Z filmu wyjęte: A gdyby tak skrzyżować człowieka z gryzoniem... inaczejKłopot z tanimi filmami jest taki, że rzadko kiedy ekipa ma pod ręką kogoś, kto znałby się na przykład na anatomii ssaków.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: A gdyby tak skrzyżować człowieka z gryzoniem... inaczejKłopot z tanimi filmami jest taki, że rzadko kiedy ekipa ma pod ręką kogoś, kto znałby się na przykład na anatomii ssaków. W poprzednim odcinku cyklu proponowałem wampira ze szczurzymi siekaczami, dziś natomiast oferuję… powiedzmy, że wielkiego szczura. Choć tak naprawdę trudno stwierdzić, czym to stworzenie rzeczywiście jest. Ale może najpierw dwa słowa o filmie, z którego kreacja pochodzi. Jest nim brytyjska, żenująco tania produkcja z roku 2021, nosząca pozbawiony polotu tytuł „The Mutation”, czyli „Mutacja”. Zaczyna się niewinnie, acz nieco dziwnie, bo cała obsada trochę bez sensu udaje, że akcja dzieje się w Stanach Zjednoczonych. Głównym bohaterem jest pomagający w śledztwie spec od zwierząt (sic!), który odkrywa, że tym, co zabiło męża pewnej atrakcyjnej wdowy, jest… eee… humanoidalny szczur ludzkich rozmiarów. No wiecie, narzucili na aktora złachane futro z doklejonymi fragmentami blond peruk, na głowę wcisnęli pysk z czarnymi oczyskami, a z tyłu dofastrygowali ogon. Nic to, że szczura to stworzenie nie bardzo przypomina, machając demonimi uszami i szczerząc rząd patyczkowatych zębisk. Z biegiem fabuły wyjaśnia się, że zagryziony naukowiec (a w zasadzie jego żona) pracował nad lekiem na raka i właśnie to, co upichcił, trafiło w żyły laboratoryjnego szczura, zmieniając go – z powodu zawartego w preparacie ludzkiego DNA – w szczuroludzia. Kłopot w tym, że stwór wyrwał się na wolność i teraz morduje, kogo popadnie, robiąc nawet najazd na restaurację. Przy tym najwyraźniej wciąż rośnie, bo preparat zamiast cofać rozwój nowotworowych komórek, to go przyspiesza. Dość powiedzieć, że w finale rozrasta się do czysto bezsensownych rozmiarów, ale… nie jest już humanoidem, a… No właśnie, nie za bardzo wiadomo, czym. Niby bliżej mu do szczura z ogólnego wyglądu, ale ani kończyny jakoś nie wyglądają właściwie, ani giętki ogon, nie wspominając o absurdalnych kostnych wypustkach na grzbiecie i zastanawiającej mnogości malutkich ząbków w paszczy, z dwoma miniaturowymi siekaczykami od frontu. Być może miało to wyglądać przerażająco – i w sumie rzeczywiście, przeraża, ale niską jakością defektów specjalnych. Tu już nawet nie ma co pytać, skąd stwór czerpie budulec dla rozrastającego się ciała (owszem, zagryza ludzi, ale ich nie zjada), albo jakim cudem ktoś wyłożył choć miedziaka na realizację filmu według tak nieprzemyślanego scenariusza. Widać jednak w Wielkiej Brytanii mieszka wielu sympatyków kina fantastycznego, bo w ostatniej dekadzie powstają tam rok w rok dosłownie dziesiątki produkcji zahaczających o fantastykę, realizowanych za najprawdziwsze zaskórniaki. Co zdumiewające, co któryś z nich daje się nawet oglądać. Aczkolwiek akurat nie „The Mutation”. Tego radzę omijać. 15 stycznia 2024 |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz
Kraj, który najpierw wyprodukował, a potem dodatkowo przywrócił do życia "Doctora Who", zekranizował (i to z powodzeniem) "Autostopem przez Galaktykę", a nawet z lepszym czy gorszym szczęściem książki "Świata Dysku", musi mieć masę fanów fantastyki. Podejrzewam, że to od tej ich "bloody weather"— ponosi ich fantazja, bo ile czasu można gapić się w cieknące deszczem okna.