Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Banjong Pisanthanakun, Parkpoom Wongpoom
‹Shutter: Widmo›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułShutter: Widmo
Tytuł oryginalnyShutter
Dystrybutor Vision
Data premiery3 lutego 2006
ReżyseriaBanjong Pisanthanakun, Parkpoom Wongpoom
ZdjęciaNiramon Ross
Scenariusz
ObsadaAnanda Everingham, Natthaweeranuch Thongmee, Achita Sikamana, Unnop Chanpaibool
MuzykaChartchai Pongprapapan
Rok produkcji2004
Kraj produkcjiTajlandia
Czas trwania97 min
WWW
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Waga sumienia
[Banjong Pisanthanakun, Parkpoom Wongpoom „Shutter: Widmo” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Japoński „Ring” okazał się być kamyczkiem, który ruszył lawinę. Od jego wejścia na ekrany kin każdego roku dociera na światowy rynek co najmniej kilkanaście, przeważnie świetnie zrealizowanych, horrorów z dalekiej Azji. Najczęściej są to produkcje japońskie, rzadziej koreańskie, ale swoich sił w tym gatunku próbują również twórcy z innych krajów. Teraz mamy okazję zapoznać się z „Shutterem: Widmo”, horrorem powstałym w odległej Tajlandii.

Jarosław Loretz

Waga sumienia
[Banjong Pisanthanakun, Parkpoom Wongpoom „Shutter: Widmo” - recenzja]

Japoński „Ring” okazał się być kamyczkiem, który ruszył lawinę. Od jego wejścia na ekrany kin każdego roku dociera na światowy rynek co najmniej kilkanaście, przeważnie świetnie zrealizowanych, horrorów z dalekiej Azji. Najczęściej są to produkcje japońskie, rzadziej koreańskie, ale swoich sił w tym gatunku próbują również twórcy z innych krajów. Teraz mamy okazję zapoznać się z „Shutterem: Widmo”, horrorem powstałym w odległej Tajlandii.

Banjong Pisanthanakun, Parkpoom Wongpoom
‹Shutter: Widmo›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułShutter: Widmo
Tytuł oryginalnyShutter
Dystrybutor Vision
Data premiery3 lutego 2006
ReżyseriaBanjong Pisanthanakun, Parkpoom Wongpoom
ZdjęciaNiramon Ross
Scenariusz
ObsadaAnanda Everingham, Natthaweeranuch Thongmee, Achita Sikamana, Unnop Chanpaibool
MuzykaChartchai Pongprapapan
Rok produkcji2004
Kraj produkcjiTajlandia
Czas trwania97 min
WWW
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Naturalnie nie wszystkie horrory z Dalekiego Wschodu są warte uwagi. Mankamentem (czy dla niektórych zaletą) tamtejszych filmów jest nad wyraz skomplikowana fabuła, często pozbawiona jasnego przesłania, a nierzadko i rozwiązania intrygi, na dokładkę pełna niezrozumiałych w Europie i Ameryce odniesień (nie tylko religijnych i społecznych), w dodatku przeważnie zawierająca motyw zemsty długowłosej, młodej dziewczyny. Na to nakłada się kalejdoskop azjatyckich twarzy, które dla niedzielnego kinomana (widującego azjatyckie filmy raz na parę lat) są nie do odróżnienia, co poważnie utrudnia śledzenie i tak skomplikowanej fabuły. Mimo tych trudności, a także mimo wielu zwyczajnie niezrozumiałych produkcji (jak np. japońskie „Infekcja” i „Bottled Fools”, czy koreański „Sorum”), co rusz pojawia się bardzo dobrze zrealizowany i rzeczywiście budzący dreszcze film. W ostatnich latach z takich lepszych dzieł na naszym rynku zagościło kilka „Ringów” (w tym bardzo słabe amerykańskie remaki), kilka „Klątw” (im nowsze, tym słabsze; wyjątkowo wersja amerykańska jest nawet niezła, chociaż nie posiada czegoś takiego, jak fabuła), „Dark Water”, czy nieco bliższy filmowi wojennemu, ale bardzo klimatyczny koreański „R-Point”. Teraz mamy szansę zapoznać się z tajlandzkim „Shutterem: Widmo”. A zapewniam, że jest tego wart, nawet jeśli operuje ogranymi chwytami.
Wracający nocą z koleżeńskiej popijawy Tun i jego narzeczona Jane wpadają autem na stojącą na środku drogi dziewczynę, po czym uderzają w podporę billboardu. Wygląda na to, że leżąca na jezdni dziewczyna nie żyje. Ponaglana przez Tuna Jane decyduje się odjechać z miejsca wypadku, póki nikt jeszcze nie odkrył ciała. Od tej pory wokół dwójki bohaterów zaczynają mnożyć się dziwne zjawiska. Początkowo są dość niegroźne (dodatkowa twarz na robionych przez Tuna grupowych zdjęciach, czy dziwna smuga na zdjęciu budynku), by z czasem coraz mocniej dawać się we znaki (wyczuwalna obecność w ciemni, w końcu objawienia bardziej bezpośrednie i widowiskowe). Wkrótce Jane nabiera przeświadczenia, że Tun ukrywa jakiś mroczny sekret. Co więcej – zdaje się, że feralnej nocy tak naprawdę nikogo nie potrącili…
Możecie nie wiedzieć, ale tak jak nas fascynują azjatyckie horrory, tak w Tajlandii straszą nasze komedie romatyczne. Na zdjęciu reakcja bohaterki na scenę z wiertarką z 'Ja wam pokażę!'.
Możecie nie wiedzieć, ale tak jak nas fascynują azjatyckie horrory, tak w Tajlandii straszą nasze komedie romatyczne. Na zdjęciu reakcja bohaterki na scenę z wiertarką z 'Ja wam pokażę!'.
Muszę stwierdzić, że dawno nie widziałem tak dobrego, rzeczywiście wzbudzającego dreszcze grozy, horroru. To niemal wzorcowa produkcja – inteligentna, mądra, perfekcyjna pod względem udźwiękowienia, a przede wszystkim pozbawiona hektolitrów posoki i rozpryskujących się we wszystkich możliwych kierunkach flaków. To rodzaj łamigłówki, którą wraz z bohaterami po kawałku rozplątujemy, natrafiając na kolejne mroczne zagadki. Nie ma tutaj nudnych przestojów, nie ma niezrozumiałych zwrotów fabuły i niewyjaśnionych wątków, zakończenie filmu natomiast jest mocne i doskonale zamyka całą historię. Naturalnie, można by wyłuskać w trakcie seansu chwyty, którym daleko do świeżości, zagrywki, od których niekiedy już mdłości biorą i łupnięcia dźwiękiem obliczone na skok widza w fotelu. Tyle że wszystkie te elementy, łupnięć nie wykluczając, są inteligentnie rozsypane po fabule i osadzone w takich momentach, w jakich w istocie powinny się były znaleźć. Wystarczy dać się porwać nurtowi opowieści i przestać przypominać sobie w trakcie seansu, że ten czy inny element był już wykorzystany gdzie indziej.
„Shutter” jest interesujący również z tego powodu, iż został wyreżyserowany przez dwóch młodych ludzi (obaj nie ukończyli jeszcze 30 lat), dla których film ten był pełnometrażowym debiutem i którzy najwyraźniej świetnie się bawili przy jego tworzeniu. Wystarczy spojrzeć na scenę wizyty u dziennikarza zajmującego się zjawiskami paranormalnymi – nasi bohaterowie widzą tam mnóstwo fotografii znanych z różnych periodyków szemranej reputacji czy książek o duchach. Absurdem jest w tym momencie zarzucanie filmowi płytkości i gry wyświechtanymi chwytami, bowiem nie miało to być arcydzieło zrzucające z piedestałów uznanych klasyków kina grozy, a jedynie świetnie zrealizowana, smakowicie podana (bez zarzutu są tutaj zarówno zdjęcia, efekty specjalne, jak i gra aktorska) forma rozrywki. Co się akurat ze wszech miar obu twórcom udało.
Azjatyckie horrory operuja zawsze sugestywnym klimatem i niedopowiedzieniami. No, prawie zawsze...
Azjatyckie horrory operuja zawsze sugestywnym klimatem i niedopowiedzieniami. No, prawie zawsze...
Nie zgodzę się też, że film posiada rażące błędy logiczne, o co ma pretensję Piotr Dobry w Tetrykach. Po pierwsze – trzymanie ciała w domu przez matkę było oburzające dla mieszkańców miejscowości nie dlatego, że było to naruszenie prawa, ale w ten sposób duszy osoby zmarłej odcięto drogę do opuszczenia ciała. W Tajlandii dość często praktykowane jest długie (niekiedy przekraczające rok) trzymanie ciała zmarłego – tyle że w specjalnej sali w świątyni. Głównie jednak traktuje się w ten sposób zwłoki osób wybitnych lub posiadających duże zasoby gotówki. Takie odraczanie momentu ceremonialnej kremacji ma pokazywać ogrom miłości i szacunku wobec zmarłego, oraz ma zapewnić mu jak najlepsze religijne wsparcie, jakiego jego dusza będzie potrzebować w podróży na drugą stronę. Bywa, że ciało leży tak długo, aż na religijne posługi zostanie zużyty cały majątek zmarłego. Sytuacja pokazana w filmie pokazuje zaś potrójne świętokradztwo – trzymanie ciała w domu, nie w świątyni, brak jakiejkolwiek posługi religijnej, wreszcie celowe odmawianie duszy prawa do odejścia (przynoszenie pokarmu, rozmowy, etc.). Po drugie – dziwaczne i haniebne w sumie zachowanie Tuna jest celowym zabiegiem twórców „Shuttera”, bowiem – przynajmniej w moim przekonaniu – ma zniechęcić widownię do dotychczas pozytywnego bohatera i wyjaśnić, czemu akurat jego dotknęła seria budzących grozę zjawisk.
Na koniec nasuwa się drobna refleksja – być może Amerykanie (o naszych, pożal się Boże, tfu-tfurcach nawet nie wspomnę) powinni uczyć się od Azjatów robienia inteligentnych horrorów, a nie tylko kręcić remaki. Na całe szczęście (a przynajmniej mam taką nadzieję) „Shutter” jest na tyle prostym filmem, że raczej nie grozi mu nowa, zbarbaryzowana wersja, która wyrównałaby niczym walec wszystkie nadmiernie ambitne wtręty.
koniec
9 marca 2006

Komentarze

05 IV 2010   10:54:58

No bardzo straszne jest to bardzo bardzo

01 V 2010   14:23:39

jakos w to nie wierze1

09 X 2010   09:00:31

dafagfa

28 X 2010   17:30:38

normalnie nuda widziałam bardziej straszne

30 X 2010   17:37:04

najlepszy horror jaki w życiu widziałam! okropnie przerażający!

15 XI 2010   15:58:53

swietny film... nie zgodze sie z asia ktora chyba na pokaz musiala wtracic pare nieprzychylnych slow poniewaz film budzi groze wszystko idealnie do siebie pasuje jak to zostalo opisane w recenzji powyzej a Amerykanska wersja nie dorasta Azjatyckiej do piet...

01 IV 2011   20:04:00

bleeeeeeeeeeee

01 VII 2011   12:37:17

NIE ZNOSZĘ TEGO TYPU HORRORÓW!!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Gdy miłość szczęścia nie daje…
Sebastian Chosiński

1 V 2024

W trzecim odcinku tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bensiona Kimiagarowa doszło do fabularnego przesilenia. Wszystko, co mogło posypać się na budowie kanału – to się posypało. W czwartej odsłonie opowieści bohaterowie starają się więc przede wszystkim poskładać w jedno to, co jeszcze nadaje się do naprawienia – reputację, związek, plan do wykonania.

więcej »

Fallout: Odc. 5. Szczerość nie zawsze popłaca
Marcin Mroziuk

29 IV 2024

Brak Maximusa w poprzednim odcinku zostaje nam w znacznym stopniu zrekompensowany, bo teraz możemy obserwować jego perypetie z naprawdę dużym zainteresowaniem. Z kolei sporo do myślenia dają kolejne odkrycia, których Norm dokonuje w Kryptach 32 i 33.

więcej »

East Side Story: Ucz się (nieistniejących) języków!
Sebastian Chosiński

28 IV 2024

W czasie eksterminacji Żydów w czasie drugiej wojny światowej zdarzały się niezwykłe epizody, dzięki którym ludzie przeznaczeni na śmierć przeżywali. Czasami decydował o tym zwykły przypadek, niekiedy świadoma pomoc innych, to znów spryt i inteligencja ofiary. W przypadku „Poufnych lekcji perskiego” mamy do czynienia z każdym z tych elementów. Nie bez znaczenia jest fakt, że reżyserem filmu jest pochodzący z Ukrainy Żyd Wadim Perelman.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.