Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Javier Piña, Humberto Ramos, Jesús Saiz, Mark Waid
‹Avengers #6: Zderzenie światów›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAvengers #6: Zderzenie światów
Scenariusz
Data wydania12 listopada 2020
RysunkiHumberto Ramos, Jesús Saiz, Javier Piña
PrzekładMarek Starosta
Wydawca Egmont
CyklAvengers
Format132s. 167x255mm
Cena39,99
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Wszystko co najgorsze w Marvelu
[Javier Piña, Humberto Ramos, Jesús Saiz, Mark Waid „Avengers #6: Zderzenie światów” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Wiecie, co jest najlepsze w szóstym tomie serii „Avengers” z podtytułem „Zderzenie światów"? Okładka autorstwa Alexa Rossa.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wszystko co najgorsze w Marvelu
[Javier Piña, Humberto Ramos, Jesús Saiz, Mark Waid „Avengers #6: Zderzenie światów” - recenzja]

Wiecie, co jest najlepsze w szóstym tomie serii „Avengers” z podtytułem „Zderzenie światów"? Okładka autorstwa Alexa Rossa.

Javier Piña, Humberto Ramos, Jesús Saiz, Mark Waid
‹Avengers #6: Zderzenie światów›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAvengers #6: Zderzenie światów
Scenariusz
Data wydania12 listopada 2020
RysunkiHumberto Ramos, Jesús Saiz, Javier Piña
PrzekładMarek Starosta
Wydawca Egmont
CyklAvengers
Format132s. 167x255mm
Cena39,99
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Można być maniakiem Marvela i łykać wszystko, co nam się zaoferuje. Często staram się szukać pozytywów w recenzowanych albumach, choć bywa, że nie jest to łatwe. Niemniej to, co zaprezentował nam scenarzysta Mar Waid, wraz z kolegami rysownikami, stanowi wszystko to, czego nie cierpię w suprbohaterskiej branży.
Po pierwsze mamy do czynienia z crossoverem, w którym biorą udział drużyny Avengers i Champions. Nawet w Polsce mogliśmy się zorientować, że starzy wyjadacze nie lubią się z młokosami. Dlatego też tytułowe „zderzenie światów” nie dotyczy jedynie zagrożenia, z którym muszą sobie poradzić herosi, ale także ma wymiar symboliczny w kontekście walki starych z młodymi. I choć sam pomysł nie jest nowy, wciąż można go ciekawie zaprezentować. Niestety Waid nie podołał zadaniu. Niby dowódca Mścicieli Falcon ściera się z przywódczynią Czempionów, czyli Ms. Marvel, ale nie wychodzi to poza poziom kłótni w piaskownicy, o to, kto ma fajniejsze zabawki (czyli potężniejszych i mądrzejszych członków). Nawet emocjonalny wybuch Novy, który zagroził odejściem, wygląda mało poważnie.
Problemem jest także to, że na kartach komiksu widzimy całkiem pokaźny oddział postaci, ale w większości stanowią one tło dla kilku liderów. Prawdopodobnie związane jest to również z tym, że oba składy są po ostrych przetasowaniach personalnych. Z jednej strony mamy więc młodego, ale już dość doświadczonego Milesa Moralesa w roli Spider-Mana, czy młodą wersję Cyclopsa, który swoje przeżył, a z drugiej wciąż świeżą w temacie panią Thor, czy nową Wasp, mającą za sobą mniej przygód, niż chociażby Ms. Marvel. W takim towarzystwie trudno wskazać, który z teamów jest bardziej, a który mniej wyrobiony w bojach.
Po drugie, znów zostajemy wrzuceni na głęboką wodę odnośnie świata Marvela. Wydawać by się mogło, że skoro Egmont zdecydował się na regularne publikowanie serii „Avengers”, będziemy w Polsce na bieżąco. Nic bardziej mylnego. Aby ogarnąć sytuację, należy śledzić kilkanaście równoległych serii. To nie sprzyja emocjonalnemu związaniu się z postaciami, zwłaszcza, kiedy niespodziewanie pojawiają się na kartach komiksu. Tu tak jest z bardzo ważną dla fabuły Viv, córką Visiona, która wyskoczyła, niczym przysłowiowy królik z kapelusza. Podobnie w konsternację wprowadza postać Hulka, który nie jest tym Hulkiem, jakiego znamy i lubimy, a kimś całkiem innym. Tylko wyglądającym i nazywającym się tak samo. Ja wiem, że lubimy piosenki, które już słyszelieśmy, więc po co silić się na wymyślanie nowych herosów, skoro można swobodnie przerabiać starych, ale bez przesady.
Po trzecie po raz kolejny otrzymujemy wydumaną, mało wciągającą fabułę. Pierwsze skrzypce gra w niej Wielki Ewolucjonista z Przeciw-Ziemi. Już to samo w sobie powinno stanowić ostrzeżenie, przed próbami doszukiwaniem się w tym zbyt wielkiego sensu. Sięganie po te elementy zawsze oznacza stąpanie po cienkim lodzie tego co możemy przyjąć na wiarę. Nawet w komiksie superbohaterskim musimy mieć do czynienia z choćby odrobiną prawdopodobieństwa. Mark Waid stara się nas zwieść pseudonaukowymi teoriami, ale aby nikt się nie połapał, że są bez sensu, natychmiast wrzuca nas w wir akcji. Przyznam, że zadziałało to w przypadku „I Wojny Kanga”, ale tym razem nie zamydliło oczu na tyle, bym w pewnym momencie nie zadał sobie fundamentalnego pytania: „co ja pacze?”. Inaczej być nie mogło, skoro pierwszym problemem, z którym muszą uporać się nasi bohaterowie (i to aż z dwóch drużyn) jest lecący na stronę Ziemi asteroid, który dla Thora (męskiego), czy Hulka (starego) nie powinien sprawiać większego problemu. Bądź co bądź ten pierwszy poradził sobie z atakiem żywej planety, a ten drugi potrafił złączyć rozsuwające się płyty tektoniczne.
Wreszcie po czwarte, irytuje mnie rozdźwięk w warstwie graficznej. A to dlatego, że mamy do czynienia z kompilacją albumów serii „Avengers” i „Champions”, za które odpowiadają inni rysownicy. O ile jeszcze Jesus Saiz i Javier Piña w pewien sposób się uzupełniają, prezentując szlachetny, bardziej naturalistyczny styl, to już Humberto Ramos całkiem od nich odstaje, serwując cartoonową stylistykę, do tego wyglądającą, jakby była tworzona na kolanie.
Ale żeby nie było, że dopatruję się samych minusów, na koniec muszę pochwalić wątek Visiona i jego córki, który jako jedyny został zaprezentowany w przekonujący sposób i faktycznie potrafi chwycić za serce. Ich relacja przez cały komiks ewoluuje i angażuje bardziej, niż całe zamieszanie z Przeciw-Ziemią, czy utarczki Avengers z Champions.
Mimo wszytko jednak „Zderzenie światów” ciężko zaliczyć nawet do marvelowej średniej. To po prostu komiks dla fanów, którzy nie chcą mieć dziury w kolekcji. Reszta spokojnie może go sobie darować.
koniec
12 grudnia 2020

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Palec z artretyzmem na cynglu
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

27 IV 2024

„Torpedo 1972” to powrót po latach Luca Torelliego, niegdyś twardziela i zabijaki, a dziś… w sumie też zabijaki, ale o wiele bardziej zramolałego.

więcej »

Holmes w tunelu czasoprzestrzennym
Maciej Jasiński

26 IV 2024

„Sherlock Holmes Society” to popkulturowy miszmasz, w którym mieliśmy w jednej historii zombie, Kubę Rozpruwacza, pana Hyde’a i wiele różnych innych motywów. Czwarty album serii domykał większość wątków, dlatego ostatnie dwa albumy to jakby nowe otwarcie. A skoro tak, to autorzy postanowili przebić to, co już było. Nic więc dziwnego, że piąta część rozpoczyna się od wybuchu bomby atomowej w samym centrum Birmingham.

więcej »

Zagubiony w samym sobie
Andrzej Goryl

25 IV 2024

„Czarny Młot” to seria, która miała bardzo intrygujący początek, ciekawie się rozwijała, ale jej zakończenie było co najmniej rozczarowujące. Po drodze ukazało się też kilka komiksów pobocznych, które w większości nie prezentowały zbyt wysokiego poziomu. Podobnie sprawa się ma z najnowszą publikacją z tego uniwersum – albumem „Pułkownik Weird. Zagubiony w kosmosie”.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Taka zwyczajna magia
— Andrzej Goryl

Czy to koniec Spider-mana?
— Agata Włodarczyk

Imperium po drugiej stronie lustra
— Tomasz Nowak

Spider mem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Droga w nieznane
— Tomasz Nowak

Bombastyczne łowy Kravena
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Czy Galactus jest magiczny, czy wysoki?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

So 90’s…
— Marcin Knyszyński

Tradycja i postmodernizm
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Dokąd tak pędzisz, doktorze
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ilu scenarzystów potrzea by wkręcić steampunkową żarówkę?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Baldwin Trędowaty na tropie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Nie należy mylić zagubienia się w masie z tkwieniem w gównie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.