W wąskich zaułkachPaweł PlutaW wąskich zaułkachSkoro strawa duchowa okazała się wątpliwa, wypadało poszukać chociaż cielesnej. Znaleźliśmy ją tym razem w pizzerii, trochę rozczarowani zepsutą tego dnia pogodą. Lubelska starówka, mimo że gwałtownie domaga się remontu, jest bardzo ładna, ale trudno się nią zachwycać w deszczu. Zwłaszcza taki drobny i niezdecydowany jest wbrew pozorom najbardziej nieprzyjemny, aczkolwiek w stworzonej przez niego mgiełce wąskie zaułki oświetlone lampami wyglądają najlepiej. Takich nawet chyba Kraków nie ma. Wróciliśmy na Falkon mierząc tak, aby trafić na prelekcję o szczególnie elektryzująco brzmiącym tytule. Oto zapowiadany był Michał Studniarek i jego nadzy wojownicy. Niestety, ku żalowi licznie zgromadzonych słuchaczek, wojowników nie miał ze sobą i tylko o nich opowiadał. Wojownik słowiański mianowicie nie dlatego szedł niekiedy do walki bez zbroi, a bywało i że bez przyodziewku, że nie było go na nie stać. On w ten prosty sposób oddawał się w opiekę stosownym bogom, którzy w poczuciu obowiązku chronili go zamiast tarczy. Taki drobny chwyt psychologiczny – stawianie bóstwa przed faktem dokonanym. Ale i na ludzi psychologia działała, bo woj bez pancerza dawał do zrozumienia, że się nie boi, a przeciwnicy mogą mu, ujmując rzecz delikatnie, nagwizdać. Jeżeli do tego był jeszcze naprawdę solidnie rozebrany, mógł w szeregach wroga siać defetyzm przez wzbudzanie zazdrości. A jak wiadomo, wróg wyprowadzony z równowagi łatwiejszy jest do pobicia. No i wreszcie, z czysto sportowego punktu widzenia, bez kolczugi i tarczy szybciej się biega i macha mieczem. Chętnie bym został dłużej i posłuchał o Aztekach, którzy mieli w tej samej sali zmienić Słowian, ale po sąsiedzku w sali filmowej zaczynał się „Vidocq”, któregośmy z Kają jeszcze nie widzieli, toteż się tam przenieśliśmy. Film bardzo malowniczy, a niektóre sceny jako żywo przypominały lubelskie widoki sprzed paru godzin, szkoda, że do hotelu nie szło się już takimi uliczkami. A kiedy po projekcji do niego wróciliśmy, akurat pojawił się przy recepcji Paweł Ziemkiewicz. Miało to taki skutek, że obejrzawszy po drodze przyczajonego w kącie przy drzwiach do windy nietoperza, zboczyliśmy do jego pokoju. A tam do późnej nocy siedzieliśmy nad kolejną, tym razem zamówioną przez telefon, pizzą i papierowymi żurawiami Kaji, wymieniając się opowieściami z wojska i nie tylko. Rano na wszelki wypadek wyszliśmy przed dziesiątą, dla uniknięcia dyskusji, czy byliśmy dwa czy trzy dni, bez trudu więc zdążyliśmy do Andrzeja Pilipiuka. Naczelny archeolog fandomu tym razem opisywał zwyczaje pogrzebowe głównie z okolic Polski. Różne ludy swoich zmarłych na naszych ziemiach chowały, co nie dziwi, zwłaszcza z powodu, że wtedy te ziemie były ich. Jedni sypali kurhany, chociaż o orchideach Andrzej nic nie wspominał, inni zadowalali się urną na popiół. Niektórzy nawet mieli urny rodzinne na wiele osób albo brali sobie do grobu towarzystwo, niekoniecznie zapewne ochotnicze. Ładnie i elegancko bywało, aż wstyd powiedzieć, że nasi pradziadkowie Słowianie na tym tle wyglądają wyjątkowo flejtuchowato, garnki krzywe lepili, że o krzemiennej broni, kiedy inni mieli żelazną, już nie wspomnę. Ale przynajmniej ludożerstwem się nie zajmowali, a nie o każdym można to było w tamtych czasach powiedzieć. Opisywane zwyczaje pogrzebowe miały zapewnić spokój tak zainteresowanemu, jak i jego współplemieńcom obawiającym się pewnie czasami, czy nie zechce mu się wrócić. Następna prelekcja miała temat poniekąd przeciwny. Paweł Ziemkiewicz przedstawił mianowicie Stephena Kinga i Deana R. Koontza, głównych specjalistów od horroru. Tak właściwie, to stricte horrorem zajmuje się King, podczas gdy Koontz ogranicza się do grozy konwencjonalnej, wytłumaczalnej racjonalnie. Albo prawie. W każdym razie nie zajmuje się wilkołakami i podobną mitologią. Oprócz tego Paweł wspomniał też o kilku innych pomniejszych autorach i okazało się, że wcale często inspiracją dla horroru są zupełnie autentyczne zdarzenia, byle z odpowiedniej perspektywy opisane. Tymi spotkaniami Falkon powoli dobiegał końca, chociaż program był przewidziany aż do wieczora. Szczególnie było mi szkoda sztucznych narządów i bioinżynierii w wykonaniu Agnieszki Hałas, ale komunikacja przez pół Polski nie pozwala na zbytnie wybredności i musiałem się zbierać, żeby zdążyć na pociąg. Jeszcze tylko złapaliśmy Krzysztofa Księskiego, żeby załatwić do końca sprawy z hotelem, z przyzwyczajenia nastraszyliśmy po raz ostatni pakującą się już księgarnię Wojtka Sedeńki i po drodze przez naleśnikarnię pojechaliśmy na dworzec. Wyciągając z plecaka najnowszą książkę Łukianienki, wsiadłem do wagonu. |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Pamiątka z historii
— Paweł Pluta
Hidalgos de putas
— Paweł Pluta
My też mamy Makoare
— Paweł Pluta
El Polcon mexicano
— Paweł Pluta
Od Siergieja według możliwości, czytelnikowi według potrzeb
— Paweł Pluta
Elektryczne stosy
— Paweł Pluta
Ktoś nam znany, ktoś kochany…
— Paweł Pluta
Przejście przez cień
— Paweł Pluta
Druga bije pierwszą
— Michał Chaciński, Paweł Pluta, Eryk Remiezowicz, Konrad Wągrowski
A Słowo było u ludzi
— Paweł Pluta