Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ranking na premierę: 10 najlepszych scen z filmów Polańskiego

Esensja.pl
Esensja.pl
Ktoś kiedyś powiedział, że w branży, która ceni rutynę, Roman Polański nigdy dwa razy nie wyciąga królika z tego samego kapelusza. Na dowód tych słów, z okazji premiery „Autora widmo” przedstawiamy ranking najlepszych scen z jego filmów, lojalnie uprzedzając, że w żadnej z nich nie występuje jacuzzi.

Urszula Lipińska

Ranking na premierę: 10 najlepszych scen z filmów Polańskiego

Ktoś kiedyś powiedział, że w branży, która ceni rutynę, Roman Polański nigdy dwa razy nie wyciąga królika z tego samego kapelusza. Na dowód tych słów, z okazji premiery „Autora widmo” przedstawiamy ranking najlepszych scen z jego filmów, lojalnie uprzedzając, że w żadnej z nich nie występuje jacuzzi.
1. Trelkowski gwiazdą spektaklu („Lokator”, 1976)
Naszą listę otwiera scena z filmu zamykającego trylogię o przerażających apartamentowcach, w skład której wchodzą także „Wstręt” oraz „Dziecko Rosemary”. W tej znakomicie zainscenizowanej scenie wizualna brawura idzie za rękę ze wszystkimi najważniejszymi motywami kina Polańskiego: zachwianiem tożsamości, wpływem otoczenia na człowieka, pułapką własnego umysłu, klaustrofobicznymi przestrzeniami. Początku tej sceny należy szukać w „Matni”, gdzie żona przebiera męża w damskie ciuszki, fundując mu jednocześnie jedno z największych upodleń. W „Lokatorze” Polański ten motyw wyjaskrawia, nadaje mu rysu spektakularności. Tożsamość Trelkowskiego, rozregulowana naciskiem enigmatycznie zachowujących się sąsiadów, zaczyna załamywać się w sensie psychicznym i płciowym. Bohater przebrany za kobietę wychodzi na balkon, a sąsiedzi niczym publiczność w teatrze siedzą i biją brawo z radością na twarzy. „Lokator”, najlepszy film Polańskiego nakręcony po ucieczce ze Stanów, o miano najlepszego horroru w jego dorobku może się ścigać jedynie z „Dzieckiem Rosemary”. Biografowie z pasją tropiący ślady życia w filmach reżysera twierdzą, że ten film wywodzi się z wyznania Polańskiego, w którym reżyser przyznał, że nieustanny lęk przed wrogością świata zewnętrznego jest jego głównym prześladowcą. Na użytek kampanii reklamowej „Lokatora” wymyślono slogan: „nikt nie zrobiłby tego tak dobrze, jak Roman Polański”. Czy aby na użytek legendy tej sceny nie zostały wymyślone też słowa z autobiografii twórcy: „Moje życie jest widowiskiem – ja gram”?
2. Szpilman w wyobraźni gra na pianinie („Pianista”, 2002)
Ten ranking posiada jedną zasadniczą słabość: założenie opisania twórczości Polańskiego przez kryterium niespecjalnie do niego pasujące. Autor „Noża w wodzie” nie dostarczył historii kina wielu momentów zapadających w pamięć w wymiarze szerszym niż osobisty dla każdego widza. Mało kto potrafi wymienić konkretną scenę z jego filmów, ale tę jedną pamiętają wszyscy: Szpilman grający poloneza na pianinie. We własnej wyobraźni, nie dotykając klawiszy. Na myśl przychodzi ledwie jedno pojemne słowo: poezja. Można je wydusić w zachwycie, choć i tak będzie za małe. Podobno na planie nawet asystent reżysera mdlał na widok realistycznie zainscenizowanych ulic z trupami. Sam Polański stawiał w tym filmie na skromność, chłód emocjonalny, odstawił efekciarstwo. Ta scena, ujmująca zarówno głębią, jak i prostotą, zdradza wielkość jej autora. Te same dźwięki poloneza powracają na jawie w finale filmu, niczym hymn człowieka ocalonego przez cud, jakim jest muzyka.
3. Nóż między palcami („Nóż w wodzie”, 1962)
„Chłopak pokazuje nóż, Andrzej pokazuje jacht” – mało znany amerykański krytyk w krótkim, błyskotliwym zdaniu ujął przepaść klasową między bohaterami, o której nasi publicyści pisywali elaboraty. Inni autorzy z kolei upatrywali w tytułowym nożu freudowskiej symboliki, podkreślając jego falliczny kształt. Podążać tym tropem nie należy jednak zbyt kurczowo, bo Polański potraktował to znaczenie raczej przewrotnie. Faktycznie, nóż zmienia układ sił między mężczyznami, ale nie jest symbolem męskości. W scenie gry, która w języku angielskim nosi dźwięczną nazwę „Five Finger Fillet”, młodziak góruje nad Andrzejem, wbijając w zawrotnym tempie ostrze w przestrzenie między palcami. Nie traci przy tym kontaktu wzrokowego z rywalem, który w odwecie wytrąca mu nóż do wody. Ta scena to majstersztyk nerwowego napięcia, jak i punkt zwrotny całej fabuły. Chłopak traci nóż, ale pozbywa się w ten sposób przeciwnika i zyskuje Krystynę – bilans gry, z której strony by nie spojrzeć, należy do korzystnych dla niego. Po tej scenie nic nie jest takie samo. Po tym filmie też nic nie było takie samo. Andrzej Wajda nazwał „Nóż w wodzie” początkiem nowej fali polskiego kina. Polański wypłynął na międzynarodowe wody. Nóż zabłysnął zresztą jeszcze choćby we „Wstręcie”, „Dziecku Rosemary” i „Śmierci i dziewczynie”, stając się jednym z znaków jego twórczości. Można powiedzieć więc, że zyskali wszyscy: nasi rodacy, reżyser i nóż. A że nic nie kładzie solidniejszych fundamentów pod legendę filmowych scen niż rzeczywistość, warto wspomnieć, że sprężynowiec podobno leży na dnie giżyckiego jeziora do dziś.
4. Rosemary odkrywa dziecko („Dziecko Rosemary”, 1968)
W chwili premiery, finał „Dziecka Rosemary” urósł niemalże do rangi wydarzenia kulturalnego. Wielu widzów twierdziło po seansie, że w kołysce widziało oczy diabła, inni – puszczali wodze fantazji upierając się, że ujrzeli wcielenie szatana. Być może udzielił im się klimat zagubienia bohaterki i takie wyznania należy potraktować jako osobliwy komplement pod adresem autora filmu. Polański twierdził, że nie wierzy w diabła, bo uważa, że zło tkwi w człowieku. Był konsekwentny. Znacznie przyciął powieść Iry Levina, który o zawartości kołyski rozpisywał się przez ładnych kilka stron, z każdym akapitem lekkomyślnie pozbawiając czytelnika wątpliwości. Reżyser zaś nie rozpycha tego wątku zachłannie i pozostawia widzom jedynie domysły. Znakomite zwieńczenie znakomitego filmu, na którego sukces złożył się każdy z czynników: genialne aktorstwo, nieomylne ruchy kamery i przede wszystkim wybitna muzyka Krzysztofa Komedy, w tej scenie wzbogacona nuceniem samej Mii Farrow. Finał „Dziecka Rosemary” zapisał się w popkulturze z delikatnie poszerzonym znaczeniem i często cytuje się go, chcąc przedstawić strach przed rodzicielstwem. Ostatni przykład? „Shrek Trzeci”.
5. Człowiek w lustrze („Wstręt”, 1965)
„Wstręt” jest idealnym dzieckiem swoich czasów. W latach sześćdziesiątych scenarzyści w jednej ręce trzymali podręcznik dobrego scenarzysty, w drugiej – „Wstęp do psychoanalizy” Freuda. Tym orężem zwalczali brak pomysłów na psychologiczną głębię fabuł. W „Wstręcie” publiczność widziała odpowiedź na hitchcockowską „Psychozę”. W sumie, oba filmy dzielnie się od kilku dekad trzymają w aktualności, więc teorię ówczesnych kinomaniaków dziś należy przyjąć za dobrą monetę, a nie zuchwałą krytykę. Polański zresztą jak Hitchcock nie pokazuje niemal nic, a przynajmniej nic w oczywisty sposób strasznego. Pewien krytyk przyrównał scenografię ze „Wstrętu” do wyglądu krakowskiego getta. Najprostsze czynności urastają tu do przerażających tragedii, najbanalniejsze przedmioty domowego użytku zostały wyolbrzymione do horrorowych efektów – wśród nich lustro w szafie. Z atmosfery wiecznego letargu, jaką jest życie Carole wyrywa nas ułamek sekundy, kiedy w lustrze odbija się mężczyzna – uosobienie jej prześladowcy. Jak mówił o filmie Polański: ambicje były wielkie, pieniądze małe, to i strach osiągano w nim chałupniczymi metodami. W tym filmie podobno najwyraźniej odbija się maniakalna nienawiść reżysera w stosunku do kobiet i nawet operator filmu cierpiał, że zamiast kontemplować piękno Catherine Deneuve, musiał szukać w niej zła, obsesji, piekła.
6. Karzeł z nożem („Chinatown”, 1974)
Aż łezka kręci się w oku z żalu, że Polański nie bywał aktorem częściej. W tym epizodzie jest wszystko: talent gestu, moc spojrzenia, a przede wszystkim dystans do siebie. Co prawda najbardziej rozczulające role Polański zagrał w Polsce, ale to materiał na osobny ranking. W swoim dokumencie, Marina Zenovich wspomina, że w Stanach nazywano reżysera „dziwacznym karłem mówiącym ze śmiesznym akcentem”. Epizod w „Chinatown” wydaje się jakby wypełnieniem amerykańskiego stereotypu na jego temat. W napisach końcowych graną przez Polańskiego postać nazwano „człowiekiem z nożem” w czym dopatrywano się aluzji do tytułu jego debiutu. Sama zaś scena należała podobno jednych z najtrudniejszych do nakręcenia w całym filmie i użyto w niej noża o wyjątkowo skomplikowanej budowie. Polańskiego i Nicholsona dziennikarze tak często pytali o tę scenę, że w końcu ustalili oficjalną wersję twierdzącą, że reżyser naprawdę zranił aktora w nos.
7. Good News, Bad News („Gorzkie gody”, 1992)
„Gorzkie gody” nie należą do wielkich osiągnięć reżysera, a kilka scen osiąga poziom dosyć kuriozalnych dziwactw. Żeby zobaczyć jak zmysłowo jadać śniadania należy obejrzeć „Dziewięć i pół tygodnia”. Żeby zobaczyć jak lepiej tego nie robić wystarczy obejrzeć „Gorzkie gody”. Zostawmy to jednak w świętym spokoju i skupmy się na dialogach, które są jedną z mocy tego filmu. Mimi przychodzi do Oscara po wypadku i mówi, że ma dla niego dobrą i złą wiadomość. „Dobra to ta, że jest sparaliżowany. Zła – od teraz ja się tobą zajmuję” – koszmar na resztę życia zakomunikowany bez mrugnięcia okiem. Ta sytuacja to odwrotność sceny typowej dla pierwszych filmów Polańskiego: władzę nad rzeczywistością przejmuje kobieta. Dzieje się tak także w „Śmierci i dziewczynie” czy „Dziewiątych wrotach”, podczas gdy we „Wstręcie” czy „Dziecku Rosemary” to rzeczywistość przejmuje władzę nad kobietą. W „Gorzkich godach” jest jak w „Nożu w wodzie” – jedna krótka chwila przebudowuje układ sił między bohaterami.
8. Rowerek („Matnia”, 1966)
Ulubiony film Jacka Nicholsona i samego Polańskiego oraz najbardziej znienawidzone przedsięwzięcie niemal wszystkich zaangażowanych w nie aktorów, z Françoise Dorléac na czele. Reżyser mówił: ”w tym filmie nie ma tematu, jest jedynie odbicie stanu ducha”. Nic dziwnego, że na planie ekipę rzekomo pochłaniało głównie pokątne przygotowywanie strajków przeciwko rozkapryszonemu reżyserowi. „Matnia” to owiany bodaj największą ilością nienawistych plotek film w dorobku artysty. Historia stojąca za powstaniem tej sceny ilustruje nastroje na planie, kiedy podobno po numerze z „rowerkiem” Lionel Stander z wściekłości zbił Françoise Dorléac. Patrząc na znakomity efekt ich pracy przez chwilę można nawet uwierzyć w tę anegdotę, często powtarzaną przez kontrowersyjnego biografa Polańskiego – Christophera Sandforda.
9. Koncert w operze („Śmierć i dziewczyna”, 1994)
W „Pianiście” muzyka koi, w „Śmierci i dziewczynie” – niepokoi. Ariel Dorfman zaczerpnął tytuł swojej sztuki z utworu Franza Schuberta, który okaleczył pamięć bohaterów wspomnieniem bolesnej przeszłości. Polański miał ową sztukę zaadaptować w teatrze, ale w końcu zdecydował się na film. Męczony przez reżysera Dorfman nieprzerwanie dostarczał mu szczegółów dotyczących fabuły i postaci, aż w końcu pofatygował się do twórcy z mocnym postanowieniem: namówi go na zmianę zakończenia sztuki. Chciał, aby Paulina, Gerardo i doktor Miranda spotkali się na koncercie kwartetu smyczkowego Schuberta. Argumentował, że ta scena „ukazałaby odrobinę miłości pomiędzy trzema bohaterami”. Kilka minut później i 400 tysięcy dolarów budżetu więcej można ją było nakręcić. Dzięki temu ekranizacja sztuki mocniej wpisała się w dorobek Polańskiego, który najczęściej kończy swoje filmy tą samą sceną, którą je rozpoczął. Ten zabieg powtarzał m.in. w „Nożu w wodzie”, „Lokatorze”, „Wstręcie”, „Franticu”. Tyle że po całym filmie początkowa scena ma inny nastrój i wydźwięk emocjonalny niż wcześniej, tylko pozornie jest tą samą sceną, co na początku.
10. Wymiana nad Sekwaną („Frantic”, 1988)
Porządny tytuł w filmografii reżysera i pewnego rodzaju przełom dla Harrisona Forda, który udowodnił, że jako dobry aktor drugiego planu potrafi być również dobrym aktorem na pierwszym planie. Duszna atmosfera miasta i czerwień sukienek obu bohaterek w tej scenie zawzięcie namawiają do skojarzeń z „Nie oglądaj się teraz”. Ale ten niezły thriller chwalono głównie za bliskość Hitchcockowi, zwracając uwagę na aktorski epizod Polańskiego w roli taksówkarza i fakt, że właściwa akcja rozpoczyna się pod prysznicem. Istotnie, coś „Frantica” z „Psychozą” łączy: scenę prysznicową kręcono tydzień, tyle samo, ile Polański zastanawiał się nad tym, czy ktoś powinien zginąć w finale jego filmu. W pierwotnej wersji scenariusza Richard i żona uciekali, potem on znajdywał w kieszeni nuklearny zapalnik i Arabowie rozpoczynali za nim pościg. W końcu stanęło na zakończeniu w którym krypton zostaje wrzucony do Sekwany, a Michelle ekspresyjnie umiera na brzegu rzeki z wnętrznościami na wierzchu. Kiedy grająca Sondę Betty Buckley zobaczyła konającą Seigner o mało nie zwymiotowała, co pilnie odnotowała kamera. Szefowie studia Warner Bros., które produkowało film, przyklasnęli zakończeniu – w ich opinii dużo bardziej pozytywnemu niż pierwotne.
koniec
18 lutego 2010

Komentarze

18 II 2010   14:00:58

Proponuję letnią akcję "Esensji": "Jedziemy na Mazury i szukamy noża w wodzie"!

20 II 2010   01:51:49

"Lokator”, najlepszy film Polańskiego nakręcony po ucieczce ze Stanów" ???

"Lokator" został nakręcony w 1976 roku, a więc na dwa lata przed ucieczką Polańskiego.Został zrealizowany w Paryżu, ponieważ reżyser postanowił opuścić na jakiś czas Hollywood w związku z mordem popełnionym przez bandę Mansona. Powstawanie "Lokatora" nie mogło mieć więc żadnego związku z późniejszymi wydarzeniami. A pierwszy film po ucieczce do Europy to przecież "Tess"!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

007: Wszystkie laski Jamesa Bonda
— Urszula Lipińska

Co nam w kinie gra: „Kopciuszek”, „Gloria”
— Marta Bałaga, Urszula Lipińska

Co nam w kinie gra: Mapy gwiazd
— Marta Bałaga, Urszula Lipińska, Kamil Witek

30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 10
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Urszula Lipińska

30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 9
— Urszula Lipińska, Karolina Ćwiek-Rogalska

30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 8
— Urszula Lipińska, Karolina Ćwiek-Rogalska

30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 7
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Urszula Lipińska

30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 6
— Urszula Lipińska, Karolina Ćwiek-Rogalska, Gabriel Krawczyk

30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 5
— Urszula Lipińska, Karolina Ćwiek-Rogalska

30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 4
— Urszula Lipińska, Karolina Ćwiek-Rogalska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.