Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Z filmu wyjęte: Śmigłowiec rzecz droga

Esensja.pl
Esensja.pl
Co zrobić, gdy w filmie potrzebny jest helikopter, ale ekipa nie za bardzo ma skąd wyskrobać na niego pieniądze…?

Jarosław Loretz

Z filmu wyjęte: Śmigłowiec rzecz droga

Co zrobić, gdy w filmie potrzebny jest helikopter, ale ekipa nie za bardzo ma skąd wyskrobać na niego pieniądze…?
Zostańmy jeszcze na chwilę w Indiach, kraju, gdzie każdy zmechanizowany wehikuł był swego czasu na wagę złota. Nawet ten tandetnie zbudowany. Jak ustaliliśmy w poprzednim odcinku cyklu, samochody cieszyły się w tamtym rejonie uwielbieniem swoich właścicieli i jeśli kiedykolwiek kończyły w płomieniach (naturalnie mówimy o przemyśle filmowym), to wyłącznie jako wybebeszone z wszelkich użytecznych elementów skorupy. Podobną czcią otaczano maszyny latające, z tym że w ich przypadku nikt o zdrowych zmysłach nawet nie śmiał zasugerować, że w scenariuszu mogłaby znaleźć się scena ich rozbicia. Dlaczego? Ano – w Indiach siódmej i ósmej dekady XX wieku śmigłowce i samoloty były niebywałą rzadkością, niedostępną zwykłym śmiertelnikom. Oczywiście jeśli nie liczyć urzędników wysokiego szczebla oraz pilotów wojskowych. W efekcie, jeśli w scenariuszu przewidziano jakieś lotnicze ekscesy, ekipa najczęściej jechała za granicę – na przykład do Anglii albo na Mauritius – i tam wynajmowała samolot czy śmigłowiec.
Naturalnie możliwości takie mieli tylko filmowcy z odpowiednim zapleczem finansowym. Ci biedniejsi musieli kombinować. Za jeden z najbardziej kuriozalnych przykładów takiego kombinowania można uznać zrealizowany w 1983 roku tamilski film „Sattam” (po polsku z grubsza „Prawo”). Jest to tani remake starszego o trzy lata, nakręconego w hindi1) thrillera „Dostana” („Przyjaźń”), mającego już dzisiaj status klasyka. Fabuła obu filmów jest zasadniczo taka sama. Ich bohaterami są dwaj serdeczni przyjaciele: policjant (w „Dostanie” Amitabh Bachchan) i adwokat (tamże: Shatrughan Sinha). Gdy obaj zakochują się w jednej kobiecie, policjant z grzeczności wycofuje się z umizgów. Niestety, ponieważ śliski mocodawca adwokata ma jakiś interes w skłóceniu przyjaciół (m.in. chodzi o ucięcie przecieków o przemycie złota), podrzuca adwokatowi zdjęcia ze spotkania policjanta ze wspomnianą kobietą, co na pewien czas – praktycznie do finału filmu – kończy przyjaźń. Reszta to ganianie policjanta za różnymi bandziorami, zakończone „rozbuchaną” finałową walką, w poczet której wchodzi pościg samochodu i śmigłowca za próbującą wystartować awionetką.
Podczas gdy „Dostana”, z kilkoma samochodowymi pościgami i kręconą w Anglii sceną lotniskową, aż pachnie pieniędzmi, to „Sattam"… no cóż… Pachnie tym, czym pachną dżentelmeni nocujący w kartonach. Budżet filmu był tak skąpy, że wszelkie sceny pościgów po prostu żywcem przeklejono ze starszego filmu, dodając tylko sekwencje wsiadania bohatera – granego oczywiście przez kogoś zupełnie innego – do samochodu o mniej więcej podobnym kolorze karoserii, co w oryginale. Oczywiście nie mogło być w tym momencie mowy o jakimkolwiek śmigłowcu, więc do scen lotniczych – istotnych, bo z płóz śmigłowca zwisał w „Dostanie” Bachchan – użyto zawieszonej na dźwigu, wymalowanej na biało blaszanej, kwadratowej platformy z dokręconymi prymitywnymi bardziej pływakami niż płozami. Rzecz może by się nawet nie wydała, ale taśma filmowa była droga, a ekipa pewnie kiepsko opłacana, więc machnięto ręką i nie nakręcono dubla w sytuacji, gdy wiatr wepchnął platformę głębiej w kadr kamery, pokazując, że płozy i brzuch śmigłowca może i są, ale reszta maszyny poszła sobie na kawę.
W efekcie „Dostanę” ogląda się dziś średnio, choć w miarę przyjemnie (z biegiem czasu nabrała interesującego posmaku kiczu), natomiast tamilski „Sattam” – słabo zagrany, fatalnie zrealizowany i literalnie drętwy – należałoby czym prędzej gdzieś zakopać, zalać betonem, a kopczyk obsadzić barszczem Sosnowskiego.
koniec
4 listopada 2019
1) Jest to dość nietypowa praktyka, bo zazwyczaj kopiowanie fabuł szło w drugą stronę: najpierw powstawał w miarę surowy, nieco bliższy europejskiemu kinu film w języku tamilskim bądź telugu, a dopiero potem kręcono dosłodzoną, dopiosenkowaną wersję w hindi.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Tegoż autora

Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.