Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Z krainy koszmarów

Esensja.pl
Esensja.pl
Pamięci Zdzisława Beksińskiego, urodzonego 24 lutego 1929 r., zamordowanego 21 lutego 2005.

Marcin T.P. Łuczyński

Z krainy koszmarów

Pamięci Zdzisława Beksińskiego, urodzonego 24 lutego 1929 r., zamordowanego 21 lutego 2005.
Z malarstwem Zdzisława Beksińskiego zetknąłem się bardzo wcześnie, będąc jeszcze uczniem szkoły podstawowej w moim i jego rodzinnym mieście, Sanoku. Pamiętam po dziś dzień niezwykłe wrażenie, jakie wywarło na mnie jego malarstwo, ten osobliwy koszmar rozpięty na płótnach. Jego twórczość nie była powszechnie rozumiana, nazbyt łatwo nasuwała się konkluzja, że to wytwory chorego umysłu, perwersyjny drenaż duszy z najgorszych trapiących ją upiorów.
Tymczasem wystarczyło podejść bliżej płótna, by przekonać się, jak znakomity warsztat budował te fantasmagoryczne obrazy, ile świetnego pędzla i znakomitej techniki można było ujrzeć pośród prostokątnych ram. To malarstwo było tak inne od wszystkiego, co wtedy widziałem, i tak fascynujące jednocześnie, że jako kilkunastolatek opatrzony z okładkami zespołów Iron Maiden czy Megadeth nie czułem się bynajmniej w jakikolwiek sposób odstręczony. Wręcz przeciwnie.
Nie podobało mi się to, co Zdzisław Beksiński próbował robić później – jego komputerowe grafiki czy malarstwo odmienne od tego, które poznałem na początku, zupełnie już do mnie nie przemawiało. Pozostanę wielbicielem etapu jego twórczości przypadającego na lata 70., którego dorobek wielokrotnie mogłem podziwiać w moim rodzinnym mieście, gdzie znajduje się wiele płócien artysty. Mam, rzecz jasna, swój ulubiony obraz, będący dla mnie genialną metaforą ludzkiej twórczości, wiary, niezłomności, nadziei, a może czegoś do końca nienazwanego. Jest oznaczony sygnaturą MHS 4547 i został namalowany w 1972 roku. Jego reprodukcję w postaci skromnej widokówki mam przed sobą, gdy piszę ten tekst.
Obraz przedstawia wysoki wąwóz utworzony z dwóch rzędów gigantycznych szkieletów obleczonych w habity, z czaszkami skrytymi pod kapturami. Wokół jest ponuro, w powietrzu, gdzieś hen, wysoko, krąży ptactwo. Przez środek wąwozu kroczy człowiek, którego maleńka figurka ledwie jest widoczna na powierzchni płótna, bowiem tak mało miejsca zajmuje. Ale bez trudu ogniskujemy na niej spojrzenie, bo ta postać trzyma w ręku płonącą pochodnię. Ma przy sobie tylko to światełko, którego blasku każdy człowiek szuka dla siebie, każdy gdzie indziej. Trzyma je i tak sobie idzie. Idzie sam, by wyjść z krainy własnych koszmarów, które górują nad nim i nie mogą zagasić owego promyczka, choć wydają się tak potężne i władcze. Każdy z nas przedziera się czasami przez taki wąwóz, każdy z nas potrzebuje światełka, by tę podróż przetrwać, by odpędzić trwogę.
W telewizyjnych wywiadach, które pojawiły się w mediach, rozgorączkowanych tą bezsensowną i bolesną śmiercią, wielu bliskich znajomych malarza wspomniało, że jego obrazy są zaprzeczeniem tego, kim naprawdę był – człowiekiem wesołym, życzliwym i otwartym na innych ludzi. Nie wątpię – twórca często jedynie przez sztukę potrafi ukazać to, co drzemie mu na dnie duszy, niewidoczne zupełnie dla kogokolwiek innego. Czasem wręcz zalega ją jak trucizna.
Zdzisław Beksiński był artystą kompletnym, spełnionym, można powiedzieć – skończonym. Każdy mógł się przekonać z medialnych doniesień, że mimo dużych pieniędzy zarabianych dzięki cenionej na świecie twórczości, był niezwykle skromnym człowiekiem, któremu ciasne mieszkanie w jednym z dziesiątków mieszkalnych bloków na osiedlu wystarczało do życia. Całkowicie poświęcał się sztuce i nie dbał o nic innego. Sztuka była wszystkim, co pozostało mu w życiu, które tak mocno go doświadczyło (śmiercią żony i syna), by w końcu tak brutalnie i krwawo go opuścić. Ciągle pracował, rozwijał talent, rozbudowywał umiejętności operowania malarstwem, szukał, jak tylko artysta szukać może – uparcie i ciągle. Był zupełnie odmiennym malarzem od dziesiątków tych, którym dziś starcza trochę popaprać farbami płótna, by mienić to sztuką i domagać się uznania.
Na koniec chciałbym napisać o dwóch rzeczach – o tym, czego jestem pewien, i o tym, na co mam nadzieję. Jestem pewien, że ten prymityw, ta żałosna łachudra, która dla pieniędzy brutalnie zamordowała Zdzisława Beksińskiego, zadając mu w furiackim szale siedemnaście ran nożem, po kres swego życia (oby spędzonego za kratami) nie pojmie, co tak naprawdę zabiła wraz z tym niezwykłym twórcą. A nadzieję żywię, że pan Zdzisław przez tyle lat intensywnej pracy twórczej zdołał uwolnić wszystkie koszmary, które kazały mu sięgać po pędzel i zostawiać na płótnach ich ślad.
Ten ślad po nim pozostanie. Ślad wspaniały – marzenie każdego artysty. Nawet jeśli jest to ślad rodem z krainy koszmarów.
koniec
28 lutego 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Tegoż autora

Piosenki Wojciecha Młynarskiego
— Przemysław Ciura, Wojciech Gołąbowski, Adam Kordaś, Marcin T.P. Łuczyński, Konrad Wągrowski

Wracaj, gdy masz do czego
— Marcin T.P. Łuczyński

Scenarzysta bez Wergiliusza
— Marcin T.P. Łuczyński

Psia tęsknota
— Marcin T.P. Łuczyński

Dym/nie-dym i polarne niedźwiedzie na tropikalnej wyspie
— Konrad Wągrowski, Jędrzej Burszta, Marcin T.P. Łuczyński, Karol Kućmierz

Zagraj to jeszcze raz, odtwarzaczu…
— Marcin T.P. Łuczyński

Panie Stanisławie, Mrogi Drożku!
— Marcin T.P. Łuczyński

Towarzyszka nudziarka
— Marcin T.P. Łuczyński

Tom Niedosięgacz
— Marcin T.P. Łuczyński

Filiżanki w zlewie
— Marcin T.P. Łuczyński

Wkrótce

zobacz na mapie »

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.