Science fiction z kraju gułagów. Radziecka filmowa fantastyka naukowa przed Andriejem Tarkowskim„Kino to najważniejsza ze sztuk” – miał powiedzieć towarzysz Lenin. Jakkolwiek brzmiały jego słowa, zmieniły dzieje kinematografii. Młode państwo radzieckie, które dopiero co uporało się z kontrrewolucją i obcą interwencją, na początku lat 20. ubiegłego wieku postanowiło zainwestować w X Muzę. Nie bez powodu, traktowano ją bowiem jako kolejny nośnik propagandy komunistycznej, od której nie były wolne nawet obrazy o komercyjnym przeznaczeniu. Dla nas najważniejsze, że na tej fali narodziła się radziecka filmowa fantastyka naukowa.
Sebastian ChosińskiScience fiction z kraju gułagów. Radziecka filmowa fantastyka naukowa przed Andriejem Tarkowskim„Kino to najważniejsza ze sztuk” – miał powiedzieć towarzysz Lenin. Jakkolwiek brzmiały jego słowa, zmieniły dzieje kinematografii. Młode państwo radzieckie, które dopiero co uporało się z kontrrewolucją i obcą interwencją, na początku lat 20. ubiegłego wieku postanowiło zainwestować w X Muzę. Nie bez powodu, traktowano ją bowiem jako kolejny nośnik propagandy komunistycznej, od której nie były wolne nawet obrazy o komercyjnym przeznaczeniu. Dla nas najważniejsze, że na tej fali narodziła się radziecka filmowa fantastyka naukowa. Niniejszy artykuł powstał na zamówienie miesięcznika Nowa Fantastyka i w skróconej wersji został opublikowany w numerze 11/2014. Przed pierwszą wojną światową kinematografia rosyjska nie należała do przodujących w świecie (czy nawet w Europie), pozostając daleko w tyle za amerykańską, francuską, niemiecką czy angielską. Wynikało to głównie z zacofania gospodarczego kraju i, co było tego konsekwencją, znacznie mniejszych możliwości technicznych. Do 1917 roku filmy kręcono przede wszystkim w dwóch ośrodkach – w Piotrogrodzie i Moskwie; pojedyncze obrazy powstały w, będących wówczas częścią Imperium Romanowów, Azerbejdżanie, Gruzji i Ukrainie. To diametralnie zmieniło się po rewolucji październikowej, gdy zapadła decyzja o tworzeniu „narodowych” wytwórni filmowych w poszczególnych republikach. Idąc za głosem towarzysza Lenina, w sierpniu 1919 roku Rada Komisarzy Ludowych, czyli rząd Rosji radzieckiej, znacjonalizowała przemysł kinematograficzny, jednocześnie podejmując decyzję o jego doinwestowaniu. Skok ilościowy w produkcji filmowej był olbrzymi: w 1918 wyprodukowano zaledwie sześć, a w następnym już pięćdziesiąt siedem obrazów. Kolejne cztery lata (do 1923) znów jednak były chude, co należy spisać na karb wciąż jeszcze toczonej wojny domowej, a następnie podnoszenia się kraju z ruiny. Odmianę przyniósł NEP, czyli zadekretowana przez Lenina Nowa Ekonomiczna Polityka, która dała zastrzyk również przemysłowi filmowemu. Kręcono więcej dzieł, otwierano nowe kinoteatry (w połowie lat 20. ich liczba w całej Rosji przekroczyła granicę dwóch tysięcy), zaczęły ukazywać się czasopisma poświęcone X Muzie („Ekran Radziecki”, „Kino Radzieckie”). Nie bez znaczenia był też fakt, że z emigracji zaczęli stopniowo wracać najwybitniejsi twórcy – scenarzyści, reżyserzy, aktorzy – z czasów carskich. Królowa Marsa i gazy bojowe
Wyszukaj / Kup Krytycy surowo ocenili „Aelitę”, za to film bardzo spodobał się publiczności. Efekt był taki, że w następnym roku powstały w Związku Radzieckim kolejne cztery obrazy, które zakwalifikować można jako science fiction. „Aero NT-54” Nikołaja Pietrowa opowiadał o genialnym inżynierze, który stworzył nowy silnik do samolotów; jego wynalazek wzbudził uzasadnione zainteresowanie różnych służb, które postanowiły wejść w posiadanie cudownej nowinki technicznej. W podobnym klimacie utrzymany był, niezachowany do dzisiaj, kręcony w Rostowie nad Donem, „Kommunit – rosyjski gaz” Jakowa Morina, opowiadający o wyprodukowaniu śmiercionośnej broni, która ma pomóc proletariuszom całego świata w pokonaniu kapitalistów. Z drugiej strony natomiast na ten sam problem spojrzał Siemion Timoszenko, autor obrazu „Napoleon-gaz”. Tu – dla odmiany – mieszkańcy Leningradu muszą bronić się przed chemicznym atakiem wojsk imperialistycznych, który to napad za sprawą przybywającej jak amerykańska kawaleria Armii Czerwonej kończy się klęską najeźdźców. Z dzieł powstałych na fali popularności „Aelity” najlepsze wrażenie pozostawia „Promień śmierci”, pod którym podpisali się dwaj wybitni w przyszłości reżyserzy – Lew Kuleszow i Wsiewołod Pudowkin. Jego bohaterem jest inżynier Podobied, który tworzy nową straszliwą broń; ma ona stać się orężem komunistów w walce przeciwko wrogom klasy robotniczej na całym świecie. Władzom Kraju Rad ta wizja się nie spodobała. I nic dziwnego, Związek Radziecki starał się w tym czasie o wyjście z izolacji politycznej na arenie międzynarodowej i ostatnia rzecz, na jakiej mu wówczas zależało, to straszenie Zachodu. Na podbój Wszechświata
Wyszukaj / Kup
Wyszukaj / Kup Radzieckie filmy Rogera Cormana Po zanurzeniu się w odmętach wód nadszedł wreszcie moment, by unieść głowę do góry, aby odważnie spojrzeć w niebo. Tym bardziej że radziecki program kosmiczny pod koniec lat 50. nabrał rozpędu. Pracującym nad nim – zarówno ludziom nauki, jak i zwykłym inżynierom oraz robotnikom – poświęcone zostały filmy „Dramat w kosmosie” (1959) Wiktora Morgenszterna (o odkryciu nowej planety w Układzie Słonecznym) oraz „Kosmos wzywa” (1959) Aleksandra Kozyra i Michaiła Kariukowa. Ten drugi opowiadał o przygotowaniach do pierwszej w dziejach światowej kosmonautyki wyprawy na Marsa, podczas której radzieccy astronauci muszą zmagać się z nie zawsze grającymi fair konkurentami ze Stanów Zjednoczonych. Co ciekawe, film – mimo wielu akcentów antyamerykańskich – zwrócił uwagę producentów z Hollywoodu. Prawa do jego rozpowszechniania za Atlantykiem wykupił Roger Corman. Obraz poddał jednak głębokim przeróbkom; wyrzucił fragmenty kojarzące się z propagandą komunistyczną i kazał Francisowi Fordowi Coppoli (ukrywającemu się tutaj pod pseudonimem Thomas Colchart) dokręcić nowe sceny, w tym pojedynek dwóch marsjańskich potworów. Jako „Bitwa poza Słońcem” dzieło Kozyra i Kariukowa, choć bez ich nazwisk w napisach, pokazane zostało w USA. Parę lat później podobną sztuczkę Corman zrobił z „Planetą burz” Pawła Kłuszancewa. I chociaż trudno określić takie postępowanie jako etyczne, z perspektywy czasu można stwierdzić, że dobrze się stało. Dzięki temu bowiem wielu hollywoodzkich filmowców dowiedziało się o istnieniu tego genialnego, choć niedocenianego w swojej ojczyźnie twórcy.
Wyszukaj / Kup Czytaj też część drugą artykułu: Bóg w krainie progresorów. Rosyjska filmowa fantastyka naukowa po Andrieju Tarkowskim. 25 listopada 2014 |
Gułag jest tylko w liczbie pojedynczej. Po co te "uświadamiające" wtręty? Nie możesz po prostu napisać o sowieckiej SF bez moralizatorstwa?
@Robercik
Mylisz się. W liczbie pojedynczej używa się słowa GUŁag (GUŁAG) w znaczeniu systemu obozów pracy. Gułag jako łagier/obóz pracy jak najbardziej ma powszechnie używaną liczbę mnogą.
Domagasz się pisania o kosmosie w radzieckiej kinematografii w oderwaniu od polityki? No niby można. Równie dobrze możemy sobie analizować "Pana Tadeusza" nie wspominając o zaborach i wojnach napoleońskich, a skupiając się wyłącznie na opisach przyrody.
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Sputnik 2014: Metorolodzy na orbicie
— Konrad Wągrowski
Sputnik 2014: Dzień 3
— Sebastian Chosiński, Jarek Hirny
Sputnik 2014: Człowiek radziecki kontra dinozaury
— Konrad Wągrowski
Najlepsze filmy science fiction – suplement (2)
— Jarosław Loretz
Bóg w krainie progresorów. Rosyjska filmowa fantastyka naukowa po Andrieju Tarkowskim
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Jak wnuki Marsa przeniosły się na Wenus
— Sebastian Chosiński
Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
— Sebastian Chosiński
PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
— Sebastian Chosiński
Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
— Sebastian Chosiński
„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
— Sebastian Chosiński
Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
— Sebastian Chosiński
East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
— Sebastian Chosiński
Pan Chosiński z pożałowania godnym stoicyzmem opisuje kastrowanie filmów radzieckich geniuszy filmowych, wyrzucanie wszystkich akcentów komunistycznych (czytaj: postępowych), pochwala (lub przynajmniej nie potępia) masakrowania treści i pozytywnego przesłania filmów Kłuszancewa i innych. Żałosne Panie Chosiński, po prostu obrzydliwe!