Dwa elementy zasługują na największy podziw - akcja i wizja. "X-men 2" to film fabuły, film, w którym wydarzenia następują po sobie zgodnie z prawami logiki i zdrowego rozsądku, a jednocześnie na widzów narychtowano armaty pełne zaskoczenia.
Mutanci kwitną
[Bryan Singer „X-Men 2” - recenzja]
Dwa elementy zasługują na największy podziw - akcja i wizja. "X-men 2" to film fabuły, film, w którym wydarzenia następują po sobie zgodnie z prawami logiki i zdrowego rozsądku, a jednocześnie na widzów narychtowano armaty pełne zaskoczenia.
Bryan Singer
‹X-Men 2›
EKSTRAKT: | 90% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | X-Men 2 |
Tytuł oryginalny | X2 |
Dystrybutor | Syrena |
Data premiery | 1 maja 2003 |
Reżyseria | Bryan Singer |
Zdjęcia | Newton Thomas Sigel |
Scenariusz | David Hayter, Dan Harris, Michael Dougherty |
Obsada | Ian McKellen, Halle Berry, Brian Cox, Bruce Davison, Rebecca Romijn, Alan Cumming, Hugh Jackman, Famke Janssen, Anna Paquin, Patrick Stewart, James Marsden |
Muzyka | John Ottman |
Rok produkcji | 2003 |
Kraj produkcji | USA |
Cykl | X-Men |
Czas trwania | 133 min |
WWW | Polska strona Strona |
Gatunek | SF |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
"X - men" to był dobry film. Dobre efekty, sympatyczne aktorstwo, a przede wszystkim bijąca z filmu chęć pokazania problemu stosunków ludzko - mutancich wyróżniały go bardzo in plus spomiędzy wszelkich tfurcydzieł typu "Czerwonej planety", "Mrocznego widma", czy reszty chały psującej opinię wszystkim fantastom. Było nieźle, zdecydowano się na dokrętkę. W części pierwszej mutanci rozgrywali między sobą bój o władzę, w drugiej kwestia tego, kto tu z kim rywalizuje, komplikuje się w sposób znaczny i widzowi wiele radości dający.
Zacznijmy jednak od tego, że to jest przede wszystkim film akcji. Czegobyśmy z niego nie odczytali, czegobyśmy nie wypatrzyli, "X-men 2" to przede wszystkim śmigły i lekki film, z dobrą, momentami mocno zaskakującą fabułą, z cieszącymi oko efektami i humorystycznymi gagami. To prowadzony sprawnie pomiędzy spięciem, a rozluźnieniem thriller, który każdego widza uczęstuje solidną porcją kinowego ubawu, bez zmuszania do dwugodzinnej redukcji IQ.
Dwa elementy zasługują na największy podziw - akcja i wizja. "X-men 2" to film fabuły, film, w którym wydarzenia następują po sobie zgodnie z prawami logiki i zdrowego rozsądku, a jednocześnie na widzów narychtowano armaty pełne zaskoczenia. Przygody X-menów czarują i pasjonują, nie pozwalają się oderwać, współczynnik wyrwania widza z rzeczywistości jest tu bardzo wysoki. Ta scenariuszowa inteligencja wspomagana jest wydatnie wysiłkami speców od wysiłków specjalnych, którzy w "X-men 2" wyciskają naprawdę wiele ze swoich procesorów. Scena pościgu odrzutowców, czy rozpoczynający film zamach, to obrazy, których wcześniej na ekranach nie było i nieprędko komukolwiek uda się je przeskoczyć, zarówno rozmachem, jak i grą barwy i kształtu.
Mówiąc krótko - widać, że do filmu usiadł ktoś z głową. Miał pomysł na film, na jego fabułę i jego wygląd, co więcej, postąpił bardzo rozsądnie, angażując aktorów z poprzedniej części. Wyjąwszy Patricka Stewarta (profesor Xavier), który jest nieco sztywny, cała reszta popisuje się zdolnościami w epizodach. Jest znakomity Magneto (Ian McKellen, znany w pewnych kręgach jako Gandalf), złamany i pokonany, jest Kurt Wagner, mutant religijny, jest diaboliczny i dziobaty pułkownik Stryker (Brian Cox), jest tradycyjnie uroczy w paskudny sposób Wolverine (Hugh Jackman), ba, nawet Mystique (Rebecca Romijn-Stamos) jest niezła w swej działce. Więcej szansy do wykazania się dano Halle Berry (Storm), cóż, laureatka Oskarów jest jednak zawsze nieco równiejsza.
Cóż jednak aktorzy mogą pokazać ze swych talentów w filmie akcji, gdzie zazwyczaj głównie wrzeszczy się "fuck!" i rzuca bon moty? W "X-men 2" mogą, bo film ten, choć wzorcowy w swoim tempie, pełen jest zdań, scen, wydarzeń, które pozwalają przypisać twórcom coś więcej niż jedynie mechaniczną sprawność. To jest bowiem film myśli, film, gdzie między eksplozjami raczy się widza obserwacjami. Problem mutantów, jeśli się tacy pojawią, jest trudny i drażliwy. Jak wiadomo, ludzie są słabi w dogadywaniu się ze sobą, szczególnie, jeżeli mają się ze sobą porozumieć dwie grupy. A tu nagle, na całym świecie pojawia się nowy, prężny naród, z którym trzeba się dogadać, bo może być różnie. To nie są bezbronne ofiary, które da się byle czym zastraszyć, to ludzie obdarzeni mocą, dzięki której garstka dzieci potrafi skutecznie stawiać czoła grupie uzbrojonych komandosów. Co potrafią duzi chłopcy i dziewczynki obdarzeni mocą... cóż, ci, którzy pójdą na "X-men 2" będą to mogli ujrzeć na własne oczy.
Problem nieco wydumany, mutantów nie ma wśród nas. Niemniej jednak problem tego, jak się zachować wobec tych Innych, tych brzydkich cyklistów zanieczyszczających nasz krystaliczny obraz świata, to nie jest kwestia wydumana - to jest zagadnienie czekające na rozwiązanie. Dominują dwie metody - "dogadajmy się" i "zabijmy/zdominujmy się". Te dwie postawy wyraźnie widać w "X-men 2". Linia podziału nie biegnie jednak wzdłuż granicy mutanci - zwykli ludzie. Wcale nie wyznacza jej talent do miotania ognia z... hm, ręki, smarkania monomolekularną nicią czy plucia kwasem chlorosulfonowym. To drobiazgi, mocno drugorzędne.
Do tej najważniejszej kwestii dochodzi seria małych, acz cieszących myślącego widza obserwacji. Dostajemy, w wersji mocno szkicowej, problem mutanta religijnego, który też chce być dzieckiem Boga, choć Biblia niekoniecznie się na ten temat wypowiada. Widzimy, jak niesłuszne geny oddzielają nastolatków od rodziny, która nie potrafi pogodzić się z niezwykłym darem swego dziecka. Krótkie są te scenki, akcja musi galopować naprzód, ale są niezłe i czas, jaki na takie przerywniki można poświęcić, został wykorzystany do maksimum.
Podsumowując moje wnioski z "X-men 2" - dochodzę do wniosku, że prawdziwymi mutantami są ci, w których duch jest świeży i naszemu gatunkowi obcy. To ci, którymi nie rządzą instynkty zrodzone podczas naszego małpiego epizodu na prerii, którzy potrafią wyjść poza mentalność hordy pawianów i zrozumieć, że szczytne miano "człowiek" zobowiązuje do paru rzeczy, chociażby do rezygnacji z prób dominacji i rządzenia, które kiedyś, dawno temu, pozwalały skutecznie dobrać się do najładniejszej samicy i najlepszego kęsa, a dziś wiodą ludzkość na zatracenie. To ci, którzy potrafią spojrzeć ponad pradawny instynkt, każący się trzymać w kupie swoich, podobnych i posługujących się odpowiednim kodem sygnałów. Pocieszającym morałem tego filmu jest zwycięstwo "ludzi" - tej frakcji mutantów, która, mimo wszystko, chce jeszcze żyć z nami w zgodzie. Pytanie brzmi - kiedy zawiodą, kiedy zwierzęta w ludzkim i mutancim przebraniu zdołają ich zmusić do kapitulacji i wywołają masową wojnę i prześladowania, w których zanurzą się z bezrozumną, pradawną radością? Cóż, mam nadzieję, że jeszcze nie w trzeciej części, bo "X-men 2", jak rzadko która filmowa seria, budzi we mnie nadzieje na kontynuację, w której ci sami aktorzy i ci sami scenarzyści dopiszą nowy, równie fascynujący rozdział historii ludzi i mutantów.