Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Luis Llosa
‹Anakonda›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAnakonda
Tytuł oryginalnyAnaconda
ReżyseriaLuis Llosa
ZdjęciaBill Butler
Scenariusz
ObsadaJennifer Lopez, Ice Cube, Jon Voight, Eric Stoltz, Jonathan Hyde, Owen Wilson, Kari Wuhrer, Vincent Castellanos, Danny Trejo
MuzykaRandy Edelman
Rok produkcji1997
Kraj produkcjiBrazylia, Peru, USA
Czas trwania89 min
Gatunekgroza / horror, przygodowy
EAN5903570111969
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Węże od niedawna atakują po czterokroć
[Luis Llosa „Anakonda”, Dwight H. Little „Anakondy: Polowanie na krwawą orchideę”, Don E. FauntLeRoy „Anakonda 3: Potomstwo”, Don E. FauntLeRoy „Anakondy: Krwawe ślady” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Kto by pomyślał, że licha historyjka o gargantuicznych rozmiarów gumowym wężu wypączkuje w aż cztery odsłony dramatu? I wszystkie te zapasy, od pierwszej „Anakondy” po czwartą „Anakondy: Krwawe ślady”, możemy oglądać w domowym zaciszu, bowiem cała ta – pożal się Boże – saga wyszła u nas na DVD.

Jarosław Loretz

Węże od niedawna atakują po czterokroć
[Luis Llosa „Anakonda”, Dwight H. Little „Anakondy: Polowanie na krwawą orchideę”, Don E. FauntLeRoy „Anakonda 3: Potomstwo”, Don E. FauntLeRoy „Anakondy: Krwawe ślady” - recenzja]

Kto by pomyślał, że licha historyjka o gargantuicznych rozmiarów gumowym wężu wypączkuje w aż cztery odsłony dramatu? I wszystkie te zapasy, od pierwszej „Anakondy” po czwartą „Anakondy: Krwawe ślady”, możemy oglądać w domowym zaciszu, bowiem cała ta – pożal się Boże – saga wyszła u nas na DVD.

Luis Llosa
‹Anakonda›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAnakonda
Tytuł oryginalnyAnaconda
ReżyseriaLuis Llosa
ZdjęciaBill Butler
Scenariusz
ObsadaJennifer Lopez, Ice Cube, Jon Voight, Eric Stoltz, Jonathan Hyde, Owen Wilson, Kari Wuhrer, Vincent Castellanos, Danny Trejo
MuzykaRandy Edelman
Rok produkcji1997
Kraj produkcjiBrazylia, Peru, USA
Czas trwania89 min
Gatunekgroza / horror, przygodowy
EAN5903570111969
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Ciężko zgadnąć, czemu akurat te, a nie inne filmy zaczynają nagle obrastać mniej lub bardziej luźnymi kontynuacjami. Logika nakazuje, żeby taka seria startowała od tytułu cieszącego się pozytywną opinią widzów, bo inaczej istnieje groźba, że cała koncepcja mnożenia zdechnie po drugim filmie. Niekiedy jednak zaczynem wzrostu bywają filmy, które trudno nazwać nie tylko wybitnymi czy popularnymi, ale nawet porządnie zrealizowanymi. Najlepszym przykładem jest „Anakonda”, którą – mimo że wpakowano w nią grube pieniądze – trudno uznać za kino wartościowe czy szczególnie popularne.
Wspomniana „Anakonda”, swego czasu goszcząca w naszych kinach, w teorii była całkiem zręcznie skrojoną przygodówką w iście gwiazdorskiej obsadzie. W dżunglę amazońską – szukać tajemniczego indiańskiego plemienia – ruszają bowiem Jennifer Lopez, Eric Stoltz, Jonathan Hyde, Kari Wuhrer i Ice Cube, spotykając po drodze łowcę węży, czyli Jona Voighta. Przez moment na ekranie pojawia się też Danny Trejo. Niewiele to jednak pomaga, gdy dochodzi do konfrontacji z gigantycznym wężem, który wyczynia sztuczki rodem z cyrku i śmieje się w twarz prawom fizyki, czyniąc z całkiem sympatycznego, choć raczej schematycznego filmu, trochę prawem kaduka zaliczanego w poczet kina grozy, zwyczajne pośmiewisko. Nie pomagają też dziwnie skrojone postaci (Voight jest typem absolutnie nie wzbudzającym zaufania, co najwyraźniej nie przeszkadza naukowcom mile go gościć, zaś „ekipa profesjonalistów” w momencie zagrożenia miota się po pokładzie statku jak banda napalonych przedszkolaków) i zastanawiająco sztucznie rozegrane zdarzenia („atak dzika”, czyli nieskoczne zwierzę wielkości średniego warchlaka dybiące na życie dwójki bohaterów; tajemnicza osa w ustach nurka; pieprzenie o „zakłóceniu równowagi ekologicznej” w momencie dyskusji o wysadzaniu jakiejś nawet nie tyle tamy, ile przegrody na rzece, ewidentnie postawionej ludzkimi rękami; spazmujący ze strachu facet nie mogący zdjąć z czubka palca mikroskopijnego wężyka). Aczkolwiek trzeba przyznać, że przysłowiowe okoliczności przyrody rzeczywiście są wielce urokliwe, a muzyka potrafi sensownie podbudować klimat.
Niestety, całość kładą na pysk efekty: markowane wystrzały (aktorzy w kuriozalny sposób szarpią bronią), wypchane zwierzęta (trudno, żeby coś dopiero co ustrzelonego było tak beznadziejnie sztywną kłodą), „ciężkie, stalowe skrzynie” praktycznie dryfujące po powierzchni wody, a przede wszystkim wąż: częstokroć ewidentnie gumowy, momentami podejrzanie sztywny, ale przeważnie wyczyniający takie rzeczy, jakich węże tego rozmiaru i tej wagi – oczywiście gdyby istniały – wyczyniać nie mają prawa. W dodatku nie ma co ukrywać – fabuła nie grzeszy oryginalnością, a sporo zdarzeń znalazło się tu chyba wyłącznie na zasadzie odfajkowywania punktów z przewodnika dla młodego reżysera kręcącego film w dżungli (wplątanie liny w śrubę, mielizna, problemy z miejscową fauną, przestępca na pokładzie, awaria radia). Finalny produkt wyszedł więc wyjątkowo średniej jakości, w dodatku z nieprzyjemnie słodkim, kiczowatym zakończeniem, do szczętu psującym jakąkolwiek przyjemność płynącą z seansu. I pomyśleć, że film kosztował 45 milionów dolarów…

Dwight H. Little
‹Anakondy: Polowanie na krwawą orchideę›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAnakondy: Polowanie na krwawą orchideę
Tytuł oryginalnyAnacondas: The Hunt for the Blood Orchid
ReżyseriaDwight H. Little
ZdjęciaStephen F. Windon
Scenariusz
ObsadaEugene Byrd, Morris Chestnut, Johnny Messner, Nicholas Hope, Peter Curtin, Nicholas Gonzalez, Matthew Marsden, Salli Richardson, Kadee Strickland, Maria Theodorakis
Rok produkcji2004
Kraj produkcjiUSA
Gatunekgroza / horror, przygodowy
EAN5903570108839
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Drugie w serii „Anakondy: Polowanie na krwawą orchideę” przeniosły starcie z ogromnymi dusicielami w rejon Borneo. Podejrzewam, że zmiana lokacji miała wedle scenarzystów (aż pięciu!) odświeżyć koncepcję i oddalić zarzuty o fabularną sztampę. Cóż z tego jednak, skoro jedyną receptą na podniesienie u widza adrenaliny było rozmnożenie węży do ilości po prostu absurdalnej. Bohaterowie, spośród których na plan pierwszy wybijają się macho potrafiący rzezać wielkie krokodyle zwykłym majchrem, naukowiec imający się brudnych chwytów, byle tylko dostać w swoje ręce krwawą orchideę, a także bezustannie próbująca storpedować całą wycieczkę przedstawicielka sponsora wyprawy, utraciwszy wszystkie zapasy w wyniku zatonięcia krypy, którą płynęli, zostają zaatakowani przez ogromną anakondę. A potem drugą. I jeszcze jedną. I następną. Węży zdaje się być jak szczurów w piwnicy, co w pewnym momencie zaczyna wychodzić widzowi uszami. Bo wszystkie gadziska są monstrualnych rozmiarów i zdają się być wiecznie nienażarte. Teoretycznie jest to niby zrozumiałe, bowiem wąż kilkunastometrowej długości raczej nie zadowoli się jednym koziołkiem czy większą małpą raz na kilka miesięcy. W praktyce jednak po posiłku – jak duży by nie był – wąż powinien zapadać w letarg. A to z kolei w sposób oczywisty kłóciłoby się z instynktem, który wedle scenariusza przygnał wszystkie te anakondy akurat w ten zakątek Borneo. No ale cóż, scenarzyści się połakomili i mając do wyboru albo rybki (wyjaśnienie obecności węży), albo akwarium (traktowanie członków ekspedycji jako przekąski), niejako na wyrwę spróbowali sięgnąć po obie te rzeczy naraz, co przyniosło skutek raczej wątpliwy.
Nie wiem, film może rzeczywiście jest głupi, postaci skonstruowane w niezbyt oryginalny sposób, a zdarzenia w sumie przewidywalne, ale mimo to historyjkę ogląda się całkiem przyjemnie. Być może sekret sukcesu tkwi w sympatycznych bohaterach, których tak na dobrą sprawę zabrakło w pierwszym filmie. Na pewno pomogło też lepsze wykorzystanie budżetu, znacznie skromniejszego, niż u poprzednika, bo wynoszącego „ledwie” 25 milionów dolarów. Większość pieniędzy wpakowano bowiem w efekty specjalne, a nie w nazwiska z czołówki aktorskiej śmietanki. Wskutek tego ciężko tu dostrzec jakąś znajomą twarz, ale za to węże prezentują się znacznie bardziej naturalnie, niż gumowo-plastikowa maskotka naciągnięta na metalowy stelaż, która brylowała w części pierwszej. Dodatkowo na plus można zaliczyć znacznie lepsze interakcje między bohaterami, a także całkiem błyskotliwe dialogi. Gdy więc przymknąć oko na bzdury w rodzaju dziesiątek gargantuicznej wielkości węży, których istnienie radośnie urąga światowej wiedzy naukowej (nawet jeśli jest to mało przebadane wnętrze Borneo), seans tego filmu może przynieść sporo zadowolenia.
W części trzeciej, puszczonej już wyłącznie na DVD, a noszącej tytuł „Anakonda 3: Potomstwo”, węże zostają „usprawnione”. Teraz rzucają się na ofiary wystrzeliwując spomiędzy koron drzew niczym bicze boże i kwicząc przy tym jak zarzynane świnie. Ale może od początku. Otóż przez las (nie dżunglę!) idzie oddział… eee… no, czterech łapserdaków. Pochód prowadzi luzacki macho-komandos w przepoconym t-shircie (wiecie, na czole opaska, na twarzy kamuflaż, w dłoniach krzepko dzierżona maczeta, którą od czasu do czasu przytnie gałązkę MIJANEGO krzaczka). Potem idą: zahukany facet w kraciastej koszuli (również trzyma maczetę, ale jej nie używa), turysta Hasselhoff w dżinsowej kurtce i z przewieszonym przez ramię karabinem oraz jakiś typ w łachmanach (przepraszam, naukowiec), bodaj jedyny z plecakiem. Naturalnie za moment właśnie ten ostatni osobnik pada ofiarą ataku węża, który… zupełnie bezszelestnie przesuwał się od czubka drzewa do czubka drzewa, przy czym absolutnie nie przeszkadzało mu, że jedne drzewo stoi od drugiego w odległości przynajmniej dziesięciu metrów (straszna rzadzizna ten „las”), a on sam waży przynajmniej kilkaset kilo. Co więcej, atak – jak przystało na ogromnego dusiciela – polega na… opluciu ofiary bodaj sokami trawiennymi. Aczkolwiek najwyraźniej niezbyt żrącymi.

Don E. FauntLeRoy
‹Anakonda 3: Potomstwo›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAnakonda 3: Potomstwo
Tytuł oryginalnyAnaconda III
ReżyseriaDon E. FauntLeRoy
ZdjęciaDon E. FauntLeRoy
Scenariusz
ObsadaDavid Hasselhoff, Crystal Allen, Ryan McCluskey, Patrick Regis, Anthony Green, John Rhys-Davies, Alin Olteanu, Toma Danila, Bogdan Uritescu
MuzykaPeter Meisner
Rok produkcji2008
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania91 min
Gatunekakcja, groza / horror, SF
EAN5903570135415
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
A później czarna, łuskowana błyskawica pruje przez las w takt świńskiego kwiku, częstokroć nie kłopocząc się dotykaniem gruntu, drzewa czy krzaków choćby nawet i czubkiem ogona. Wąż śmiga przez powietrze parę metrów nad gruntem (również na terenie, gdzie ewidentnie brak drzew), a panowie biegną za nim, strzelając z karabinów trzymanych na poziomie bioder. Jak babcię kocham, musieli oglądać zmagania naszych dzielnych policjantów z weter… Znaczy z tygrysem. Czysta, żywa komedia. Nim mija trzecia minuta seansu, już można zarechotać się na śmierć. Albo, nie gustując w takiej „rozrywce”, zrobić krzywdę płycie z filmem
Dopiero po tym wstrząsającym wstępie twórcy dokonują przedstawienia sedna fabuły, czyli pokazują posadowiony gdzieś w Rumunii ośrodek badawczy, w którym anakonda, tuczona ekstraktem ze znanej z poprzedniego filmu krwawej orchidei, w ciągu kilku miesięcy rośnie z węża mieszczącego się w pudełku po butach w bestię ważącą ponad pół tony. Sponsor (John Rhys-Davies, ponownie bez wstydu sięgający po groszową gażę) umiarkowanie się cieszy postępami (bo chodziło o substancję przedłużającą ludzkie życie, a nie o tuczenie węża), naukowiec tymiż postępami się puszy (bo myszy wolniej zdychają, niż poprzednio), a specjalistka od węży chodzi tu i tam w obcisłym kostiumie do joggingu, żeby męska część widowni miała na czym zawiesić oko.
Na szczęście wąż rychło wydostaje się z terrarium i zaczyna rozmazywać pracowników laboratorium po ścianach. Jest więc dużo krwi, urywanych kończyn, odgryzanych głów i wywalanych na wierzch flaków, czyli przez chwilę film wygląda jak tysięczna produkcja z morderczym stworem, który wyrywa się ze zbiornika/akwarium/terrarium i grasuje po ośrodku badawczym/bazie/statku kosmicznym, siejąc niebagatelne spustoszenia. Co więcej, wkrótce wąż uwalnia z podobnego terrarium towarzyszkę (ciekawe, skąd wiedział, gdzie jej szukać, a także czemu szyby w jej klitce były ze zwykłego szkła) i we dwójkę wypełzają na świeże, leśne powietrze przez… chyba okno (to tyle w kwestii mitycznych śluz odcinających ośrodek w razie awarii).
Węże miast spożywać ofiary, miażdżą im ciała i urywają głowy, po czym podążają dalej, jak to węże. Chyba. W tym momencie na arenę wkracza ekipa mająca wytropić i uśpić węża, do której z czasem dołącza Hasselhoff, który żyje ze sprzedaży biednym, rumuńskim wieśniakom (wciąż jeżdżą furmankami, zaś inwentarz od czasu do czasu uprowadzają im wilki) rogów nosorożca jawajskiego po 30 tysięcy dolarów sztuka… Tak… Cóż… Do „ogródka” mogę dorzucić jeszcze czipowanie węża naklejką z nadajnikiem umieszczoną na… brzuchu (no dobra, może akurat ten mutant nie musi pełzać), przebijanie ludzi czubkiem ogona, bo jakiś dowcipniś od efektów specjalnych dokleił tam zwierzakowi coś w rodzaju maczety z zadziorami, notoryczne pomijanie praw fizyki (kilkusetkilowy wąż lekko ślizgający się po krawędzi dachu zrobionego z lichego gontu), a także kuriozalny pościg, w którym możemy podziwiać komputerowy las za oknem samochodu i obserwować węża, który grzecznie pomyka leśnymi duktami, miast dać dyla w krzaki.
Ogólnie nie jest jednak tak tragicznie, jak by mogło być. Ot, przeciętny (czyli bliski dna) poziom produkcji Castel Film Romania (już wspominałem o tej firmie, choćby w recenzji „Mamuta”), realizowanej na zlecenie Sci-Fi Channel. Niewątpliwie „Anakonda 3: Potomstwo” ma jeden plus – nie nudzi. Ciągle coś się dzieje, ciągle ktoś ginie, ciągle scenarzysta wspomagany przez speca od efektów zaskakuje widza czymś nowym. Zaznaczę jednak, że film warto oglądać w kilka osób, i to najlepiej nie na trzeźwo. Wtedy zabawa gwarantowana.

Don E. FauntLeRoy
‹Anakondy: Krwawe ślady›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAnakondy: Krwawe ślady
Tytuł oryginalnyAnaconda 4: Trail of Blood
ReżyseriaDon E. FauntLeRoy
ZdjęciaDon E. FauntLeRoy
Scenariusz
ObsadaCrystal Allen, Linden Ashby, Danny Midwinter, Calin Stanciu, Ana Ularu, Claudiu Bleont, Anca-Ioana Androne, Emil Hostina, Alexandru Potocean
MuzykaPeter Meisner
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiRumunia, USA
Czas trwania89 min
Gatunekakcja, groza / horror, SF
EAN5903570137501
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Ach, byłbym zapomniał – co czołówka ma wspólnego z osią fabuły?
Czwarta część sagi, czyli „Anakondy: Krwawe ślady” (aż język świerzbi, żeby to poprawić na „Krwawe ślady anakondy”; co więcej, na wstępie lektor czyta tytuł w brzmieniu „Anakonda: Szlak krwi” – moim zdaniem znacznie rozsądniejszy), jest bezpośrednią kontynuacją fabuły części trzeciej. Tak jak i ona, została nakręcona w Rumunii przez tego samego reżysera i z podobną obsadą (znów znaleźli się tu m.in. John Rhys-Davies i Crystal Allen). Praktyka taka nie powinna zdumiewać, bo Castel Film Romania od dawna działa w ten sposób, że za przykład dam późniejsze części „Armii Boga”.
Dzięki umieszczonej w finale części trzeciej furtce w postaci ocalałego wężątka, badania nad gigantycznymi wężami mogą trwać dalej. Tym razem anakondy może nie mają maczetowatego ogona i kwiczą ze znacznie większą dystynkcją, ale z kolei potrafią się regenerować. I to nie byle jak, bo są w stanie odtworzyć sobie odciętą od tułowia głowę! Przyznam, że w tym momencie z lekka opadła mi szczęka, bo co jak co, ale – zgodnie choćby ze stuleciami wampirycznych legend – odcięcie głowy W OGÓLE powinno oddalać kwestię jakiejkolwiek regeneracji. No ale cóż, kreatywność scenarzysty i związana z tym wysokość jego gaży – rzecz najwyraźniej święta. Naturalnie w którymś momencie wąż czmycha w plener, gdzie odszukać go usiłuje znana z poprzedniej części herpetolog. Z kolei panią herpetolog ma odszukać grupa płatnych zabójców najętych przez niesławnego sponsora badań. Żeby było bardziej ciekawie (mam na to inne słowo), po lesie pęta się jeszcze jedna grupa – tym razem archeologów od zwierzęcych kości. Akcja skacze więc od jednej grupy do drugiej, chwilami zahaczając również o węża, który pełza w tę i z powrotem, kwicząc z umiarem i ostrząc sobie zęby na kolejne dwunogie przekąski. I to na ogół przekąski pozbawione rozumu, bo albo szarżujące na gada z marnym pistoletem, albo siejące seriami z karabinu wyraźnie Panu Bogu w okno. A żeby podkręcić emocje, do całości dorzucony zostaje ni w pięć, ni w dziewięć, jakiś mały, choć jadowity pajączek oraz tarasujące drogę drzewo.
Ogólnie film jest skonstruowany bardzo chaotycznie, poczynania nad wyraz tekturowych bohaterów często pozbawione są większego sensu, zaś wąż z niezrozumiałych powodów ciska się w tę i z powrotem po całej okolicy, nie mogąc spokojnie strawić nawet jednej ofiary. Bo przecież tyle jest jeszcze łbów do urwania. Szczęście, że chociaż nie nadziewa nieszczęśników na szablasty ogon, jak to miało w części poprzedniej. Gorzej, że dialogi w tej części zrobiły się znacznie głupsze i usilnie luzackie, a jak by tego nie było dość, we znaki daje się niechlujny przekład listy dialogowej („bone cancer” to dla tłumacza rak krwi, a nie kości, „three” znaczy „dwa”, etc). W dodatku gdzieś tam pada stwierdzenie, że węże mogą być STO RAZY większe, niż normalnie, co by oznaczało, że anakonda, której największe okazy znane nauce nie przekraczają 11 metrów długości, byłaby w stanie osiągnąć ponad sto metrów długości. I, jak rozumiem, nadal śmigać po drzewach. Trwoga mnie ogarnia, jak sobie pomyślę, co też w takim razie pojawi się w części piątej tej mydlanej opery. Bo coś czuję, że na czterech filmach się to nie skończy…
Mimo wszystko jednak „Anakondy: Krwawe ślady” – podobnie, jak część poprzednia – też są w stanie zapewnić minimum rozrywki, choć znów trzeba podkreślić: do dobrej zabawy trzeba będzie albo odrobiny procentowego znieczulenia, albo wprawionego w dobry humor towarzystwa.
koniec
12 grudnia 2011

Komentarze

12 XII 2011   14:41:55

Jako ciekawostka a propos odżywiania się węży.

Węże, jako zwierzęta zmiennocieplne mają mniejsze "zużycie energii" niż np. ssaki (porównywalnej masy) i tak, anglojęzyczna wikipedia podaje: że rekordowy zaobserwowany posiłek pytona siatkowego - który może osiągać rozmiary ok 7 m a czasem i więcej był trawiony 10 tygodni.

12 XII 2011   19:17:21

Myślę, że tę ciekawostkę należy jak najszybciej wykorzystać w "Chapsie!"

14 XII 2011   14:58:56

Konrad: Przetrawiłem tę koncepcję i oznajmiam z radością: będzie - najpewniej w poniedziałek :)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.