Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Podsumowanie muzyczne roku 2009 (2)

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski

Podsumowanie muzyczne roku 2009 (2)

Piotr „Pi” Gołębiewski
10 najlepszych płyt 2009 roku:
10. „Battle for the Sun” Placebo
Ten album to przykład, jak wiele może zdziałać wymiana kadry na młodszą. Nowy perkusista Placebo, Steve Forrest to przy Brianie Molko i Stefanie Olsdalu gówniarz, ale zaraził ich młodzieńczą energią. W porównaniu z „Battle for the Sun” poprzedni album formacji „Meds” brzmi jak jojczenie geriatryków. Spektakularny powrót do formy.
9. „It’s Blitz!” Yeah Yeah Yeahs
Yeah Yeah Yeahs to zespół, który jako jeden z nielicznych obronił się po tragicznej śmierci zjawiska nazywanego Nową Rockową Rewolucją. Mało tego, nie dość, że utrzymał się na powierzchni, to jeszcze w ubiegłym roku wydał najlepszą płytę w karierze. Jeśli prawdziwym testem dla obiecującego debiutanta jest trzeci album, to Karen O. z kolegami zdali go na szóstkę.
8. „Der Prozess” Armia
Armia dawno już nie była w tak dobrej formie. Tym razem mamy do czynienia z concept albumem na podstawie powieści „Proces” Franza Kafki. Teksty napisane przez Budzego dotyczą indoktrynacji i osądowi, a towarzyszy im mocna, ale melodyjna muzyka. Takie albumy powinny natychmiast wchodzić do kanonu lektur szkolnych.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
7. „Backspacer” Pearl Jam
Ten rok należał do wielkich powrotów. Nie tylko Placebo, ale również Pearl Jam otrząsnęli się z marazmu. Już poprzedni album grupy, zatytułowany „Pearl Jam”, był zapowiedzią zmian, ale chyba nikt się nie spodziewał, że „Backspacer” będzie tak dobry. Najlepsza rzecz, jaką Vedder i spółka nagrali od czasu „Yield”, a może nawet „Vitalogy”.
6. „Black Gives Way to Blue” Alice In Chains
Można się spierać, czy w niniejszym rankingu wyżej powinna być płyta Pearl Jam, czy Alice In Chains. Jednak Jerry Cantrell dokonał cudu, który nie tylko polega na nagraniu świetnych utworów. Po śmierci Layne’a Staleya musiał odtworzyć kapelę na nowo. I o dziwo to mu się udało. Jasne, że nowy wokalista William DuVall nie jest Staleyem, ale udanie maskuje jego brak, tak, że pod koniec płyty chce się uścisnąć dłoń Cantrellowi w podzięce, że wskrzesił ducha Alicji.
5. „The Resistance” Muse
Dla mnie wciąż najlepszą płytą Muse pozostaje „Absolution”, ale muszę przyznać, że „The Resistance” robi wrażenie. Bogactwo aranżacyjne, chwytliwe melodie, nieznośny patos, orkiestrowy rozmach, wszystko to, o dziwo, tworzy spójną i wciągającą całość. Jednak najważniejszym elementem układanki jest trzyczęściowa suita „Exogenesis”. Wszelkie porównania do Queen nie muszą od razu oznaczać krytyki.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
4. „Controlling Crowds” Archive
Archive powrócili do mrocznych i dołujących klimatów. „Controlling Crowds” nie jest łatwy w odbiorze i nie zawiera arcydzieła w postaci drugiego „Again”, ale po wtopieniu się w jego dźwięki, potrafi zachwycić. Nawet rapowane wstawki wydają się wtedy całkiem na miejscu. Album stanowi dowód na to, że po odejściu Craiga Walkera (współtwórcy genialnego „You All Look the Same to Me”), grupa wcale nie ma zamiaru odpuszczać.
3. „xx” The xx
A to niespodzianka. Pośród rozdmuchanych premier z kręgu indie rocka cichcem pojawiła się formacja The xx ze swoim debiutanckim albumem. I nagle okazało się, że przy nim wszystkie nowe produkcje (skądinąd niezłe) gigantów w postaci Arctic Monkeys, Editors, czy innych Kasabian odpadają w przedbiegach. Nieodżałowany Janusz Christa powiedział, że dobra historia obroni się sama. Jak widać, zależność ta funkcjonuje również w muzyce.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
2. „Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!” Hey
Nigdy nie myślałem, że jeszcze kiedyś powiem o Hey, ale ich najnowsza płyta szalenie mnie wciągnęła i to w całości. Dla mnie ten zespół skończył się wraz z odejściem Piotra Banacha. Owszem, miał dobre momenty, ale całe płyty do mnie nie trafiały. Tymczasem „Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!” połykam w całości. Zespół nagrał najlepszy krążek od pamiętnego „Pytajnika”, choć w zupełnie innym stylu. Brawa za odwagę!
1. „American Soldier” Queensrÿche
Czy jest to najlepsza płyta wydana w tym roku? Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Na pewno zrobiła na mnie największe wrażenie i najdłużej nie opuszczała mojego odtwarzacza ze wszystkich wymienionych wyżej. Jeśli powrót do formy Pearl Jam i Alice In Chains jest wydarzeniem, to najnowsza płyta Queensrÿche zakrawa na cud. Od czasu rewelacyjnego „Operation: Mindcrime” (czyli dwudziestu lat) nie grali tak mocno, żywiołowo i co tu dużo mówić przebojowo. „American Soldier” to concept album o wojnie widzianej oczami przeciętnego żołnierza. Jest to poruszająca opowieść, klimatem przypominająca „Amused to Death” Rogera Watersa, ale ozdobiona rockową, chwytliwą muzyką. Jest to jeden z najciekawszych manifestów antywojennych ostatnich lat.
10 największych rozczarowań 2009:
10. „A-Lex” Sepultura
Rozczarowaniem jest już sama nieobecność któregokolwiek z braci Cavalera w szeregach Sepultury. Z ostateczną oceną trzeba było jednak poczekać na nowy album studyjny. Zaraz po jego ukazaniu się wszystko było jasne – Sepultura jest tylko cieniem samej siebie. „A-Lex” jest długi, męczący i zagrany bez życia. Sytuacji nie uratował nawet fakt, że jest to concept album na podstawie „Mechanicznej pomarańczy” Anthonyego Burgessa.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
9. „Lungs” Florence & The Machine
W kategorii najbardziej przereklamowanych debiutów 2009 Florence zajęła by na pewno jedno z czołowym miejsc. Zupełnie nie rozumiem zachwytów nad „Lungs”. Ze trzy piosenki faktycznie są bardzo udane, ale reszta to ich klony. Nuda!
8. „Feel 2” Feel
Wygląda na to, że to tyle jeśli chodzi o Feel (choć niekoniecznie musimy się z tego powodu smucić). Nie dość, że sprzedaż „Feel 2” była mocno niezadowalająca, to jeszcze okazało się, że chłopakom brakuje pomysłów na wysmażenie choćby jednego naprawdę sensownego przeboju. Straty wielkiej dla polskiego przemysłu fonograficznego nie ma, ale jednak jestem zaskoczony.
7. „No Baggage” Dolores O’Riordan
Bez bagażu, bez pomysłu, bez życia, bez sensu… A już miałem nadzieję, że solowe poczynania Dolores choćby w części zastąpią pustkę jaka powstała po rozpadzie The Cranberries. „No Baggale” tę nadzieję rozwiał. To już lepiej puścić sobie ponownie „No Need to Argue” lub „Bury the Hatchet”.
6. „Ombarrops!” The Car Is On Fire
Poprzedni krążek grupy “Lake & Flames” rozpalił nadzieje na to, że w naszym kraju rośnie światowej klasy grupa grająca rock alternatywny. Niestety „Ombarrops!” sprowadził nas na ziemię. Jest po prostu nudno i męcząco. Muzykom nie pomógł nawet wypad do studia nagraniowego w Chicago i współpraca z Johnem McEntirenem (producent m.in. Blur i Broken Social Scene). To już lepiej gdyby The Car Is On Fire wrócili do radosnego gitarowego czadowania znanego z debiutu.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
5. „If on a Winter’s Night…” Sting
A tak się świetnie zapowiadało! Singiel „Soul Cake” zapowiadał, że nowa produkcja Stinga będzie najciekawszą od lat. Niestety, jest jak zwykle. Nijak. Może skoro solo mu nie idzie, niech przeprosi się z resztą The Police i nagrają coś nowego, bo biorąc pod uwagę sytuację obecną, jest coraz gorzej.
4. „One Eye to Morocco” Ian Gillan
Gillan tytuł swojej najnowszej płyty zaczerpnął z polskiego powiedzenia “jedno oko na Maroko, a drugie na Kaukaz”. I to jest jedyny powód dla którego warto mieć tę płytę. Bo jeśli chodzi o jej zawartość, jest gorzej niż marnie. Szkoda, zwłaszcza, że dopiero co Ian wydał świetną płytę koncertową „Live in Anaheim 2006”, oraz interesującą kompilację zagranych na nowo swoich starszych kompozycji „Gillan’s Inn”. Pozostaje nam czekać na nowy krążek Deep Purple.
3. „21st Century Breakdown” Green Day
Na tej płycie chłopaki wpadli we własne sidła. Z założenia miała być jeszcze bardziej ambitna niż „American Idiot”, a za razem bardziej przebojowa i jeszcze mocniej miała dowalić George’owi W. Bushowi. I nie udało się, po prostu przedobrzyli. „21st Century Breakdown” nie jest specjalnie złą pozycją, ale jako następca „American Idiot” wydaje się zbiorem harcerskich piosenek, a nie poważnym manifestem polityczno – społecznym.
2. „The Devil You Know” Heaven And Hell
Wszyscy wiedzą, że nazwa Heaven And Hell to ściema i tak na prawdę mamy do czynienia z kolejną pozycją w dorobku Black Sabbath. Niestety świadomość tego tylko dodatkowo pognębia ten album. Wtórny do bólu i całkowicie wyzuty z energii. Po polsku jego tytuł oznacza „Diabeł, którego znasz” i faktycznie, znamy takie diabły – „Technical Ecstasy”, „The Eternal Idol”, „Forbidden” i kilka innych pozycji w dyskografii Black Sabbath, o których fani najchętniej by nie usłyszeli.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
1. „Scream” Chris Cornell / „Modern Rocking” Agnieszka Chylińska
W tym roku na miejscu pierwszym umieszczam dwie pozycje. Kiedy wydawało się, że już nic bardziej żałosnego niż „Scream” w 2009 roku się nie zdarzy, pojawiła się Agnieszka Chylińska ze swoim „Modern Rocking”. Obie te pozycje są zdradą dla całego rockowego świata. Pół biedy jeśli byłyby one chociaż na przyzwoitym poziomie, ale gdzie tam. Cornell i Timbaland odstawili taką fuszerkę, że dziwię się, że mogą spokojnie patrzeć w lustro. Ciała dał zwłaszcza ten drugi, który widać stwierdził że skoro jego firmowe patenty sprawdziły się na „Loose” Nelly Furtado, to co się będzie wysilał i powtórzył je na „Scream”. Co zaś się tyczy Chylińskiej, to porwała się z motyką na słońce. Z każdego utworu bije po uszach, że nie czuje dyskotekowego klimatu. Ma się wrażenie, że muzyka swoje, a ona swoje. Udział w „Mam talent” wyraźnie jej zaszkodził. Aczkolwiek Foremniak na pewno słuchając „Modern Rocking” płakała ze wzruszenia i powtarzała: „jesteś wyjątkowa”. Zgadza się, ex aequo ze „Scream” mamy do czynienia z wyjątkowym shitem.
koniec
« 1 2
13 stycznia 2010

Komentarze

« 1 2 3
04 III 2011   13:15:06

Okładka Kumka Olik jest spoko

« 1 2 3

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

50 najlepszych polskich płyt dekady
— Esensja

50 najlepszych zagranicznych płyt dekady
— Esensja

10 wokalistów, którzy godnie zastąpili poprzedników
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Live in Poland, czyli zapowiedzi najciekawszych koncertów – luty, marzec 2010
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tego słuchaliśmy, czyli najpopularniejsze płyty 2009 roku według OLIS
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

10 najważniejszych koncertów 2009 roku i coś ponadto
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jakub Stępień, Jacek Walewski

Podsumowanie muzyczne roku 2009 (1)
— Jakub Stępień, Mieszko B. Wandowicz

Iluminacja… czyli znalazłem debiut roku!
— Jacek Walewski

Alicja w Stodole
— Jakub Stępień

Uwaga! Hey!
— Jakub Stępień

Tegoż twórcy

Najdłuższy utwór w archiwum
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Powtórka z rozrywki
— Bartosz Polak

Aż po grób
— Przemysław Pietruszewski

Pot i Kreff: Nie tylko klawo jak cholera…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Pot i Kreff: Grunge w światłach sceny
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Pot i Kreff – Made in Poland: Dwa światy w Chorzowie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

It’s Pearl Jam babe!
— Krzysztof Czapiga

Esensja słucha: Drugi kwartał 2010
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień, Jacek Walewski, Mieszko B. Wandowicz

Pot i Kreff – Made in Poland: Wszyscy święci na koncercie Pearl Jam
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Pot i Kreff – Made in Poland: Nagranie nie tylko do celów domowych
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Komiksowe Top 10: Luty 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.