Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Joann Sfar
‹Kot Rabina #1: Bar micwa›

Bar micwa
EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKot Rabina #1: Bar micwa
Tytuł oryginalnyLa bar mitsva
Scenariusz
Data wydaniastyczeń 2004
RysunkiJoann Sfar
PrzekładWojciech Nowicki
Wydawca POST
CyklKot rabina
ISBN-1083-913578-4-8
Cena24,90
Gatunekhumor / satyra, obyczajowy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Bar micwa

Kot ma rabina, a rabin – kota
[Joann Sfar „Kot Rabina #1: Bar micwa” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Komiks „Kot rabina” pomyślany został jako bajka. Z jednym tylko zastrzeżeniem: absolutnie nie jest to bajka dla dzieci! Mujrum jest tytułowym kotem rabina. Jak każdy kot, chodzi własnymi drogami, nie przejmuje się ludzkimi fanaberiami, znając doskonale swoją wartość...

Sebastian Chosiński

Kot ma rabina, a rabin – kota
[Joann Sfar „Kot Rabina #1: Bar micwa” - recenzja]

Komiks „Kot rabina” pomyślany został jako bajka. Z jednym tylko zastrzeżeniem: absolutnie nie jest to bajka dla dzieci! Mujrum jest tytułowym kotem rabina. Jak każdy kot, chodzi własnymi drogami, nie przejmuje się ludzkimi fanaberiami, znając doskonale swoją wartość...

Joann Sfar
‹Kot Rabina #1: Bar micwa›

Bar micwa
EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKot Rabina #1: Bar micwa
Tytuł oryginalnyLa bar mitsva
Scenariusz
Data wydaniastyczeń 2004
RysunkiJoann Sfar
PrzekładWojciech Nowicki
Wydawca POST
CyklKot rabina
ISBN-1083-913578-4-8
Cena24,90
Gatunekhumor / satyra, obyczajowy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Bar micwa
Żydzi to naród niezwykle wyczulony odnośnie swojej historii, tradycji, religii czy kultury (kolejnym na to dowodem okazała się dyskusja, jaką rozbudziła nie tak dawna premiera „Pasji” Mela Gibsona). Co zresztą nas, gojów, dziwić w zasadzie nie powinno. Jakiż bowiem inny naród tyle musiał w swoich dziejach znieść cierpień i upokorzeń? Tyle musiał przezwyciężyć przeciwieństw na drodze do zachowania swej tożsamości i odbudowy, po prawie dwóch tysiącach lat, własnej państwowości?… A że spora część środowisk żydowskich, zwłaszcza tych ortodoksyjnych, płaci za ową wierność narodowym ideałom nierzadko wysoką cenę oskarżeń o absurd bądź paranoję (przynajmniej tak my możemy odbierać zajmowane przezeń skrajnie fundamentalistyczne stanowisko) – to już zupełnie inny temat. Wyobraźcie sobie jednak, jakąż polemikę wywołałyby filmy takie, jak „Życie jest piękne” czy też „Pociąg życia”, gdyby nie zostały nakręcone przez reżyserów żydowskiego pochodzenia! Jakie gromy i przekleństwa ściągnąłby na swoją głowę autor „Mausa”, gdyby okazał się gojem (żydowskie pochodzenie też go zresztą nie uchroniło całkowicie przed atakami ortodoksów)! „Kot rabina” Joanna Sfara nie jest wprawdzie komiksem aż tak kontrowersyjnym jak dzieło Arta Spiegelmana, ale zawiera wystarczająco dużo przytyków i złośliwości pod adresem judaizmu i rabinów, by narazić się na oskarżenia o… antysemityzm. Tkwi w tym jednak absurdalna sprzeczność! A raczej: tkwiłaby, gdyby oskarżenia takie zaczęto formułować. Na szczęście nic o takowych, przynajmniej na razie, nie słychać.
Akcja komiksu rozgrywa się w światku Sefardyjczyków. Autor nie określił jednak bliżej ani miejsca, ani też czasu akcji. Raczej nie jest to Hiszpania (kolebka tego odłamu żydowskiego narodu), z której „dzieci Abrahama, Izaaka, Jakuba” wygnane zostały edyktem królewskim w końcu XV wieku. Sądząc po architekturze, nie jest to również Anglia ani Holandia, ani też Włochy, dokąd to zdecydowana większość Sefardyjczyków uciekła z ogarniętego inkwizycyjną psychozą Półwyspu Iberyjskiego. Może więc któreś z państw znajdujących się pod panowaniem ówczesnego Imperium Ottomańskiego? Tam również żydowska diaspora szukała schronienia. Francuscy recenzenci „Kota rabina” wskazywali natomiast na któreś z państw Maghrebu (czyli północnej, arabskiej Afryki), ze szczególnym uwzględnieniem Algieru. Za takim rozwiązaniem przemawiałoby także arabskie sąsiedztwo głównych bohaterów komiksu. Czas akcji to najprawdopodobniej druga połowa XIX albo też początek XX wieku (do wybuchu pierwszej wojny światowej) – za takim rozwiązaniem przemawiałyby „europejskie” stroje wyemancypowanych Arabek, jak również oświetlenie ulic lampami gazowymi. Czas i miejsce nie są jednak w dziele Sfara rzeczą najważniejszą; nie ma więc o co kruszyć kopii, gdyby nagle okazało się, że autor wyobrażał je sobie zupełnie inaczej niż recenzent. Dużo ważniejsza – i przyjemniejsza! – jest bowiem treść komiksu.
„Kot rabina” pomyślany został jako bajka. Z jednym tylko zastrzeżeniem: absolutnie nie jest to bajka dla dzieci! Na stronie wydawcy, co zresztą powtórzono później w kilku prasowych recenzjach, album ten wywodzi się z tradycji francuskiego bajkopisarstwa, zapoczątkowanej przez Jeana de La Fontaine’a. Ja mam jednak dziwne wrażenie, że korzeni tej opowieści doszukiwać należy się znacznie wcześniej: w bajkach arabskich spisanych w „Księdze tysiąca i jednej nocy” (jednym z jej najważniejszych elementów składowych była tzw. bajka zwierzęca), która podbiła Europę na początku XVIII wieku właśnie dzięki pośrednictwu Francuzów. De La Fontaine, który zmarł nieco wcześniej (w 1695 roku), całości dzieła w druku zobaczyć nie mógł, ale spore jego fragmenty mógł znać i, choćby częściowo, na nim się wzorować. A że Sfar głównym bohaterem komiksu uczynił kota – utwierdza mnie jedynie w tym przekonaniu, bo przecież zwierzę to było „wykorzystywane” w literaturze już od czasów staroegipskich. Najrzadziej zaś chyba właśnie w bajkach żydowskich.
Mujrum – jeśli się nie mylę, rasowy pers – jest tytułowym kotem rabina. Jak każdy kot, chodzi własnymi drogami, nie przejmuje się ludzkimi fanaberiami, znając doskonale swoją wartość. To jednak w niczym nie przeszkadza mu w nocnych eskapadach, podczas których goni po dachach kotki, które ma ochotę – to cytat – „posunąć”. Do tej pory niby wszystko w porządku. Tyle że Mujrum jest mimo wszystko zwierzęciem niezwykłym, na co spory wpływ, choć zupełnie nieświadomie, miał jego właściciel. Pewnie trochę z nudów, a może ze zwykłej kociej ciekawości, zwierzak ten począł bowiem – wraz ze swoim panem – „studiować” Torę. Rabin nigdy by się o tym nie dowiedział, gdyby nie jedno tragiczne wydarzenie. Otóż pewnego dnia z rabinicznego domu zniknęła gadająca papuga. „Zeżarł” ją kot, który tym samym zyskał dar mówienia, co rabbi skrzętnie odnotował jako „cud”. Od razu też skonstatował zaistnienie „wielkiego nieszczęścia”, o którym natychmiast poinformował swoją córkę: „[kot] Opowiada same kłamstwa”. W ustach świątobliwego człowieka zaiste musiało to zabrzmieć złowrogo. Przestraszyć nie na żarty musiał się także sam Mujrum, który – na podstawie wiedzy zaczerpniętej z Tory i słów swego pana – wyciągnął jedyny słuszny wniosek: jeżeli chce być zaakceptowany przez rabina i jego córkę (a na tym szczególnie mu zależało), musi stać się „dobrym Żydem”. Co to oznacza? Modlić się do Jehowy, jeść koszerne potrawy, w końcu – w wieku trzynastu lat przejść bar micwę, czyli uroczystość, podczas której zostanie wprowadzony do żydowskiej wspólnoty wyznaniowej jako jej pełnoprawny członek. Rabin w zasadzie nie miałby nic przeciwko temu, gdyby nie fakt, że Mujrum jest… kotem.
Problem żydowskości kota z biegiem czasu zatacza coraz szersze kręgi. Rabbi, nie będąc w stanie rozwiązać tej kwestii w pojedynkę, udaje się więc – wraz z kotem – do swego mistrza. Dyskurs „rabina mojego rabina” z Mujrumem jest najświetniejszą, najzabawniejszą i najbardziej filozoficzną partią albumu. Jest to w zasadzie, odbywające się na płaszczyźnie humorystycznej, starcie dwóch koncepcji judaizmu: jego nurtu ortodoksyjnego, sprzeciwiającego się wszelkiej racjonalistycznej filozofii (który za sprawą pism żydowskich myślicieli pochodzenia niemieckiego, Hirscha i Frankla, od połowy XIX wieku zaczął odgrywać w życiu diaspory coraz ważniejszą rolę) z nurtem oświeceniowym (reprezentowanym przez inicjatora Haskali, Mojżesza Mendelssohna). Mujrum robi jednak krok dalej, w pewnym momencie dyskusji podważając niemal nawet istnienie Boga („[…] Bóg to pocieszająca ułuda. […] nie ma nikogo, kto by się nim zajął, bo jest stary i jego rodzice nie żyją”), co zdaje się być dalekim echem – także w tym samym okresie historycznym zdobywających coraz większy rozgłos – poglądów komunistycznych („Manifest komunistyczny” Karola Marksa i Fryderyka Engelsa opublikowany został w 1848 roku). Owa „pocieszająca ułuda” blisko bowiem współbrzmi z propagowanym przez marksistów, a nawiązującym do „nauki” samego „mistrza”, stwierdzeniem, iż religia to jedynie „opium (dla) mas”.
Przemiana Mujruma w człowieka, a więc odbywająca się w odmiennym niż w opowiadaniu Franza Kafki kierunku (bohater „Przemiany” przeistacza się w chrząszcza), szybko okazuje się dlań pasmem nieszczęść i udręk. Traci on bowiem – początkowo nawet nie zdając sobie z tego sprawy – rzecz najważniejszą: wolność! Będąc „tylko” kotem, mógł robić i mieć wszystko; będąc „aż” kotem obdarzonym atrybutami człowieczeństwa – przede wszystkim: mową – granice jego wolności zaczynają się ścieśniać. Nie wolno mu odzywać się w towarzystwie „ukochanej” Zlabii (córki rabina), nie wolno zabierać głosu w dyskusjach prowadzonych przez uczniów rabbiego, wreszcie – co musiało zaboleć go najbardziej – niewinne kocie sny zastąpione zostały „ludzkimi” koszmarami. Dar, jaki posiadł „zżerając” irytującą wszystkich papugę (a więc częściowo czyniąc nawet rabinowi przysługę), okazał się mieć wyjątkowo wygórowaną cenę. Tyle że to pewnie jeszcze nie koniec dramatów nieszczęsnego Mujruma.
Wspomniałem wcześniej, że „Kot rabina” jest bajką – i tak jest w rzeczywistości! Rysunki Sfara, stylizowane na dziecięce kolorowanki, oraz liternictwo, wymyślone przez Ewę Zielińską, a przywodzące na myśl bazgroły przedszkolaka czy też ucznia pierwszej klasy szkoły podstawowej – jedynie wrażenie to potęgują. Nie należy jednak tej bajki pod żadnym pozorem wciskać do rąk dzieciom. Nie zrozumieją jej. Nie pojmą kapitalnego, trochę absurdalnego (montypythonowskiego), humoru, który skrzy się na każdej niemal stronie albumu. Nie pojmą aluzji do naszej rzeczywistości ani też całej otoczki religijno-filozoficznej, która notabene skutecznie zniechęci ich do lektury. A poza tym… po co mają potem chodzić za rodzicami albo starszym rodzeństwem i wypytywać bez ustanku, co to znaczy: „masturbować się” albo „walić konia”? Albo co to takiego jest „burdel” i czy przypadkiem słowo to nie jest synonimem „synagogi”, bo oba pojęcia trafiają się na tej samej stronie komiksu?… O „Kocie rabina” napisano już wiele dobrego. Z jednej tylko przyczyny: ponieważ na temat tego komiksu nie da się powiedzieć nic złego! Do wydawcy miałbym chyba tylko jedną uwagę: przydałby się na koniec tomu króciutki słowniczek pojęć żydowskich. By wytłumaczyć chociażby najbardziej podstawowe terminy, które pojawiają się w komiksie, jak Tora, Talmud, Gemara, Sefardyjczycy, Majmonides czy jesziwa. Jeśli nie teraz, to może chociaż w drugim tomie, na który – mam nadzieję – nie będziemy musieli czekać zbyt długo.
koniec
24 kwietnia 2004

Komentarze

08 I 2017   00:04:36

jaki pers, panie?! rasowy syjam ew. sfinks

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Zupełnie jak nie trykoty
Dagmara Trembicka-Brzozowska

28 IV 2024

Ten album to taka „przejściówka” – rozpoczyna się sceną z „Wojen nieskończoności”, a akcja znajduje się najwyraźniej gdzieś przed albumem „King In Black”, w Polsce jak na razie nie wydanym, oraz późniejszymi komiksami m.in. z cyklu „Wojna światów” czy z Thorem w roli głównej. I jakkolwiek fabuła jest dość przeciętna, to jednak jest w „Czarnym” parę rzeczy wartych zobaczenia.

więcej »

Palec z artretyzmem na cynglu
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

27 IV 2024

„Torpedo 1972” to powrót po latach Luca Torelliego, niegdyś twardziela i zabijaki, a dziś… w sumie też zabijaki, ale o wiele bardziej zramolałego.

więcej »

Holmes w tunelu czasoprzestrzennym
Maciej Jasiński

26 IV 2024

„Sherlock Holmes Society” to popkulturowy miszmasz, w którym mieliśmy w jednej historii zombie, Kubę Rozpruwacza, pana Hyde’a i wiele różnych innych motywów. Czwarty album serii domykał większość wątków, dlatego ostatnie dwa albumy to jakby nowe otwarcie. A skoro tak, to autorzy postanowili przebić to, co już było. Nic więc dziwnego, że piąta część rozpoczyna się od wybuchu bomby atomowej w samym centrum Birmingham.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nadchodzi Armagedon
— Maciej Jasiński

O rudym to lisie piosenka…
— Paweł Ciołkiewicz

Jak to jest zjeść dwa razy tę samą papugę…
— Sebastian Chosiński

Między żydem, muzułmanem a chrześcijanem
— Tomasz Nowak

Czas na przygodę
— Paweł Ciołkiewicz

Mujrum na tropie
— Sebastian Chosiński

Nie w moim ogródku!
— Paweł Ciołkiewicz

Żydzi, Arabowie i ich koty
— Sebastian Chosiński

Imaginarium doktora Sfarnassusa
— Paweł Ciołkiewicz

Miłosne kroniki wampirów
— Paweł Ciołkiewicz

Tegoż autora

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.