Za kratkami siedzi od 1972 roku. Osiem lat później po wyjątkowo długim procesie usłyszał wyrok dożywocia. Od lipca 2017 roku jest najdłużej odizolowanym od społeczeństwa więźniem w Argentynie. Ma prawo do starania się o przeterminowane zwolnienie, ale nie składa żadnych wniosków w tym temacie. Rok temu Carlos Robledo Puch stał się bohaterem stał się bohaterem sensacyjnego dramatu „Anioł” autorstwa Luisa Ortegi.
Zbrodniarz w stylu vintage
[Luis Ortega „Anioł” - recenzja]
Za kratkami siedzi od 1972 roku. Osiem lat później po wyjątkowo długim procesie usłyszał wyrok dożywocia. Od lipca 2017 roku jest najdłużej odizolowanym od społeczeństwa więźniem w Argentynie. Ma prawo do starania się o przeterminowane zwolnienie, ale nie składa żadnych wniosków w tym temacie. Rok temu Carlos Robledo Puch stał się bohaterem stał się bohaterem sensacyjnego dramatu „Anioł” autorstwa Luisa Ortegi.
Luis Ortega
‹Anioł›
EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Anioł |
Tytuł oryginalny | El ángel |
Dystrybutor | Best Film |
Data premiery | 6 czerwca 2019 |
Reżyseria | Luis Ortega |
Zdjęcia | Julián Apezteguia |
Scenariusz | Sergio Olguín, Luis Ortega, Rodolfo Palacios |
Obsada | Lorenzo Ferro, Chino Darín, Daniel Fanego, Mercedes Morán, Cecilia Roth, Peter Lanzani, Luis Gnecco, Malena Villa |
Rok produkcji | 2018 |
Kraj produkcji | Argentyna, Hiszpania |
Czas trwania | 115 min |
Gatunek | biograficzny, dramat, kryminał |
EAN | 5906619096050 |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
O polskim seryjnym zabójcy, skazanym na karę śmierci i straconym w 1968 roku krakowianinie
Karolu Kocie zwykło mówić się, że był zabójcą o twarzy niewinnego dziecka. To samo można powtórzyć w odniesieniu do Argentyńczyka Carlosa Robledo Pucha, który na zdjęciach wykonanych po aresztowaniu przez policję wygląda jak prawdziwy cherubinek – niemal dziecko, którego nie podejrzewano by zapewne nawet o zabicie muchy (stąd wzięły się nadane mu później przydomki „Anioł Śmierci” bądź „Czarny Anioł”). Tymczasem gdy został zatrzymany przez policję w lutym 1972 roku, mając zaledwie dwadzieścia lat, postawiono mu między innymi zarzuty jedenastu morderstw, jednego usiłowania zabójstwa, siedemnastu kradzieży, dwóch porwań oraz jednego gwałtu. Dopuścił się tych czynów w ciągu niespełna dziesięciu miesięcy – między połową marca a końcem listopada 1971 roku.
Nie powinno zatem dziwić, że taka postać wzbudzała zainteresowanie mediów. Ale dlaczego na film o niej trzeba było czekać aż tak długo? Pieniądze na „Anioła” wyłożyli bracia Almodóvarowie – Pedro i Agustín, a reżyserii podjął się Argentyńczyk, rodem z Buenos Aires, Luis Ortega (dla którego był to siódmy pełnometrażowy obraz w karierze). Premiera odbyła się na ubiegłorocznym festiwalu w Cannes, gdzie otrzymał on nominację do nagrody w prestiżowej sekcji „Un Certain Regard”; parę miesięcy później został argentyńskim kandydatem do Oscara, ale i tu twórcy musieli obejść się smakiem. Co oczywiście wcale nie oznacza, że mamy do czynienia z dziełem o niewielkiej wartości artystycznej. Przeciwnie! Historia Carlitosa – to często używane w dialogach zdrobnienie imienia głównego bohatera – jest doskonałym portretem Argentyny początków lat 70. ubiegłego wieku. A zatem nie tylko epoki hipisów i rodzącego się rocka, ale również niepokojów społecznych i politycznych, które sprawiały, że krajem co rusz wstrząsały zbrojne zamachy stanu.
Choć gwoli ścisłości Ortega nie eksponuje w „Aniele” nastrojów politycznych. Wiele jednak można wyczytać między wierszami, zwłaszcza w scenach, w których policjanci oficjalnie mówią o poddawaniu podejrzanych i aresztantów wyszukanym torturom w celu uzyskania od nich zeznań. A były to czasy dla Argentyny dość mroczne, znaczone dyktatorskimi prezydenturami generałów Roberto Marcelo Levingstona (do marca 1971) i Alejandra Agustína Lanusse’a (do maja 1973 roku), którzy musieli walczyć zarówno z bojówkami lewicowymi, jak i prawicowymi. W takiej atmosferze walka z przestępczością kryminalną schodziła na plan dalszy, co otwierało furtkę do wyczynów Pucha (i jemu podobnych). Carlos (w którego wcielił się debiutujący na ekranie Lorenzo Ferro), czego autorzy filmu nie ukrywają, mimo dzieciństwa spędzonego w tak zwanym „dobrym domu”, miał ciągotki przestępcze od najmłodszych lat. Włamywał się do posiadłości bogatych ludzi i okradał ich, ale nie po to, aby sprzedawać skradzione przedmioty, lecz by rozdawać je jako prezenty znajomym.
I być może pozostałby takim właśnie drobnym złodziejaszkiem o dobrym sercu, gdyby nie znajomość ze szkolnym kolegą Ramónem Peraltą (w tej roli Chino Darín, znany z pokazywanego na ubiegłorocznym Warsaw Film Festival dramatu „Noc przez dwanaście lat”), którego ojciec José (Daniel Fanego) ma już za sobą przeszłość kryminalną. Wizyta w domu Peraltów sprawia, że Carlitos zyskuje kompanów do wspólnych działań; dane jest mu także przekroczyć kolejną granicę, gdy bierze do ręki broń i strzela na próbę. Dzięki temu staje się pewniejszy, zaczyna więc zawsze i wszędzie nosić ze sobą pistolety, a gdy nadarza się okazja – celuje i zabija. Bez zmrużenia oka, bez późniejszych wyrzutów sumienia, jakby to była zabawa, rodzaj gry. Nie robi tego z wyrachowania ani ze strachu, nie w obronie własnej – po prostu sprawia mu to przyjemność. Czuje się wtedy jak bóg karzący ludzi, którzy go zawodzą czy nie dorastają do jego oczekiwań.
„Anioł” nie jest jednak klasycznym filmem o ściganym przez władze seryjnym zabójcy. W obrazie Ortegi policja znajduje się bowiem na bardzo dalekim planie, pojawia się, nie licząc finału, w kilku scenach w zasadzie przypadkowo. Nie dowiadujemy się niczego o żadnej grupie specjalnej, która zostałaby powołana do ujęcia młodego zabójcy. Czyżby takiej nie było? Jeśli tak, dobrze byłoby dowiedzieć się, z jakiego powodu? (Chociaż tego akurat można się domyślać). Chyba że to świadomy zabieg scenarzystów – poza Ortegą za fabułę odpowiadają jeszcze debiutujący w kinie Sergio Olguín i Rodolfo Palacios – którzy postanowili skupić się wyłącznie na Puchu i jego portrecie psychologicznym, wszystko inne w miarę możliwości usuwając z zasięgu wzroku. Dzięki temu wyraziściej wybrzmiewają pytania typu: Jak to możliwe, że chłopiec o zamiłowaniach artystycznych zszedł na tak złą drogę?
Odpowiedzi nie są jednoznaczne. Oczywiście istotne były naturalne skłonności Carlosa, ale nie bez znaczenia zdają się być również kwestie socjalne i nierówności społeczne. Po części wynikające zapewne z politycznego zaangażowania we wspieranie kolejnych argentyńskich dyktatorów. Mimo to Ortega unika przydania swemu bohaterowi cech bojownika o wolność i sprawiedliwość. Puch to mimo wszystko nie „Janosik”, który zrobił krok za daleko, mimo że jego zamiłowanie do niezależności – od rodziców, obowiązków narzucanych przez system – jest ważnym elementem jego osobowości. To raczej „wolny strzelec”, żyjący na marginesie społeczeństwa i unikający poddania się jakimkolwiek rygorom. Nie w imię idei, ale nierzadko dla własnej wygody. Swoisty rytm przydają „Aniołowi” wykorzystane w ścieżce dźwiękowej piosenki popularnych wówczas wykonawców argentyńskich (i – szerzej – amerykańskich), jak na przykład La Joven Guardia, Pappo’s Blues, Leonardo Favio czy Billy Bond & La Pesada del Rock and Roll. Dzięki nim dzieło Ortegi nabiera nieco psychodelicznego charakteru, tak typowego dla lat 70.