Sonia Braga, wielka gwiazda brazylijskiego kina, bryluje w poetyckim i społecznie zaangażowanym „Aquariusie”, walcząc samotnie z dzikim kapitalizmem i pokazując uroki seksu po sześćdziesiątce. Z okazji polskiej premiery o filmie rozmawiają Piotr Dobry i Konrad Wągrowski.
Dobry i Niebrzydki: Życie zaczyna się po sześćdziesiątce
Sonia Braga, wielka gwiazda brazylijskiego kina, bryluje w poetyckim i społecznie zaangażowanym „Aquariusie”, walcząc samotnie z dzikim kapitalizmem i pokazując uroki seksu po sześćdziesiątce. Z okazji polskiej premiery o filmie rozmawiają Piotr Dobry i Konrad Wągrowski.
Kleber Mendonça Filho
‹Aquarius›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Aquarius |
Tytuł oryginalny | Aquarius |
Dystrybutor | Aurora Films |
Data premiery | 30 czerwca 2017 |
Reżyseria | Kleber Mendonça Filho |
Zdjęcia | Pedro Sotero, Fabricio Tadeu |
Scenariusz | Kleber Mendonça Filho |
Obsada | Sonia Braga, Maeve Jinkings, Irandhir Santos, Humberto Carrão, Zoraide Coleto, Carla Ribas, Fernando Teixeira, Buda Lira |
Rok produkcji | 2016 |
Kraj produkcji | Brazylia |
Czas trwania | 146 min |
Gatunek | dramat |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Piotr Dobry: Przed nami rychła premiera „Aquariusa”, jednego z cieplej przyjętych obrazów na ubiegłorocznym festiwalu w Cannes. Film opowiada historię „brazylijskiej Jolanty Brzeskiej”, ostatniej rezydentki tytułowej nadmorskiej kamienicy, którą deweloper zamierza przerobić na ekskluzywny apartamentowiec. Punkt wyjścia mamy więc podobny jak choćby w komedii „Zróbmy sobie wnuka” Wereśniaka, gdzie Andrzej Grabowski grał upartego właściciela gospodarstwa w centrum Warszawy, ale „Aquarius” to oczywiście zupełnie inna klasa kina, a przy tym krytykę dzikiego kapitalizmu dostajemy tu niejako przy okazji, reżyser Kleber Mendonça Filho koncentruje się przede wszystkim na bohaterce, przedwcześnie owdowiałej Clarze, kobiecie sześćdziesięcioparoletniej, która dzięki wojnie z deweloperem paradoksalnie odżywa, wyrywa się z codziennej rutyny…
Konrad Wągrowski: W zeszłorocznym rodzimym „#wszystkogra” też chyba był podobny wątek, ale to też nie najlepsze porównanie…
PD: Szczęśliwie nie widziałem.
KW: Tak czy inaczej – mamy tu taki amerykański w duchu przykład bohaterki, która w słusznej sprawie samotnie staje przeciwko systemowi. Mimo tego, że nie jest już najmłodsza, że przechodziła raka i że jej własne dzieci niespecjalnie rozumieją przesłanki jej zachowania (wszak oferta odsprzedaży jest całkiem hojna, a z domu wyprowadzili się już wszyscy pozostali mieszkańcy).
PD: Tak, Clara jest taką „samotną jeźdźczynią”, choć samej konwencji filmu bliżej do cinéma vérité niż „Erich Brockovich”. Clarę gra Sonia Braga, czołowa latynoska seksbomba Hollywoodu z epoki przed Salmą Hayek i Jennifer Lopez. Aktorka zdobyła międzynarodowy rozgłos rozerotyzowaną rolą w brazylijskiej komedii „Dona Flor i jej dwóch mężów”, w następstwie czego przez całe lata osiemdziesiąte była chętnie obsadzana w Fabryce Snów „po warunkach”. „Pocałunek kobiety pająka” Hectora Babenco, „Fasolowa wojna w Milagro” Redforda, „Żółtodziób” Eastwooda…
KW: …w którym nawet torturowała biednego Clinta…
PD: …telewizyjny „Człowiek, który zerwał tysiąc łańcuchów” z Valem Kilmerem, epizody w „Bill Cosby Show” i „Opowieściach z Krypty” – człowiek wychowany na posttransformacyjnej ofercie telewizji i wypożyczalni wideo praktycznie nie może Bragi nie kojarzyć.
KW: No daj spokój, wyskakujesz mi z kobietami pająkami i wojnami fasolowymi, ale przecież i tak wszyscy wiedzą, że przede wszystkim grała główną rolę w emitowanej u nas pod koniec lat 80. brazylijskiej telenoweli „W rytmie disco” („Dancin′ Days”), której tempo akcji było odwrotnie proporcjonalne do tytułu serialu, ale wtedy oglądały ją miliony. Obok „Niewolnicy Isaury”, „Panny dziedziczki” i „W kamiennym kręgu” (w tym ostatnim przypadku tytuł przynajmniej korespondował z fabułą) był to sztandarowy przedstawiciel brazylijskiej fali telenowelowej, która sparaliżowała naszą telewizję na przełomie lat 80. i 90. Dodajmy, że rola w tasiemcu była jedną z pierwszych w karierze Bragi, międzynarodowe sukcesy przyszły później.
PD: Wspominam po prostu to, co widziałem. „W rytmie disco” jakoś mnie ominęło.
KW: Cóż, różnica pokoleń. No i nie zapominajmy, że Braga była też przez jakiś czas dziewczyną Roberta Redforda, o czym donosiła cała (ówczesna) kolorowa prasa.
PD: Z prasy kolorowej to ja kojarzę Bragę z zagranicznych „Playboyów” rozprowadzanych na czarnym rynku w czasach, gdy nawet magazyn „Sukces” zamieszczał jeszcze pictoriale.
KW: Tak czy inaczej – być może najbardziej znana brazylijska aktorka wszech czasów. Z trzema nominacjami do Złotego Globu.
PD: W przypadku „Aquariusa” przewidywano nawet nominację do Oscara, tym bardziej że film trafił do dystrybucji kinowej w Stanach, jak również do katalogu Netflixa, więc Akademicy mieli szansę go zobaczyć. Ostatecznie do nominacji nie doszło, choć i tak trzeba przyznać, że rola Clary to wspaniałe ukoronowanie kariery Bragi. Świetna kreacja, ale też doskonale napisana, zniuansowana, stworzona, jak sądzę, z myślą o tej konkretnej aktorce. W każdym razie po seansie ciężko sobie wyobrazić inną aktorkę w tej roli. Bo mimo że postać Bragi z oczywistych względów nie wpisuje się już w konwencję femme fatale, to jednak mimo dojrzałego wieku i ciężkich doświadczeń z mastektomią ona wciąż jest kobietą niezwykle energiczną, atrakcyjną, aktywną seksualnie, dalece odbiega od stereotypu babci – którą także jest.
KW: To, co z pewnością odbiega od stereotypu ukazywania takiej postaci w kinie, to właśnie seks. Clara przeżywa romanse, uwodzi młodszych mężczyzn, widać, że nadal pragnie korzystać z uroków życia. A to cechy, które kino rzadko przypisuje sześćdziesięcioletnim kobietom – choć z sześćdziesięcioletnimi mężczyznami kino nigdy nie miało takich problemów. Ciekawie też ta erotyka jest pokazana – odważnie, drapieżnie, choć w szybkich, krótkich ujęciach.
PD: Uwiodła mnie początkowa scena, w której ciotka młodej jeszcze Clary przypomina sobie historię pewnej komody…
KW: Ciekawie zostają ukazane te retrospekcje – nie jako osobne sceny, ale w formie krótkich, zaskakujących impresji, ulotnych, nagle przywołanych wspomnień. Na granicy przekazu podprogowego. Nie zaryzykuję twierdzenia, że tak działa nasza pamięć, ale trzeba przyznać, że ta forma w ciekawy i niestandardowy sposób próbuje wprowadzić nas w wewnętrzny świat bohaterki, w którym te wspomnienia odgrywają kluczową rolę. Bo jednak trzeba przyznać, że choć firmie deweloperskiej daleko od poprawnego rozumienia społecznej odpowiedzialności biznesu, to jednak przesłanki Clary do obrony swego mieszkania są czysto osobiste, rzec można egoistyczne – dom wiąże się dla niej z paletą wspomnień z całego pięknego życia, odejście stąd byłoby jakąś małą śmiercią, zdradą, kapitulacją przed przemijaniem.
PD: Tak, film w znacznym stopniu bazuje na przywiązaniu do korzeni, na tęsknocie za przeszłością, wyrażanej tu w trzonie samej opowieści, ale także w muzyce, w pastelowym obrazie. W tym wszystkim nie ma jednak nic z taniego sentymentalizmu, ordynarnego kupczenia nostalgią, jakiego obecnie wszędzie pełno. O Clarze powiedzieliśmy już wiele, ale jeszcze nie to, że jest emerytowaną krytyczką muzyczną, co też pozostaje nie bez znaczenia dla fabuły. Raz, że z miejsca, bez zbędnych słów, ustawia nam status społeczny bohaterki. Dwa – starcie starych i nowych wartości, ukazane w głównym wątku przepychanki z deweloperem, dostaje dodatkowy backup w scenach z siostrzeńcem i kapitalnej scenie wywiadu, podczas której młoda dziennikarka robiąca wywiad z Clarą zupełnie lekceważy historię jej kolekcji winyli, fiksując się na pytaniu o wartość empetrójek i innych współczesnych nośników w oczach krytyczki. No i trzy – dostajemy znakomity soundtrack, gdzie jest i Queen, i John Lennon z Yoko Ono, ale przede wszystkim – ballady Gilberto Gila, Marii Bethânii, Ave Sangria, klimaty samby, bossa novy i nurtu tropicália, słowem – fantastyczny folklor, a że w kinie rzadko spotykany, to film tym samym od razu zyskuje.
KW: Jeśli zaś chodzi o klasowość i wymowę społeczną, to trzeba chyba zwrócić uwagę na sympatię twórców do klas niższych – to przecież zwykli robotnicy decydują się pomóc Clarze, biznesmeni pozostają do końca bezdusznymi sukinsynami.
PD: Przyznam, że mocno mnie zafrapował obraz brazylijskiej klasy wyższej średniej, w kinie głównego nurtu wciąż chyba niedoreprezentowanej. Nasza sympatia cały czas jest po stronie Clary – i jej rodziny – lecz reżyser nie szczędzi też przytyków w kierunku tej kasty społecznej, bardzo przywiązanej do tradycji, ale i mającej swoje „klasowe” grzeszki; pojawia się wątek służby, o której ktoś wypowiada się pogardliwie, ktoś inny krytykuje za kradzieże, ktoś jeszcze inny broni – że gdyby byli lepiej opłacani, toby nie kradli. Cała specyfika tych bohaterów, tego miejsca, rezonująca zarazem z wartościami uniwersalnymi, bliskimi nam wszystkim, wypada nad wyraz interesująco i film się nie dłuży, mimo niemal dwuipółgodzinnego czasu projekcji.
KW: Trzeba jednak uczciwie przyznać, że film toczy się w tempie odbiegającym od przyzwyczajeń przeciętnego widza – dużo scen, dialogów, zachowań, jest to bardzo celebrowane, przeciągane, nawet finałowa kulminacja zostaje dość zaskakująco urwana. Nie da się ukryć, że w „Aquariusie” liczy się poetycka forma, istotniejsza chyba od niespecjalnie skomplikowanej fabuły.
PD: Ona nie jest przesadnie skomplikowana w aspekcie zwrotów akcji czy wyzwania intelektualnego, ale rysuje nam przecież złożony portret kobiety w sile wieku, ładnie mówi o miejscu pochodzenia i zamieszkania jako integralnej części naszej tożsamości, dorzuca do tego paralele polityczne z brazylijskim systemem, który kształci ambitną młodzież na Zachodzie, a ta następnie, zamerykanizowana do cna, wraca i z cynicznym szerokim uśmiechem prywatyzuje co się da, w przekonaniu, że wszystko ma swoją cenę. Reżyser zdecydowanie ma serce po słusznej, lewej stronie. No i zwróć jeszcze uwagę, że trzeci raz w ciągu miesiąca, po „Miss Sloane” i „Wonder Woman”, rozmawiamy o filmie feministycznym, z silną bohaterką walczącą o sprawiedliwość. Bardzo mnie ta tendencja cieszy.