Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Klasyka z klasą: Jean-Paul Belmondo. Aktor o tysiącu twarzach
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Kojarzymy go przede wszystkim z szalonych komedii – przygodowych, sensacyjnych i historycznych – nierzadko zapominając o tym, że znakomicie sprawdzał się również w kinie o znacznie większym ciężarze gatunkowym. Zdarzyło mu się bowiem zagrać i ekscentrycznego księdza, i wyrafinowanego donosiciela, i bezwzględnego komisarza policji. Każdą z tych twarzy Jean-Paula Belmondo można zobaczyć w jego kolekcji filmów wydanej przez Kino Świat.

Sebastian Chosiński

Klasyka z klasą: Jean-Paul Belmondo. Aktor o tysiącu twarzach
[ - recenzja]

Kojarzymy go przede wszystkim z szalonych komedii – przygodowych, sensacyjnych i historycznych – nierzadko zapominając o tym, że znakomicie sprawdzał się również w kinie o znacznie większym ciężarze gatunkowym. Zdarzyło mu się bowiem zagrać i ekscentrycznego księdza, i wyrafinowanego donosiciela, i bezwzględnego komisarza policji. Każdą z tych twarzy Jean-Paula Belmondo można zobaczyć w jego kolekcji filmów wydanej przez Kino Świat.
Cartouche – zbójca (1962) [70%]
To było zaskoczenie! Jean-Paul Belmondo – aktor do tej pory kojarzony nade wszystko z filmami francuskiej Nowej Fali (vide „Na dwa spusty” Claude’a Chabrola czy „Do utraty tchu” Jean-Luka Godarda) – zdecydował się zagrać tytułową postać w komediodramacie Philippe’a de Broki jednoznacznie klasyfikowanym jako film płaszcza i szpady. Z drugiej strony nie należy jednak zapominać, że w 1959 roku aktor zagrał D’Artagnana w telewizyjnej adaptacji „Trzech muszkieterów” autorstwa zapomnianego już dzisiaj Claude’a Barmy. Dla de Broki, który zaczynał karierę jako dokumentalista, „Cartouche – zbójca” był dopiero czwartą pełnometrażową fabułą i jego pierwszym spotkaniem na planie filmowym z Jean-Paulem (potem będą kolejne, a jakże!). Przy czym Belmondo był już wówczas uznaną gwiazdą, a reżyser musiał ciągle jeszcze pracować na swoją markę. Akcja obrazu rozgrywa się w osiemnastowiecznej, przedrewolucyjnej Francji. Młody Louis-Dominique Bourguignon jest ulicznym złodziejaszkiem pracującym dla niejakiego Malichota (gra go Marcel Dalio), szefa gangu kontrolującego kilka dzielnic Paryża. Takich „pracowników” jak Dominique, ma on kilkunastu – ich zadaniem jest okradanie nieuważnych paryżan i dzielenie się łupami z „ojcem chrzestnym”. Podział nigdy nie jest sprawiedliwy; Malichot zatrzymuje dla siebie zawsze większość przedmiotów, swoim ludziom pozostawiając jedynie ochłapy. To oraz styl bycia szefa, mającego w pogardzie tych, dzięki którym może dostatnio żyć, sprawia, że pewnego dnia Bourguignon buntuje się przeciwko niemu. W efekcie musi uciekać z miasta. Zaciąga się do wojska i – jak to często bywa – przypadkowo, wraz ze swymi dwoma kompanami-dekownikami, Kretem i Słodziutkim, okazuje się bohaterem. Ta rola średnio mu jednak odpowiada, dlatego gdy tylko nadarza się okazja, trójka śmiałków kradnie żołd przeznaczony dla żołnierzy i wraca do stolicy. Po drodze w oberży Dominique poznaje piękną Cygankę Venus (urodzona w Tunisie Włoszka Claudia Cardinale), złodziejkę jak i on. Uwalnia dziewczynę z rąk stróżów prawa i posługuje się nią jako łącznikiem mającym niepostrzeżenie przewieźć pieniądze do Paryża; mają mu one posłużyć do stworzenia własnej szajki kieszonkowców. Tym sposobem Bourguignon – od tej pory każący już nazywać siebie Cartouche – zajmuje miejsce Malichota. I pewnie jego interes prosperowałby długo i spokojnie, gdyby nie zauroczenie Dominique’a śliczną arystokratką, Isabelle (Odile Versois), która na nieszczęście jest żoną komendanta policji Gastona de Ferrussaca (Philippe Lemaire). Ta fascynacja nie uchodzi oczywiście uwagi Venus, która staje się coraz bardziej zazdrosna o kochanka. Z biegiem czasu z filmu de Broki znikają akcenty komediowe, a dramatyczne zakończenie, podkreślone na dodatek majestatyczną muzyką Georges’a Delerue, sprawia, że w finale widz może nawet uronić łzę. Belmondo w nie do końca jeszcze wtedy znanym sobie gatunku czuł się jak ryba w wodzie, dlatego w kolejnych latach chętnie wracał do komedii przygodowych, niekoniecznie już w kostiumie historycznym. „Cartouche – zbójca” zajął natomiast w kinematografii francuskiej należne mu miejsce obok klasycznych dzieł płaszcza i szpady Christiana-Jaque’a „Fanfan Tulipan” (1952) i „Czarny Tulipan” (1964).
Wspaniały (1973) [70%]
W 1967 roku Jean-Paul Belmondo wziął udział w parodii przygód agenta 007, czyli Jamesa Bonda. Pod „Casino Royale” podpisało się w sumie aż pięciu reżyserów, jakby zależało im na tym, aby odpowiedzialność za stworzenie tego nieśmiesznego knota rozłożyła się na więcej osób. Ale sam pomysł pośmiania się z postaci, która już wtedy powoli obrastała kultem, był przedni i od tamtej pory nie dawał spokoju aktorowi z Francji. Wreszcie zrealizował swój plan w 1973 roku, a pomógł mu w tym Philippe de Broca, z którym Belmondo już wcześniej pracował przy cieszących się dużą popularnością awanturniczych komediach przygodowych „Cartouche – zbójca” oraz „Człowiek z Rio” (1964) i „Człowiek z Hongkongu” (1965). Panowie świetnie się więc znali i doskonale rozumieli, co zresztą zaowocowało – po raz kolejny – na planie „Wspaniałego”. Aktor wciela się tutaj w dwie postaci – jest pisarzem François Merlinem, który taśmowo produkuje pulpowe powieści sensacyjno-szpiegowskie wzorowane na perypetiach Bonda, oraz wykreowanym przez siebie bohaterem książkowym, czyli agentem Bobem Saint-Clairem. Różni ich wszystko. Merlin jest pracowity, ale mało ambitny, nie wiedzie mu się w życiu, odeszła od niego żona, a on sam mieszka w zdewastowanym lokalu, mimo że każdą z jego powieści – a stworzył ich już ponad czterdzieści – kupuje ponad milion czytelników. Saint-Clair natomiast to przeciwieństwo swojego twórcy – bezwzględny twardziel, pod którego spojrzeniem uginają się nogi najpiękniejszych kobiet, bez problemu radzący sobie z tabunami zbrodniarzy, czyhającymi na jego życie, w tym z tym najgroźniejszym łajdakiem – niejakim Karpofem, specagentem tajnych służb… Albanii. Choć Bob zapewnia Merlinowi życie, ten darzy go czystą nienawiścią – do czasu jednak, gdy Saint-Clairem zaczyna interesować się młoda i urocza sąsiadka François, studentka socjologii Christine (grana przez Jacqueline Bisset). Dziewczyna, zafascynowana postacią z książki, pragnie napisać na jego temat rozprawę, co sprawia, że od tej pory częściej przebywa w towarzystwie samotnego pisarza. Ten z kolei zaczyna być coraz bardziej zazdrosny o smalącego cholewki do pięknej studentki swego wydawcę Charrona (Włoch Vittotio Caprioli). Nie mogąc rozwiązać problemów nawarstwiających się w realu, Merlin mści się na swoich wrogach (w tym na podejrzewanej przezeń o niewierność Christine) na kartach kolejnej powieści o Saint-Clairze. Charron staje się Karpofem, a sąsiadka – agentką Tatianą, którą Bob po wykorzystaniu pragnie porzucić. Światy fikcyjny i realistyczny nieustannie się przenikają, napędzając wzajemnie fabułę. Belmondo świetnie zaś sprawdza się w obu maskach – i jako hultaj walczący ze spiskiem wszechświatowym, i jako niezorganizowany, dający się „doić” cwanemu wydawcy pisarz.
Stavisky (1974) [70%]
Opowieść Alaina Resnais („Hiroszima, moja miłość”, „Zeszłego roku w Marienbadzie”) oparta została na faktach, chociaż w napisach początkowych autorzy odżegnują się od tego. Nie da się jednak zaprzeczyć, że bohater tytułowy dzieła, Serge Alexandre Stavisky, istniał naprawdę, a jego działalność doprowadziła do wielkiego kryzysu politycznego we Francji w połowie lat 30. ubiegłego wieku. Urodził się w 1886 roku we wsi Słobodka w guberni kijowskiej Imperium Romanowów; jego ojciec był żydowskim lekarzem (niektóre źródła uznają go za „polskiego Żyda”). W poszukiwaniu lepszego życia i z obawy przed pogromami, które w tym czasie na Ukrainie nie były rzadkością, rodzina opuściła ojczyznę pod koniec XIX wieku i przeniosła się do Francji. „Piękny Sasza”, bo tak go nazywano, szybko wstąpił na drogę przestępstwa; za oszustwa często trafiał za kratki. Mimo to na początku lat 30., w epoce Wielkiego Kryzysu, jego gwiazda nagle zaczęła błyszczeć – założył firmę jubilerską, stanął na czele Towarzystwa Gruntów i Robót Publicznych, kupił teatr, zaciągnął olbrzymie kredyty w banku Crédit Municipal w Bayonne. Tajemnicą poliszynela było, że opłacał polityków, dziennikarzy, policjantów, przedsiębiorców. Szastał pieniędzmi na lewo i prawo, czym z jednej strony wzbudzał zaufanie, z drugiej – wywoływał zainteresowanie służb specjalnych. „Stavisky” – scenariusz wyszedł spod pióra hiszpańskiego pisarza-komunisty Jorgego Semprúna – to historia trzech ostatnich lat jego życia, choć we wspomnieniach osób bliskich „pięknemu Saszy” poznajemy także jego wcześniejsze lata. Film Resnais ma konstrukcję zbliżoną do „Obywatela Kane’a” Orsona Wellesa – tam również portret głównego bohatera budowany był na podstawie wspomnień osób, które go znały, kochały, nienawidziły, przyjaźniły się z nim bądź tylko współpracowały, niekiedy najzupełniej świadomie uczestnicząc w procederze przestępczym. Francuski reżyser stara się odpowiedzieć na pytanie, jak mogło dojść do tak zwanej „afery Stavisky’ego”, przy czym nie skupia się jedynie na postaci oszusta, wiele miejsca poświęcając również na odmalowanie tła historycznego epoki. A były to przecież bardzo malownicze czasy – we Francji pojawił się wygnany kilka lat wcześniej ze Związku Radzieckiego Lew Trocki (ten wątek został zresztą przedstawiony w filmie), w Niemczech do władzy doszedł Adolf Hitler, a w Hiszpanii powoli dojrzewał bunt przeciwko rządom republikanów. Stavisky’ego gra Jean-Paul Belmondo, a towarzyszy mu plejada znanych aktorów francuskich, w tym Charles Boyer (w swojej przedostatniej roli jako hrabia Jean Raoul), Michael Lonsdale (doktor Mézy), Claude Rich (inspektor Bonny), Anny Duperey (żona Alexandre’a, Arlette), w mniej więcej minutowym epizodzie pojawia się także Gérard Depardieu.
Strach nad miastem (1975) [70%]
Zazwyczaj jest tak, że aktorzy – zwłaszcza ci wielcy, mogący przebierać w propozycjach – mają swoich ulubionych reżyserów, którzy przynoszą im szczęście i nierzadko gwarantują sukces. Dla Jean-Paula Belmondo takim twórcą był w latach 60. i 70. XX wieku Henri Verneuil (a tak naprawdę urodzony w Turcji Ormianin Achod Malakian), specjalista od komedii („Wróg publiczny numer 1”, „Pięcioraczki”, „Krowa i więzień”) i kina sensacyjnego („Skok na kasyno”, „Klan Sycylijczyków”, „Cenny łup”). W tych dwóch dekadach Belmondo zagrał u niego w „Małpie w zimie” (1962), „100 milionach dolarów w słońcu” (1964), „Weekendzie w Zuydcoote” (1964) oraz – po dziesięcioletniej przerwie – w dwóch obrazach kryminalnych: „Strach nad miastem” (1975) i „Ciało mojego wroga” (1976). I choć oba filmy dzieli zaledwie rok, a zrealizowała je ekipa realizatorska w niemal takim samym składzie (nie tylko Verneuil i Belmondo, ale też operator Jean Penzer i montażysta Pierre Gillette) – są to dzieła diametralnie odmienne. „Strach…” to – mówiąc w największym skrócie – francuska odpowiedź na „Brudnego Harry’ego”. Otóż pewnego dnia ze swego mieszkania w paryskim wieżowcu wypada młoda kobieta; policjanci po zbadaniu miejsca zdarzenia dochodzą do wniosku, że nie brały w nim udziału osoby trzecie, są więc bliscy zamknięcia sprawy. Spokoju nie daje im tylko fakt, że tego samego dnia wcześniej dzwoniła ona na numer alarmowy i przestraszona informowała, iż jest napastowana telefonicznie przez psychopatę. Jak się niebawem okazuje, podobnych zgłoszeń w ostatnim czasie było więcej. Przewijał się w nich ten sam schemat – nieznany mężczyzna wygrażał śmiercią kobietom, które, jego zdaniem, źle się prowadziły. Ostatecznie sprawa trafia na biurko komisarza Jeana Letelliera (którego gra Belmondo). Początkowo odnosi się do niej z lekceważeniem, tropi bowiem właśnie groźnego gangstera Marcucciego i nie chce, by cokolwiek odrywało go od tego dochodzenia. Gdy jednak ginie kolejna kobieta, a morderca nazywający siebie Minosem oskarża komisarza publicznie w prasie o niedopilnowanie obowiązków, Letellier decyduje się dorwać go za wszelką cenę. Tym bardziej że w Paryżu zaczyna szerzyć się psychoza. „Strach nad miastem” to kino typowe dla lat 70. ubiegłego wieku – opowiadające historię prowadzonego śledztwa nieomal z precyzją dokumentu, okraszone kapitalnymi scenami pościgu komisarza za Marcuccim po dachach i ulicach francuskiej stolicy (warto zaznaczyć, że wszystkie popisy kaskaderskie Belmondo tradycyjnie wykonywał osobiście), wreszcie przystrojone przebojową, bardzo charakterystyczną dla tego kompozytora muzyką Ennia Morricone. I jest jeszcze humor typowy dla Jean-Paula Belmondo.
Ciało mojego wroga (1976) [80%]
W rok po „Strachu nad miastem” Henri Verneuil i Jean-Paul Belmondo nakręcili wspólnie kolejny dzieło – „Ciało mojego wroga”. Tym razem była to ekranizacja, wydanej zaledwie rok wcześniej, powieści poczytnego prozaika, dramaturga i eseisty francuskiego rodem z Belgii Féliciena Marceau, który przyjął od reżysera propozycję napisania scenariusza do planowanego filmu. Głównym bohaterem obrazu jest François Leclerc (gra go Belmondo), który po siedmiu latach spędzonych w więzieniu wychodzi wreszcie na wolność. Odsiadywał karę za morderstwo, którego jednak nie popełnił. Za kratkami miał sporo czasu, aby poszukać odpowiedzi na pytanie, kto postanowił wrobić go w zbrodnię. Początkowo przekonany był, że stała za tym mafia, ale z biegiem czasu, po dokładnej analizie wydarzeń, zmienił zdanie. Dlatego opuściwszy zakład karny, decyduje się powrócić do miasta, w którym przed siedmioma laty wydarzyła się tragedia – musi uzyskać jeszcze kilka informacji, potwierdzić swoje domysły, aby następnie móc zemścić się na swoich nieprzyjaciołach. Akcja „Ciała mojego wroga” rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych; w retrospekcjach poznajemy historię wzlotu i upadku Leclerca, zakończonego ostatecznie posadzeniem go na ławie oskarżonych i skazaniem prawomocnym wyrokiem. Wyłania się z tego portret bezwzględnego karierowicza i przystojnego bawidamka, który dla osiągnięcia korzyści gotowy jest posunąć się do przemocy i szantażu. Aby zdobyć majątek, François nawiązuje romans z piękną Gilberte (niepokojąco piękna Marie-France Pisier), córką trzęsącego całym miasteczkiem potentata przemysłowego Jean-Baptiste’a Liégarda (w tej roli znakomity Bernard Blier, znany między innymi z roli gubernatora w adaptacji „Biesów” dokonanej przez Andrzeja Wajdę), dzięki czemu wkracza do świata miejscowej socjety i otwiera cieszący się wielką popularnością nocny klub dla bogaczy. I to właśnie w nim zostaje popełniona zbrodnia, z powodu której Leclerc wędruje za kratki. Kluczem do sukcesu filmu Verneuila jest kapitalnie skonstruowany scenariusz. Z każdą kolejną minutą widz, podobnie zresztą jak i główny bohater, odkrywa tajemnice z przeszłości, poznaje kolejne elementy układanki, które wreszcie zaczynają pasować do siebie. Poznawszy cały obraz, François może wreszcie dopełnić zemsty. „Ciało mojego wroga” jest jednak nie tylko filmem kryminalnym, to także studium psychologiczne jednostki i jednocześnie kąśliwy portret lokalnej arystokracji pieniądza, która gotowa jest popełnić każdą niegodziwość, aby chronić własną kastę.
As nad asy (1982) [70%]
Kolejna szalona farsa autorstwa Gérarda Oury; zdobył on sławę zdobył kapitalnymi komediami z lat 60. i 70. ubiegłego wieku, w których znakomite kreacje stworzył niezapomniany Louis de Funès („Gamoń”, „Wielka włóczęga”, „Mania wielkości”, „Przygody rabina Jakuba”). Z Jean-Paulem Belmondo spotkał się do tej pory jednak tylko raz – podczas pracy nad komedią kryminalną „Mózg” (1969). Trzynaście lat później panowie odkurzyli starą znajomość i nakręcili film, który w pewnym sensie można by uznać za spóźniony wstęp do „Wielkiej włóczęgi”. Prolog „Asa nad asy” rozgrywa się podczas pierwszej wojny światowej, kiedy to dwa mistrzowie przestworzy, Francuz Jo Cavalier (gra go Belmondo) i Niemiec Günther von Beckman (w którego wciela się aktor niemiecki Frank Hoffmann), toczą zaciekły pojedynek nad francuskim niebem, z którego żaden z nich nie wychodzi ani zwycięzcą, ani pokonanym. Ostatecznie obaj lądują porozbijani na ziemi, a po wyjaśnieniu sobie wszystkich wątpliwości, zostają nawet przyjaciółmi. Dwadzieścia lat później Jo jest trenerem kadry bokserów, która szykuje się właśnie do wyjazdu do Berlina na Igrzyska Olimpijskie. Liczy nie tylko na medale swoich podopiecznych, ale również na spotkanie z von Beckmanem, który w tym czasie dosłużył się stopnia generalskiego (mimo że Hitlera nienawidzi z całego serca). W drodze do stolicy III Rzeszy Cavalier poznaje w pociągu młodego Simona Rosenbluma, niemieckiego Żyda, sierotę, który wraca z wakacji do swoich dziadków w Berlinie. Simon jest wielbicielem talentu Jo i włóczy się za nim bez przerwy z nadzieją na otrzymanie autografu. Co tylko irytuje Cavaliera, który w tym samym czasie stara się poderwać atrakcyjną dziennikarkę Gaby Delcourt (w tej roli, znana z „Ciała mojego wroga”, Marie-France Pisier). Po dotarciu na miejsce okazuje się, że po młodego Rosenbluma nikt nie wyjechał na dworzec, Gaby prosi więc trenera, aby zaopiekował się chłopcem i dostarczył go do dziadków. Ta prośba, spełniona przez Jo, wywołuje lawinę wydarzeń, które ostatecznie prowadzą szalonego Francuza i rodzinę Rosenblumów aż do Berghofu, alpejskiej rezydencji Adolfa Hitlera (któremu podarował swoją twarz Günter Meisner, notabene wcielający się w Führera również w zrealizowanym rok później, dobrze znanym w Polsce, serialu „Wichry wojny”). I właśnie te sceny sprawiają, że do „Asa nad asy” wciąż warto powracać, że w zapomnienie odchodzi to wszystko, co działo się w filmie wcześniej, a co – może poza wątkiem w rozgrywającym się w berlińskiej księgarni Rosenblumów – nie wykraczało poza schemat komedii przygodowej. Bo jakże można się nie roześmiać, patrząc na zakochaną siostrę Hitlera, Angelę, albo na chłopów niemieckich nieświadomie pląsających przed swoim wodzem w rytm muzyki żydowskiej? Warto jeszcze dodać, że w „Asie nad asami”, mimo już niemal pięćdziesięciu lat na karku, Jean-Paul Belmondo wykonuje wszystkie – a na pewno większość – ewolucje kaskaderskie.
Skok (1985) [60%]
Chociaż trudno ten film zaliczyć do grona wybitnych dokonań Jean-Paula Belmondo, to mimo wszystko miał on dla aktora znaczenie historyczne. Francuz, słynący z tego, że zawsze osobiście wykonywał na planie ewolucje kaskaderskie, w trakcie pracy nad „Skokiem” doznał groźnie wyglądającego wypadku i został poważnie poturbowany. W efekcie – w kolejnych obrazach zrezygnował już z udowadniania wszem wobec, że ciągle jest młodzieniaszkiem, któremu niestraszne są najbardziej nawet wymagające popisy. Aby zrealizować „Skok”, Belmondo wybrał się za Atlantyk, do Kanady, zabierając ze sobą także reżysera – urodzonego w Algierii Alexandre’a Arcady’ego – oraz aktorów, którzy wcielili się w najważniejsze postaci (choć dla innych narodowości miejsce też się znalazło). Scenariusz, którego głównym, ale nie jedynym, autorem był Francis Veber (odpowiedzialny między innymi za przebojowe komedie z Pierre’em Richardem „Tajemniczy blondyn w czarnym bucie” oraz „Powrót tajemniczego blondyna”), powstał na podstawie – wydanej w 1981 roku – powieści „Quick Change” amerykańskiego dziennikarza i prozaika Jaya Cronleya. Co ujęło Belmondo w tym tekście, skoro naciskał zarówno na Vebera, jak i Arcady’ego, aby przenieść go na ekran? Prawdopodobnie charakter głównego bohatera, tak bardzo przypominającego innych filmowych śmiałków, których w przeszłości Francuz obdarzał swoim emploi, jak na przykład uwodzicielski i szarmancki złodziej Cartouche z klasycznego obrazu awanturniczego Philippe’a de Broki (1962) czy Georges Randal z „Życia złodzieja” (1967) Louisa Malle. Tym razem Belmondo wciela się w podstarzałego już nieco Grimma, szarmanckiego bandyty, który po odsiedzeniu wyroku w Meksyku, wraz ze swoim kompanem Georges’em (gra go Guy Marchand, najbardziej chyba znany z „Przesłuchania w noc sylwestrową”), przedostaje się najpierw do Stanów Zjednoczonych, a następnie Kanady, aby zaplanować kolejny skok. Obmyśla genialny w swej prostocie plan, do realizacji którego potrzebuje jeszcze jednej osoby – kobiety w ciąży. Wybór pada na piękną Lise (w tej roli Brytyjka Kim Cattrall). We trójkę wchodzą, jak najzwyklejsi klienci, do najbardziej strzeżonego banku w Montrealu, po czym przystępują do akcji. Kieruje nią – przebrany za klauna – Grimm; pozostali mają do odegrania zupełnie inne, choć równie ważne role. Bo przecież nie jest większym problemem sterroryzować pracowników i wymusić na nich opróżnienie sejfów, wyzwaniem jest przedostać się z dwoma milionami dolarów w walizce przez kordon policji! Dzięki pomysłowi Grimma to się udaje, lecz to dopiero początek perypetii, albowiem plany trójce złodziei starają się pokrzyżować również mający za sobą przeszłość przestępczą Lansky (Kanadyjczyk Tex Konig) oraz przypadkowo wplątany w całą aferę niezbyt rozgarnięty taksówkarz Jeremie (świetny Jacques Villeret, pamiętany jako kosmita z „Kapuśniaczku”). „Skok” łączy w sobie dwie tradycje – francuską farsę oraz amerykańskie kino akcji. Co z tego wychodzi? Dobre kino rozrywkowe, które warto zapamiętać jednak tylko z uwagi na obecność na ekranie Jean-Paula Belmondo.
koniec
9 stycznia 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.