Z filmu wyjęte: Mumii podejście drugieW zeszłym odcinku zaprezentowałem swetrową wersję E.T. W bieżącym natomiast jest… gąbczasta. Mniej więcej.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Mumii podejście drugieW zeszłym odcinku zaprezentowałem swetrową wersję E.T. W bieżącym natomiast jest… gąbczasta. Mniej więcej. Jeśli myśleliście, że tureckim filmowcom wystarczyła jedna kopia E.T., spieszę wyprowadzić Was z błędu. Otóż w 1987 roku, cztery lata po opisanym w poprzednim odcinku filmie „Badi”, dostarczyli oni na lokalny rynek produkcję o tytule „Homoti”. Co swoją drogą zaowocowało wdzięcznym tytułem angielskim, średnio adekwatnym do oryginału: „Homo E.T.”. Ale może po kolei. „Badi” był biedniejszą wersją oryginalnego „E.T.”, kopiującą sporo rozwiązań z amerykańskiego pierwowzoru, ale wyraźnie zmodyfikowaną pod mniej wymagającego widza tureckiego, z obowiązkowym dostosowaniem do siermiężnych lokalnych realiów. „Homoti” natomiast został zrealizowany jako komedia, w jakiś tam sposób odwołująca się do „E.T” (jest tu nawet rozmowa – przez kosmiczne lusterko – z samym oryginalnym E.T., któremu… świecą się na czerwono diodowe oczy!), ale idąca zupełnie innym tropem. Jak można się spodziewać, film jest w związku z tym nieprawdopodobnie wręcz głupi, a że przy tym kosztował grosze – wyszło tak, że konsumpcja tego tworu zdecydowanie wymaga wspomożenia się adekwatnymi środkami spożywczymi. Tymi z gatunku znieczulających. Gdzieś na obrzeżach tureckiego miasta ląduje UFO (jest niewymownie cudowne – będzie w następnym odcinku), z którego wysiada tytułowy Homoti, obcy w kształcie E.T.-podobnym. Natychmiast natyka się na dziennikarza od wyssanych z palca newsów i trafia do jego mieszkania, wymuszając na gospodarzu obietnicę, że nie uczni z Homotiego newsa do swojej gazety. Dlaczego? Żeby Homoti nie poniósł sromotnej kary na swojej rodzinnej planecie, rządzonej przez bezwzględną dyktaturę. Karą tą byłoby bowiem… zamknięcie w domu na dzień. Jeden. Równie do śmiechu jest powód, dla którego Homoti w ogóle wylądował na Ziemi – otóż tu czuł się bezpieczniej niż w kosmosie, bo… Amerykanie zapowiedzieli militaryzację przestrzeni orbitalnej. Posmutniały dziennikarz, który w związku z brakiem tematu na gorącego newsa może stracić pracę, zostaje jednak pocieszony, że spokojnie da się coś zaaranżować. W końcu Homoti potrafi się teleportować, ma telekinezę i ogólnie wszystko umie. Poza zbornym poruszaniem się, bo chadza jak okulała kaczka w stygnącej smole. Dziennikarz dostaje więc możliwość przelecenia się autentycznym latającym dywanem, a nagranie wojażu zostaje wykonane przez świeżo przyznaną mu przez szefa gazety stażystkę, z którą dziennikarz momentalnie wchodzi w romans. Ku zgryzocie Homotiego, który wedle zagranicznych opinii rzekomo jest… homoseksualnym obcym. Co jest o tyle dziwne, że nie posiada wyraźnej płci, nie obnosi się też z żadnymi seksualnymi preferencjami, a co najwyżej klei się – w rozumieniu przytulanek i czegoś, co od biedy można uznać za całusy (w policzek, żeby nie było!) – do gospodarza, jego matki i ich sąsiada, regularnego geja. Te dwie ostatnie postaci to zresztą podstawa tej komedii – gej ciągle ma jakieś problemy sercowe, matka zaś notorycznie wikła się w jakieś bezsensowne pyskówki na bazarze, wywołując z czasem popłoch samym swoim pojawieniem się w zasięgu wzroku sprzedawców. I tu może przejdźmy do załączonych kadrów, na których doskonale widać na nich jakość kostiumu obcego. Korpus główny, mający postać czegoś w rodzaju betonowej sukienki z rękami orangutana (dłonie aktora wylądowały w okolicach łokci kostiumu), został wykonany z jakiegoś rodzaju pianki. Trudno stwierdzić, czy ze względu na nietypowe rozmiary aktora, czy niedostatki formy, w której wykonano odlew, ciało obcego charakteryzuje się ogromną bulwą w części biodrowej, dzięki czemu Homoti dysponuje mocno wypuczonym brzuchem i kuriozalnie wydatnymi pośladkami. Całość uzupełniają ni to piankowe, ni to skórzane nogi-buty oraz wielgachny łeb z absurdalnymi wałami nadczołowymi i wydłużoną banią czaszki. Żeby było bardziej głupio, łeb jest w środku pusty i niekiedy widać przez oczodół ścianę za plecami aktora. Nie muszę przy tym chyba mówić, że ani oczy, ani usta się nie ruszają, aczkolwiek gdy Homoti robi swoje czary-mary, świeci mu się wnętrze ust. I podbródek na łączeniu z szyją, gdzie nikomu już się nie chciało spasować głowy z korpusem. Film, figurujący obecnie w domenie publicznej, spodoba się więc wyłącznie miłośnikom złego kina utopionego w tanim kiczu. I jako taki – zwłaszcza że to nieanglojęzyczna egzotyka – całkiem przyzwoicie spełni swoją rolę. Naturalnie ze wspomnianymi dodatkami spożywczymi. Bo na trzeźwo bywa srogo. ![]() 21 sierpnia 2023 |
Nieczęsto widzowie w latach 50. i 60. ubiegłego wieku mieli okazję oglądać Zbigniewa Cybulskiego w przedstawieniach teatralnych. Każda taka rola zasługuje więc na uwagę. Wyreżyserowany przez Jerzego Gruzę „Sammy” to monodram autorstwa Brytyjczyka Kena Hughesa, w którym aktor znany przede wszystkim z „Popiołu i diamentu” wciela się w drobnego kombinatora próbującego zebrać pieniądze na spłatę długu.
więcej »Z okazji zbliżających się Świąt proponuję rzut oka na franczyzę okołofilmową sprzed 30 lat.
więcej »Chociaż o brytyjskim dramatopisarzu i prozaiku Patricku Hamiltonie dzisiaj już mało kto pamięta, wielbiciele klasycznych thrillerów psychologicznych sprzed dekad powinni kojarzyć przynajmniej dwie z jego sztuk, które dotarły do Hollywoodu – „Gasnący płomień” oraz „Sznur”. Ta pierwsza doczekała się także inscenizacji w ramach Teatru Sensacji „Kobra”, a reżysersko odpowiadał za to… Andrzej Łapicki.
więcej »Franczyza lat 80.
— Jarosław Loretz
Dysonans motoryzacyjny
— Jarosław Loretz
Obrandowani
— Jarosław Loretz
Na wywczasie
— Jarosław Loretz
W kupie raźniej
— Jarosław Loretz
Proszę szanownej wycieczki
— Jarosław Loretz
Och jej, ja tu faktycznie mam tatuaż
— Jarosław Loretz
Proszę oddać mi kapelusz. W środku tkwi połowa mojego czerepu
— Jarosław Loretz
Superman z napędem kobiecym
— Jarosław Loretz
Warzywny dramat
— Jarosław Loretz
Franczyza lat 80.
— Jarosław Loretz
Dysonans motoryzacyjny
— Jarosław Loretz
Obrandowani
— Jarosław Loretz
Na wywczasie
— Jarosław Loretz
W kupie raźniej
— Jarosław Loretz
Proszę szanownej wycieczki
— Jarosław Loretz
Och jej, ja tu faktycznie mam tatuaż
— Jarosław Loretz
Proszę oddać mi kapelusz. W środku tkwi połowa mojego czerepu
— Jarosław Loretz
Superman z napędem kobiecym
— Jarosław Loretz
Warzywny dramat
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz
Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz
I robotom bywa smutno
— Jarosław Loretz