Rosjanin Andriej Czikatiło nie jest w świecie seryjnych zabójców rekordzistą. Nawet Rosja zna już dzisiaj zbrodniarzy, którzy pozbawili życia więcej osób niż osławiony „Rzeźnik z Rostowa”. Ale jest bez wątpienia – dzięki filmom (fabularnym i dokumentalnym) oraz książkom – jednym z najbardziej znanych. Drzwi do jego chorego umysłu uchyla „Krwawy rzeźnik” – doskonały reportaż kryminalny Brytyjczyka Petera Conradiego.
Seryjni…: Archetypowy „żałosny potwór”
[Peter Conradi „Krwawy rzeźnik” - recenzja]
Rosjanin Andriej Czikatiło nie jest w świecie seryjnych zabójców rekordzistą. Nawet Rosja zna już dzisiaj zbrodniarzy, którzy pozbawili życia więcej osób niż osławiony „Rzeźnik z Rostowa”. Ale jest bez wątpienia – dzięki filmom (fabularnym i dokumentalnym) oraz książkom – jednym z najbardziej znanych. Drzwi do jego chorego umysłu uchyla „Krwawy rzeźnik” – doskonały reportaż kryminalny Brytyjczyka Petera Conradiego.
Peter Conradi
‹Krwawy rzeźnik›
O zbrodniach dokonywanych przez rosyjskiego seryjnego zabójcę Andrieja Czikatiłę powstało już kilka filmów kinowych, w tym „Obywatel X” (1995) Chrisa Gerolmo i „Morderca ze wschodu” (2004) Davida Grieco, jak również najdokładniej oddający historię zbrodniarza nazywanego „Rzeźnikiem z Rostowa” szesnastoodcinkowy serial rosyjski „
Czikatiło” (2021-2022). W tym drugim przypadku, chociaż odpowiednia adnotacja nie pojawia się w napisach początkowych ani końcowych, można odnieść wrażenie, że autorzy scenariusza posłużyli się jako inspiracją książką brytyjskiego pisarza i dziennikarza Petera Conradiego. W Polsce ukazała się ona – jako „Krwawy rzeźnik” (bez oryginalnego podtytułu: „Wewnątrz umysłu najbrutalniejszego rosyjskiego seryjnego zabójcy”) – przed dwoma laty, ale powstawała już na początku lat 90. ubiegłego wieku, dokładnie w tym samym czasie, kiedy Czikatiło był sądzony w Rostowie. Ostatecznie skazany na śmierć, został pozbawiony życia (strzałem w tył głowy) 14 lutego 1994 roku. Pogrzebano go w bezimiennym grobie na cmentarzu przynależnym do więzienia w Nowoczerkasku, gdzie wykonano wyrok.
Peter Conradi – między innymi dziennikarz londyńskiego „The Sunday Times”, korespondent zagraniczny w Brukseli, Zurychu i Moskwie, (współ)autor wydanych nad Wisłą książek „Jak zostać królem” (2010) oraz „Miłościwie nam panujący… Królewskie rody Europy” (2012) – tworzył swój zbeletryzowany reportaż praktycznie na gorąco. Nie mógł więc spojrzeć na swojego antybohatera z perspektywy, nie miał tym samym dostępu do wielu dokumentów, jaki i opracowań, które opublikowano w kolejnych latach, zwłaszcza po śmierci zbrodniarza. A jednak nieżyjący już ceniony brytyjski pisarz i filozof Colin Wilson (1931-2013) nie wahał się napisać we „Wprowadzeniu” do „Krwawego rzeźnika”: „Peter Conradi stworzył moim zdaniem jedno z najlepszych opracowań historii seryjnego mordercy od czasu publikacji w 1932 roku «Der Sadist» («Sadysta») Karla Berga – studium «wampira z Düsseldorfu» Petera Kürtena”. Po lekturze książki można stwierdzić z pełnym przekonaniem, że absolutnie nie była to żadna kurtuazja ani tym bardziej dobry uczynek sprawiony koledze po fachu.
Jak na znakomitego, obdarzonego doskonałym piórem żurnalistę przystało, Conradi sprawił, że „Krwawego rzeźnika” czyta się jak najwyśmienitszy thriller psychologiczny. Z tym wyjątkiem, że wszystko co znalazło się na kartach jego książki – każdy opis najokrutniejszego i najobrzydliwszego morderstwa – wydarzyło się naprawdę, a ofiarami były w przeważającej większości dzieci i nastolatkowie. Do dzisiaj nie wiadomo, ile osób naprawdę zabił: on sam w czasie śledztwa i procesu twierdził, że pięćdziesiąt pięć, oskarżono go jednak o pięćdziesiąt trzy zbrodnie, ale Sąd Najwyższy Federacji Rosyjskiej uznał, że udowodnić można mu „jedynie” czterdzieści trzy. Z punktu widzenia samego Czikatiły miało to mniejsze znaczenie, ponieważ nawet za jedno zabójstwo zostałby skazany na rozstrzelanie. Skąd to przekonanie? 22 grudnia 1978 roku „Rzeźnik z Rostowa” pozbawił życia dziewięcioletnią Lenę Zakotnową, po czym jej ciało wrzucił do rzeki Gruszewki. O tę zbrodnię oskarżono później niejakiego Aleksandra Krawczenkę, mającego już wcześniej na koncie przestępstwo seksualne; sąd skazał go na karę śmierci, a wyrok wykonano w 1984 roku. Nie był to zresztą jedyny przypadek, kiedy za winy Czikatiły odpowiedział inny człowiek.
Zbierając materiały do swojej książki, Peter Conradi wykonał gigantyczną pracę; następnie z wielkim talentem literackim opracował je i opisał. I jakkolwiek dziwne mogą wydawać się zachwyty nad stylem i umiejętnościami autora piszącego o tak brutalnych wydarzeniach, należy jednocześnie podkreślić, iż swój wrodzony talent Brytyjczyk wykorzystał w taki sposób, aby forma nie przyćmiła treści, lecz uwypukliła dramatyzm. Conradi jest w tym przypadku nie tylko dziennikarzem, który stawia sobie za cel opisanie rzeczywistości, ale również starającym się zachować jak największy obiektywizm historykiem. Tak, historykiem, ponieważ – nawet patrząc z perspektywy początku lat 90. – w niektórych rozdziałach opisuje przeszłość kraju, który formalnie przestał istnieć rok wcześniej (chodzi oczywiście o Związek Radziecki). „Krwawy rzeźnik” jest więc nie tylko historią seryjnego zabójcy, lecz także opowieścią o czasach sowieckich, o zbiurokratyzowanym i upolitycznionym (choć pewnie trafniej byłoby napisać: upartyjnionym) systemie, którego indolencja sprawiała, że Czikatiło mógł mordować bezkarnie przez dwanaście lat.
Autor książki nie ma wątpliwości co do tego, że potwór nie narodził się nagle i niespodziewanie. I nie chodzi tu wcale o jego naznaczone głodem i cierpieniem dzieciństwo i wczesną młodość (przypadło ono na czasy po Hołodomorze, potem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, wreszcie powojennego głodu), lecz o znacznie późniejsze oznaki tego, że Andriej Czikatiło jest człowiekiem, którego należy od społeczeństwa izolować i leczyć. Uwidoczniło się to w czasie jego pracy w zawodzie nauczyciela i wychowawcy, kiedy dopuszczał się molestowania nieletnich – zarówno dziewcząt, jak i chłopców. Mimo że przełożeni zdawali sobie z tego sprawę, woleli tuszować te informacje i po cichu pozbywać się niechcianego pracownika, zamiast poinformować milicję. Za murami więzienia bądź zamkniętego zakładu psychiatrycznego nie stanowiłby już takiego zagrożenia, przynajmniej dla innych. Tymczasem psychopatyczna natura ośmielonego bezkarnością Czikatiły ewoluowała: chociaż założył rodzinę i doczekał się narodzin córki i syna, nie potrafił w stosunkach z żoną osiągać satysfakcji seksualnej. Ta nadchodziła tylko, gdy molestował dzieci, a największa, jak się później okazało – kiedy zabijał.
Podtytuł książki Conradiego (nieobecny oficjalnie w wydaniu polskim) jest jak najbardziej uzasadniony. Brytyjski pisarz wnika – i to niemal dosłownie – w umysł okrutnego mordercy; stara się odpowiedzieć na pytania, co działo się z nim przed, w trakcie i po popełnieniu zbrodni. Czym się kierował i co odczuwał. Jak starał się panować nad popędem. Są bowiem w jego zbrodniczej biografii okresy, w których powstrzymywał się od zabijania (między pierwszą a drugą zbrodnią nastąpiły niemal trzy lata przerwy, kolejny taki czas przypada pomiędzy sierpniem 1985 a majem 1987 roku). Ale są też lata, w których – zwłaszcza od czerwca 1982 do maja 1985 roku – Czikatiło wykazywał wyjątkową aktywność; dopuścił się wówczas ponad trzydziestu coraz bardziej okrutnych, zahaczających nawet o nekrofilię morderstw. Ktoś mógłby zadać pytanie: Co dają nam takie lektury jak „Krwawy rzeźnik”? Czy ich skutkiem nie będzie próba – chociażby częściowego – usprawiedliwienia czynów takich ludzi jak Czikatiło? A może ktoś wręcz poczuje się zainspirowany do tego, by dorównać „Rzeźnikowi z Rostowa”? Tego nigdy nie wiemy. Możemy natomiast domyślać się, jakie intencje przyświecały Peterowi Conradiemu. Wyraził je wspomniany parę akapitów wyżej Colin Wilson, podsumowując swój wstęp następującymi słowy: „[Andriej Czikatiło] Jest niepokojącym przykładem człowieka uwięzionego w uścisku obsesji, nad którą nie ma kontroli – archetypowym «żałosnym potworem»”. Dzięki książce Brytyjczyka być może zdobędziemy wiedzę, jak taki ludzi rozpoznawać.