Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Scott i Crowe kręcą filmy

Esensja.pl
Esensja.pl
Relacje między wybitnymi reżyserami a popularnymi aktorami bardzo często przybierają dwie formy: kochają się albo nienawidzą. Inna sprawa to przywiązanie, które przeważnie nie trwa dłużej niż przez jeden-dwa filmy. Między Ridleyem Scottem a Russellem Crowe′em nigdy jeszcze nie wrzało, co więcej, ich współpraca nadal układa się świetnie. Razem nakręcili do tej pory cztery filmy. Już planują kolejne.

Kamil Witek

Scott i Crowe kręcą filmy

Relacje między wybitnymi reżyserami a popularnymi aktorami bardzo często przybierają dwie formy: kochają się albo nienawidzą. Inna sprawa to przywiązanie, które przeważnie nie trwa dłużej niż przez jeden-dwa filmy. Między Ridleyem Scottem a Russellem Crowe′em nigdy jeszcze nie wrzało, co więcej, ich współpraca nadal układa się świetnie. Razem nakręcili do tej pory cztery filmy. Już planują kolejne.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Po raz pierwszy Brytyjczyk i Australijczyk spotkali się na planie obsypanego Oscarami „Gladiatora”. Na początku Scott nie do końca był przekonany do jeszcze wtedy mało znanego aktora z kraju kangurów. Crowe zresztą nie był pierwszym typem do roli Maximusa. Wcześniej reżyser oferował ją Melowi Gibsonowi. Mimo to bardzo szybko znaleźli wspólny język. Aktorowi szczególnie imponowało to, że Scott lubi dyskutować o roli, zgadza się na jego pomyły i pozwala na improwizację. Ich dobre relacje scementował jeszcze bardziej pewien epizod na planie. Crowe’owi nie podobało się, że scenarzyści na siłę chcą wcisnąć Maximusowi kobietę do łóżka. Reżyser wstawił się za nim i pomysł upadł. Aktor odwdzięczył się znakomita grą, która zresztą przyniosła mu oscarową statuetkę.
Później Scott proponował Australijczykowi kolejne role w swoich filmach, ale ten albo je odrzucał, albo nie miał czasu. W „Helikopterze w ogniu” nie podobało mu się, że miałby być jednym z wielu głównych bohaterów i często spadać na drugi plan. Poza tym grał już w filmie z helikopterem. W przypadku „Królestwa niebieskiego” zawiodły terminy. Crowe miał zagrać w nim główną rolę, ale gdy znalazł czas, by zająć się filmem, Scott dopracowywał jeszcze scenariusz. Kiedy wszystko było gotowe, by wejść na plan, aktor był już wtedy zajęty kręceniem „Człowieka ringu” i nie chciał porzucić projektu. Scott nie zamierzał na niego czekać i zaangażował Orlando Blooma. Do dzisiaj żałuje tej decyzji, bo film okazał się niewypałem.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Być może właśnie dlatego reżyser nie dawał za wygraną i co rusz wysyłał Australijczykowi kolejne scenariusze. Jakież musiało być jego zdziwienie, gdy aktor odezwał się w przypadku „Dobrego roku”, sympatycznej i swojskiej komedyjki, lecz kompletnie niepasującej do dotychczasowego repertuaru Crowe’a. Ten tłumaczył później, że właśnie dlatego zdecydował się wziąć w niej udział. „Dla nas obu łatwizną było by nakręcić znowu coś wielkiego i epickiego. Ale ludzie od razu zaczęli by mówić, że tylko się powtarzamy”. Poza tym Crowe po serii blockbusterów pragnął odmiany, takiego filmu, w którym znowu będzie czuł się świetnie, a każdy dzień zdjęciowy będzie czystą zabawą. Wszystko to odnalazł w „Dobrym roku”, gdzie mógł zagrać wręcz minimalnie, bez zbytecznych fajerwerków, jednocześnie relaksując się wśród prowansalskich plenerów.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Choć „Dobry rok” poniósł finansową klapę na całym świecie, utwierdził obu panów w przekonaniu, ze jeśli kręcić filmy, to tylko razem. To właśnie na planie tej komedii dogadali się w sprawie realizacji projektu „American Ganster”, który był już wielokrotnie podejmowany m.in. przez Antoniego Fuqua i Petera Berga, ale nigdy nie doszedł do skutku. Gdy Crowe otrzymał scenariusz, wiedział, że wyreżyserować go może tylko Ridley. Dlatego od razu zastrzegł u producenta Briana Grazera, że wejdzie w projekt tylko, jeśli to samo uczyni Scott. Film okazał się finansowym i artystycznym sukcesem. Raz, że umocnił pozycję obu artystów w Hollywood, nieco nadwątloną „Dobrym rokiem”, dwa, spodobał się krytykom i branży, choć przy Oscarach skończyło się ledwie na dwóch nominacjach. Zresztą Scott jest jednym z tych reżyserów, którzy mimo wyrobionego nazwiska i wielu nagradzanych filmów jest przez Akademię osobiście niedoceniany. Żadna z trzech nominacji jakie otrzymał nigdy nie zamieniła się w statuetkę. Crowe dziwi się temu, na każdym kroku podkreślając wartość reżysera: „Jeśli jest jakiś reżyser, jakiego znam, zasługujący na Oscara, to jest nim na pewno Ridley Scott. To jeden z najlepszych i najbardziej wpływowych filmowców naszych czasów. Dlatego też zasługuje na wszelkie możliwe zaszczyty”.
Sekret znakomitej chemii, jaka panuje miedzy nimi upatrują w podobnym postrzeganiu własnej pracy, w której wymagają, aby wszystko było profesjonalne i dopięte na ostatni guzik. Ponadto Crowe bezgranicznie ufa Scottowi. Żartuje sobie nawet, że gdyby ten kazał mu skoczyć w ogień, zapytał by go tylko o to, jak ma to zrobić. „Całkowicie wierzę w jego instynkt. Jeśli Rid poprosi mnie, żebym coś zrobił, niezależnie z jakim bólem ma się to wiązać, zrobię to. Wiem, że warto”. Dla niego zrezygnował z wysokobudżetowej „Australii”, bo Scott miał już dla niego rolę w „W sieci kłamstw”. Dopiero później wspomniał, że aktor będzie musiał przytyć ponad dwadzieścia kilogramów. Dla Crowe’a zresztą to codzienność, bo razem ze Scottem znani są z tego, że lubią stawiać przed sobą wyzwania. Dlatego też każdy nakręcony przez nich film znacznie rożni się od poprzedniego.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Mimo że w ciągu ostatniego półtora roku zrealizowali wspólnie dwa filmy, nie zamierzają od siebie odpocząć. Już wkrótce ponownie spotykają się na planie. Tym razem będzie to „Nottingham”, kolejna wersja legendy o Robin Hoodzie. Co ciekawe, Crowe ma się wcielić nie tylko w postać legendarnego szeryfa, ale zagrać też i Robina. Niezależnie od tego, czy film będzie klęską, czy sukcesem, na pewno nie będzie to ostatnie ich wspólne przedsięwzięcie. Choćby dlatego, że już kilka razy wspominali w mediach o sequelu „Gladiatora”, ale na razie jego realizację odsunęli na bliżej nieokreśloną przyszłość. „Rozmawiamy o tym od jakiegoś czasu, ale na razie nie mamy pomysłu, jak przywrócić Maximusa do życia”.
Prywatnie, choć są przyjaciółmi, mają całkowicie przeciwstawne charaktery. Crowe znany jest ze swoich krewkich poczynań, podczas gdy Scott, jak na posiadacza tytułu szlacheckiego przystało, jest prawdziwym dżentelmenem stroniącym od wyczynów godnych miejsca w kronikach towarzyskich. Mimo to dogadują się świetnie, uzupełniając się niemal pod każdym względem. Chyba najlepszym zobrazowaniem ich relacji są słowa Russella Crowe’a: „Ridley odpowiada całkowicie mojej aktorskiej pasji, a ja odpowiadam jego. Dlatego obaj mamy ogromne szczęście”.
koniec
21 listopada 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.