Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Georges Franju
‹Oczy bez twarzy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOczy bez twarzy
Tytuł oryginalnyLes yeux sans visage
ReżyseriaGeorges Franju
ZdjęciaEugen Schüfftan
Scenariusz
ObsadaPierre Brasseur, Alida Valli, Juliette Mayniel, Edith Scob, François Guérin, Alexandre Rignault, Béatrice Altariba, Charles Blavette, Claude Brasseur
MuzykaMaurice Jarre
Rok produkcji1960
Kraj produkcjiFrancja, Włochy
Czas trwania88 min
Gatunekdramat, groza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Klasyka z klasą: Zawód: chirurg

Esensja.pl
Esensja.pl
Kiedy film Georges’a Franju wszedł na ekrany wywołał ogromne poruszenie wśród publiczności, zgorszonej jego brutalnością. Dziś „Oczy bez twarzy” nie budzą równie skrajnych emocji, ale mimo to film się nie zestarzał i wciąż wywołuje dreszcze.

Łukasz Gręda

Klasyka z klasą: Zawód: chirurg

Kiedy film Georges’a Franju wszedł na ekrany wywołał ogromne poruszenie wśród publiczności, zgorszonej jego brutalnością. Dziś „Oczy bez twarzy” nie budzą równie skrajnych emocji, ale mimo to film się nie zestarzał i wciąż wywołuje dreszcze.

W naszym cyklu co tydzień prezentujemy wybrane tytuły należące do klasyki kina. Niekoniecznie bardzo znane, niekoniecznie obsypane nagrodami, ale z pewnością nadal warte uwagi.

Georges Franju
‹Oczy bez twarzy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOczy bez twarzy
Tytuł oryginalnyLes yeux sans visage
ReżyseriaGeorges Franju
ZdjęciaEugen Schüfftan
Scenariusz
ObsadaPierre Brasseur, Alida Valli, Juliette Mayniel, Edith Scob, François Guérin, Alexandre Rignault, Béatrice Altariba, Charles Blavette, Claude Brasseur
MuzykaMaurice Jarre
Rok produkcji1960
Kraj produkcjiFrancja, Włochy
Czas trwania88 min
Gatunekdramat, groza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
„Oczy bez twarzy” nie należą do grona filmów, o których wspomina się w kontekście kina grozy. Film Franju nie jest bowiem horrorem sensu stricte, ale łączy w sobie cechy thrillera i dramatu psychologicznego. Nie przeszkadza mu to mu konkurować ze współczesnym produkcjami tego typu. Dlaczego? Dla współczesnego widza wychowanego na „Pile” widok porcjowania ciał nie jest niczym szokującym i trudno wyobrazić sobie, żeby cokolwiek go jeszcze przeraziło. Trzeba jednak pamiętać, że jest to podyktowane konwencją – brutalną i chwilami odrażającą, ale wciąż konwencją W rzeczywistości, wbrew temu, co deklarują poniektórzy, nie lubimy się bać. To ostatnia rzecz jakiej byśmy chcieli. Horrory cieszą się taką popularnością, ponieważ pozwalają uwierzyć, że strach nie jest nam obcy i potrafimy nad nim zapanować. Idąc do kina widz wie, że będzie się bać, trudno więc mówić o prawdziwej grozie. W przypadku „Oczu bez twarzy” nie jest ona podyktowana konwencją. Jest, jeśli mogę się tak wyrazić, naturalna podobnie jak w przypadku „Nosferatu. Symfoni grozy” i „Nocy Żywych Trupów”. Oczywiście dziś te filmy po części śmieszą, ale mimo to wciąż potrafią przerazić. Odwołują się bowiem do najbardziej pierwotnych lęków człowieka. Dla widza filmowego są jak stare legendy, które choć archaiczne mają w sobie coś niepokojącego.
„Oczy bez twarzy” są po części tego typu legendą, choć reżyserowi nie chodziło o to, aby przerazić swoją publiczność – chciał szokować i to mu się udało. Wystarczy przyjrzeć się scenie, w której główny bohater dokonuje przeszczepu twarzy – reżyser pokazał ten moment bez upiększeń, ocierając się o naturalizm. Przypatrując się pasji z jaką kamera podąża za skalpelem trudno nie skojarzyć tego ze współczesnym horrorem spod znaku „Ludzkiej stonogi” czy „Hostelu”. Krwawe eksperymenty, szalony naukowiec, zamieszkujący dom na odludzi. Czy nie brzmi to wszystko znajomo? Jeśli spojrzeć w ten sposób na film Franju okaże się, że jest to daleki protoplasta dzisiejszego kina ekstremy.
O „Oczach bez twarzy” zrobiło się głośno jednak z innego powodu. Film posłużył za inspirację dla nowego filmu Almodovara. To zresztą znamienne, że „Oczy bez twarzy” powracają dziś na gruncie kina artystycznego. Świadczy to o renomie jaką cieszy się film jako jedna ze znakomitości kina europejskiego, lekko zakurzona, ale wciąż pociągająca.
Robert Ledgard bohater „Skóry, w której żyję” jest chirurgiem plastycznym ucharakteryzowanym na współczesne wcielenie Pigmaliona. W rzeczywistości bliżej mu do doktora Gennesier z filmu Franju. Łączy ich nie tylko profesja, ale również fakt, że mimo iż uchodzą w oczach sobie współczesnych za ludzi przyszłości zachowują cząstkę romantyzmu, która nadaje im wyraz człowieka z minionej epoki. Obaj w dodatku wręcz obsesyjnie dbają o porządek.
Doktor Gennesier lubi kiedy wszystko jest na swoim miejscu i daje temu wyraz na każdym kroku. Budzi tym samym podziw i szacunek wśród ludzi, którzy w lot rozpoznają jego intencje. Niestety zdarzają się również momenty, kiedy trzeba o tym przypomnieć w bardziej dosłowny sposób. Doktor niepocieszony mówi wtedy: Lubię porządek. Niezależnie od okoliczności pewne rzeczy muszą być powiedziane. Nawet jeśli jest to pogrzeb własnej córki i można zostać oskarżonym o brak uczuć. Choć akurat w tym przypadku doktor mu ku temu powody. Po pierwsze, w trumnie nie leży jego córka. Po drugie, naprawdę lubi porządek.
Czemu służy ta mistyfikacja? Aby zrozumieć pobudki doktora należy cofnąć się odrobinę w czasie. Gennesier jest utytułowanym chirurgiem plastycznym, prowadzi z sukcesami własną klinikę. Ma pieniądze, odniósł sukces, ale co z tego skoro dotknęła go taka tragedia – w wypadku samochodowym ginie jego córka. To wersja oficjalna, którą przekazują sobie z ust do ust prości mieszczanie na dowód tego, że pieniądze szczęście nie dają. W rzeczywistości Christiane przeżyła, ale w wyniku obrażeń straciła twarz. Ojciec pełen wiary we własne umiejętności postanawia dokonać przeszczepu i w tym celu porywa dziewczęta, które przypominają jego córkę. Pozbawia je twarzy, a następnie zabija. Jedną z nich dla zachowania pozorów chowa do grobu jako rzekomą ofiarę wypadku.
Ledgard, który stracił tych, których kochał idzie krok dalej. Porywa gwałciciela córki i zmienia go w kobietę o rysach swojej zmarłej żony. Jak się okazuje medycyna poczyniła ogromne postępy, ale człowiek pozostał taki sam – w postawie obu bohaterów manifestuje się pragnienie, aby posiąść boską moc kreacji. Mimo to nie można nazwać ich buntownikami rzucającymi wyzwanie Bogu. Motywacje Gennesiera i Ledgarda są zbyt egoistyczne żeby móc o nich mówić w ten sposób. Tym bardziej, że obaj zamieszkują świat, w którym Boga nie ma.
Gdyby zapytać Gennesiera po co to wszystko odpowiedziałby, że robi to z miłości do dziecka. Jeśli tak, to jest to miłość szalona, na granicy obłędu. I choć doktor jest zdolny do takich uczuć, to odpowiedź jest bardziej prozaiczna. Kieruje nim głównie zawodowa ambicja. Przeszczep twarzy jest wyzwaniem, które budzi w nim dawną ekscytację, zagubioną gdzieś między kolejnymi obchodami we własnej klinice. Ledgardowi podobne emocje wydają się być już obce. Sprawia wrażenie człowieka martwego wewnątrz, który nie potrafi wykrzesać z siebie żadnych uczuć. Mimo to obaj budzą szacunek, zawdzięczają to swojemu kunsztowi i opanowaniu. Są idealnymi chirurgami, ale zawodzą jako ludzie. Obaj grzeszą arogancją, ponieważ nie biorę pod uwagę uczuć swoich pacjentów/ofiar. Ostatecznie zginą, o ironio, w strasznym bałaganie.
Almodovar wyprowadził film Franju z cienia. Teraz czas, abyśmy odkryli go na nowo. Warto, bo trudno znaleźć równie udane połączenie realizmu z dawką poezji i metafizyki. Lekko archaiczna forma nadaje mu tylko uroku, który pomieszany z grozą obrazu daje wspaniałe połączenie.
koniec
11 listopada 2011

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wiem, ale nie powiem
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.

więcej »

Z filmu wyjęte: Nurkujący kopytny
Jarosław Loretz

13 V 2024

Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Pozamiatane
— Łukasz Gręda

Ręce opadły
— Łukasz Gręda

Lost
— Łukasz Gręda

Dni jak ścięte wąsy
— Łukasz Gręda

Strzelają się
— Łukasz Gręda

Gumowe kule
— Łukasz Gręda

W ciemność
— Łukasz Gręda

Zaczęło się
— Łukasz Gręda

Słowiańska pełnia
— Łukasz Gręda

Mad Max: Hardy wojownik. Najlepsze role Toma Hardy’ego
— Łukasz Gręda

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.