Po obejrzeniu „Snu Kasandry” Woody’ego Allena pierwsze skojarzenie, jakie się narzuca, to podobieństwo filmu do pierwszego odcinka nieoficjalnej londyńskiej trylogii Allena – „Wszystko gra”. Jednak nie można traktować „Snu…” jako powtórki z rozrywki – owszem, reżyser znów obraca się w temacie zbrodni, winy i kary, ale podchodzi do niego z innej perspektywy. Efekt finalny nie jest wybitny, ale zajmujący z pewnością.
Konflikt tragiczny
[Woody Allen „Sen Kasandry” - recenzja]
Po obejrzeniu „Snu Kasandry” Woody’ego Allena pierwsze skojarzenie, jakie się narzuca, to podobieństwo filmu do pierwszego odcinka nieoficjalnej londyńskiej trylogii Allena – „Wszystko gra”. Jednak nie można traktować „Snu…” jako powtórki z rozrywki – owszem, reżyser znów obraca się w temacie zbrodni, winy i kary, ale podchodzi do niego z innej perspektywy. Efekt finalny nie jest wybitny, ale zajmujący z pewnością.
Woody Allen
‹Sen Kasandry›
EKSTRAKT: | 60% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Sen Kasandry |
Tytuł oryginalny | Cassandra's Dream |
Dystrybutor | Kino Świat |
Data premiery | 25 kwietnia 2008 |
Reżyseria | Woody Allen |
Zdjęcia | Vilmos Zsigmond |
Scenariusz | Woody Allen |
Obsada | Colin Farrell, Ewan McGregor, Mark Umbers, Tom Wilkinson, Hayley Atwell, Sally Hawkins, Tom Fisher, Richard Graham |
Muzyka | Philip Glass |
Rok produkcji | 2007 |
Kraj produkcji | USA, Wielka Brytania |
Czas trwania | 108 min |
WWW | Strona |
Gatunek | thriller |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Przy ponownym oglądaniu filmu na DVD łatwiej wychwycić wszystkie smaczki, zauważyć zręczność Allena w kreowaniu złożonych postaci i niezwykłej atmosfery ostatecznej tragedii, ale także przyczepić się do mankamentów, które na małym ekranie są bardziej oczywiste niż w kinie. Główny zarzut wobec reżysera to brak oryginalności i ciągłe eksploatowanie tych samych motywów. Jednak chociaż w tej kwestii można Allena bronić, mówiąc o ciągłości w jego twórczości, różnych perspektywach opowiadania i jemu właściwym stylu, to dobrego słowa nie da się już powiedzieć o nielogiczności w opisie sytuacji moralnej przedstawionej w fabule, czy chociażby o Haley Atwell, która robi ze swojej – kluczowej dla bohatera granego przez Ewana McGregora – postaci bezuczuciową, nieprzeniknioną emocjonalnie marionetkę. We „Wszystko gra” główny bohater, Chris, kierował się zimną kalkulacją i egoistycznym dążeniem do przyjemnego, bezproblemowego życia londyńskich bogaczy, dlatego jego postępowanie znajdowało mroczne odzwierciedlenie w jego charakterze. Tymczasem w „Śnie Kasandry” bracia Ian i Terry na początku chcą po prostu utrzymać się na powierzchni, dopiero potem, zwłaszcza w przypadku Iana, pojawia się apetyt na więcej. Co więcej, zbrodnia nie jest tym, co pierwsze przychodzi im do głowy podczas szukania rozwiązania na swoje problemy. Stąd ich gotowość spełnienia prośby o morderstwo kłóci się z wcześniejszym rysunkiem psychologicznym postaci. Allen sam zastawia na siebie pułapkę: najpierw przedstawia zagubione, ale na pewno nie antypatyczne postaci, by potem błyskawicznie wprowadzić je w świat występku. Może być też inaczej, że Allen doskonale wiedział, co robi i popychając bohaterów do zbrodni; chciał jedynie ukazać makiaweliczną, nikczemną stronę ludzkiej natury: mili, choć lekkomyślni chłopcy, przeciętniacy, okazują się zdolni do nienaturalnego aktu przemocy. Skoro oni, to my także. W końcu z jednej strony morderstwo stoi w sprzeczności z moralnymi zasadami człowieka, z drugiej agresja wpisana jest w naszą cywilizację. Właśnie tą sprzecznością zajmuje się Allen w „Śnie Kasandry” i rozpisuję ją na dwóch głównych bohaterów: Ian symbolizuje przemoc i ludzką chciwość, hamowaną jednak czasem dobrymi odruchami, Terry – moralność nadszarpniętą winą.
Reżyser tradycyjnie już stosuje nawiązania i aluzje do znanych zjawisk kulturowych. We „Wszystko gra” inspirował się „Zbrodnią i karą” Dostojewskiego i operą, tym razem zapożycza strukturę narracji z tragedii antycznej. Oto Ian i Terry popadają w kłopoty: pierwszy chce zaimponować dziewczynie, zepsutej aktorce teatralnej i telewizyjnej (Atwell), a poza tym wyrwać się z szarej rzeczywistości londyńskiego przeciętniactwa. Drugi musi spłacić długi, które zawdzięcza zamiłowaniu do hazardu. Wydawałoby się, że takie problemy nie doprowadzą do najgorszego, ale w kinie już nieraz widzieliśmy, jak trudności urastały do rangi katastrof. Nie inaczej jest i tym razem. Panowie nie cofną się przed zbrodnią, chociaż wyrzuty sumienia dadzą o sobie znać. Allen rozgrywa całą drugą połowę filmu właśnie wokół poczucia winy. Buduje klasyczny konflikt tragiczny, którego nie da się rozwiązać. Daje to pole do popisu aktorom, dobremu, choć nie zaskakującemu Ewanowi McGregorowi oraz znakomitemu Colinowi Farrelowi. Allen cały czas udowadnia, że ma rękę do swoich aktorów i nawet taka wpadka jak jałowa aktorsko Attwell tego nie zmieni.
Na konflikcie tragicznym kulturowe odniesienia Allena się nie kończą. Sam tytuł, „Sen Kasandry”, zawiera nawiązanie do mitologii, umożliwiające zrozumienie bezpośredniego połączenia na linii tytuł-treść filmu. Kasandra była córką króla Priama, władcy Troi. Dzięki darowi jasnowidzenia przewidziała atak Greków, ale nikt nie posłuchał jej rad, dlatego Troja została zniszczona. Stąd w kulturze funkcjonuje jako synonim bliskiego nieszczęścia. Bohaterowie filmu Allena próbują oszukać samych siebie, wmawiają sobie, że wyrzuty sumienia można zagłuszyć, a tymczasem już na samym początku mogliby przewidzieć nadchodzącą i nieuniknioną tragedię. Sami sobie są Kasandrami, które nie słuchają własnych wizji. W filmie jest dużo scen, gdy bohaterowie nie mogą spać lub mają koszmary – można to swobodnie potraktować jako aluzje do tytułowego snu-ostrzeżenia, uporczywie odganianego, ale prawdziwego.
Powracając do porównania „Snu Kasandry” z „Wszystko gra”, oba filmy różnią się także wymową, bo zakończenia mają diametralnie inne. Allen wydaje się sobie zaprzeczać, ale tak naprawdę po prostu nie chce ograniczać się do jednego punktu widzenia. Jego dwa filmy tworzą merytoryczną całość. Z jednej strony otrzymujemy cyniczną konkluzję z „Wszystko gra” zawartą już w samym tytule – człowiek z natury jest stworzony do korzystania z najniższych instynktów, a liczą się nie zasady moralne, ale kwestia czy odstępstwa od norm społecznych zostaną wykryte. Z drugiej strony mamy paradoksalnie bardziej pocieszające stwierdzenie w „Śnie Kasandry” – człowiek jest tylko pozornie zdolny do wszystkiego, ale poczucie winy wcześniej czy później pokona go psychicznie, dlatego można wywnioskować, że nie jest na wskroś zły. Nie urodziliśmy się, by żyć z takim ciężarem, jakim jest zbrodnia.
Ta interesująca analiza jest niestety włożona w ramy standardowych metod realizacyjnych Allena. To ciągle dobre dialogi, znakomicie zbudowana atmosfera, styl i spokojne tempo, dobre aktorstwo. Świetnie, ale budzące skojarzenia z poprzednimi filmami Allena rozwiązania fabularne mogą wielbicieli reżysera zwyczajnie znudzić.