Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ultra Orange & Emmanuelle

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUltra Orange & Emmanuelle
Wykonawca / KompozytorUltra Orange & Emmanuelle
Data wydaniamarzec 2007
Wydawca Sony BMG
NośnikCD
Czas trwania40:29
Gatunekrock
EAN0886970622523
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Sing Sing 3:31
2) Simple Words 4:41
3) Rosemary’s Lullaby 4:58
4) Bunny 3:06
5) Lines of My Hand 2:30
6) Touch My Shadow 3:32
7) Don’t Kiss Me Goodbye 4:16
8) Won’t Lovers Revolt Now 3:31
9) Nobody Knows 4:29
10) One Day 3:18
11) The Good from the Bad 2:34
Wyszukaj / Kup

Namiętność Emmanuelle
[Ultra Orange & Emmanuelle „Ultra Orange & Emmanuelle” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Jaka jest różnica między gwiazdami telewizyjnego a wielkiego ekranu? Taka, że ci pierwsi, by nagrać na płycie swoje wokalne popisy, muszą męczyć się w programach typu „Jak oni śpiewają”, natomiast tych drugich stać, by zrobić to samemu. Do tego właśnie grona dołączyła niedawno Emmanuelle Seigner, żona Romana Polańskiego, która wydała album sygnowany swoim nazwiskiem.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Namiętność Emmanuelle
[Ultra Orange & Emmanuelle „Ultra Orange & Emmanuelle” - recenzja]

Jaka jest różnica między gwiazdami telewizyjnego a wielkiego ekranu? Taka, że ci pierwsi, by nagrać na płycie swoje wokalne popisy, muszą męczyć się w programach typu „Jak oni śpiewają”, natomiast tych drugich stać, by zrobić to samemu. Do tego właśnie grona dołączyła niedawno Emmanuelle Seigner, żona Romana Polańskiego, która wydała album sygnowany swoim nazwiskiem.

Ultra Orange & Emmanuelle

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUltra Orange & Emmanuelle
Wykonawca / KompozytorUltra Orange & Emmanuelle
Data wydaniamarzec 2007
Wydawca Sony BMG
NośnikCD
Czas trwania40:29
Gatunekrock
EAN0886970622523
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Sing Sing 3:31
2) Simple Words 4:41
3) Rosemary’s Lullaby 4:58
4) Bunny 3:06
5) Lines of My Hand 2:30
6) Touch My Shadow 3:32
7) Don’t Kiss Me Goodbye 4:16
8) Won’t Lovers Revolt Now 3:31
9) Nobody Knows 4:29
10) One Day 3:18
11) The Good from the Bad 2:34
Wyszukaj / Kup
Na ogół o tego typu produkcjach mówi się pogardliwie. Aktorka, modelka albo dziedziczka hotelowej fortuny stara się, jak może, a zatrudniony przez nią Światowej Klasy Producent walczy o to, by nie było słychać, jak wokalistka fałszuje. Potem następuje ogromna kampania reklamowa, co stanowi najmilszy punkt programu, ponieważ gwiazdeczka, nie mogąc przyciągnąć słuchacza głosem, robi to wyuzdanymi plakatami czy wideoklipami. Jeśli się uda, płytę nabędzie garstka co bardziej gorliwych fanów, reszta tylko z politowaniem uśmiechnie się pod nosem. I na tym się skończy.
Z rzadka, ale jednak zdarzają się wyjątki od tej reguły. Takim właśnie jest album Emmanuelle Seigner nagrany z duetem Ultra Orange i zatytułowany po prostu „Ultra Orange & Emmanuelle”.
Co ciekawe, o nagrania nie zabiegała bezpośrednio sama Seigner. Jak więc do nich doszło? Po prostu członkowie Ultra Orange, prywatnie para, Pierre Emery i Gil Lasagne, od ponad dziesięciu lat starali się zaistnieć na francuskiej scenie rockowej. Nie mieli szczęścia – mimo że wydali dwa albumy, cały czas pozostawali w cieniu. Gil Lasagne musiała dorabiać jako stylistka. Tak poznała Emmanuelle. Wyczuwając, że oto nadarzyła się jej życiowa okazja, zaproponowała aktorce rolę wokalistki w zespole. Ta się zgodziła, a efektem ich współpracy jest płyta, którą możemy obecnie podziwiać.
Od razu spieszę donieść, że jest dobrze. Ba, nawet bardzo dobrze. Otrzymaliśmy równą, nastrojową płytę utrzymaną w mrocznych klimatach The Velvet Underground. Nie ma więc co liczyć na taneczne rytmy, chyba że ktoś uwielbia przytulańce. Niespokojne gitarowe motywy i namiętny głos wokalistki sprawiają, że całości najlepiej słucha się wieczorem przy wygaszonym świetle.
Emmanuelle zdaje się wiedzieć, że nie jest wybitną wokalistką. Dlatego też przesadnie się nie forsuje. Ogranicza się do szeptu i niemal melorecytacji. W zestawieniu z brudną, pełną niepokoju muzyką daje to piorunujący efekt. Seigner w roli wokalistki potrafi być uwodzicielska, namiętna, ale też chłodna jak Królowa Śniegu. W otwierającym całość „Sing Sing” jest niewolnicą kochanka, któremu oddaje się bez reszty („So, I sing sing sing / I’m your prisoner / I’m your thing / I just sing sing sing / I got a ball and chain / And I learn how to swim1)), a chwilę później potrafi zaśpiewać z tęsknotą chwytającą za serce („Simple Words”). Z kolei nieco dalej, w „Bunny”, staje się prawdziwą femme fatale, wyrzucając beznamiętnie szydercze słowa: „Oh Bunny, you′re so fun / But you think you live in ‘692). Za to w „Touch My Shadow” wychodzi z niej wyzwolona buntowniczka. Ten kalejdoskop nastrojów udowadnia, że czasem emocje są ważniejsze od technicznych umiejętności.
Nie należy też zapominać o muzykach towarzyszących Emmanuelle. Podkład, jaki tworzą pod jej głos, robi wrażenie. Oszczędność instrumentarium doskonale pasuje do oszczędnej wokalizy. Kiedy trzeba, Emery i Lasagne grają mocno, nieco psychodelicznie („Bunny”), ale też nie stronią od lirycznych dźwięków („Nobody Knows”). Do tego trzeba przyznać, że posiadają zmysł przebojowości (singlowy „Sing Sing”).
Skoro podporą Ultra Orange została żona Romana Polańskiego, oczywistym stało się, że nie mogło zabraknąć nawiązań do twórczości reżysera. Zapewne dlatego na krążku znalazł się temat z filmu „Dziecko Rosemary”. Muzykom należą się wielkie brawa, ponieważ nie tylko nie spaprali genialnego motywu, ale do tego postarali się, by nie stracił nic ze swojej magicznej aury.
Trudno powiedzieć, czy występ Seigner w szeregach Ultra Orange to wewnętrzna potrzeba realizacji skrywanej dotychczas duszy muzyka, czy może skalkulowany zamysł marketingowy. Nagrała świetną płytę i jeśli wszystkie śpiewające aktorki, modelki czy córki muzyków rockowych utrzymywałyby podobny poziom artystyczny na swoich wydawnictwach, nie byliby nam potrzebni zawodowi muzycy.
koniec
13 listopada 2007
1) „Więc śpiewam śpiewam śpiewam / Jestem twym więźniem / Twoją rzeczą / Po prostu śpiewam śpiewam śpiewam / Mam kulę na łańcuchu / I uczę się pływać”
2) „Och, Króliczku, jesteś taka zabawna / Ale chyba myślisz, że żyjesz w ‘69.”

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Od gitarowego brudu do morskich głębin
Sebastian Chosiński

24 V 2024

Publikując pod koniec kwietnia „FOS” i „Sekundę”, GAD Records domknął kompaktową reedycję archiwalnej serii SBB „Radio Sessions”. Do znanych już wcześniej wersji winylowych dołączyło tym samym sześć utworów bonusowych powstałych w sierpniu 1975 i marcu 1977 roku. W sumie to – na obu krążkach – pięćdziesiąt minut dodatkowej, chociaż publikowanej już przed laty, muzyki.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od free jazzu do hard rocka
Sebastian Chosiński

23 V 2024

Zespół Acid Mothers Reynols, czyli połączone siły japońskiego Acid Mothers Temple i argentyńskiego Reynols, przyzwyczaił nas już do tego, że jego muzyka – wyrastająca z inspiracji awangardowo-psychodelicznych – niesie ze sobą sporo emocji. Nie brakuje ich również na krążku „Vol. 3”, który wieńczy majestatyczna, niemal trzynastominutowa kompozycja „Lemurian Tsunami Inside a Hat”.

więcej »

Braterski hołd
Sebastian Chosiński

21 V 2024

W 1977 roku bracia Francis i Didier Lockwoodowie powołali do życia zespół Surya, z którym nagrali tak samo nazywającą się płytę (jedyną w dorobku). Czterdzieści siedem lat później światło dzienne ujrzał natomiast album zatytułowany „New Surya”, którym Francis – z wielką pomocą młodego skrzypka Johana Renarda – postanowił oddać hołd swemu wielkiemu bratu.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Niech żyje król!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Sześćdziesiąt lat minęło…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Napoleon i jego cień
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.