Jerozolima – „miasto fanatyków” [Alfonso Zapico „Café Budapeszt” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Alfonso Zapico – asturyjski autor komiksów – ma szczęście do Polski. Trafił mu się bowiem w naszym kraju wydawca, który dba nie tylko o to, aby trafiały na półki księgarskie nad Wisłą jego kolejne dzieła, lecz również, by miały one odpowiednią oprawę graficzną. W efekcie każdy z wydanych przez Timofa albumów Hiszpana to perełka, która powinna zainteresować wymagających czytelników. Na początek proponujemy „Café Budapeszt” – dramatyczną opowieść o Żydach ocalonych z Holokaustu.
Jerozolima – „miasto fanatyków” [Alfonso Zapico „Café Budapeszt” - recenzja]Alfonso Zapico – asturyjski autor komiksów – ma szczęście do Polski. Trafił mu się bowiem w naszym kraju wydawca, który dba nie tylko o to, aby trafiały na półki księgarskie nad Wisłą jego kolejne dzieła, lecz również, by miały one odpowiednią oprawę graficzną. W efekcie każdy z wydanych przez Timofa albumów Hiszpana to perełka, która powinna zainteresować wymagających czytelników. Na początek proponujemy „Café Budapeszt” – dramatyczną opowieść o Żydach ocalonych z Holokaustu.
Alfonso Zapico ‹Café Budapeszt›Asturia to niewielka terytorialnie górzysta prowincja (niegdyś księstwo) położona na północy Hiszpanii. To właśnie tam w małym miasteczku Blimea 31 lat temu przyszedł na świat Alfonso Zapico – dzisiaj chyba najbardziej znany nad Wisłą hiszpański autor komiksów. Fachu uczył się w Akademii Sztuki w Oviedo (stolicy Asturii), gdzie uzyskał dyplom z ilustracji i rysunku. Pracuje jako wolny strzelec, wykonując ilustracje, filmy rysunkowe i oprawę graficzną stron internetowych na zlecenie klientów; poza tym współpracuje z wieloma pismami młodzieżowymi, w których publikuje krótkie opowieści i paski komiksowe (jak na przykład w lokalnym „La Nueva Espaňa”). Jego ambicje sięgają jednak znacznie dalej, dlatego od kilku lat tworzy również powieści graficzne, regularnie zdobywające laury na festiwalach w Europie Zachodniej. Zadebiutował w 2006 roku – co ciekawe, we Francji, a nie w ojczyźnie – rozgrywającą się w czasach wojny krymskiej (a więc w połowie XIX wieku) historią zatytułowaną „La guerre du professeur Bertenev” („Wojna profesora Berteneva”). Dwa lata później opublikował „Café Budapeszt”, a po trzech kolejnych – dwa albumy, których bohaterem jest słynny irlandzki pisarz James Joyce: „Dublińczyk” oraz „Śladami Joyce’a”. Nimi zajmiemy się jednak przy innej okazji… Tworząc „Café Budapeszt”, Zapico upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu: wzorem Arta Spiegelmana (vide „ Maus”) opowiedział o powojennym losie ocaleńców z Zagłady, z kolei idąc tropem wskazanym przez Joanna Sfara (drugi tom „Kota rabina”: „ Malka Lwi Król”), postanowił przyjrzeć się bliżej relacjom Żydów i Arabów, mieszkających obok siebie w Ziemi Świętej. Tytułowa kawiarnia mieści się bowiem nie, jak sugerowałaby nazwa, w stolicy Węgier (choć właśnie tam rozpoczyna się akcja komiksu), ale w Jerozolimie. Z racji tych zawirowań warto uporządkować chronologię wydarzeń. Jest 1947 rok – od „wyzwolenia” Budapesztu przez Armię Czerwoną i obalenia rządów faszystowskich strzałokrzyżowców, którzy byli na równi z nazistami odpowiedzialni za eksterminację węgierskich Żydów, mijają dwa lata. Ci, którzy przeżyli Auschwitz-Birkenau (a był wśród nich chociażby laureat literackiej Nagrody Nobla Imre Kertész), próbują wrócić do normalnego życia. Wielu z nich to się jednak nie udaje. Szprinca Damjanicz, która w obozie straciła męża Gavrela (w jakich okolicznościach, dowiadujemy się dopiero w końcowej fazie opowieści), wciąż nie może się otrząsnąć z tamtych przeżyć. Choć ma prawdopodobnie nie więcej niż 50 lat, jest już starą, zniszczoną fizycznie i psychicznie kobietą, nie ma w niej woli życia. Zupełnie inaczej niż w jej synu – 23-letnim skrzypku Jechezkelu (zdrobniale Chaskelu), który wojnę przeżył w Budapeszcie, ukrywając się przez półtora roku u węgierskiej rodziny. Chaskel nie ma takich wspomnień jak matka, jest młody i ma talent – chciałby wreszcie, po długim okresie wyrzeczeń, odetchnąć pełną piersią, zacząć cieszyć się życiem. Dlatego właśnie pisze list do starszego brata swojej matki, wuja Josefa, niegdyś anarchisty, który w przedwojennym Budapeszcie organizował nawet strajk robotników; jeszcze przed wojną, wraz z żoną Karolą (Węgierką), opuścił on Europę i wyemigrował do Palestyny, by ostatecznie osiąść w Jerozolimie. Dzięki temu ominęło go piekło Holokaustu. Josef Nagy, dowiedziawszy się o ciężkim losie Szprincy, śle siostrzeńcowi pieniądze na podróż do Ziemi Świętej; wiosną 1947 roku – przez port w Rijece – Damjaniczowie docierają do Tel Awiwu, gdzie odbiera ich krewny. Chaskela zaskakuje niechęć, jeśli nawet nie nienawiść, matki do jej brata; dopiero z czasem młody Żyd dowiaduje się, jakie są jej źródła. Inna sprawa, że i tak ich nie rozumie – bo jak to możliwe, by Żydzi, mając za sobą największą katastrofę w dziejach narodu wybranego, mogli spierać się ze sobą o sprawy tak odległe w czasie, ba! sprzed Zagłady? W Jerozolimie Jechezkel, w przeciwieństwie do matki, która – pogodzona z tragicznym losem – spędza czas przede wszystkim w łóżku, czekając na śmierć, stara się normalnie żyć. Pomaga wujowi, poproszony przez licznych stałych gości gra w lokalu na skrzypcach, wreszcie – poznaje Yaizę Jatib, arabską dziewczynę, która zarabia na życie, rozwożąc ciężarówką owoce, także do Café Budapeszt. Między młodymi szybko rodzi się uczucie i nie staje mu na przeszkodzie nawet fakt, że pod koniec 1947 roku sytuacja polityczna w Palestynie zaczyna się poważnie komplikować. Żydzi walczą bowiem o swoje państwo, pragnąc odrodzenia Izraela, w czym zresztą wspiera ich Organizacja Narodów Zjednoczonych. Dochodzi więc do eskalacji konfliktu – sąsiedzi żydowscy i arabscy, którzy do tej pory żyli w zgodzie (niekiedy nawet w przyjaźni), zaczynają teraz patrzeć na siebie krzywo, przestają się odzywać i korzystać nawzajem ze swoich usług. Café Budapeszt pustoszeje; na ulicach Jerozolimy i w okolicach dochodzi coraz częściej do bandyckich napadów i ataków terrorystycznych, giną ludzie. Sytuacja staje się jeszcze gorsza, gdy Palestynę opuszczają Brytyjczycy. Mimo to miłości Chaskela i Yaizy nic nie jest w stanie zniszczyć. Owszem, można zarzucić asturyjskiemu autorowi pewne uproszczenia w sportretowaniu Jerozolimy końca lat 40. ubiegłego wieku; Żydzi i Arabowie, wbrew temu, co przedstawił Hiszpan, już od lat żyli ze sobą w Palestynie na wojennej ścieżce (o czym przekonuje chociażby lektura książki „ Półksiężyc i swastyka. III Rzesza i świat arabski” Klausa-Michaela Mallmana i Martina Cüppersa). Ich serdeczne relacje były raczej wyjątkiem aniżeli regułą, co zdaje się sugerować Alfonso Zapico. Przyjął on jednak taki punkt widzenia, aby mieć właściwszy punkt odniesienia do swojej historii, aby tym dramatyczniejsze wydały się czytelnikowi dalsze wydarzenia. Czy było to konieczne – to już kwestia gustu. Głównym walorem „Café Budapeszt” jest jednak nade wszystko obraz żydowskich osadników w Ziemi Świętej, którzy trafiali tam na przestrzeni kilku dekad z bardzo odmiennych powodów i z różnym bagażem doświadczeń. Nie zawsze potrafili się porozumieć, co widać najbardziej jaskrawie na przykładzie Josefa (dawnego anarchisty) i Szprincy (bogobojnej Żydówki). Postawy skonfliktowanego rodzeństwa mają także wpływ na rodzący się dopiero światopogląd Chaskela. Choć wuj tak naprawdę już od dawna nie kultywuje rewolucyjnych idei, co wyrzuca mu dawny towarzysz walki, jeszcze z czasów budapesztańskich, Uri. Dlatego też Josef nie może zaangażować się w wojnę o państwo Izrael. Miałby bowiem zabijać Arabów? Tych samych, którzy jeszcze do niedawna odwiedzali jego lokal? Od których kupował towar? Z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia – jako Żyd jest (niezależnie od swoich poglądów) wrogiem Palestyńczyków, z kolei będąc pacyfistą i przeciwnikiem wszelkiego fanatyzmu, ściąga na siebie gniew radykałów żydowskich. Zapico, choć stara się zachować bezstronność, z większym zrozumieniem odnosi się mimo wszystko do racji strony żydowskiej. Pewnie nawet nie dlatego, że jest filosemitą (a już na pewno przyczyny tego nie tkwią w niechęci autora wobec Arabów), jest to raczej kwestia współczucia, związanego z losem Żydów w czasie drugiej wojny światowej. Graficznie ta czarno-biała opowieść prezentuje się znakomicie; Hiszpan ma swój charakterystyczny styl i stosuje go bardzo konsekwentnie. Nie ucieka od elementów komicznych; główne postaci opowieści mają rys karykaturalny (uwagę przyciągają głównie wielkie nosy Chaskela i Yaizy i demoniczny wygląd anarchistycznego „antychrysta” Josefa) – tyle że nie służy on ośmieszeniu ich, a jedynie koresponduje z nieco ironiczną warstwą fabularną historii. Zapico jest też zwolennikiem kreski realistycznej, dlatego nawet niewielkie kadry posiadają w tle masę szczegółów – największe wrażenie robią zaś panoramy miast (Budapesztu i Jerozolimy) oraz wnętrza tytułowego lokalu. Widać, że autor nie szczędził czasu na pracę nad komiksem. Z dobrym skutkiem dla siebie (vide wysokie oceny) i jeszcze lepszym dla czytelnika (przyjemność smakowania tych obrazków jest bezcenna).
|