Z filmu wyjęte: W pogoni za oryginalnością czyli Horror pod ścianą IIW poprzednim odcinku przedstawiłem odwróconą do góry nogami głowę. No to teraz coś z innej – choć w sumie podobnej – beczki…
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: W pogoni za oryginalnością czyli Horror pod ścianą IIW poprzednim odcinku przedstawiłem odwróconą do góry nogami głowę. No to teraz coś z innej – choć w sumie podobnej – beczki… W pierwszym odcinku podcyklu o niewłaściwie pojętej oryginalności w filmowym horrorze brylowali Hindusi z duchem z głową wstawioną na opak, czyli podbródkiem do góry. Dziś proponuję kanadyjskie podejście do tematu, czyli… uśmiech po ciężkich psychotropach. To właśnie ten „uśmiech” ma wywoływać u widza ciarki – i, tak po prawdzie, rzeczywiście można poczuć się nieswojo w momencie, gdy twórcy rzucają taki widoczek na ekran. Kłopot w tym, że po chwili zaskoczenia wzbiera w człowieku śmiech… Rzeczony kadr pochodzi z filmu o wymownym tytule „There Are Monsters”, czyli „Potwory istnieją”. Powstał w 2013 roku i jest zwichrowaną wersją „Inwazji porywaczy ciał”, nakręconą w manierze found footage. Czwórka studentów (trzech facetów i jedna kobieta) jedzie nakręcić na zaliczenie zajęć kilka wywiadów, docelowo mających wylądować w sieci. W trakcie podróży zauważają jednak coraz więcej osób, które zachowują się nad wyraz dziwnie – po prostu stoją nieruchomo odwrócone tyłem do ulicy, a gdy ktoś się za bardzo w nie wgapia, potrafią w ułamku sekundy zjawić się tuż obok obserwatora i zaserwować mu widoczny na zdjęciu uśmiech. Gdy bohaterowie przekonują się, że jest to coś w rodzaju inwazji, w której obcy literalnie zżerają ludzi zajmując ich miejsce, postanawiają przerwać podróż i wrócić do domu. Tyle że jest już wówczas na to za późno… Ogólny pomysł jest niezbyt świeży, ale sposób straszenia widza w pewien sposób robi wrażenie. W końcu nikt nie bawił się tutaj w żadne potwory, a po prostu zaserwował zniekształcone ludzkie oblicza, których nie chcielibyśmy ujrzeć na własne oczy na ulicy czy w sklepie. Niestety, znacznie gorzej wyszło ze stroną realizacyjną filmu. Kamerzysta najwyraźniej bał się tak samo, jak widzowie, albo nawet bardziej, bo strasznie trzęsły mu się ręce i chwilami wręcz oczy bolą od prób zogniskowania wzroku na tym, co powinno być widoczne na ekranie. Zapewne dla odpoczynku gałki ocznej widza zaserwowano też mnogość scen, w których po prostu nic nie widać, bo panuje kojąca czerń. No ale to Kanadyjczycy, oni zawsze szli trochę w poprzek zasad ustalonych przez Hollywood… Jako bonus dodaję drugi kadr z tego film. Widać na nim młodą kobietę, której pewien dżentelmen wkłada w usta znaczną część swojego przedramienia. Nie za bardzo wiadomo, czego ów dżentelmen szuka w monstrualnie rozepchniętym przełyku kobiety, ale ma to jakiś związek z przemianą ludzi w obcych. Scena ta jest widoczna bardzo krótko, może przez pół sekundy, ale robi spore wrażenie – jeśli nie jakością wykonania, bo to jest dyskusyjne ze względu na wyczuwalnie gumowe przedramię, to przynajmniej pokrętnością ścieżek, jaki chadza umysł Jaya Dahla, scenarzysty i reżysera w jednym. Mimo że straszenie widza psychodelicznym uśmiechem jest średnio rozsądną metodą na odniesienie kinematograficznego sukcesu, „The Are Monsters” należy uznać za interesujący eksperyment formalny, oglądający się zaskakująco strawnie. Być może spora w tym zasługa dusznego klimatu oraz niedopowiedzeń, które powodują, że po seansie zostaje garść elementów fabuły do rozgryzienia. 16 maja 2022 |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz