Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ingmar Bergman

ImięIngmar
NazwiskoBergman

Starcie Bergmanów

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Patrycja Rojek

Starcie Bergmanów

Przez zastosowanie mnogości środków poetyckich, Bergman skutecznie pobudza wrażenia zmysłowe czytelnika. Czytając, zwracamy uwagę na detale, które obraz zmuszony jest pominąć. Obserwując filmowe wnętrze luksusowego pociągu nie domyślimy się na przykład, że zapach potu, kurzu i rozgrzanego żelaza drażni nozdrza jadących w nim osób.
Oglądając sam film nigdy nie dowiemy się także, że milczenie to znacznie więcej niż tytuł. To słowo-klucz. Pojawia się w tekście co najmniej trzydzieści razy. Raz jest drażniące, raz ciężkie, duszne, wrogie. Krzyk jest zduszony, dudnienie stłumione, język niezrozumiały i dziwaczny, drzwi zamykają się bezgłośnie, jest tak cicho, że czesane włosy Anny wydają trzaski. Człowiek nie włada tu dźwiękiem, bo krzyczeć może choroba lub co najwyżej sumienie. Głos Anny jest słaby i żałosny, a głos Estery przyprawia o senność. Cisza w scenariuszu przytłacza znacznie bardziej niż w filmie.
Podobnie jest z niewypowiedzianymi myślami i emocjami. Bez wmontowania tandetnej chmurki nad głowę bohatera, nie dowiemy się w pełni, o czym myśli. Piękne zdania Bergmana są zbyt wyrafinowane, by dać się przenieść na ekran. Zbolała twarz Estery może wyrażać co najwyżej nieludzkie cierpienie. Nawet najbardziej ekspresywna i utalentowana aktorka nie będzie w stanie sprawić, że widz domyśli się, że właśnie ogarnia ją lęk przed śmiercią i cicha skarga przenika przez jej białe i zaciśnięte zęby.

Ingmar Bergman
‹Tam gdzie rosną poziomki›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTam gdzie rosną poziomki
Tytuł oryginalnySmultronstället
Dystrybutor Gutek Film
Data premiery13 października 2006
ReżyseriaIngmar Bergman
ZdjęciaGunnar Fischer
Scenariusz
ObsadaVictor Sjöström, Bibi Andersson, Ingrid Thulin, Max von Sydow
MuzykaErik Nordgren, Göte Lovén
Rok produkcji1957
Kraj produkcjiSzwecja
Czas trwania91 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Przez wizualizację cierpi także postać Johana. To z jego perspektywy prezentowane są wydarzenia. Jednak na ekranie uboższe są myśli dziecka, jego lęki, wyobrażenia. Johan staje się mniej wrażliwy. Na oschłość matki nie reaguje tak emocjonalnie, jak w scenariuszu. Jego filmowy obraz prezentuje jedynie wierzchnią naturę chłopca. Milczący film nie pozwala mu uzewnętrznić się. Dla literatury tymczasem, nie stanowi to żadnej przeszkody.
Przykłady pokazują, że przytoczone powyżej wnioski Jackiewicza nie zawsze mają zastosowanie. W „Milczeniu”, gdzie dialog z założenia przesunięty jest w cień narracji, ta spektakularnie wchodzi w jego rolę. Narracja ta jednak dużo gorzej niż pisanym słowem dysponuje obrazem. A to oznacza kolejny punkt dla scenariusza.
Szare, smutne poziomki
Jeszcze starszy film, „Tam, gdzie rosną poziomki” (1957), dostarcza kolejnych dowodów. Emerytowany lekarz Isac Borg spisuje relację ze swojej podróży ze Sztokholmu do Lundu – na uroczystość odebrania honorowego odznaczenia. Jest to podróż głównie symboliczna, wypełniona wspomnieniami, przemyśleniami, refleksjami. Występują także liczne nawiązania do „Furmana śmierci”, niemego filmu z 1920 r. Jego autorem, podobnie jak odtwórcą roli Isaca, jest Victor Sjöström, którego wspaniałej gry martwa kartka może tylko pozazdrościć. I choć sfilmowaną historię ogląda się wybornie, to coś nieustannie nie pozwala oprzeć się wrażeniu, że tak właściwie, to powinno się ją czytać.
Scenariusz filmu pisany jest jak pamiętnik z fragmentami dialogowymi. Osobiste narracje Isaca rekompensują poniekąd komentarze z offu. Jest ich jednak dużo mniej i są znaczenie skrócone. Na takim pominięciu traci głównie wizerunek głównego bohatera, który zamiast ironicznego, pełnego wigoru dziadka, jawi nam się smutnawym i trochę już zmęczonym staruszkiem.
Z niewiadomych powodów film jest także pozbawiony genialnej sceny rozmowy trzech doktorów jubilatów przed główną imprezą. Dialog ten pozbawia nas złudzenia, jakoby bohaterowie dnia mieli być napuszonymi, acz rozsypującymi się próchnami. Dowiadujemy się, że jubilaci to zmyślni panowie, pełni autoironii, świadomi zarówno swojego wieku, jak i cyrkowego charakteru nadchodzącej uroczystości. Równie wybitny jest komentarz samego Isaca na temat ceremonii – przezabawny, ociekający życzliwym cynizmem. A jednak nie pojawia się w filmie. I nie daje widzowi szansy na dowiedzenie się, że podczas kilkugodzinnej uroczystości, jeden ze staruszków zasnął, drugi prawie skonał z nudów i wyczerpania, a trzeci postanowił to wszystko opisać.
Podobnie jak w scenariuszu „Milczenia”, także i tu występuje słowo-klucz. To tytułowe poziomki. Na ekranie nawet ich dokładnie nie widzimy. Za to w tekście, możemy je nawet poczuć. Nie trzeba być synestetą, by czytając opis poziomkowej polany doświadczyć zapachu owoców. Poziomki występują także w rozmaitych grach słów i porównaniach, których na ekranie po prostu nie ma. Bo jak pokazać, że bliźniaczki są podobne do siebie jak dwie poziomki albo że żona Akermana w czerwonej sukience wyglądała jak pyszna poziomka. Jej zarejestrowana na czarno-białej taśmie sukienka jest co najwyżej w kolorze popiołu i nikt nie przekona mnie, że jest inaczej.
Prosto z szuflady

Liv Ullmann
‹Wiarołomni›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWiarołomni
Tytuł oryginalnyTrolösa
Dystrybutor Gutek Film
Data premiery2 marca 2001
ReżyseriaLiv Ullmann
ZdjęciaJörgen Persson
Scenariusz
ObsadaLena Endre, Erland Josephson, Krister Henriksson
Rok produkcji2000
Kraj produkcjiFinlandia, Niemcy, Norwegia, Szwecja, Włochy
Czas trwania155 min
WWW
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
No dobrze. Teraz nastąpi ten krytyczny moment, w którym zadamy sobie pytanie, co by było gdyby Ingmar Bergman nie ekranizował swoich scenariuszy. Gdyby sfilmowane zostały przez kogoś innego albo pozostały niezrealizowane. Historia dzieł Bergmana dostarcza nam na szczęście i tego typu materiału. Klarowny przykład stanowią tu wydane kilka lat temu w Polsce „Przedstawienia”. Są one zbiorem trzech scenariuszy, z których jeden jest przeznaczony dla słuchowiska radiowego. Pozostałym dwóm, filmowym, z różnych przyczyn nie wyszło.
Najbardziej boleję nad „Miłością bez kochanków”. W krótkiej notce poprzedzającej scenariusz Bergman pisze, że utwór został odrzucony przez trzech producentów, twierdzących, że z tego nie da się zrobić filmu. Jednak przebywając na przełomie lat 70. i 80. w Niemczech, Bergman ostatecznie film nakręcił, ale na podstawie tylko jednego z wątków. I tak „Z życia marionetek” (1980), choć – jak twierdzą niektórzy – świetne, zostało ograbione z misternej szkatułkowej kompozycji, wielowątkowej narracji, fascynującej tajemnicy. Proroczy okazał się ten tekst Bergmana, traktujący o poszatkowanym i niedokończonym filmie jednego z bohaterów, Marco. Z tą różnicą, że w realnym świecie zabrakło montażystki, Anny, której ponad wszystko zależało na odtworzeniu całości rozparcelowanego dzieła. W realnym świecie, po wielu staraniach, nawet samemu Bergmanowi przestało na tym zależeć.
W zbiorze znaleźli się także „Wiarołomni”, scenariusz tym razem zrealizowany w całości, ale nie przez Bergmana. W 2000 roku za kamerą stanęła wieloletnia aktorka Mistrza, później samodzielna reżyserka, Liv Ullman. I trzeba przyznać, że film wypada całkiem nieźle. Fakt – stylem mocno naśladuje Bergmana, ale to przecież właściwy i tu szczególnie uzasadniony wzorzec. Dystans osoby postronnej paradoksalnie zbliża film do scenariusza. Ullman jest mu wierna, konsekwentna w jego formalnej realizacji. Nie boi się komentarzy z offu głównej bohaterki, które często stosuje także w środku partii dialogowych. Problem tkwi w czym innym. „Wiarołomni” to tak naprawdę utwór metascenariuszowy, czyli w wypadku Bergmana bardzo osobisty. Pokazuje proces tworzenia dzieła na podstawie rozmowy z wytworem własnej wyobraźni, mocno osadzonym w autobiografii autora. Liv Ullman zdaje się nie ingerować w tę prywatną relację. Pomija część istotnych odautorskich komentarzy, a całą historię ukazuje jakby z boku – widzianą oczami nieistniejącego obserwatora.
Synteza idealna
Nawet uwolniony z niewolniczej pańszczyzny, oddawanej zwykle filmowi, scenariusz ma marne szanse na niepodległy żywot. W najlepszym wypadku zostanie wydany drukiem, przeczytany i doceniony. Może ktoś nawet podejmie próbę napisania jego pochwały. Nigdy jednak nie wyrwie się z zawieszenia gdzieś pomiędzy filmem a literaturą, co ostatecznie uniemożliwi mu niezależny sukces w obu tych dziedzinach. Powstanie zostanie spacyfikowane i wszystko wróci do normy.
Nie ubolewam z tego powodu. W końcu to naturalne, bo przecież to potrzeba kina zrodziła potrzebę scenariusza – nie odwrotnie. Warto jednak zwrócić uwagę na przypadki, w których scenariusz, ta stale uciszana hybryda, zaczyna być czymś więcej niż niedoskonałym szkicem wielkiego dzieła i sama się takim dziełem staje. A to nie zdarza się codziennie. Tym znamienitszy jest przykład Ingmara Bergmana, którego scenariusze wciąż mówią swoim językiem – pięknym, nieprzetłumaczalnym i w pewnym stopniu dużo bogatszym niż ten filmowy.
Ale jest w nich coś jeszcze. Myślę, że to coś w stylu literackiej filmowości. A może filmowej literackości. I oznacza to, być może, że w przypadku tego wyjątkowego reżysera-pisarza słowo napisane i słowo pokazane stanowią po prostu syntezę idealną. A to już poważny awans dla scenariusza, który w świadomości wielu był jeszcze do niedawna tworem zupełnie n i e w i d z i a l n y m.
Bibliografia:
  • Assayas O., Björkman S., Bergman. Rozmowy, tłum. M. Falski, W. Gilewski, Izabelin 2007.
  • Bergman I., Milczenie, [w:] Scenariusze, tłum. S. Hebanowski, przedm. K. Młynarz, wyd. II rozsz., Warszawa 1977.
  • Bergman I., Przedstawienia, tłum. T. Szczepański, Gdańsk 2005.
  • Bergman I., Tam, gdzie rosną poziomki, [w:] Scenariusze, tłum. i przedm. K. Młynarz, wyd. II rozsz., Warszawa 1977.
  • Bergman I., Sceny z życia małżeńskiego, tłum. M. Olszańska, K. Sawicki, przedm. K. Młynarz, wyd. II, Poznań 1984.
koniec
« 1 2
23 lipca 2010

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Z filmu wyjęte: Latająca rybka
Jarosław Loretz

6 V 2024

W chińskich filmach nawet latające ryby są trochę… duże.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Polecamy

Latająca rybka

Z filmu wyjęte:

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Magiczna latarnia
— Kamila Sławińska

Tegoż autora

Esensja typuje Oscary 2012
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Patrycja Rojek, Konrad Wągrowski

Źle, źle, źle
— Patrycja Rojek

Słowianie w drodze
— Patrycja Rojek

Bez szału, ale z pasją
— Patrycja Rojek

Wsi głupia, wsi ponura
— Patrycja Rojek

I co teraz, chłopie?
— Patrycja Rojek

Arystokraci ulicy
— Patrycja Rojek

Esensja przyznaje Oscary 2011
— Piotr Dobry, Patrycja Rojek, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Porażki i sukcesy A.D. 2011
— Piotr Dobry, Łukasz Gręda, Mateusz Kowalski, Karol Kućmierz, Joanna Pienio, Patrycja Rojek, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Wszystkim marzy się koniec świata, czyli „Melancholia”
— Łukasz Gręda, Karol Kućmierz, Klara Łabacz, Patrycja Rojek, Konrad Wągrowski, Zuzanna Witulska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.