Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Jay Wright
‹The Lonely Matador›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Lonely Matador
Scenariusz
Data wydaniapaździernik 2011
RysunkiJay Wright
Wydawca Centrala
ISBN9788393207251
Gatunekobyczajowy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Najbardziej samotny człowiek po śmierci
[Jay Wright „The Lonely Matador” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Poznańska Centrala, będąca projektem w ramach Fundacji Tranzyt, znana jest z wydawania niebanalnych publikacji. Jednak nawet biorąc na to poprawkę, wydany przed kilkoma miesiącami komiks – nie, to naprawdę nieodpowiednie słowo, ale czy można znaleźć lepsze? – „The Lonely Matador” Jaya Wrighta musiał być dla czytelników zaskoczeniem. I to wcale nie dlatego, że nie pada w nim ani jedno słowo…

Sebastian Chosiński

Najbardziej samotny człowiek po śmierci
[Jay Wright „The Lonely Matador” - recenzja]

Poznańska Centrala, będąca projektem w ramach Fundacji Tranzyt, znana jest z wydawania niebanalnych publikacji. Jednak nawet biorąc na to poprawkę, wydany przed kilkoma miesiącami komiks – nie, to naprawdę nieodpowiednie słowo, ale czy można znaleźć lepsze? – „The Lonely Matador” Jaya Wrighta musiał być dla czytelników zaskoczeniem. I to wcale nie dlatego, że nie pada w nim ani jedno słowo…

Jay Wright
‹The Lonely Matador›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Lonely Matador
Scenariusz
Data wydaniapaździernik 2011
RysunkiJay Wright
Wydawca Centrala
ISBN9788393207251
Gatunekobyczajowy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
O komiksach Centrali pisaliśmy już parokrotnie. Tak się złożyło, że zawsze pozytywnie (vide „Radosav. Poranna mgła”, „We Włoszech wszyscy są mężczyznami”), a bywało nawet, że entuzjastycznie („Pozdrowienia z Serbii”, „Stuck Rubber Baby”). Jednak krytyk zasiadający do oceny albumu zatytułowanego „The Lonely Matador” (tytuł nie został przetłumaczony na język polski) brytyjskiego twórcy Jaya Wrighta – rodem z Nottingham, ale obecnie mieszkającego w Bristolu – znajduje się w kropce. Jak bowiem ocenić pracę, która zdaje się być co najwyżej szkicem, zaledwie punktem wyjścia do właściwej opowieści? Jak odnieść się do historii, której bohaterem jest postać rzeczywista, ale jej perypetie przedstawione w komiksie – pozostańmy przy tej umownej nazwie – są całkowicie fikcyjne? Ba! jego autor przyjmuje założenie, że człowiek, któremu poświęcił swoje dziełko, żyje, mimo że tak naprawdę pięćdziesiąt lat temu… popełnił samobójstwo. Wreszcie jak potraktować dziecięce, nieporadne rysunki, którymi Wright zdecydował się zobrazować dość ponurą i mroczną fabułę? Gdybyśmy mieli do czynienia z tylko jednym „ale”, problem dałoby się w prosty sposób rozwiązać, lecz w tym przypadku natłok tropów interpretacyjnych oraz powiązanych z nimi wątpliwości i zastrzeżeń sprawia, że i czytelnik, i krytyk stają się w zasadzie bezbronni.
Wright uczynił bohaterem „Samotnego matadora” Hiszpana Juana Belmonte, który pomimo fizycznej deformacji (miał zniekształcone nogi) stał się jednym z najsłynniejszych toreadorów w dziejach. Więcej nawet: swoje nieszczęście potrafił przekuć w atut i stworzył nowy, wyjątkowy styl walki z bykami, za który podziwiały go tysiące. Pierwszy raz wziął udział w korridzie w 1908 roku, mając zaledwie szesnaście lat; pierwszego byka zabił na arenie dwa lata później. Walczył do połowy lat 30., kiedy to postanowił przejść na emeryturę i osiedlić się na gigantycznym rancho w Andaluzji. Jego przyjacielem był sam Ernest Hemingway i ten fakt wpłynął w znaczący sposób na dalsze życie matadora. Gdy na początku lipca 1961 roku dotarła do Juana wieść o śmierci amerykańskiego pisarza, postanowił zakończyć życie w taki sam sposób jak on. Odpowiednie instrukcje znalazł w dwóch powieściach mistrza – „Słońce też wschodzi” (1926) oraz „Śmierć po południu” (1932). Posiłkując się znalezionymi w nich opisami i doniesieniami o ostatnich minutach Hemingwaya, 8 kwietnia 1962 roku – na sześć dni przed swymi siedemdziesiątymi urodzinami – Belmonte strzelił sobie w głowę. Prawdopodobnie chciał w ten sposób nie tylko skrócić cierpienia spowodowane chorobą nowotworową, ale również potrafiącą zabijać, choć w nieco inny sposób, samotnością i nudą.
Wright wyszedł jednak z założenia, że Belmonte nie popełnił samobójstwa. Że żyje, ciesząc się zasłużoną emeryturą. Z tą zasadniczą różnicą, że określenie „cieszyć się” powinno zabrzmieć jak czarny humor, wyjątkowo złowieszczy sarkazm. W albumie autor przedstawił zaledwie sześć dni życia swego bohatera (od poniedziałku do soboty), ale możemy się domyślać, że tak wyglądają wszystkie jego tygodnie – spędzane w samotności (nie licząc psiego towarzysza), smutku i bezsensie. Trudno nawet nazwać to życiem, znacznie bardziej adekwatne byłoby słowo „egzystencja”. Czas upływa dawnemu matadorowi na powtarzaniu wciąż tych samych czynności – zakupach, bezrefleksyjnym gapieniu się w telewizor, ćwiczeniach w siłowni i przede wszystkim wspominaniu chwalebnej (o ile oczywiście zabijanie zwierząt na arenie ktoś uważa za powód do chwały) przeszłości, zaklętej w czarno-białe zdjęcia i postawione na półce statuetki i nagrody. Fabuła do nadzwyczaj zajmujących nie należy; tym większą uwagę przykuwają więc rysunki – niezwykle charakterystyczne dla Wrighta (wystarczy zajrzeć na stronę internetową artysty), bliskie karykaturom wykonanym ręką dziecka. Dzięki nim opowieść o Juanie Belmonte staje się jeszcze bardziej nierzeczywista. Lecz mimo tej fantastyczności postać głównego bohatera zachowuje swój realistyczny, pełen dramatyzmu rys.
Publikacja „Samotnego matadora” była dla Centrali prawdziwym wyzwaniem edytorskim. Album został bowiem wydany w sposób niezwykły. Twarda kartonowa okładka skrywa wewnątrz nie tylko strony zadrukowane rysunkami, znajdziemy tam również wiele niestandardowych dodatków – kopertę z namalowanymi „zdjęciami”, stylizowany na archiwalny plakat z podobizną toreadora, dowcipną reklamę sklepu mięsnego, w którym Belmonte robi zakupy w każdy wtorek. Trzeba przyznać, że sposób, w jaki komiks wydano, musiał być chyba najważniejszym i najsympatyczniejszym wyróżnieniem dla Jaya Wrighta, laureata pierwszej nagrody ubiegłorocznego II Międzynarodowego Festiwalu Kultury Komiksowej Ligatura (w sekcji pitching) w Poznaniu.
koniec
6 czerwca 2012

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Różne oblicza Mrocznego Lorda
Maciej Jasiński

3 V 2024

Darth Vader to najciekawsza postać z uniwersum „Gwiezdnych Wojen”. Od pierwszego jego pojawienia się w „Nowej nadziei” było wiadomo, że Lucas stworzył bohatera, który na stałe wejdzie do światowej popkultury. Mroczny Lord od dekad inspiruje też kolejnych twórców. Efektem tego są właśnie „Mroczne wizje” – zbiór krótkich komiksów z Vaderem, do których scenariusze napisał Daniel Hallum.

więcej »

Krótko o komiksach: Zimno i do Wrót Baldura daleko
Miłosz Cybowski

1 V 2024

Kolejna zmiana rysownika przy zachowaniu scenarzysty nie wychodzi temu cyklowi na dobre. Netho Diaz sprawdza się świetnie, ale strona graficzna „Furii lodowego giganta” nie przystaje za bardzo do fabuły stworzonej przez Jima Zuba.

więcej »

Włoski Kurosawa
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

30 IV 2024

W latach 90. tryumfy święciły seriale anime z włoskim dubbingiem prezentowane w stacji Polonia 1. Jednak połączenie kultur ojczyzny sushi oraz ojczyzny pizzy nie zawsze musi wypadać tak kuriozalnie, czego dowodzi szósty tom antologii „Toppi. Kolekcja” pod tytułem „Japonia”.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż autora

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.