Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 13 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Dobry i Niebrzydki: Kopanie własnego grobu

Esensja.pl
Esensja.pl
Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
« 1 2 3

Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Dobry i Niebrzydki: Kopanie własnego grobu

KW: Jeśli zaś chodzi o „Kino”, to ono na razie przetrwa, bo w ¾ chyba jest finansowane z pieniędzy państwowych (oczywiście miecz cięć budżetowych zawsze będzie nad nim wisiał). I bardzo dobrze. Bo mimo tego, że z przekonań gospodarczych jestem liberałem i wolnorynkowcem, uważam, że na niszową kulturę trzeba łożyć, bo bez tego się nie utrzyma. Ale to powoduje, że „Kino” zupełnie nie musi liczyć się z odbiorem czytelniczym, publikuje czasem analizy nietrafione, prezentuje często niedzisiejsze spojrzenie na kino (a przez to nie jest w stanie wykryć i zrozumieć nowych trendów). Ba! Czytając „Kino”, ja sam się czuję młody – zwłaszcza po ostatniej lekturze felietonu pełnego zniesmaczenia wobec „Clerksów 2”. Rany, mam już swoje lata, ale mówienie o ważnych życiowych kwestiach przy pomocy „erotyki międzygatunkowej” raczej mnie zatrzyma przy ekranie niż odpędzi.
PD: „Kino” od dawien dawna jawi mi się jako strasznie hermetyczny twór, tworzony przez 60-latków dla 60-latków. Stosunek mam więc taki, że szanuję, ale osobiście podziękuję. Nie da się ukryć, że większość autorów „Kina” nie czuje dzisiejszego kina, ale to też nie powód, by się nad nimi pastwić. Niech sobie piszą, reaguję na to tumiwisizmem.
KW: No to może parę słów o śp. „Cinemie”…
PD: Przyznam Ci się uczciwie, że „Cinemę” czytałem od deski do deski, gdy miałem 16 lat. Później sporadycznie, a przez ostatnie dwa lata – czasami tylko teksty znajomych. Niemniej uważam, że było to świetne medium, by wprowadzić młodego kinomana w świat filmu – żadnego odpowiednika nigdy na rynku nie było, nie ma i pewnie już nie będzie. Ale też nie ma co się temu dziwić – gdy miałem 16 lat Internet w Polsce dopiero kiełkował. Dziś ludzie w tym i młodszym wieku obstawiają Filmweb, Stopklatkę, Film.onet. Starszym pozostają zagraniczne serwisy. I oczywiście „Esensja” :).
KW: Oczywiście, z „Cinemą” wiąże nas pewien sentyment. Poza tym lubimy Bartka Fukieta i wiemy, że kto jak kto, ale on ten tekst przeczyta (pozdrowienia!), złego słowa o „Cinemie” powiedzieć więc nie możemy. :)
PD: No właśnie – lubimy Bartka Fukieta i przy okazji chcę powiedzieć (wierzcie bądź nie, ale Bartek naprawdę nie sponsoruje tej dyskusji), że spośród znanych mi naczelnych (pism drukowanych – nie obruszaj się) był jedynym, który rozumiał ideę logicznego rozdzielania recenzji w tym sensie, o którym mówiliśmy wyżej. Czyli że dostawałem inny przydział filmów niż, dajmy na to, Jerzy Płażewski, co i mnie, i chyba panu Płażewskiemu było na rękę. Rzecz jasna, w kilku kwestiach się z Bartkiem nie zgadzałem – na przykład co do sensowności zamieszczania omówień – ale generalnie to dobry naczelny był.
KW: Oczywiście „Cinema” miała swoje bardzo złe okresy – na początku, gdy była filmowym tabloidem (wtedy oczywiście Bartek nie był jeszcze naczelnym), i okresy lepsze (gdy my w niej pisaliśmy, rzecz jasna – kurde, przecież nikomu nie obiecywaliśmy, że będziemy w naszych tekstach skromni). „Cinema” była właśnie takim pismem dla nastolatków – wprowadzającym ich w świat filmu. Pokazującym, że nie lekceważymy „Piły”, kochamy „Władcę Pierścieni”, ale sygnalizujemy, że film to coś więcej – jeśli kogoś to porwało i kazało mu się zagłębiać, szukać, to oczywisty sukces pisma. Oczywiście bywało różnie, „Cinema” nie miała wielkich funduszy, na dobre pomysły brakowało przynajmniej 50 stron więcej, sam wyłapywałem w niej głupie błędy (w swoich tekstach też). Dla mnie jednak wielką frajdą było, że mogłem tu pisać o swoich filmowych pasjach. Ale też uczciwie przyznam, że jako czytelnik szukałem i szukam czegoś szerszego, głębszego niż śp. „Cinema”. Cóż, nie mam już 16 lat…
PD: Ale patrząc na dzisiejszy rozwój biotechnologii, wszystko jeszcze przed Tobą.
KW: No nie, mózgu nie dam sobie zmniejszyć. To bolesny zabieg.
PD: Ale wigor 16-latka przy wyciąganiu notek tetrycznych od co poniektórych by Ci się przydał.
KW: Żebyś wiedział jakie ja metody stosuję… Właśnie kupiłem Michałowi w Stanach parę fajnych samurajskich filmów i grożę, że za każdy dzień bez uzupełnionych notek, jedna płyta będzie skazywana na roztrzaskanie…
Ale wracając do meritum – co sądzisz o działach filmowych w dziennikach? Bo chyba kobiecą prasę i różne CKM-y sobie darujemy?
PD: Nawet musimy – z tego względu, że poważnych recenzji tam po prostu nie ma, a jeśli są już jakiekolwiek, to tak na 150 znaków max. (a Ty narzekasz na ograniczenia do 1500…).
KW: Oczywiście, ograniczmy się do „Gazety Wyborczej” i „Dziennika”. Bo ja mam mieszane uczucia. Z jednej strony bywają jedynym miejscem, w którym pojawiają się dłuższe, przekrojowe teksty.
PD: No nie – w tygodnikach i miesięcznikach też się pojawiają.
KW: Z drugiej strony teksty te są albo skierowane do „szerokiego” czytelnika (a to znaczy, że wszystko po łebkach – króluje w tym dział kulturalny „Dziennika”), lub wręcz odwrotnie – pokazanie swej kulturalnej elitarności, poprzez teksty powodujące ból zębów – a to już casus „Wyborczej”. Swoją drogą, był taki krótki okres, w którym powstało ciekawe czasopismo telewizyjne – mówię tu o piątkowym dodatku do „Gazety Wyborczej” – jakieś 2 lata temu było tam dużo fajnych przekrojowych materiałów o filmach niszowych, zjawiskach, aktorach i reżyserach – po czym zmieniono ten dodatek w bzdurną i głupawą reklamówkę telewizyjnych seriali. Na jego tle dużo lepiej wypada obecnie dziennikowa „Kultura” – ale i z nią było lepiej kiedyś niż obecnie (parę osób piszących ciekawie zmniejszyło zaangażowanie, parę osób nie mających nic do powiedzenia – zaangażowanie zwiększyło).
PD: Zgadzam się prawie ze wszystkim, za wyjątkiem tej „przekrojowości”, z którą nieco przesadzasz – sylwetki twórców Michał Chaciński opisywał ciekawie i z niespotykanym w GW humorem (pamiętam porównanie Donalda Sutherlanda do kangura z naciągniętą na twarz skórą człowieka), ale te teksty zajmowały raptem stronę i pod względem faktograficznym były niespecjalnie wyczerpujące. Nie mówiąc o też fajnym, ale z pewnością nie przekrojowym „Niszego sobie” na ¼ strony.
KW: Bywały jednak teksty na 2-3 strony, nie tylko autorstwa Michała, o pewnych zjawiskach telewizyjnych (to najczęściej Wojtek Orliński), kinie wampirycznym, czarnym kryminale – a z jakiegoś powodu komuś to przeszkadzało…
PD: Wojtek Orliński zresztą nadal pisuje prawie w każdym numerze o serialach, ale ma już do dyspozycji znacznie mniej miejsca. No, przyznam, że rzadko kiedy znajduję cokolwiek do przeczytania w „Telewizyjnej”, a niegdyś kupowałem piątkową „GW” właściwie tylko dla niej. Teraz już w ogóle nie kupuję – przeglądam „GT” i „Co jest grane” w pracy – na szczęście kurier codziennie dostarcza nam do redakcji zwój świeżych gazet.
A przechodząc do recenzji premier kinowych – nie wiem jak rzecz wygląda w dodatku kulturalnym „Dziennika”, bo nie czytuję, ale w „Co jest grane” najbardziej irytuje mnie przewidywalność recenzji Mossakowskiego i Felisa – niemal zawsze zanim otworzę gazetę, wiem dokładnie, ile gwiazdek dostanie dany film. Poza tym, jak gdzieś tam wcześniej napisałeś – Felis rzeczywiście zna się na kinie „gutkowym” i tego nie neguję. Natomiast zupełnie się nie zna na kinie popularnym, a tego mamy na ekranach więcej. Całe szczęście, że rzeczy amerykańskie częściej recenzuje nieco bardziej pobłażliwy dla tej „obrzydliwej komerchy” Mossakowski, ale i on wysiada na przykład przy filmowych komiksach. Problemu nie rozwiązuje świeży narybek w postaci Beaty Kęczkowskiej, która wypisuje oczywistości stylem wypracowań szkolnych. Jednym słowem kiepsko, tym bardziej że „CJG” jest bodaj najbardziej opiniotwórczą gazetą w kraju.
KW: Czytając recenzje Beaty Kęczkowskiej, doceniłem wreszcie Pawła Mossakowskiego – jego ładną polszczyznę, umiejętność argumentowania, filmowe obycie… I mówię to bez żadnej złośliwości. Oczywiście mogę znaleźć niemałą garść filmów, na które „Wyborcza” powinna wysłać np. Orlińskiego, bo on by zrozumiał podtekst, ale mimo wszystko recenzje pana Pawła przestały mnie już dawno irytować, wyróżniając się na plus na obecnym rynku recenzentów. Choć oczywiście z tą przewidywalnością masz 100% racji, nie można też od PMOSSa oczekiwać otwarcia na nowe nurty.
PD: Właśnie w tym sęk – „stara gwardia” pisze jak pisze, i OK – trzeba zaakceptować, że nagle nie zmienią wyrabianego przez lata spojrzenia na kino (bo do stylu Mossaka rzeczywiście nie można się przyczepić). Problem w tym, że werbowana do znaczących periodyków „młoda gwardia” to najczęściej, nie wiedzieć czemu, osoby pokroju Kęczkowskiej.
KW: Przechodzą mnie jednakże dreszcze, gdy pomyślę o tym, że np. następne zatrudnione osoby spowodowałyby, że spojrzałbym łagodniejszym okiem na Kęczkowską – piszącą obecnie rzeczywiście w stylu „późne gimnazjum” („ten film może się spodobać lub nie – widz musi sam się przekonać”, etc.). A nie wykluczam, że to niemożliwe – w końcu pamiętam jak kiedyś wyśmiewano się z chłopów Pawlaka, a obecnie, przy Lepperze, PSL jawi się prawie jako partia odpowiedzialnych mężów stanu…
PD: A mnie się wydaje, że nie jest tak, że nie ma młodych z ciekawym spojrzeniem na kino – po prostu włodarze odpowiedzialni za zatrudnianie nowych osób albo sami kompletnie nie znają się na kinie, albo to idzie po jakichś układzikach – co mogę tylko przypuszczać, ale nie chcę tego rozwijać, bo nie lubię roztrząsać czegoś, co do czego nie mam 100% pewności. Ale fakt jest faktem, że spośród krytyków działających tylko lub głównie w Internecie (czasem nawet na samych blogach!) mógłbym wymienić bez zająknięcia co najmniej kilka osób, które z korzyścią dla czytelnika (i dla siebie, oczywiście) mogłyby się pojawić w prasie w miejsce tych obecnych.
KW: Aż kusi mnie, aby zajawić, że w Internecie wcale nie jest jednak tak dobrze, jak by to wynikało z naszej dotychczasowej debaty – ale nie wiem czy – jak to zwykłem mówić – nie jest to temat na osobną dyskusję. :)
PD: Oczywiście, że nie jest. Mamy tyle ważnych tematów do omówienia, że marnotrawstwem byłoby poświęcać jedną z naszych przyszłych dyskusji na oddzielnie omówienie internetowych serwisów filmowych. A czy rzeczywiście wynika jak dotychczas, że w sieci jest dobrze? Zauważyłem już wyżej, że Filmweb czy Stopklatka to dobre miejsca dla czytelników do 16 roku życia. To oczywiście generalizacja – na Stopklatce od czasu do czasu pojawia się wart uwagi artykuł, wywiad czy felieton, na Filmwebie też od wielkiego dzwonu coś w miarę interesującego da się znaleźć, ale całościowo rzecz ujmując – są to serwisy dla małolatów – szczególnie nastawiony na wzmożoną interakcję z użytkownikiem Filmweb. I spoko, nie mam nic przeciw, ale brakuje mi w polskim necie miejsca, gdzie kinomani mogliby wymieniać się poglądami, spostrzeżeniami na nieco wyższym poziomie niż rozstrzyganie, czy Colin Farrell ma fajny tyłek. Dlatego z utęsknieniem czekam na esensyjne forum, pełen nadziei, że stanie się właśnie takim miejscem.
KW: Zdaje się, że między słowami powiedziałeś, że jeśli chciałbym dobrej, poważnej publicystki w Internecie, to sam muszę ją sobie napisać…
PD: Dokładnie tak. Oczywiście poza Tobą widzę więcej osób dysponowanych do tego, by wziąć się za rozwój poważnej publicystyki w necie, ale trudno też się dziwić, że nie chcą tego robić za friko. Poza filmowym zespołem „Esensji” oraz pasjonatami z Klubu Miłośników Filmu (Film.org.pl) niewielu krytyków jest zajawkowiczami do tego stopnia, by za darmo dzielić się swoimi spostrzeżeniami. I – jeszcze raz powtarzam – wcale się temu nie dziwię. Chęć do charytatywnego pisania przechodzi wraz z wiekiem, czasem zupełnie mija, gdy na przykład zakłada się rodzinę i bierze na siebie większą odpowiedzialność, czasem prowadzi – jak w moim przypadku – do ograniczenia działalności. Słowem – dopóki na pisaniu do magazynów sieciowych nie będzie można zarobić choć połowy tego, co w prasie drukowanej, dopóty w grze pozostanie garstka zapaleńców. Dodatkowo często sfrustrowanych tym, że nie bierze się ich na poważnie.
KW: Było w Internecie takie miejsce na poważne filmowe dyskusje – zwało się pl.hum.x-muza. Ale odkąd (jakieś 3 lata temu) ruch tam spadł to jednego postu na dwa miesiące, trudno je było traktować serio. A co do mitycznego forum „Esensji”, mam dobrą wiadomość – jak już powstanie (jeszcze w tym stuleciu), to sami będziemy mogli decydować jakie dyskusje tam zostawić, a jakie wywalić.
PD: Niewiarygodne! Wiesz, może nazwij to nowe zjawisko na przykład „moderacja” i opatentuj? :)
KW: Ha, ha, ha. Nie wpadłem na to – genialny pomysł. A na serio, to chodziło mi nie o to, że będziemy mogli decydować, tylko, że my będziemy decydować. Ty i ja. I takie będzie to forum, jakie sobie ukształtujemy.
koniec
« 1 2 3
28 lutego 2007

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Z filmu wyjęte: Latająca rybka
Jarosław Loretz

6 V 2024

W chińskich filmach nawet latające ryby są trochę… duże.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Polecamy

Latająca rybka

Z filmu wyjęte:

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Zemsta Dragów, czyli bokserska nostalgia
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Norwegia już nigdy nie będzie taka jak przedtem
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Duchy, diabły, wilkołaki i steampunkowe mechaniczne skrzaty
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Każdy kadr to Ameryka
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Rzeźnia dla dwojga
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Partia na party w czasach Brexitu
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Jak smakują Porgi?
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Chwała na wysokości?
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Podręczne z Kairu
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Atak paniki
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.