistów postanowił też zaprosić do studia Duńczyk. Do spotkania na szczycie doszło w ciągu dwóch dni 24 i 25 listopada 2022 roku w kopenhaskim The Village Recording. Zarejestrowany materiał postanowiła natomiast opublikować – dobrze już znana czytelnikom „Esensji” – wytwórnia April Records.
A kogo Jeppe poprosił o wsparcie? Trębacza Jonasa Due (znanego z Pimpono Ensemble i OTOOTO), pianistę Thomasa Bornø (chętnie współpracującego z doświadczonym saksofonistą Jensem Søndergaardem), kontrabasistę Andersa Krogha Fjeldsteda (stojącego na czele własnego Sekstetu i gościnnie udzielającego się w wielu innych projektach) oraz perkusistę Henrika Holsta Hansena (nie tylko etatowego współpracownika Fjeldsteda, ale także producenta i specjalistę od miksu i masteringu, odpowiedzialnego między innymi za wydawnictwa grup Little North i Andreas Toftemark Quartet). Pojawił się też w studiu jeden gość. To grający na kongach, pochodzący z Kuby, ale mieszkający w Kopenhadze perkusjonista Eliel Lazo, którego usłyszeć można wprawdzie tylko w dwóch utworach („Loyal Soldier” i „El Bravado”), ale za to odgrywa w nich znaczącą rolę; nie jest jedynie kwiatkiem do kożuszka.
„Introducing Jeppe Zacho” – cóż za adekwatny do sytuacji tytuł! – to przede wszystkim propozycja dla wielbicieli hard- i post-bopu. Dla tych, którzy chętnie sięgają po albumy Johna Coltrane’a i Milesa Davisa z przełomu lat 50. i 60. ubiegłego wieku. Którym mile brzmią w uchu klasyczne jazzowe improwizacje, a nawet… rytmy taneczne. Świetnym wprowadzeniem do tej opowieści jest otwierający album „Self-Express”. To niemal siedem minut bardzo żywiołowego grania, z intensywnie rozhuśtaną sekcją rytmiczną, wydatnie zresztą wspomaganą przez pianistę. Tradycyjnie też utwór ten posłużył jego twórcy, by zaprezentować możliwości poszczególnych instrumentalistów. Stąd uświetniające go popisy solowe Zacho, Bornø, a nawet Hansena, pomiędzy którymi na plan pierwszy wybijają się dwugłosy potężnie brzmiących melodyjnych dęciaków.
Jeszcze więcej tanecznych rytmów pojawia się w drugim w kolejności „Loyal Soldier”, a wpływ na to ma w dużej mierze gość specjalny, czyli Eliel Lazo. To dzięki jego kongom utwór zyskuje posmak afrokubański, co wcale nie kłóci się z postbopowymi partiami instrumentów dętych (skontrastowanych zresztą ze sobą) i nastrojowym dialogiem kontrabasisty i perkusisty. Klasycznego groove’u nie brakuje również w „Rendezvous”, choć – w porównaniu z poprzednikami – jest to jednocześnie utwór, w którym kwintet potrafi zdjąć nogę z pedału gazu, a słuchacza raz zachęcić do kontemplacji (przoduje w tym Jonas Due), to znów mocno zaniepokoić (Thomas Bornø). W „El Bravado” ponownie pojawiają się latynoamerykańskie perkusjonalia, za sprawą których wielu słuchaczy może poczuć się wręcz zobligowanych do wyjścia – jeśli takie możliwości daje im domowy metraż – na parkiet. Fragmenty melodyjne przetykane są jednak improwizacjami, wśród których najdłużej daje się zapamiętać rozbudowany dialog z czasem coraz bardziej zazębiających się saksofonu i trąbki.
Po bardzo intensywnych dwudziestu pięciu minutach płyty Zacho postanawia w końcówce nieco przystopować. W „Omnivore” zespół odrobinę tonuje emocje, ale przez cały czas nie brakuje mu zacięcia. Po raz kolejny popis dają Jeppe i Jonas, którzy napędzają się wzajemnie, co zmusza sekcję rytmiczną do stopniowego podkręcania tempa, aż do przesilenia i powrotu do nastrojowego motywu z początku utworu. „The Sweet One” ma za to pełne prawo przypaść do gustu tym, którzy z sympatią odnoszą się do powłóczystych, intymnych melodii, idealnie nadających się jako tło do romantycznej kolacji przy świecach. W zamykającym album „Bülow’s Way” kwintet postanawia cofnąć się w czasie jeszcze bardziej, aż do szalonych lat 40. i 50., kiedy amerykański jazz był doskonałą odtrutką na troski powojennych lat. Kiedy, mimo „zimnej wojny”, wierzono, że na świecie może być już tylko lepiej. Z kompozycji tej tchnie więc nieskrępowana radość, a taneczny rytm sprawia, że nogi trudno utrzymać w miejscu. Do tego dochodzą solówki, za sprawą których muzycy – kolejno są to trębacz, saksofonista, pianista i kontrabasista – żegnają się ze swoją publiką.
Aż trudno uwierzyć, że na swój solowy debiut Jeppe Zacho musiał czekać tak długo. Dobrze, że wreszcie się doczekał. Oby teraz weszło mu to w krew, a kolejne płyty nie były gorsze od „Introducing…”.
koniec
9 stycznia 2024
Skład:
Jeppe Zacho – saksofon tenorowy, muzyka
Jonas Due – trąbka, skrzydłówka
Thomas Bornø – fortepian
Anders Krogh Fjeldsted – kontrabas
Henrik Holst Hansen – perkusja

gościnnie:
Eliel Lazo – kongi (2,4)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.