Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Krakon 2003›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
CyklKrakon
MiejsceKraków
Od30 stycznia 2003
Do2 lutego 2003

E tam, samo się zrobi

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Paweł Pluta

E tam, samo się zrobi

Anna Brzezińska zwarta i gotowa mówi o ludziach luźnych
Anna Brzezińska zwarta i gotowa mówi o ludziach luźnych
Marek, jak zwykle, opowiadał o broni, a konkretnie o mieczach – od brązowych do stalowych. To również było wspomnienie sprzed kilku lat, jednak w tej dziedzinie postęp nie jest zbyt szbyki i informacje dezaktualizują się dość wolno. Gwałtowniejsze są za to zmiany w dziedzinie, o której mówiła zaraz potem Ewa Pawelec. Ostatnimi czasy wojsko przedkłada nad broń białą lasery, i o takich właśnie ich zastosowaniach była mowa. Już się nawet udało zestrzelić kilka rakiet, załadować całą maszynerię na Jumbo Jeta i próbuje się upchnąc mniejsze wersje w czołgach. Niestety, nadal nie powiodło się skonstruowanie lasera z promieniem widocznym w próżni.
Na tym skończył się piątek oficjalny, nieoficjalny zaś trwał jeszcze jakiś czas „Pod Ogródkiem”. Znowu sobie co nieco zamówiłem, z powodu meksykańskiego obiadu drugiej galety nie dałem już jednak rady skończyć. Ale ośmiornice wyjadłem z niej wszystkie.
Sobotę zaczęliśmy od Artura Szrejtera mówiącego o Germanach. Jak wiadomo, podbijali oni to i owo, narobili sporo trudności Rzymianom, a potem już im tak zostało. Co więcej, przeniosło się też na innych. O nich z kolei opowiadał godzinę później Remov. Dokładniej, opowiadał o karabinie M16, czy jak się nazywają jego poszczególne wersje. Jest ich, delikatnie mówiąc, dużo. Pomysłu nie mam, czym się one wszystkie mogą znacząco różnić, bo w całym urządzeniu nie ma aż tylu części do obdzielenia modyfikacjami każdej odmiany, ale to w końcu nie moje zmartwienie. Pomocą naukową była makieta takiego karabinu, którą po zakończeniu spotkania można było podotykać, a nawet wycelować sobie w coś.
Mając chwilowo godzinę bez szczególniej zajmujących spotkań, szukaliśmy śladów życia w green roomie. Niewiele z tego wyszło, natomiast po drodze spotkałem znajomego, który jak w czasach, gdy byłem jego, szumnie mówiąc, szefem, siedział i wymyślał programy, tak teraz siedział i wymyślał scenariusz. Pewnie mu nawet nienajgorzej wyszło, bo komputery wspomniane wymysły przeżyły całkiem dobrze, więc i gracze chyba też.
Młode kadry
Młode kadry
Godzina minęła dość szybko i można było iść na prelekcję o serialach prowadzoną przez PWC i Pawła Ziemkiewicza. Gatunek filmowy to bogaty, bo rozciąga się od idiotyzmów w rodzaju „Robin Hooda” walczącego z kosmitami, przez różnie odbierany mniej lub bardziej świadomy humor „Herkulesa”, aż do najlepszego podobno „Babilonu 5”. Czasem nawet szkoda, że godziny i miejsca emisji niektórych serii potrafią być równie kosmiczne, co scenariusze „Star Treka”, bo można by coś ciekawego zobaczyć. Cóż, gdy ramówka ma dla nich miejsce w południe lub o północy. Chociaż to i tak często po prawdzie nie robi różnicy komuś, komu nie dochodzi do domu telewizja kablowa.
Pod koniec tej prelekcji w drzwiach świetlicy pojawił się Greg Wiśniewski, co zwiastowało kolejne spotkanie. Na sprawdzonym przez męża terenie o dawnych wywołańcach, banitach i innych ludziach luźnych mówiła Ania Brzezińska. Bardzo interesujący był przypadek zmyślnego czeladnika, który, twórczo wykorzystując lukę prawną między wydaniem na siebie a ogłoszeniem wyroku banicji za pobicie, zabił swojego mistrza. Tą prostą dość czynnością stworzył poważny problem, bowiem nie bardzo było wiadomo, jakiemu prawu właściwie w takim czasie podlega. Wyjątkowo z kolei stosowne ze względu na miejsce odbywania się Krakonu było przypomnienie, że swego czasu Kraków właśnie przyjął pewnego wygnańca z Norymbergi, który potem wyrzeźbił Ołtarz Wita Stwosza.
Kiedy Ania, po skończeniu prelekcji, wchodząc w rolę businesswoman poszła na panel wydawców, słuchaczami zajął się Greg. Poprowadził dyskusję o tym, jak wyglądałby świat rządzony przez magów, tudzież dlaczego czarodzieje w ogóle tolerują istnienie królów, zamiast pozamieniać ich wszystkich w żaby. Koncepcje były różne, a to, że z lenistwa, a to, że z braku zainteresowania, a to, że to się tak prosto nie da. Niektórzy sugerowali nawet, że magowie jako naukowcy myślą rozsądnie i mają ważniejsze rzeczy do roboty, ale to chyba zbyt fantastyczna wizja. Prawdę mówiąc, wobec różnorodności koncepcji magii, i tak nie dałoby się dojść do ogólnego wniosku.
M16 i jego REMOV
M16 i jego REMOV
Nieco mniej jest koncepcji podróży kosmicznych na odległości międzygwiezdne. Większość z nich zaś łączy jedno, a mianowicie przekonanie, że to strasznie długo będzie trwało. Ponurym, acz poniekąd trafnym podsumowaniem obecnych naszych możliwości w tej dziedzinie było wspólne oglądanie na akurat będącym na stanie sali telewizorze rozpadającego się tuż przed lądowaniem promu kosmicznego. Ta katastrofa wywołała, oczywiście, dyskusje. Informacji było jednak tak mało, że nie trwały one długo. Można było co najwyżej rzucać pomysłami, co mogło zawieść, po prawdzie uzyskując efekty niezbyt zapewne odmienne od tych osiąganych wtedy przez NASA, czyli żadne.
Pozostały kawałek czasu wykorzystaliśmy na odwiedzenie znowu Romka Pawlaka, tym razem opowiadającego o magii w średniowieczu. Ciężki to był fach, bo wywołanie najmarniejszego demona trwało dobrych parę godzin, jeżeli nie dni, ale też i życie wtedy toczyło się wolniejszym tempem. Teraz jest szybsze, więc i oficjalne zamknięcie konwentu zaczęło się wkrótce. Nawet praktycznie nie było spóźnione.
Przyznane zostały RPGowe nagrody Quentina i Puchar Mistrza Mistrzów. Golemy otrzymali Tomasz Bagiński za Katedrę, oraz, poniekąd pośmiertnie, redakcja Magii i Miecza. Tego drugiego odebrał Tomasz Kreczmar; pierwszy, z braku na miejscu laureata, musiał poczekać na dostarczenie.
Sobota kończyła się Omnibusem prowadzonym przez Jo’Asię Słupek i Szymona Sokoła. Niestety, na trwający zwykle kilka godzin konkurs przeznaczono godzinę jedną, a potem przenoszono go w inne miejsce, zamiast rozpocząć gdzie indziej kolidujący LARP. Co zresztą i tak było drobiazgiem w porównaniu z beztroskim wręczeniem przez organizatorów zwycięskiej Ewie Pawelec bodajże kilku numerów „Gwiezdnego Pirata”, gdyż wszystkie normalne nagrody zostały wcześniej radośnie rozdane.
Na prelekcjach bywało tłoczno
Na prelekcjach bywało tłoczno
Tego jednak już nie widziałem, uznaliśmy bowiem z Kają, że najwyższy czas coś wreszcie tego dnia zjeść i ruszyli na poszukiwania. Uwieńczone niespodziewanie nagłym sukcesem i niespodziewanie znowu meksykańską kuchnią. Okazało się, że niedaleko od konwentu przez cały czas był całkiem przyzwoity bar. Gdybyż tylko jeszcze dało się sprowadzić legendarne kiełbaski z niebieskiej Nysy…
W niedzielę Krakon już wygasał. Zdążyliśmy jeszcze tylko posłuchać Anny i Michała Studniarków mówiących o miejskich legendach. Jako pomoc naukowa wystąpiła Saddie, której zdarzyło się napisać swego czasu tekst podstawą do takiej legendy będący, pokazywany jako rzekomo autentyczny artykuł z prasy okołooszołomowej. Nieskromnie dodam, że i ja mam swój udział w takich historiach, rozprowadzałem bowiem niegdyś historię o przeciekającym w supermarkecie indyku. Ewa Białołęcka, która mi ją swego czasu opowiadała, twierdziła, że widziała zdarzenie osobiście.
Po tej prelekcji konwent dla nas już się skończył. Zwiedzając jeszcze po drodze Kraków doszliśmy na dworzec, gdzie grupa warszawska wsiadła do jednego pociągu, ja do drugiego, i rozjechaliśmy się do domów.
Wspomnienia po tym Krakonie mam mieszane. Z jednej strony, nie było w gruncie rzeczy problemów ze znalezieniem sobie zajęcia, w odróżnieniu od roku ubiegłego. Program był wypełniony i ciekawy, faktem jest, że w dużej częsci dzięki powtórkom z ubiegłych lat. Z drugiej strony, opisane już objawy beztroski organizatorów niepokoją, bo Krakony są zbyt dużymi imprezami, aby pozwalać im dziać się w sposób niekontrolowany. Cóż, zobaczymy jak będzie za rok.
koniec
« 1 2
1 marca 2003

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.